piątek, 27 grudnia 2013

Trying to deceive love.

Monika nie wiedziała czy się śmiać czy płakać. Ciągle w pamięci miała obraz pamiętnego nagłówka, który ukazał się "The Times", dzień po imprezie.

POLKA POKAZAŁA WILSHEROWI, KTO TU RZĄDZI

Nie milkną echa, końcówki wczorajszego derbowego meczu, pomiędzy drużynami Arsenalu i Tottenhamu, gdy sędzia prowadzący to spotkanie, zmuszony został do przerwania meczu z powodu awantury, która wybuchła na trybunie VIP.
Jak donosi nasz reporter głównymi prowodyrem kłótni był odesłany przez Arsene Wengera na trybuny Jack Wilshere. Miał on dużo do powiedzenia, pewnej Polce, która towarzyszyła Klarze Wnęk, narzeczonej Aarona Ramsey'a. Spotkanie dwóch tak wybuchowych charakterów doprowadziło do rękoczynów, z których zwycięsko wyszła Polka. Jack mamy pytanie: warto było?


Monika postanowiła schować sobie ten wycinek gazety na pamiątkę. 

- Oj Monia, Monia nawet w Londynie jesteś sławna- zaśmiała się Klara.
- No wiesz ma się to coś- dziewczyna poruszyła charakterystycznie brwiami- ale tak serio, to cieszę się, że utarłam mu nosa.
- On nie jest taki zły, więc może kiedyś się dogadacie. 
- No chyba nie- zaśmiała się Monika- jednak mamy poważniejszy problem tak mi się wydaje..
 Gdy Monika kończyła zdanie do domu wparował Aaron, który już od progu dostał słowotoku.
- No ja wam mówię, że zaraz mnie coś trafi! Nie wiem co się z tymi ludźmi dzieje! Paula w ogóle z domu nie wychodzi, Wojtek  z kolei nie ma humoru! No dom wariatów po prostu! 
- Właśnie mi o to chodziło- stwierdziła Monika.
- Myślisz, że coś się pomiędzy nimi wydarzyło?- spytała Klara.
- Ja nie myślę, jestem tego pewna. Przecież Wojtek gościł codziennie u was, a od imprezy ani raz go nie było.
- W sumie racja. Ale przecież żadne z nas nam nie powie o co im poszło. Więc może zorganizujemy jakąś hmm.. - Aaron się zamyślił- O! tajną misję pogodzenia ich! No wiecie, zwabimy tu Wojtka i zamkniemy ich razem w pokoju i zapowiemy, że dopóki się nie pogodzą to będą tam siedzieli- stwierdził Aaron wielce z siebie zadowolony.
-Myślicie, że to coś da?- Monika była nie do końca przekonana.
- Zawsze warto spróbować, a potem zobaczymy.
Dziewczyny przystały na ten pomysł i postanowili spróbować.
- A i jeszcze zobaczycie, kiedyś będą mi za to wdzięczni- z pełną powagą stwierdził Aaron.

Klara i Monika tylko pełnym powątpiewania wzrokiem popatrzyły na niego.
- Operacja " Zamknąć ptaszki w klatce" rozpoczęta! Werble proszę!
- Yyy.. Aaron czy tobie całkiem już odjebało?- spytał Theo, który właśnie zmaterializował się koło Moniki  i mocno ją do siebie przytulił.
- Po prostu mój kochany przyszły kuzyn wymyślił super, mega, szalony plan, który ma na celu pogodzenie Pauli i Wojtka, a może przy okazji pozbycie się "tipsiary-blachary".
- Wooow! Jestem za! Mogę pomóc? - Theo napalił się na akcję pod kryptonimem " Pogodzić niepogodzonych " jak szczerbaty na sucharów garść. Nazwa z przyczyn językowych została zmieniona przez Monikę, no i czemu cały czas nawiązywać do biologii!? Wypominajcie, że mam tę tróję pfff.... 

-Dobra, potrzebujemy pełnego planu - jak? gdzie? którędy? za ile? i co najważniejsze kto? - Aaron, jako samozwańczy dowódca grupy szturmowej o wdzięcznej nazwie "Drużyna gumisiów", oświadczył podczas "narady" . Klara podjęła rasowego "facepalma" i postanowiła nie przyznawać się do swojego narzeczonego, wyglądającego na lat 22, a myślącego w okolicach lat 8...
-Jak? - szybko, Gdzie? - dom niejakiego Aarona Ramsey'a, Którędy? - najlepiej prosto, Za ile? - za darmo (-Aaron skarbie, musisz zatankować. ), Kto? - no Wojciech i Paulina. Czy to jest wystarczająca odpowiedź na twe pytania dowódco? - Monika ze stoickim spokojem poinformowała bruneta. Wszyscy patrzyli się na nią jak na kota z planety małp, lądującego F-16 na Warszawskim Okęciu po budyń...Blondynka na ten widok wywróciła oczami i wsiadła do samochodu Aarona. Trzeba uwzględnić miejsce planów, sabotażów i planowanych sabotażów: otóż parking  Emirates nadaje się do tego całkiem dobrze. Theo jedynie szeroko się uśmiechnął, machnął ręką w kierunku pary i odszedł. Ramsey popatrzył z chwilowym zamyśleniem na oddalającego się chłopaka i spytał z poważną miną:
-Klara skarbie, zebry są białe w czarne paski czy czarne w białe paski? - dziewczyna pokręciła z niedowierzaniem głową, odebrała kluczyki ukochanemu i wsiadła do samochodu. Przez całą drogę powrotną między nim a Moniką toczyła się zacięta dyskusja na temat "Znaczenia kolorytu w szeroko pojętej faunie" , "Pierwszeństwa kolorów", a także "Czy zebry mogą skryć się na szachownicy?".

Podczas tworzenia różnych planów, w których główną rolę mają odegrać Paulina oraz Wojciech, rzeczona dwójka miała istny chaos w swoich umysłach.

Od pamiętnej imprezy upłynęło kilka dni, podczas których Paula praktycznie nie wychodziła z domu. Kiedy do młodego narzeczeństwa przychodzili goście, ta zamykała się w swoim pokoju, i na nic zdawały się prośby i groźby, które kierowali w jej stronę przyjaciele. Po tym "pseudo" pocałunku nie mogła dojść do siebie. Co najdziwniejsze z jednej strony podobało jej się bardzo a z drugiej - poczuła się upokorzona. Cierpiała. Bo zabawił się nią. Bo zrobił nadzieję. Bo ma narzeczoną, a całuje inne. Bo chyba coś do niego czuje - a nie powinna.

Po mentalnym męczeństwie nadszedł czas na dezorientację. Wojtek tego nie planował. Widziała to w jego oczach. Czyli może tego chciał...NIEEEE! Nie mogę dopuścić do siebie takich myśli. On jest KIMŚ a ty ledwo maturę napisałaś...

Paulina nie wiedziała jak zachować się w stosunku do Szczęsnego. Przecież on ma narzeczoną. NA - RZE - CZO - NĄ ! Tak nie może być! Przecież to prawie jakby ją zdradził. Nie! On ją zdradził!!! Przecież pocałunek to już zdrada, czyż nie? A może jednak nie...NIEEE!!! Paula masz swoje zasady i nie bierzesz się za zajętych! Nawet jeśli są zajęci przez puste, mające dwa chomiki grające w ping ponga zamiast mózgu dziewczyny...Ale zasady są zasadami! A ona ich nie będzie zmieniać nawet dla niego! OOOOO co to, to nie! Dziewczyna zaczęła krążyć po pokoju. Od paru dni prawie z niego nie wychodziła i  jest tego świadoma. Ale to przez tego....ekhekehkehkehekheehkeehke!!!! Wrzasnęła z dziką furią. Rzuciła się na łóżko i zakryła oczy. Czuła się bezradna w tej sytuacji. W jakiej ON ją postawił. Owszem lubiła go bardziej niż ustawa o przyjaźni zobowiązuje ALE nie może się na niego rzucać jak na kawałek mięsa! Chociaż kawałek to z niego jest ale takiego ptysia albo lepiej - serniczka o taaaak...PAULINO OGARNIJ SIĘ <mentalny policzek> Nie zachowuj się jak ta, pożal się Boże Madzialenka i jej psiapsiółeczka Malwinka...Matylda...nevermind....AGHRGHGHG już nawet gadam jak one brrrrr. Dziewczyna prowadziła podobny dialog sama ze sobą ponad połowę dnia.

Wojtek z kolei, próbując pozbyć się niechcianych myśli oddał się treningom. Nie zaszczycał swoim, jakże łaskawym wzrokiem, nikogo.  Na treningu jedynie słuchał uwag trenera. Nie odpowiadał na zaczepki Jack'a, nie śmiał się z głupawych żartów Theo, nie zaszczycał uwagi szydzącego z niego Koscielnego. Z Magdą również nie miał czasu na dłuższe rozmowy. Zapisała się na aerobik z Mariolą, odwiedza kosmetyczkę razem z Mariolą, chodzi na zakupy razem z Mariolą, je lunch UWAGA UWAGA razem z Mariolą. Miał już dość wszędobylskiej Mariolki. Gdziekolwiek się nie ruszy w domu tam Mariola. Skarbie spójrz jaką śliczną zasłonkę dostałam od Mariolki!!!, -Misiaczku spójrz na ten puszysty dywanik - wybór Marioli i jak widzisz TRAFIONY!!! Wojtek skrzywił się na decybele wydobywające się z ust ukochanej. Z tego powodu starał się jak najrzadziej bywać w domu. Zaczął się obawiać, czy w łóżku tez im się objawi... Mariolka była zupełnie różna od Moniki. Pierwsza uwielbia plotkować, zakupy, plotkować, imprezy, plotkować. Ta druga z kolei była normalną, powiedziałby, dziewczyną z sąsiedztwa. Miła, troszkę wredna i bezczelna, ale sympatyczna. Obie również miały definitywnie odmienny stosunek do swoich przyjaciół. Mariola była no cóż...egoistką, patrzącą tylko na własne potrzeby, a Monika dla Pauliny była...Zamknął oczy i skrzywił się. Od kilku dni skrzętnie unikał tego tematu - nawet w swojej głowie. Trenował najwięcej, aby wykończony zasnąć po ciężkim dniu. I tak w kółko. Nie wiedział co mu strzeliło wtedy do głowy. Od kiedy do Londynu zawitały dwie Polki życie całego Arsenal'u odwróciło się o 180 stopni. A szczególnie jego. Kiedy zobaczył ją po raz pierwszy pomyślał, że to anioł. A w tym stwierdzeniu nie ma żadnej przesady ani kiczu. Tak było! Przyciąga go do siebie niczym magnez wiórki żelaza, jak kotka w rui kocury, jak Harry Potter kłopoty! Lubił ją, bardzo, ale to definitywnie nie była miłość. O nie! Nazwalby to: fatalnym zauroczeniem...? Być może. To jednak nie zmienia faktu, że kocha swoją Magdę. To jest pewne. A co do Pauliny... Przeprosi ją , nie chce tracić przyjaciółki z powodu swojej głupoty. Nie widział jej od kilku dni, mimo że na trening przychodziły Klara z Moniką. Miał nadzieję, że niczego nie zniszczył, swoim zachowaniem...

- Wojtek!- krzyknął chłopakowi nad uchem Aaron.
- Czego? - zirytowany spojrzał na przyjaciela.
- Wow, no w końcu się odezwałeś do mnie. - zaśmiał się.
- Widzisz, cuda się zdarzają- stwierdził Wojtek.
- Skoro twierdzisz, że cuda się zdarzają, to może wpadłbyś dziś na piwo i pograć w Fifę?
- Ok. Będę koło 18- odpowiedział Wojtek i odszedł zostawiając troszkę oniemiałego Aarona.
- No nic -  łatwo poszło- powiedział sam do siebie Aaron i z uśmiechem na ustach poszedł do Theo powiedzieć mu, że pierwsza część planu przebiegła pomyślnie.

W czasie krótkiej przerwy zarządzonej przez Arsene, Theo szybko pobiegł do szatni i napisał Monice wiadomość, że Wojtek zgodził się przyjść, i żeby zaczęły realizować swoją część planu. Dziewczyna po odczytaniu SMS postanowiła nawet siłą wyciągnąć Paulinę z jej pokoju. Nie pukając wpakowała się do pomieszczenia i stanęła jak wmurowana. Takiego bałaganu to ona nigdy nie widziała, a sama była niezłą bałaganiarą. Tymczasem Paula stała przed lustrem i przymierzała kolejne sukienki.
- Mogę wiedzieć co ty robisz?- spytała zaskoczona Monika.
- Idę na imprezę nie widać? - ta nie patrząc na przyjaciółkę udała się w stronę łazienki.
- Yyy.. tak sama? - blondynka była skołowana. Paulina nigdy nie szła na imprezy sama. Uważała, że będąc w towarzystwie mniejsze prawdopodobieństwo o tragedię.
- Nie jestem już małym dzieckiem, dajcie wy mi święty spokój!- z łazienki usłyszała wiązankę łaciny, niekoniecznie miłą dla ucha. Brunetka po chwili, nie spojrzawszy na Monikę, zeszła na dół.
- Nie czekajcie na mnie. - i tyle ja widziano.

Monika stała jak wmurowana przez dobre pięć minut, kiedy to wpadła do pokoju Klara.
- Ożeszzzzzzzz co to za bałagan? Gdzie jest Paula?
- Wyszła.
- Jak to wyszła? Gdzie?- Klara coraz mniej wiedziała.
- Po prostu. Powiedziała, że nie mamy na nią czekać. I wyszła. Tak o! - Monika pstryknęła palcami.
- CO?!- teraz Klara już sama nie wiedziała co myśleć.
- Nie wiem co się stało, ale Wojtek się będzie musiał wytłumaczyć, oj będzie- stwierdziła Monika- bardzo dobrze wiem, że to przez niego! Już ja mu pokarzę...- blondynka zaczęła do siebie mamrotać, a Klara wiedziała że to będzie ciężki wieczór. Monika już była w bojowym nastroju...

Kiedy dziewczyny zeszły na dół ich oczom ukazali się Theo, Aaron i Wojtek, którego widać było, że coś trapi.
- Cześć! - powiedzieli jednocześnie Theo i Aaron w kierunku dziewczyn, po czym popatrzyli się na siebie i zaczęli śmiać. Przestali widząc, Monika i Klara nie są w najlepszych humorach.
- Coś się stało?- spytał Wojtek.
- Ty się pytasz co się stało?! TY!? Powinieneś to chyba najlepiej wiedzieć! Może nie wiem CO się stało ALE wiem że to przez CIEBIE!!! - blondynka z każdym słowem mocniej szturchała Szczęsnego w klatkę piersiową. Ten skrzywił się, jednak w myślach przyznał dziewczynie rację. Zachował się jak dupek. Aaron złapał Monikę za ramiona i odciągnął od Szczęsnego. Jeszcze wieczór się dobrze nie zaczął, a krew ma się polać?
- Chodźcie nie będziemy tutaj rozmawiać- stwierdziła pani domu i gestem skierowała wszystkich do salonu.
- Więc?- teraz to Theo był ciekawy co się wydarzyło.
- Wojtek, ja wiem, że to nie nasza sprawa, ale..- Klara nie wiedziała jak to powiedzieć, bała się o Paulinę. Z opresji wybawił ją Aaron.
- Stary, czy wy pokłóciliście się z Paulą?
- Rzeczywiście -  to nie jest wasza sprawa. Gdzie ona jest?- spytał bramkarz.
- Na cóż...- zaczął Aaron, ale Monika przerwała mu wpół zdania.
- Wyszła. - chłopcy popatrzyli na nią ze zdziwionymi minami.
- Jak to wyszła? Gdzie?- spytał Theo.
Monika wzięła głęboki oddech w celu uspokojenia. Opowiedziała co wydarzyło się niedawno w pokoju brunetki. Gdy chłopcy usłyszeli całą historię ich miny wyrażały głębokie zdziwienie.
- Ale gdzie ona mogła pójść?- spytał Wojtek.
- Nie mam pojęcia, przecież ona zna tylko "Star"- stwierdził Theo.
- No to idziemy.- zarządził Aaron.
- Nie wiem czy to jest najlepszy pomysł- powiedziała spokojnie Monika. Dziewczyna dość długo znała przyjaciółkę i choć z jej takim zachowaniem spotkała się po raz pierwszy, to wiedziała, że ona potrzebuje chwili samotności. Narzeczona Aarona zgodziła się z Moniką, bo wiedziała, że ta zna ją najlepiej. Jeśli Monika tak zadecydowała, oznaczało to, że Theo poprze ja zawsze i wszędzie. A jeśli za pomysłem Moniki wstawiła się Klara - to Aaron również. Jednak Wojtek stwierdził zupełnie inaczej. Powiedział tylko, że idzie po Paulinę i tyle go widziano.

W klubie panował zaduch, siwy dym oplatał ciała tańczących. Dziewczyna postanowiła choć raz zapomnieć o troskach szarego życia i oddać się zabawie. Niemal natychmiast udała się w stronę baru. Seria kamikadze i była gotowa do podboju parkietu. A była tego wieczoru jego królową. Niewątpliwie. Mężczyźni patrzyli z pożądaniem, a kobiety z zazdrością. Jej to nie obchodziło. Zamierzała zapomnieć. Taki był jej cel. Nagle poczuła oplatające jej talię ramiona. W jej nozdrza uderzył tak dobrze znany zapach perfum. Nie odwracała się - doskonale wiedziała kto to. Na jej twarzy wykwitł szeroki uśmiech. Przetańczyła z nim piosenkę. I jeszcze kolejną, i następną. Przez resztę wieczoru bawiła się tylko w jego towarzystwie. Gdzieś w trakcie entej koleje Paulinie najzwyczajniej w świecie urwał się film.

Kalejdoskop barw. Karuzela wydarzeń. Paulina przesadziła - i ona o tym dobrze wiedziała. W jej głowie najprawdopodobniej był koncert heavy metalowy połączony z uderzaniem młota pneumatycznego o podstawę czaszki. Dziewczyna jęknęła głośno. W gardle miała spiekotę, równającą się z sytuacją w Dolinie Śmierci. W czerwcu. W południe. Niespodziewanie w jej dłoń została wetknięta chłodna butelka. Nie otwierając oczu przytknęła usta do zbawczego napoju. O taaaaaaaa woooodaaaa......mmmmmm... 
- Mam nadzieję, że dobrze się spało księżniczko? - usłyszała rozbawiony głos.
Znieruchomiała i z trudem uchyliła powieki. Znajdowała się w nieznanym pokoju. Zwróciła głowe w kierunku głosu. Natrafiła na brązowe tęczówki.


Hej wszystkim!:) Po dłuuuugiej nieobecności powracamy z nową notką:) Dziękujemy bardzo za komentarze, bo to na prawdę motywuje do pisania:) Hmm.. Obiecujemy poprawę w dodawaniu nowych notek, ale wiecie matura itd. Pozdrawiam;**

Cześć i czołem ;) na samym wstępie - wielkie przepraszam za nieobecność. Był mały zastój z weną ale już jest !:D mamy nadzieję, że się spodoba :> Do następnej notki : ) / LadyCat 

piątek, 8 listopada 2013

Hate is the subtlest form of violence.

Monika z niedowierzaniem wpatrywała się w brązowe oczy Jacka. Tak, tego Jacka. Tak, tego Wilshere'a, którego nienawidziła. NIE - NA - WI - DZI - ŁA !!! Klara posłała jej współczujące spojrzenie. Chyba Paula zdążyła jej powiedzieć co nieco o ich wzajemnych relacjach. O ile ciągłe "skakanie sobie do gardeł" można nazwać relacjami...Blondynka, zaciskając dłonie dalej szła w stronę loży. Chciała przejść ale brunet zagrodził jej drogę. A był taki spokój....


- No proszę, proszę... Ale wiesz, że basen jest w innej części stadionu?- spytał ironicznie.
-Wilhere do jasnej kuźwy nędzy! - skrzywił się słysząc takie natężenie głośności tuż przy jego uchu.
- Spieprzaj!
- Oj... małe dziewczynki chyba nie powinny się tak wyrażać. - wyraźnie kpił z dziewczyny.
Monika, która postanowiła sobie, że nie da się tym razem sprowokować, pchnęła lekko chłopaka i przechodząc ostentacyjnie stanęła mu z całej siły na nodze. Jack skrzywił się niemiłosiernie. Jednocześnie brunet zauważył coś, co go zaniepokoiło. Dziewczyna miała na sobie koszulkę. Ale nie byle jaką! Koszulkę klubową Walcott'a. Przez jego myśli przemknęły wszystkie obelgi jakie tylko znał. Ona jest moja! Skrzywił się na swoja ostatnią myśl. Nie wiedział czemu blondynka go jednocześnie odpychała i pociągała. Po chwili zauważył Monikę, która siedziała między dziewczynami i mocno ściskała kciuki za wybiegającą na murawę drużynę. Wiedziała, że brak Jack'a na boisku był osłabieniem drużyny, ale z drugiej strony cieszyła się, że nie wystąpi w tak prestiżowym meczu i to jakby nie było - z jej powodu. Czuła, że jak na razie to ona wygrywa ten niepisany pojedynek pomiędzy nimi. Na jej twarzy wykwitł tryumfalny uśmiech.

Theo, Aaron i Wojtek, którzy zaczynali mecz w pierwszym składzie zaraz po wejściu na murawę skierowali swój wzrok na trybuny. Ten ostatni uśmiechnął się na widok Pauliny, która dziko machała całej drużynie. Widział partnerki swoich kolegów, które odziane w ich koszulki głośno im kibicowały. Ile on by dał, gdyby chociaż Magda przyszła i mu kibicowała! Już nie chodziło, żeby kochała czy znała się na piłce. Sam musiał przed sobą przyznać, że jego narzeczona w ogóle nie rozumie tego sportu. Przypomniał sobie ostatnią "wypowiedź" Magdy na temat sportu i stwierdził...Nie, lepiej na ten temat opuścić kurtynę milczenia...

Dziewczyny tymczasem wstały ze swoich miejsc i uniosły ręce z trzymanymi kciukami. Wszystkie puściły także po buziaku w stronę chłopców, by zagrzać ich do walki. Jack widząc to ironicznie prychnął. W trakcie meczu zaczął głośno komentować poczynania Theo - a zwłaszcza te nieudane.

- Jaka ciota!- krzyknął, gdy Michael Dawson odebrał piłkę Walcott'owi. Brunet z ironicznym uśmieszkiem wskazał na koszulkę blondynki.
- Nie wiedziałem, że lubisz nosić koszulki nieudaczników. - spytał z obłudnym uśmieszkiem.
 W Monice zaczęło się powoli gotować. Spokojnie, tylko spokojnie. On cię tylko prowokuje.
Dodatkowo Paula ścisnęła ją za rękę, żeby dała sobie z nim spokój i nakazała jej wzrokiem, żeby patrzyła na zmagania chłopaków na boisku. W końcu nadeszła upragniona 23 minuta : Tomas Rosicky podał piłkę Theo, który zbiegł do końcowej linii i posłał piłkę wzdłuż boiska. Tam czekał już Oliver Giroud, który wpakował piłkę do bramki, wywołując tym ogromną euforię na trybunach.
Po raz kolejny tego wieczora Monika spojrzała z tryumfem na Jack'a, który ostentacyjnie wywrócił oczami. Do końca meczu nie brakowało emocji ale Kanonierom udało się utrzymać korzystny wynik. W 92 minucie z boiska zszedł Theo, który otrzymał owację na stojąco. Opuszczając murawę puścił buziaka do Moniki, a ta teatralnie go złapała, wywołując tym śmiech Pauli i Klary.

- Aaaaaah, ależ to był romantyczny gest z jego strony, nieprawdaż? - Jack pojawił się nagle u boku Moniki "strzelając" ironicznym uśmieszkiem. - Nic tylko rzygać tęczą.
- Czego chcesz Wilshere?! - blondynka z trudem hamowała się. Miała ochotę zetrzeć ten uśmieszek z jego twarzy.
- Zastanawiam się co on może w TOBIE widzieć...bo wyglądem to ty raczej skarbeńku nie grzeszysz...
- Zamknij się! - krzyk dziewczyny sprowadził na siebie wzrok okolicznych kibiców.
- No wiesz... - kontynuował, niezrażony widokiem rozjuszonej blondynki - ...wyglądu nie masz, z kasą też u ciebie cieniutko, a inteligencja... - mało brakowało, a pięść blondynki spotkałaby się  z twarzą piłkarza, jednak Klara i Paulina w porę złapały swoją przyjaciółkę. Ta krzycząc bez ładu i składu próbowała się wyrwać dziewczynom.
- Jack, przestań zachowywać się jak przedszkolak i usiądź na swoim miejscu. - Klara, zachowując trzeźwy umysł próbowała załagodzić sytuację. Nie przewidziała jednak jednego...
- A może płaci ci za otrzymywanie mu towarzystwa? Jeśli wiesz o co mi chodzi... - poruszył charakterystycznie brwiami.

Blondynka wyrwała się dziewczynom i bez żadnych zahamowań uderzyła z pięści bruneta. Jack poczuł pieczenie na twarzy. Ze złością spojrzał na dziewczynę. Ta chciała zamierzała się do jeszcze jednego uderzenia, jednak ten już ją powstrzymał.
- Żadna dziewczynka nie będzie mnie poniżać na oczach innych! - wysyczał blisko jej ucha. Ta zadrżała, jednak nie ugięła się.
- PUŚĆ MNIE! - nie mogła wyrwać ręki z jego uścisku, więc z całej siły stanęła mu na prawej nodze. Jego twarz po raz kolejny wykrzywiła się w bólu, jednak nadal jej nie puszczał. Ta wyrywała się i krzyczała. W końcu do krzyków dołączył się Wilshere. Klara i Paulina nie mogły ich w ogóle uspokoić, a co dopiero rozdzielić.  Żadne nie chciało ustąpić. Nie zauważyli jednak jednej rzeczy...
A mianowicie, że dosłownie parę minut przed końcem meczu ten został przerwany ze względu na chaos, który wywołali. Kibice patrzyli z zaciekawieniem tylko na awanturę w sektorze V.I.P., a zamieszanie zmusiło sędziów do chwilowej przerwy. Grający patrzyli na siebie ze zdziwieniem. Jeszcze nigdy, w całej ich karierze, mecz nie został przerwany przez awanturę. Nawet ochrona z nadgorliwymi kibicami dawała sobie szybko radę.

Theo i Aaron zestresowani pobiegli w stronę kłótni. Martwili się o dziewczyny. Jakież było ich zdziwienie, zastając taka oto scenę. Dwóch ochroniarzy trzymało Monikę, która próbowała się im wyrwać. Przy tym wywrzaskiwała jakieś niezrozumiałe słowa. Klara i Paulina również były powstrzymywane przez ochronę, również krzycząc niezrozumiałe rzeczy. Na przeciwko nich stał Wilshere, z sinym limem pod prawym okiem. Tego ledwo trzech rosłych facetów utrzymywało. Wszyscy mieli na twarzy wymalowaną wściekłość. Ramsey próbował dowiedzieć się co się stało, jednak nie został dopuszczony. Widział jak jego narzeczona i dziewczyny zostają bezceremonialnie przerzucone przez ramiona jakiś facetów. Aaron już chciał się zacząć awanturować, jednak podszedł do niego Arsene.
- Będą w moim biurze. Jeszcze nigdy w mojej karierze czegoś takiego nie widziałem. Właściwie chyba jest to pierwszy raz w historii Emirates. - westchnął głośno i polecił Kanonierom wrócić na murawę. Theo jeszcze się opierał - chciał iść do Moniki - jednak Ramsey szybko go zaciągnął w stronę rzeczonego miejsca.

Dziewczyny trafiły do biura Arsene'a. Ochroniarze postanowili odseparować je od Jack'a, który został oddelegowany do szatni. Wkrótce do gabinetu wkroczył trener, a za nim Theo, Wojtek i Aaron. Wszyscy mieli wielki znaki zapytania na twarzach. Monice z tego wszystkiego poleciały łzy. Paula ją przytulała i pocieszała. W między czasie Klara opowiedziała całą zaistniałą sytuację chłopakom i trenerowi. Wyraz twarzy zebranych zmieniał się z każdą chwilą. Theo już miał wybiec i dorwać tego skurwiela, lecz skierował swój wzrok na roztrzęsioną Monikę. Podszedł do niej, a ta wtuliła się w jego ramiona.

- Cichutko Maleńka ...- zaczął szeptać jej do ucha - pamiętaj, że on nie jest wart ani jednej twojej łzy.
- Wiem, przepraszam, że się rozkleiłam.
- Ale przecież nie ma tu za co przepraszać, każdy może mieć chwilę słabości. Pamiętaj, że jesteś wspaniałą kobietą, a przede wszystkim silną, on natomiast zarozumiałym dupkiem.
- Słuchajcie, najlepszym sposobem na to, żeby uczcić ten dzień, a zarazem zapomnieć o niektórych rzeczach, które się dziś wydarzyły jest wspólne imprezowanie! - stwierdziła Klara, a jej narzeczony ją w tym poparł - Także zwijać swoje manatki i za 2 godziny widzimy się u nas.

- A czy moje zdanie też się tu liczy?- spytał Arsene.
- Ups ... Przepraszam panie trenerze, oczywiście, że tak.- Klara posłała mu przepraszający uśmiech.
- To co się dziś wydarzyło nie miało prawa się dziać. Jack nie zachował się jak wzór, którym powinien być, ale jak rozwydrzony gówniarz. Monika przepraszam cię w jego imieniu po raz kolejny. Nie zostawię tego tak.
- Dziękuję Sir, ale myślę, że nie powinien pan rozwalać drużyny ze względu na jego zachowanie wobec mnie. - stwierdziła Monika. Reszta popatrzyła na nią jak na kosmitkę.
- Hmm, no dobrze skoro tak mówisz, ale wiedz, że jakaś kara go spotka. No - trener zatarł ręce - to widzimy się na imprezie.

Wszyscy opuścili gabinet. Chłopcy polecieli się do szatni przebrać, a dziewczyny zeszły na parking i na nich czekały. W końcu po półgodzinie pojawili się świeży, czyściutcy i pachnący.

- No to my jedziemy od razu do was.- stwierdził Theo, który od razu podszedł do Moniki.
- A, że tak spytam, po co już?- zapytał Aaron.
- Pomożemy ci wszystko przygotować, a nasze urocze panie w tym czasie się ogarną?- spytał retorycznie Theo.
- No o tym to ja nie pomyślałem. - zaśmiał się gospodarz.
- Komu w drogę temu... Dobra zapomniałem jak się to mówi- pokręcił głową Theo.
Monika zaśmiała się i potargała jego czuprynę. Chłopak natychmiastowo zaczął ją poprawiać.
- Ej ej eeeej! Cóż ty uczyniła kobieto niegodna! -  z udawaną powagą i skupieniem, przyglądając się w szybie samochodu Ramsey'a, układał swe włosy na nowo. Pozostali, widząc to, ryknęli śmiechem.

Klara, w drodze do domu, przypomniała sobie o braku kilku produktów spożywczych. Skończyło się na zakupieniu dwóch wielkich wózków, zapełnionych po brzegi. Dziewczyny nie omieszkały wstąpić do sklepu z odzieżą. Panowie, chcąc nie chcąc, musieli im potowarzyszyć. Przecież w ogóle nie potrafili się im sprzeciwić. Była to dla nich podwójna mordęga, gdyż co chwila musieli , a to autografy rozdać, a to do zdjęcia zapozować. W końcu po niespełna godzinie wrócili do domu. Dziewczyny szybko poleciały do swoich pokoi, żeby szybko się przebrać i umalować, a chłopcy w tym czasie, rozstawiali przekąski i organizowali muzykę. Około 20 zaczęli schodzić się pierwsi goście. Jak to bywa od razu się zadomowili i od razu rozpoczęli swoje wygłupy. Wojtek, Aaron, Theo i Poldi zaczęli grać w Fifę na playstation. Pozostali piłkarze dopingowali to jedną to drugą drużynę. W czasie, gdy duże dzieci się bawiły, damska część plotkowała ze sobą chichotając co chwilę. Ploteczki zostały przerwane przez dziki wrzask zwycięstwa, wydawany przez Wojtka i Aarona.

- Głupi fart!- stwierdził oburzony Theo.
- Jasne, jasne. Przyznaj, że jesteśmy po prostu lepsi.- zaśmiał się Wojtek.
- Nigdy w życiu!- Theo miał minę zbitego dziecka.
- No już, już. Dla mnie i tak wygrałeś. - szepnęła do ucha Walcott'owi Monika, a twarz chłopaka rozjaśniła się w błogim uśmiechu. Jack widząc to sięgnął po drinka i wypił go duszkiem. Wilshere obserwował jak Theo pociąga Monikę na parkiet.  

Jack, widząc tę sytuację, miał mieszane uczucia. Z jednej strony blondynka zupełnie nie była w jego typie. Pyskata, bezczelna, wygadana. Zawsze miała w zanadrzu jakąś cięta ripostę, którą mogła go uraczyć. A z drugiej strony czuł się dziwnie widząc ją w ramionach Theo. Tego cholernego lizodupa, wazeliniarza zasra....

-Czego chcesz? - Jack spytał, leniwie dopijając swojego drinka. Nie dał po sobie znać, ze w jego głowie szalała istna burza uczuciowa (ale on oczywiście ich nie posiadał).
- Możesz mi powiedzieć czemu stoisz tu jak ten cieć? To raczej do ciebie nie podobne. A może coś się stało? - Jack wywrócił oczami. Cały Aaron - szuka dziury w całym.
-To już nie mogę spokojnie, jak cywilizowany człowiek, podpierać ściany i...
-Człowieku! Ty i podpieranie ściany?! - rechot Ramsey'a wybił się ponad dudniąca muzykę, sprawiając, że 3/4 gości spojrzało na nich z zaciekawieniem. Jack z politowaniem patrzył na przyjaciela. Tak, przyjaciela. Pomimo znaczących różnic poglądowych, społecznych (a nawet politycznych), łączyła ich dosyć dziwna, ale trwała przyjaźń.
-No tak to się nie uśmiałem od czasu Supermena-Theosia...- teraz to oboje ryknęli śmiechem, na samo wspomnienie sesji zdjęciowej Walcott'a.
-Ciekawe z czego oni tak się cieszą? - Monika wskazała na rechoczących Jack'a i Aaron'a. Theo jedynie wzruszył ramionami. Obchodziło go to jak zeszłoroczny śnieg. W swoich ramionach miał dziewczynę marzeń, a on ma się przejmować jego konkurentem? Bo, że Jack czuje przysłowiową miętę do blondynki to jest pewne. Tylko Wilshere jest na tyle ślepy, że on sam tego nie wie. Spojrzał na zielone oczy Moniki. Tak - był pewien, że to ona.
-Czemu mi się tak przyglądasz? - dziewczyna z ciekawością patrzyła na chłopaka. Wyglądała niczym mała dziewczynka. Theo cicho się zaśmiał.

-No i czemu się ze mnie śmiejesz?! - brakuje, żeby tylko tupnęła nogą... W tym momencie dziewczyna splotła ręce na piersi i tupnęła nogą. Theo pokręcił głową, a następnie porwał Monikę do kolejnego tańca.

Impreza zaczęła się rozkręcać. Coraz więcej par zaczęło pojawiać się na parkiecie. Do Pauli, która akurat siedziała sama na sofie, podszedł Laurent.
- Cześć. Zatańczysz?- uśmiechnął się czarująco.
- Bardzo chętnie.- zaśmiała się dziewczyna.


-Czy moglibyśmy prosić o uwagę? - Aaron teatralnie zastukał nożem w kieliszek z szampanem. Nie przewidział tylko, że siła x nóż = stłuczony kieliszek. Wszyscy, widząc to, wybuchnęli głośnym śmiechem. Klara ciężko westchnęła i poszła do kuchni po jakąś ścierkę. Po ogólnym uspokojeniu Klara znacząco chrząknęła, chcąc zwrócić uwagę obecnych. Następnie znacząco spojrzała na narzeczonego.
-Taaaaaak - Aaron niezręcznie podrapał się po głowie - chcieliśmy wam powiedzieć, że jesteśmy już razem na poważnie.

Żeńska część zgromadzenia od razu zaczęła piszczeć i skakać.
-To my się tak starałyśmy, a ty nam takie coś odwalasz?! - Monika i Paulina rzuciły się w kierunku Ramsey'a. Ten już zasłaniał oczy (przecież mogą mu wydrapać!), jednak te głośno się zaśmiały i przytuliły go.

Panowie nadal patrzyli na dziewczyny i Aarona nic nie rozumiejąc.
-Ale przecież wy jesteście już razem! - Wojtek z niezrozumieniem patrzył na parę - To po co nam to drugi raz oznajmiać? - na to męska część zgodnie przytaknęła.

Paulina po usłyszeniu tego zaliczyła mentalnego facepalma. Oczywiście inne panie nie miały oporów zrobić tego realnie.
- Oni się zaręczyli durnie! - Paula dosadnie wytłumaczyła im o co biega. Ci szeroko rozszerzyli oczy i wydali z siebie głośne "AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA" . Faceci....-No to gratulacje stary!...
-No i kto będzie z nami chodził na panienki teraz?! Ała, Monika nooo...
-Myślałem, że nigdy do tego nie dojdzie...
-No to powitaj Aaronie życie pod pantoflem, ciągłe gadanie nad głową, zakazy, sama masakra... Diana nie patrz tak na mnie, przecież żartowałem...

Dziewczyny popatrzyły na chłopców z politowaniem. Gdyby nie my to oni by się zgubili w świecie - wszystkim kobietom to przemknęło przez myśl.

Informacja o zaręczynach gospodarzy imprezy wprowadziła wszystkich w szampański nastrój. Napoje alkoholowe lały się jeden za drugim. W pewnym momencie Wojtek, pozbawiony dziś wszelkich zahamowań i podminowany dobrą zabawą Pauli z Laurentem wskoczył na stół i zaczął śpiewać:
-I LOVE ROCK N' ROOOOOOOOOOOOOLL - zawył na cały regulator. Niektórzy bez opamiętania zaczęli wtórować bramkarzowi, a Klara wpadła na genialny pomysł.

Monika, widząc jak Klara próbuje zdobyć uwagę wszystkich, bezskutecznie notabene, wzięła sprawy w swoje ręce. Stanęła na najbliższym krześle, zbliżyła palce do ust i głośno zagwizdała. Natychmiastowo wszyscy swoje oczy skierowali na źródło niespodziewanego dźwięku. Monika nic sobie z tego nie robiąc, przekręciła oczami.
-Klara wam coś chciała powiedzieć.

Ta z kolei ukazała w całości swoje uzębienie.
-Co byście powiedzieli na karaoke szoł?

Niektórym oczy aż zaświeciły się z radości, co poniektórzy w duchu jęknęli na słowo "karaoke".

Jack zaczął wydzierać się, że chce śpiewać jako pierwszy. W końcu był już odpowiednio znieczulony i emocje zaczęły z niego wypływać. Na bogatej playliście znalazł to czego szukał. Za scenę posłużył mu wcześniej wspomniany stół. Wszedł na niego i wtedy z głośników popłynęły pierwsze takty <"Paradise City"- Guns N'Roses>.   Wszyscy stanęli jak wmurowani. Nikt nie spodziewał się po chłopaku tego, że zmierzy się z tak kultowym przebojem. Jednak gdy zaśpiewał pierwsze słowa tej piosenki wokół niego rozległa się wrzawa. Jednak on nie zwrócił na to uwagi. Jego oczy patrzyły prosto w oczy Moniki. 



Just a' urchin livin' under the street
c'mon 
I'm a hard case that's tough to beat
I'm your charity case
So buy me somethin' to eat
I'll pay you at another time
Take it to the end of the line





Monika nie mogła uwierzyć w to co widzi, a w dodatku w to co słyszy. Coś w jej sercu drgnęło, ale było wrażenie ulotne, które szybko przeminęło. Wszyscy patrzyli się zdezorientowani to na Jacka to na dziewczynę. Nikt oprócz tych dwojga nie wiedział o co chodzi. Kiedy Wilshere skończył śpiewać rozległy się wielkie brawa, a chłopak ukłonił się teatralnie i zszedł w pośpiechu ze umownej sceny.

Następny do występu zgłosił się Aaron.

- Więc- zaczął- ten utwór dedykuję mojej najlepszej, najukochańszej, najcudowniejszej, uroczej narzeczonej. Bardzo, bardzo cię kocham.

Z głośników popłynęła melodia, większości uczestników nieznana. Tylko polska część obecnych na imprezie wiedziała co to za piosenka. <"Czekasz na tę jedną chwilę"- Seweryn Krajewski>

Czekasz na tę jedną chwilę 
serce jak szalone bije... 
Zrozumiałem po co żyję 
wiem, że czujesz to co ja. 
Ej za krótko trwa godzina 
niech się chwila ta zatrzyma 
moim szczęściem chcę nakarmić 
calutki świat, zdziwiony tak. 

Wielka miłość, nie wybiera, 
Czy jej chcemy, nie pyta, nas wcale. 
Wielka miłość, wielka siła. 
Zostajemy jej wierni, na zawsze... 

Miną lata, gwiazdy zgasną, 
Fotografie w głowie zasną. 
Gdy nas ludzka złość rozłączy 
Ja i tak odnajde Cię... 
Kiedy rozum każe zwiątpić... 
Czekaj zadrży świecy płomień 
Bo po drugiej rzeki stronie, 
Ja dobrze wiem, tam ogród jest. 


Wielka miłość, nie wybiera, 
Czy jej chcemy, nie pyta, nas wcale. 
Wielka miłość, wielka siła. 
Zostajemy jej wierni, na zawsze... 

Z oczu Klary popłynęły łzy wzruszenia i szczęścia. Razem z narzeczonym wyśpiewała całą drugą zwrotkę i refren. Wywołali tym wielkie poruszenie wśród wszystkich. Dziewczyną  popłynęły łzy z oczu. Na końcu narzeczeni pocałowali się co spowodowało gwizdy i wielkie brawa. Wędrowali oni z jednego uścisku do drugiego.  Monika z Paulą postanowiły rozweselić towarzystwo.

Dziewczyny podeszły do Theo, który na chwilę obecną był DJ - ejem. Szepnęły mu coś na ucho z szerokimi uśmiechami. Ten zaczął rechotać i klikać cos na laptopie. Monika spięła sobie włosy i stanęła w dziwnej pozie ala Elvis Presley na "parkiecie". Niedaleko niej Paula niczym rasowa modelka zarzuciła włosami. Goście z zaciekawieniem obserwowali duet. Nagle z głośników popłynęły pierwsze takty piosenki:


-Hi, Barbie! - Monika z szerokim uśmiechem pomachała teatralnie Paulinie.
- Hi, Ken! - Paula wysłała buziaka Monice. Publiczność, widząc i słysząc dziewczyny nie powstrzymywała się od dzikiego śmiechu.
-You wanna go for a ride? - Monika udała, że siedzi w aucie i pozorując tzw. zimny łokieć.
 - Sure, Ken! -
- Jump in! - Paula "wskoczyła" na miejsce pasażera.



I'm a Barbie girl in a Barbie world
Life in plastic, it's fantastic
You can brush my hair, undress me everywhere
Imagination, life is your creation !!!
Dziewczyny nie dość, że swoim występem rozluźniły atmosferę, to sprawiły, że imprezowicze bawili się jeszcze lepiej. Paula dzisiaj obawiała się, że jej przyjaciółka może być wściekła, ale ta jakby nigdy nic uczyła moonwalka samego Arsene'a Wengera...cóż....

Z kolei ona sama obserwowała jak Wojtek i Jack (?!) razem wypijali na spółkę już trzecią butelkę czystej. Ci to dopiero się bawią....

-
No hej księżniczko! - Laurent objął ja od tyłu. -Czemu tak tu stoisz? Saaamaaa? - brunetka przewróciła oczami. Kolejny wstawiony do kolekcji. Ja rozumiem - wypić bo impreza, ale żeby doić tyle, że nie wiadomo kiedy prosta linia staje się slalomem?
-A tak sobie... jakoś... - próbowała się wyswobodzić z bądź co bądź silnego uścisku. Koscielny, czując zmagania dziewczyny lekko go poluźnił, ale nadal nie chciał jej wypuścić.

- Laurent proszę, puść mnie- powiedziała prosząco.
- Ale za buziaka!- zrobił maślane oczka.
Paula miała już spełnić prośbę chłopaka, kiedy nagle obok nich pojawił się Wojtek. Bardzo wkurzony Wojtek.
- Puść ją! - Koscielny na to prychnął i puścił dziewczynę.
- Kim ty jesteś człowieku, żeby mi mówić co mam robić?! - obydwoje mierzyli się wzrokiem.
- Nie interesuj się! Puść ją i spier*alaj stąd!

Przepychanka słowna powoli zamieniała się na tą fizyczną. Nikt nie interweniował, bo większość kojarzyła fakty dwa razy wolniej, zważając na promile krążące we krwi. W końcu Theo i Aaron odciągnęli Koscielnego od Szczęsnego, a tego drugiego trzymał za koszulę Wilshere.

-SPOKÓJ! - dawno nie widziano Ramsey'a tak wściekłego. - Przestańcie zachowywać się jak zwykli gówniarze i opanujcie tą sieczkę zwaną waszymi mózgami!

Szczęsny wyrwał się Jack'owi i zmierzył rozjuszonym wzrokiem swojego "przeciwnika". Ten drugi nie pozostawał bierny. Paula, widząc tę sytuację podeszła do Wojtka:
- Chyba musimy pogadać. - stwierdziła głosem nieznoszącym sprzeciwu. Chłopak bez oporów podążył za nią na zewnątrz.
- CO TY SOBIE DO CHOLERY WYOBRAŻASZ?! OBROŃCA UCIŚNIONYCH KOBIET SIĘ ZNALAZŁ! PROSIŁ CIĘ KTOŚ ŻEBYŚ SIĘ WTRĄCAŁ?!
Wojtek patrzył na nią jakby była pucharem za zdobycie MŚ przez reprezentację Polski w nożną. Nie miał jednak możliwości, żeby cokolwiek powiedzieć, bo Paula kontynuowała swój monolog.
- O CO CI DO KUŹWY NĘDZY CHODZI!? ODPIEPRZ SIĘ ODE MNIE! MASZ NARZECZONĄ!
Wtedy Wojtek, działając impulsywnie, przybliżył się do dziewczyny i wpił się w jej usta. Paula stała zdezorientowana i oszołomiona. To nie tak miało być! Dziewczyna przerwała ten pseudo pocałunek. Nagle policzek chłopaka zaczął niemiłosiernie piec. Spojrzał zdezorientowany na, już oddalającą się Paulinę.

Hej:) Po dłuższej przerwie wracamy z nową notką:) Brak czasu i dużo nauki nie ułatwiają tworzenia;/ Zostawiam was z tą notką:) Mam nadzieję , że się spodoba:) A jeśli nie to poprawimy się następnym razem:) Czekamy na Wasze komentarze:) Pozdrawiam:* <Ziaba>

Hejooo <macha> mam wielką hołp, że dzisiejsza "długo wyczekiwana" notka :) i jeszcze raz przepraszam za poślizg w czasie - mam postaramy się aby następna była duuuużo szybciej ;D Do następnej ;p

sobota, 14 września 2013

Sweet dreams

Od obiadu w uroczym bistro upłynęło kilka, jakże nerwowych szczególnie dla Aarona dni. Nie dość, że zbliżał się mecz derbowy z Tottenhamem to Klara miała już niedługo wrócić. Sam nie wiedział czego bardziej się boi... Czy tego, że Klara odrzuci jego oświadczyny, czy tego, że się zbłaźni. Dziewczyny wraz z Theo już snuli swoje plany dotyczące tego szczególnego dnia, w życiu ich przyjaciela. A wiadomo, że jak ci coś wymyślą, to raczej będzie nie możliwe, żeby wyszedł z tego z twarzą. Odrzucił już propozycję balu przebierańców, w którym, o zgrozo, miałby wystąpić w roli Kłapouchego. Doprawdy, pomyślałby, że są już dorośli...tsaaa jasne... Wywołał w tym kilku godzinnego focha ze strony Theo, który był jego pomysłodawcą. Aaron chciał poprosić o pomoc swojego przyjaciela - Wojtka, ale ten jakoś nie miał w ostatnich dniach humoru. Więc chcąc nie chcąc musiał znosić towarzystwo Theo, który ostatnio co chwilę przebywał w domu kolegi z zespołu. Właśnie wracali z ostatniego treningu przed meczem najważniejszym meczem dla kibiców, jak i samych piłkarzy, kiedy zadzwonił telefon Aarona.

- Halo?
- Cześć kuzyn! Jedziesz już do domu?- spytała Paula.
- No tak...
- Supcio! Mamy genialny pomysł z Moniczką!- krzyknęła podekscytowana.
- Tylko błagam powiedz mi, że to coś normalnego- Aaron już dawno przestał wierzyć w poczytalność swoich najnowszych przyjaciółek.
- Nie marudź!- stwierdziła i się rozłączyła.

Tym czasem w domu był istny armagedon. Dziewczyny, nie czekając na decyzję Aarona, zaczęły realizować swój genialny, w ich przekonaniu, pomysł. Były przekonane, że spodoba on się Klarze. To znaczy -Paula  tak twierdziła. Monika chcąc nie chcąc podporządkowała się, widząc zabójczy wzrok koleżanki. Paula stwierdziła, że na przyjazd ukochanej Aaron powinien się mocno postarać i przyrządzić romantyczny wieczór we dwoje. Ten jednak nie miał za grosz czasu, mecz i te sprawy. Skoro ten nie miał czasu Paula wzięła sprawy w swoje ręce. Równało się to z tym, że one przygotują "romantyczną kolację" oraz, że będą musiały się ewakuować na całą noc. Monika nie wiedziała jak i gdzie ale musiały. Sama Monika nie chciała się w to mieszać ale...dziki wzrok Pauli znowu pojawił się jej przed oczami. Brrrr...przerażające. 
- Nie myśl tyle, tylko rusz się do roboty! - Paula nakazała wręcz Monice.
- Spadaj... Jeśli mu się nie spodoba, to sama będziesz sprzątać cały ten bałagan. - wskazała oskarżycielsko palcem na brunetkę.
- Spodoba mu się! Ja ci to mówię! - Paula uparcie stawiając przy swoim rozpoczęła rozsypywać płatki róż po podłodze.
- Co mi się spodoba?...I czemu Paula rozsypuje róże na podłogę?- spytał sam zainteresowany wchodząc do domu. Oczywiście za nim wszedł Theo, który od razu udał się do Moniki i mocno ją przytulił. Nie mógł nic poradzić na to, że ta dziewczyna tak na niego działała. Najchętniej nie wypuszczałby jej z objęć. Jednak gdy zauważył ostrzegawcze spojrzenie Aarona wypuścił ją. Paulina tylko ze śmiechem patrzyła jak jej przyjaciółka próbuje ukryć rumieńce, które pojawiły się na jej twarzy. Na początku myślała, że może być coś pomiędzy Jackiem i Moniką, ale po zachowaniu chłopaka, które świadczyło o tym że jest beznadziejnym przypadkiem, ucieszyła się że na drodze jej przyjaciółki stanął Theo.
- Więc?- dopytywał się Aaron.
- Więc...Monika ci wszystko wytłumaczy! - Paula szturchnęła koleżankę.
Monika spiorunowała spojrzeniem brunetkę. Zawsze się tak kończy. NO ZAWSZE!
-Więc...- Monika zaczęła przestępować nerwowo z nogi na nogę.
Theo z rozczuleniem  obserwował blondynkę. Wyglądała wtedy tak...no właśnie tak! Nie wiedział jak to nazwać ale to było to COŚ co przyciągało jego wzrok do drobnej blondynki.
-Nie zaczyna się zdania od "więc". - Aaron profesorskim tonem pouczył Monikę. Paula i Theo przewrócili oczami.
-WIĘC - Monika wyraźnie zaznaczyła - postanowiliśmy - tu znacząco spojrzała na Paulę - że "przyrządzisz" - tutaj ubrała słowo w tzw. króliczki - zrobić Klarze romantyczną - super - extra - kolację - niespodziankę.
Wzrok Aarona "skakał" to na Paulinę to na Monikę. Następnie dość sceptycznie zaczął przyglądać się "romantycznemu asortymentowi". Theo z kolei rechotał (dosłownie) wniebogłosy.
- HAHAHA...on i ....HAHAHHAHA...romantyczna...HAHHAHA kolacja! - Aaron z politowaniem patrzył na "znajomego z pracy". Dziewczyny zaś zdumione obserwowały obu panów.
- Nie za bardzo rozumiem o co chodzi. - Paulina była zdezorientowana...zresztą Monika również.
Po kilkunastu sekundach Theo uspokoił się na tyle, że postanowił wyjaśnić swoje rozbawienie i wątpliwość kolegi.
-Otóż, kiedy ostatni raz ten oto Aaron Pierwszy - teatralnym gestem wskazał na Ramsey'a - chciał być romantyczny, to Klara była obrażona.

Theo widząc jak dziewczyny już zamierzają się odezwać stwierdził po prostu " Nie pytajcie". Z szerokim uśmiechem dodał jednak: - Klara nie wpuszczała go do sypialni przez bity miesiąc, przy okazji zakazując mu wszelakich prób "bycia romantycznym". Aaron nie jest romantyczny ba - on nawet nie posiada tego słowa w swoim wewnętrznym słowniku. Jeszcze lepiej on nie zna znaczenia tego słowa!

Po wygłoszeniu swojej jakże światłej mowy, Theo wraz z dziewczynami zagłębił się w pasjonującej rozmowie na temat romantyzmu, a raczej jego braku, Aaron'a. Sam zainteresowany, z ciężkim westchnieniem, zostawił dyskutujących. Nie dość, że był zmęczony to jeszcze mu wypominano, że nie jest romantyczny. To przecież nie jego wina, że jak przychodziło co do czego to wszystko plątał. Jest duszą towarzystwa, a jakże, ale kiedy przychodziło do scen czy kwestii rodem z Harlequina to wszystko się sypało. Cóż - nie każdy mężczyzna to Romeo... Jemu samemu jakoś ten fakt nie przeszkadzał....

~~

Dziewczyny, Theo i Aaron posprzątali wszystkie rekwizyty, które przygotowała Paula. Aaron stwierdził, że poczekają po prostu na Klarę i tyle. Żadnych udziwnień.

-Żartujesz?! - Monika nie mogła powstrzymać wybuchu śmiechu.
Theo właśnie opowiadał anegdotki z życia Arsenal'u. Teraz właśnie uraczył je historią, gdy Jack i Wojtek paradowali przez cały dzień skuci pluszowymi kajdankami. Nie z własnej woli oczywiście. Pomysłodawcą i wykonawcą był niejaki Lukas P. Śmiechu było co nie miara, jednakże sami zainteresowani piorunowali spojrzeniami wszystko i wszystkich, doprawiając łacina podwórkową. Odkuć miał ich właśnie Theo, który został do tego zadania oddelegowany. Jednakże on - zachowując wszelakie instynkty samozachowawcze - rzucił im tylko kluczyk z daleka i zwiał, gdzie przysłowiowy pieprz rośnie.

Klara miała przyjechać o 2 nad ranem. Towarzystwo miało dzielnie wytrwać, jednak tylko Paula i Theo zaznali zaszczytu przywitania Klary. Monika i Aaron spali w najlepsze, przytuleni do poduszek jak małe dzieci.

-A tak zarzekał się, że to on mnie pierwszy zobaczy. - Klara z rozbawieniem i rozczuleniem pogłaskała swojego chłopaka przykrywając go kocem. Z kolei blondynką zaopiekował się Theo - oczywiście za przyzwoleniem troskliwej przyjaciółki blondynki. Chłopak wziął ją na ręce i zaniósł do pokoju dziewczyny. Paula z rozbawieniem obserwowała jak Theo delikatnie kładzie blondynkę na łóżku, jakby była ze szkła. Nieeeee....wcale mu nie zależy.

Theo nie mógł oderwać wzroku od Moniki. Naprawdę fascynowała go jak jeszcze żadna przedtem. Potrząsnął głową w celu pozbycia się nieodpowiednich myśli. Wzrokiem napotkał rozbawione tęczówki Pauli.
-Nie no, możesz sobie jeszcze troszkę popatrzyć - ja nie mam nic przeciwko. Tylko nie dotykać! - Paulina pogroziła palcem.

Widząc dezorientacje a twarzy Theo brunetka cicho się roześmiała i po prostu wyszła. Był zaskoczony. Dziwna dziewczyna, nie ma co. Usłyszał cichy pisk. Spojrzał na Monikę i, widząc jak budzi się cała roztrzęsiona, przytula ją do swojego ramienia. Monika spojrzała zaczerwienionymi oczami na Theo.
- Dziękuję.
- Ależ nie ma za co. Wiesz przecież, że jak ty...znaczy tobie...znaczy ja...- zamkną buzię i dał sobie mentalnego liścia. Idiota ze mnie!

Monika cichutko zachichotała słuchając niespójnej wypowiedzi bruneta.
- A może zostaniesz ze mną?

Stop klatka. Najpierw coś uzgodnijmy. Widok Moniki proszącej to coś...nierealnego, niewiarygodnego, niebywałego, fenomenalnego. Już samo to wystarcza, aby Theo bez żadnych obiekcji zgodził się. Po drugie: widok blondynki z zaspanymi oczami i rozczochranymi włosami jest... uroczy....tak, uroczy to dobre słowo. Po trzecie .... on nie potrzebował, żadnego po trzecie! Już leżał obok blondynki delikatnie ją obejmując. Ta wtuliła się w niego niczym w pluszaka.

Z kolei Klara postanowiła się odświeżyć i położyć w ich wygodnym, mięciutkim, wodnym łóżku, za którym tęskniła podczas swej podróży. Oczywiście bardziej tęskniła za Aaronem. Nienawidziła tych rozstań spowodowanych jej i jego pracą. Nie chciała budzić ukochanego, gdyż wiedziała, że jutro- a właściwie to już dziś, czeka go ważne spotkanie. Mecz z tzw. "rywalem za miedzy".  Tak rozmyślając nawet nie wiedziała kiedy zasnęła. Obudził ją zapach świeżo zaparzonej kawy i słodki całus prosto w usta, który po chwili przerodził się w namiętne pocałunki. Dwie stęsknione dusze spotkały się po rozłące.

- Kocham cię- szepnął Aaron pomiędzy kolejnymi pocałunkami- myślę..
- Ja ciebie bardziej kotku-przerwała mu Klara- ale wiesz, że tobie przed meczem nie wolno- zaśmiała się.
- Nie pozwoliłaś mi dokończyć- pokręcił głową ze śmiechem.
- Słucham.
"Dobra Aaron dasz radę! Jak nie teraz to kiedy! Dajesz!"
-Kochanie wiem, że pewnie inaczej to sobie wyobrażałaś, ale znasz mnie, romantyk ze mnie żaden, mądry też nie jestem, ale kocham cię nad życie. Więc.. Zechcesz z takim głupkiem jak ja spędzić resztę życia?
W oczach Klary pojawiły się łzy szczęścia. Wpiła się gwałtownie i namiętnie w usta swojego ukochanego.
- Czyli się zgadzasz?- wyszeptał gdy się oderwali od siebie.
- Tak- jesteś moim ideałem głupku-ponownie go pocałowała.
Aaron niechętnie oderwał się od narzeczonej. "Ale to fajnie brzmi." Podbiegł do szafki i wyciągnął czerwone pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek. Uklęknął przed swoją narzeczoną i włożył jej pierścionek na palec. Klara znów zaczęła płakać ze szczęścia.
- Kochanie, ale mam prośbę. Nie mówmy nic na razie nikomu, dobrze?- poprosił narzeczoną Aaron.
- Skoro mnie o to prosisz to zgoda- uśmiechnęła się przez łzy.
- Po meczu organizuję imprezę powitalną i tam wszystkim powiem, że jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi i mam najcudowniejszą narzeczoną pod słońcem!- prawie krzyknął.Klara w ostatniej chwili zamknęła mu usta pocałunkiem.
- Mmm... Szkoda, że muszę już wstać. Najchętniej nie wypuściłbym cię z objęć już nigdy.
- Jeśli się dobrze spiszesz w dzisiejszym meczu to dostaniesz nagrodę- Klara poruszała znacząco brwiami.
- Dziś będę grał jakbym miał skrzydła, bo uczyniłaś mnie najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.

~~

Tymczasem Theo leżał i wpatrywał się w Monikę, która leżała w jego objęciach. Nie miał serca jej zostawiać, a musiał pojechać do swojego mieszkania, aby wziąć torbę treningową. Powoli, aby nie zbudzić Moniki próbował wyswobodzić się z jej obięć. Na pożegnanie pocałował ją delikatnie w policzek i na palcach wyszedł z pokoju. Szybko zamówił taksówkę, bo do ostatniego rozruchu przed derbowym meczem pozostało niewiele czasu.

- A ty co tu robisz?- spytał zdziwiony Aaron, który wyszedł z swojej sypialni.
- Monika poprosiła, żebym został- odparł lekko zawstydzony, co najmniej jakby tłumaczył się przed ojcem dziewczyny.
- Tylko weź jej nie skrzywdź, przeżyła już co nie co w swoim życiu.
- Nie martw się stary. Za bardzo jest dla mnie ważna, żebym ją skrzywdził- odparł z całkowitą pewnością w głosie.
Aaron tylko poklepał go po plecach.
- Dobra, taksówka przyjechała spadam, bo się spóźnię-stwierdził i wyszedł z domu przyjaciela.

~~

Kiedy Paula z Moniką zeszły na śniadanie Aarona już nie było. Zastały Klarę, która z kanapką w dłoni próbowała coś pisać na laptopie.

- Hej wam- uśmiechnęła się do nich.
- Stęskniłam się- Monika przytuliła się do kuzynki.
- A ja to co pies?- spytała Paula i dołączyła do uścisku.
Jak się okazało Diana również stęskniła się za swoją panią  i wskoczyła uszczęśliwiona na dziewczyny.
- Psiaku ale ty ciężka jesteś- stwierdziła Paula, na której oparł się cały ciężar pupila.
- Dobra dziewczynki, jedzcie śniadanie, bo dziś ważny dzień- stwierdziła Klara.
Monika z Paulą odlepiły się od Klary i zaczęły robić sobie kanapki.
- Ej Monik- czy tylko mi się wydawało czy Theo wyszedł dopiero rano?- spytała Paula.
Monika się zarumieniła. Było jej trochę wstyd za siebie, że w chwili słabości chciała go mieć blisko siebie.
- No tak.. Ale to nie to co myślisz!- od razu zastrzegła.
- Skąd ty możesz wiedzieć co ja myślę- zaśmiała się przyjaciółka- zresztą on wpatrzony jest w ciebie jak w obrazek.
Rumieniec na twarzy Moniki przybrał na barwie.
- Tak jak Wojtek w ciebie- odgryzła się.
- Bujać to my ale nie nas!- stwierdziła Paula- on ma narzeczoną, a Theo jest wolny jak ptak.
- Ej! Czy ja o czymś nie wiem? Boże wyjechać na półtorej tygodnia a tu tyle zmian- stwierdziła zdezorientowana Klara.
- Teraz nie ma czasu na wyjaśnienia. Musimy się zbierać- Monika chciała jak najszybciej zmienić temat. Nie oglądając się na dziewczyny poszła do swojego pokoju, aby się ogarnąć i przebrać. Gdy kończyła robić lekki makijaż usłyszała sygnał przychodzącego sms-a. Zerknęła na wyświetlacz, na którym pojawiło się imię Theo. Na twarzy dziewczyny rozjaśniła się w uśmiechu.
"Hej!:) Przepraszam, że tak rano zniknąłem bez pożegnania, ale musiałem się śpieszyć. Mam prośbę przyjdź przed meczem pod szatnię. Nie pożałujesz:) Mam nadzieję, że do zobaczenia. Buziaki;*"
Na twarzy dziewczyny pojawił się szeroki uśmiech. Nie mogła uwierzyć, że ktoś taki się nią zainteresował. Theo był....Dziewczyna westchnęła głośno, a Paulina, która przyszłą po nią spojrzała na nią z politowaniem.
-Ależ skąąąąąąd ..- tu zaczęła kręcić palcem przed nosem blondynki -...on ci się wcale a wcaaale nie podoba! - Paula radośnie wyszczerzyła zęby w kierunku Moniki i pociągnęła ją za sobą. Klara niecierpliwie stukała paznokciem o kierownicę. Dziewczyny zakluczyły dom i wsiadły do samochodu.


Monika jak poparzona wysiadła z samochodu. Pędziła w stronę szatni chłopaków. Chciała jak najszybciej dowiedzieć się o co chodziło Theo. Paulina i Klara z rozbawieniem obserwowały poczynania dziewczyny. Wymieniając porozumiewawcze spojrzenia udały się w kierunku loży V.I.P.

Theo niecierpliwie krążył przed drzwiami szatni. Wojtek i Aaron wymieniali porozumiewawcze uśmieszki.
- Ej Romeo - bo dziurę wydepczesz. - Theo rzucił Ramsey'owi złowieszcze spojrzenie. Już otwierał usta żeby mu nawrzucać jednak zobaczył machającą do niego Monikę. Jego wyraz twarzy zmienił się o 180 stopni, wprawiając obserwujących w napad śmiechu.

- Cześć. - nagle, nie wiedząc czemu, zatrzymał się przed nią i zaczął niespokojnie szurać nogami, mnąc przy okazji pakunek, który miał w ręce.
- Hej Theoś, cóż takiego chciałeś? - blondynka z uśmiechem obserwowała chłopaka. Ależ on jest słodki! NIE TERAZ MONIA!!!
-
Wiesz chciałem, żebyś nooo... żebyś wzięła to. - szybko wcisnął jej do rąk pakunek.
Dziewczyna ze zdziwieniem zajrzała do środka. Wyjęła zawiniątko i.... jej oczom ukazała się koszulka z wielka 14 i nazwiskiem "Walcott".
- Wiesz myślałem, że może założyłabyś no bo...eeee....właściwie to....- właściwie to nie wiedział co ma jej powiedzieć. Dziewczyna, nadal w wielkim szoku patrzyła na chłopaka. Nagle usłyszała gwizdy. Za nimi stało paru chłopaków z drużyny, którzy zapragnęli "dopingować" Theo.

- DAJESZ THE - O THE - O THE - O THE - O !!!- skandowali dziwnie przy tym wymachując rękoma. Dziewczyna zaczęła niekontrolowanie chichotać na ich widok. Opamiętała się po chwili i z szerokim uśmiechem spojrzała na niespokojnego bruneta. Bez zastanowienia założyła koszulkę. Tu nawet nie potrzebowała dużo czasu do namysłu. Obserwatorzy tego wydarzenia znowu zaczęli gwizdać. Blondynka wywróciła oczami i pocałowała w policzek niczego niespodziewającego się chłopaka, po czym szybko zwiała na trybuny. Skąd miała ten nagły napływ odwagi, sama tego nie wiedziała.

Swoje kroki skierowała w stronę strefy V.I.P. Oczywiście po drodze zgubiła się. Starszy, przesympatyczny ochroniarz wskazał jej prawidłowy kierunek. A przez słowo "wskazał" miała na myśli odprowadził pod same trybuny. Blondynka już z daleka widziała machające jej dziewczyny. Udała się w tamtym kierunku, kiedy zauważyła znajome brązowe tęczówki. Jęknęła głośno, sprowadzając na siebie wzrok chłopaka.


Po krótkim czasie powracamy z rozdziałem:) Mam nadzieję, że się spodoba. W każdym razie nam pisanie go sprawiło dużo radości i pobudziła naszą wyobraźnię. Moim zdaniem rozdział jest romantyczny^^ Z mojej strony idzie dedykacja dla Paulki;* Pozdrawiam:)

*LadyCat zaprasza na nową notkę. Mam nadzieję, że Wam się spodoba.  IIIII już jest 1 400 wejść <lol2>, ale zaciesz na mojej twarzy.  Rozdział jest tak romantyczny jak jego autorki :D więc.. nie wiem czy aż tak bardzo ale kto co lubi :D

niedziela, 1 września 2013

Love at the first sight

Od rana chodził niczym pijany. Roześmiał się na głos. Opity szczęściem. Biegał po domu w poszukiwaniu spodenek treningowych. Po chwili jego spojrzenie padło na lodówkę. Czemu one leżą w chlebaku!? Kończąc pakowanie rozejrzał się po przestronnym "mieszkanku". Skromne 100 metrów kwadratowych. On sam nie wiedział po co mu takie wielkie mieszkanie ale tak ma być. Wzruszył ramionami, wzrokiem napotykając zegarek. 8:49. Osz w mordę jeża - spóźnię się! Chwycił torbę treningową i w ekspresowym tempie udał się do garażu. Po chwili z piskiem opon pędził w stronę Emirate's. Arsene go zabije...który to już raz...Nagle z radia popłynęły ostre, rockowe takty. Jak na zawołanie przed jego oczami pojawiła się drobna blondynka o zniewalającym uśmiechu. Wyszczerzył się przypominając sobie ostatnią imprezę w klubie. Gdy Aaron powiedział im, że przyprowadzi ze sobą kuzynkę Klary i jej przyjaciółkę był, tak samo jak pozostali, sceptycznie nastawiony co do tego pomysłu. A nóż widelec jakieś psychofanki?! Jednak gdy Ramsey przedstawił im Paulę i Monikę, jego wątpliwości zostały rozwiane. Przynajmniej co do uroczej złośnicy. Monika była zupełnie inna niż wszystkie dziewczyny...kobiety, które do tej pory poznał. Na pozór cicha, twardo stąpająca po ziemi dziewczyna, tamtego wieczoru pokazała swoje drugie oblicze. Pierwszy raz tak dobrze się bawił, właściwie tylko w towarzystwie dziewczyny. Od tamtej pory w ogóle się nie kontaktowali: on nie miał w ogóle czasu, a ona...no cóż, z tego co mówił Ramsey "przetrzepuje Londyn z Paulą w pionie i poziomie". Cierpliwie czekał na okazje do spotkania z nią i JEST! Dzisiaj Monika ma być na ich treningu! Odtańczył taniec jaskiniowca - oczywiście tylko mentalnie, prowadził samochód w końcu. Jest poważaną i stateczną osobą, która powinna...a co mu tam. Rodzina, jadąca białym fordem szeroko otworzyła oczy widząc obok mężczyznę, który bez ładu i składu wymachiwał rękoma. Kobieta wykonała gest, świadczący o jej wątpliwości co do poczytalności danego osobnika.

Theo wysiadając z samochodu przytrzasnął sobie bluzę, potknął się o krawężnik oraz wlazł w kałużę. Ale jemu to w ogóle a w ogóle nie przeszkadzało. Z szerokim uśmiechem oraz żwawym krokiem skierował się do szatni. Fabiański, który w tym samym czasie wjechał na parking co Walcott, z szeroko otwartymi oczami obserwował scenę, zatytułowaną: "Wysiadanie Theo z auta". Wiedział, że jego kolega z drużyny jest odrobinkę niepoczytalny, no ale żeby aż tak...Pokręcił głową i udał się do szatni, zaraz za Theo. W szatni, jak zwykle było głośniej niż na targu, pomimo nieobecności jeszcze większości drużyny. Theo rozwalił swoje rzeczy i  w niesamowitym pośpiechu zaczął się przebierać. Koledzy popatrzyli na niego jak na idiotę. No bo komu, aż tak śpieszyłoby się na trening. Jednak Theo nie przejął się w ogóle tymi spojrzeniami i gdy tylko założył dolną część swojego stroju wybiegł z szatni z koszulką w ręce. Nie chciał, żeby go na początku widzieli, więc schował się za swoim autem i dopiero gdy uznał to za stosowne wtrącił się do rozmowy, którą toczyli Aaron i dziewczyny. Nie mógł się co prawda skupić w towarzystwie Moniki, przez co jego buzia nie zamykała się ani na chwilkę. Dopiero kiedy zauważył, że dziewczyna pogrążona jest w swoich myślach, nie zauważając nawet wielkiej tabliczki "Szatnia", postanowił postawić swoje życie na szali i wyrwać ją z zamyślenia.

-Haalo! Ziemia do Moniki. - pomachał dłonią przed jej oczami. Miał nadzieję, że w przypływie dobroci nie zamorduje go. Aaron wspominał, że nie lubiła, kiedy się jej przeszkadzało.
-Yyy...Przepraszam, mówiłeś coś. - miał szczęście, że jeszcze nie do końca pozbyła się natłoku myśli.
-Tak, ze minęłaś szatnię. - zaśmiał się widząc jej minę. Urocza.
- Chciałbym wiedzieć o czym tak myślisz...Funt za twoje myśli - szeroki uśmiech nie opuszczał jego twarzy.
- Tylko tyle warte są moje przemyślenia? - Monika roześmiała się widząc minę chłopaka - Może kiedyś się dowiesz. A teraz chodź, bo chyba Arsene nie lubi jak ktoś się spóźnia.
- Ok.

 Kurtuazyjnie otworzył drzwi przed Moniką.
- Wooow, to powinno być zakazane. - dziwnie popatrzył się na blondynkę, przenoszącą spojrzenie to z jednego na innego mężczyznę.
- Ale co?- nie wiedział o co dziewczynie może chodzić. Przecież nikt nie palił ani z tego co widzę żaden nie pił...
- Tyle testosteronu i seksu w jednym miejscu- zaśmiała się Monika.
- No wiesz co!? I tak to co najlepsze jest obok ciebie. - wskazał na siebie, robiąc na twarzy, tzw. mordzię rybci.

Po ich mini dialogu spojrzał po innych i nie mógł powstrzymać się od śmiechu. A myślałby kto, że tacy spostrzegawczy są. Zacisnął dłonie w pięści, kiedy naprzeciwko Moniki pojawił się Jack. Zmrużył oczy widząc jak rozmowa przemienia się w awanturę. Gdy Wilshere zbliżał się do Moniki, szybko zagrodził mu drogę wraz Lukasem, Aaronem i Wojtkiem. Kiedy on zdążył przyjść?! Widząc jak Monika w ogóle nie przejmuje się uspokoił się choć minimalnie. Jack wkurzał go swoim zachowaniem w stosunku do Polki. Taki casanova od siedmiu boleści, zdenerwowany faktem, że jakaś mu się oparła. Prychnął pod nosem.
- Dziękuję za to, że stanęliście po mojej stronie.- czy fakt, że kiedy Monika się uśmiecha on rozpływa się jak czekolada w "gorącej kąpieli"? Nie, to wcale nie jest dziwne.
- Nie ma sprawy. Hahaha jeszcze chyba nikt mu tak nie pocisnął. Ale teraz to ja muszę mieć na ciebie oko, bo wiesz, że on ci nie odpuści prawda? - nie to, żeby miał problem z  posiadaniem jej obok siebie.
- Wiem, wiem... Ale skoro ty będziesz mnie bronił nie muszę się niczego obawiać mój wierny rycerzu. - z poważną miną stanęła przed nim i butelką wody "mianowała go" na swojego ochroniarza. Powaga nie była jego mocna stroną. W drodze na boisko starał się rozweselać dziewczynę na maxa. Chyba mu się udawało, skoro ta cały czas się śmiała.

Obserwował ją, gdy z zachwytem obserwowała miejsce, gdzie wykonuje swoja pracę, a także spełnia swoje marzenia. Po wygłupach przyszedł czas na trening. Po minie trenera widział, że im się upiecze za takie zachowanie. Po skromnych 50 okrążeniach przyszedł czas na meczyk. Aż zatarł ręce. Szczęśliwym trafem będzie z blondynka w drużynie. Skrzywił się na widok Wilshere'a, który podkopywał zapał dziewczyny wraz z każdym słowem.

O dziwo, dziewczyna całkiem dobrze radziła sobie na boisku. Kiedy zauważył, że Jack ni z tego ni z owego dosłownie porywa Monikę i biegnie z nią w kierunku basenów, wmurowało go. Co to miało być?!  Gdy usłyszał, że dziewczyna nie umie pływać bez namysłu wskoczył do basenu. Monika przemoczona i drżąca wyglądała jak mała dziewczynka. Zauważył Jacka i, nie mogąc się powstrzymać, grzmotnął mu w mordę. Nie oglądając się za siebie wziął Monikę na ręce i skierował się do ich fizjoterapeuty.

Widząc Magdę Aaron postanowił jak najszybciej ewakuować się stamtąd, a że nie przyszło mu nic "mądrego" do głowy to wskoczył do basenu, oczywiście w ubraniach. Gdyby sytuacja była pod kontrolą najpewniej wywołało by to wybuch śmiechu u Wojtka i Pauliny, ale teraz sami nie wiedzieli gdzie się schować przed nacierającą na nich nawałnicą - czyt. Madziulą, która w dodatku nie była sama. Paulina szukając schronienia ukryła się za plecami Wojtka. Wiedziała, że było to dziecinne, ale co porazić - Godzilla ją przerażała. Nie wiedziała co się działo ale stukot szpilek Magdy działał na jej wyobraźnię. Jej wyobraźnia podsuwała jej w tym momencie najróżniejsze pomysły. Chyba najbliższy prawdzie był ten, że drapieżnik z długimi szponami zbliżał się do niewinnych ofiar w zwolnionym tempie, odczuwając sadystyczną radość z emocji jakie sam wywołał swoim pojawieniem się. Tak, to chyba nie bardzo odbiega od prawdy.
- Dlaczego. Jesteście. Tutaj. Sami. I. Przytuleni.?! - Magda każde słowo wypluwała jak najgorszą klątwę, przy czym zwiększała natężenie piskliwości z każdym wypowiedzianym. Paulina skrzywiła się i w obawie przed zdrowiem jej, Wojtka i Aarona odważnie wyszła na przeciw jej zmorze. Oczywiście była to odwaga z serii: "Będę męczennikiem ludu, więc zginę za winnych i niewinnych jak idiota."
- Nie jesteśmy tutaj sami. Jakbyś nie zauważyła jest jeszcze tu Aaron, który..- spojrzała na basen, w którym "ukrył się Ramsey" - chciał poćwiczyć kamuflaż wodny. Więc widzisz, że...
- Co TY tu w ogóle robisz?! Nie słyszałam, żebyście były nowymi członkami Arsenal'u Barcelona! - tleniona blondynka nie szczędziła płuc.

Paulina jak zamurowana patrzyła na Magdę. Musiała wyglądać trochę głupio gapiąc się na blondynę z otwarta buzią, mrugając niekontrolowanie oczami i ogólnie mając "zawiechę". Czy ona powiedziała to co wydawało mi się, że ona powiedziała?!
-Przepraszam, członkami czego? - Paulina uprzejmie zapytała się Magdy.
-No Arsenal'u Barcelony. Tam gdzie gra mój Wojtuś na pozycji łapacza!
Brunetka spojrzała z niedowierzaniem na Wojtka. Ten tylko pokręcił głową na zaszokowane spojrzenie Pauli, która w mig pojęła przekaz. Opuśćmy na te komentarze kurtynę milczenia.Szczęsny głęboko westchnął i przeczesał włosy.
- Co ty tutaj robisz? - jakby czekając na to pytanie z twarzy Magdy zniknął grymas złości, zastępując go ogromnym uśmiechem. Paula z niesmakiem pomyślała, że gdyby nie miała uszu to "uśmiech" miałaby dookoła głowy. Magda szybko znalazła się na chłopaku. Dosłownie na chłopaku bo oblepiła go z każdej strony.
-Właśnie wróciłyśmy z Mariolką z galerii. Wiesz miałam iść i kupić sobie tylko ten piękny, skórzany płaszczyk z najnowszej kolekcji, jednak po drodze zauważyłam te boskie szpileczki, jednak kiedy kierowałam się już w stronę obuwniczego zauważyłam piękną bransoletę i stwierdziłam, że będzie mi bardzo pasować do tej koktajlowej sukieneczki, która kupiłam przedwczoraj. Wiesz tę turkusową. - Paulina powstrzymywała wybuch śmiechu, jednak na widok zdezorientowanej miny chłopaka cicho zachichotała.
-Więc...- Wojtek zapytał po dłuższej chwili ciszy.
- Więc skarbie kupiłam i płaszczyk, i szpileczki, i bransoletkę. - z szerokim uśmiechem podsumowała swoją jakże inteligentną wypowiedź.
- Oczywiście ja i Mariolka..- Paulina dalej jej nie słuchała, jednak skupiła swoją uwagę na nieznajomej. Cicho jęknęła w duchu, kiedy zauważyła wysoką, chudą jak patyk, z biustem godnym Pameli Anderson brunetkę. Zapomniała dodać kilo tapety na twarzy oraz ubioru, którym nie pogardziłaby, żadna pani spod latarni. Mariolka w istocie wyglądała jak "psiapsióła" Mdziuli. Tamta również się na nią patrzyła. W jej oczach widziała pogardę. Magda widząc jak Paulina i jej towarzyszka obserwują się, podeszła .
-To jest moja najlepsza przyjaciółka Mariolka - mówiąc to przytuliła się do wymienionej. - A to jest...- tu skrzywienie - Paulina. Dziewczyny nie podały sobie rąk. Paulinę bardzo zaciekawił ociekający wodą Aaron, który w końcu wyszedł z basenu, a Mariola z godnym podziwu skupieniem oglądała swój nowy manicure.

- Paula, chodź pójdziemy sprawdzić co z Moniką- ciszę, która powstała postanowił zburzyć Aaron- a przy okazji się przebiorę.
- Jasne- Paula nadal była w lekkim szoku po tym co usłyszała i co zobaczyła.
- Papa- powiedziały równocześnie Mariolka i Magda przesłodzonym, jadowitym tonem.
Wojtek tylko po raz kolejny pokręcił głową i pomachał przyjaciołom na pożegnanie, bo domyślał się, że po wydarzeniu z basenem Arsene miał dość jak na jeden krótki trening.

Po wyjściu za drzwi Paula już nie powstrzymywała śmiechu.
- A tobie co?- spytał Aaron.
- Czy ty słyszałeś co ta za przeproszeniem inteligentna osoba mówiła? A ta druga? Przecież to pod latarnie się tylko nadaje.
- A co Magda mówiła?
Paula popatrzyła na niego jak na idiotę.
- No co w końcu w wodzie byłem- usprawiedliwił się Aaron.
- " No wiesz chciałam sobie kupić ten piękny skórzany płaszczyk, ale po drodze spotkałam piękne szpileczki, które aż wołały, żebym je kupiła.."- Paulina zaczęła naśladować Magdę.
Aaron zaczął śmiać się jak opętany, a w końcu wylądował  na ziemi, a po chwili Paula dołączyła do niego.
W takim stanie zastali ich Theo z Moniką, którzy nie wiedzieli o co chodzi i tylko z dziwnymi miniami patrzyli na nich.
- Dobra, nie wiem o co chodzi, i zapewne nie chcę wiedzieć, ale podnosić tyłki i wracamy do domu. Za dużo wrażeń jak na jeden dzień- stwierdziła Monika, którą obejmował bardzo przejęty Theo.
Mimo tego, że pozostała dwójka bardzo chciała się uspokoić nie wychodziło im to za bardzo.
- Ej! Najlepszego ci nie powiedziałam!- stwierdziła Paula, kiedy już byli przy szatni, żeby Aaron się przebrał z mokrego stroju.
Wszyscy popatrzyli na nią wyczekująco.
- Wiecie chłopcy, że gracie w Arsenalu Barcelona?
- Nie.. Żartujesz sobie teraz chyba..- stanęli lekko w osłupieniu.
- No a Wojtek jest łapaczem- stwierdziła z pełną powagą.
- Co za idiotka...- odparł zrezygnowany Aaron.
- Możemy wiedzieć o co chodzi?- Monika zabrała głos.
- Nic po prostu Magda i jej przyjaciółeczka udowodniły mi jak są inteligentne.
Theo, Aaron oraz Monika, kiedy tylko przetworzyli "nowe" informacji wybuchnęli niepochamowanym śmiechem.
-Ars...hahahah...enal Barce...hahahahha..lona?! - Theo wydyszał pomiędzy spazmami śmiechu. Paulina i Aaron musieli oprzeć się o ścianę, aby nie runąć na podłogę. Monika z kolei nie powstrzymywała turlania po gruncie.
-Hahahhaha..Nie wyrabiam!!! - Aaron nie mógł złapać oddechu.
Po chwili rzeczona czwórka otarła łzy, bynajmniej nie smutku, i spojrzeli po sobie parskając śmiechem. Dopiero po chwili Paula spojrzała do tyłu i zobaczyła Wojtka. To wystarczyło, żeby się uspokoiła i trąciła ręką Aarona. Po chwili już wszyscy patrzyli z nieco przepraszającymi minami na poważnego Wojtka. Ten widząc ich miny, przybrał pozę niczym rasowa modelka, mówiąc: - A ja jestem zawodowej klasy łapaczem Arsenalu Barcelony. Proszę ustawić się w kolejce po autografy i zdjątka. - widząc dzióbek na jego twarzy Monika i Paulina zgiąły się w pół ze śmiechu, a Aaron i Theo już  bez skrępowania "leżeli na ziemi i rechotali wniebogłosy".
- A co to za śmiechowisko?- spytał Arsene, który wyszedł właśnie z szatni.- Dobrze, że nic ci nie jest Moniko. Masz moje słowo, że Jack zostanie ukarany.
- Już nic trenerze. Dziękuje bardzo, ale myślę, że nie ma takiej potrzeby... - dziewczyna mimo wszystko nie chciała, żeby Jack miał kłopoty.
- Skoro tak mówisz.. Jednak mimo wszystko dobrze mu zrobi jeden mecz, który spędzi na trybunach. No to do zobaczenia mam nadzieję.
- Też mamy taką nadzieję- odpowiedziały dziewczyny- Do widzenia.

Aaron wszedł do szatni, szybko się przebrał i dołączył do przyjaciół.
- To co teraz obiecany obiad?- spytał.
- No to cześć. Do zobaczenia- wtrącił się Theo.
- A ty dokąd?- spytała zaskoczona Monika- Jedziesz z nami.
- Sam nie wiem...
- Bez dyskusji!- stanowczo stwierdziła Monika- ty mój rycerzu- puściła mu oczko.
- No to jedziemy- zaśmiał się- Ale gdzie?
- Do tego bistro co zwykle- odparł nieco zdekoncentrowany Aaron.
- Dobra, to ja jadę z Theo- szybko powiedziała Monika i pociągnęła chłopaka w stronę jego samochodu, wywołując uśmiech od ucha do ucha u niego.

Po jakiś piętnastu minutach dojechali do bistro i zamówili sobie obiad. Szczególną uwagę jednak przykuwał Aaron, który był jakiś nieswój.
- Ej stary co jest?- w końcu spytał Theo.
- No bo.. Kurcze! Mam do was prośbę... Ale mi głupio.. No..! Ech..
- No mów!- Monika już się trochę zdenerwowała tym "stękaniem" przez Aarona.
- Chcesięoświadczyć- powiedział mega szybko chłopak.
- Co? Jeszcze raz, bo cię nie zrozumieliśmy- stwierdził Theo.
- Chce się oświadczyć Klarze- powiedział już normalnie Aaron.
Dziewczyny zaczęły piszczeć i krzyczeć z radości. Theo poklepał przyjaciela po plecach.
- Dobry wybór stary- powiedział.
Dziewczyny zaczęły go przytulać i ściskać.
- No ale jeszcze nie ma mi czego gratulować.. Ona musi się jeszcze zgodzić...
- Przecież to jest jasne, że powie tak. Przecież ona cię głupku kocha jak wariatka- zbeształa go Paula.
- To w takim razie musicie mi pomóc przygotować przyjęcie po jej powrocie, no i kupić pierścionek..- powiedział z widocznym błaganiem w oczach.
- A to o to chodziło z tą imprezą- przypomniała sobie Paula.
Aaron pokiwał głową.
- To jak będzie?- spytał.
- Jasne- krzyknęli razem.
 Właśnie w tej chwili kelnerka przyniosła im zamówione dania i zaczęli pałaszować, aż im się uszy trzęsły.

Hej Hej:) No to na koniec wakacji powracamy z nową notką.:) Nie wiem co ile będą się ukazywały teraz rozdziały, gdyż teraz czekają nas przygotowania do matury, także może być ciężko, ale postaramy się utrzymywać jakieś normy;) Także zapraszam do czytania i komentowania, bo to zawsze pomaga- ta świadomość, że ludzi ta historia pomimo wszystko interesuje kogoś:) My się nie poddajemy i dalej piszemy to co nam wyobraźnia przyniesie:) Pozdrawiam:* 
Ziaba.

*LadyCat<czyli ja> zaprasza na nowy rozdział i życzy miłego czytania :D Tak jak wyżej współautorka napisała nie wiadomo co ile będą notki, wszakże matura to kolejny etap i bla bla bla. Najchętniej pominęłabym ten etap no ale co poradzić <wzrusza ramionami>.

sobota, 17 sierpnia 2013

In a spiral of feelings

Przez całą drogę na murawę Theo nie odstępował Moniki nawet na krok. Dziewczyna co chwilę wybuchała gromkim śmiechem, ponieważ Walcott cały czas ją rozśmieszał. Z kolei Paula szła w towarzystwie Łukasza Fabiańskiego.

- No to kiedy wpadacie do nas? Ania się o was pytała- strzelił zawadiacki uśmiech.
- Sama nie wiem, wy ciągle macie te treningi itd., niech ona się tobą choć chwilę nacieszy w samotności. - poruszała znacząco brwiami, doprowadzając  większość słuchaczy do wybuchnięcia śmiechem.
- Oj jak to miło, że się o nas troszczysz, ale i tak się nie wymigacie, zresztą Ance też potrzebna jest chwila w damskim towarzystwie.
- No dobra! Wygrałeś - zaśmiała się.- W takim razie daj mi do niej numer to się zdzwonimy, albo może urządzimy jakąś imprezę u Aarona. Jeśli oczywiście ten pacan się zgodzi.
- Nie jestem pacanem! - oburzył się Aaron -...I na co mam się zgodzić?- spytał sam zainteresowany.
- No proszę, proszę, ktoś tu podsłuchuje- zaśmiała się Paula.
- Wcale nie!- obruszył się- A więc?
- Może byśmy urządzili jakąś małą imprezkę u nas?- dziewczyna spytała wręcz błagalnym głosem. Oczywiście to nie ma nic wspólnego z faktem, że tam może pojawić się pewien osobnik...Wcale a wcale!- Właściwie.. to ja już coś planowałem i miałem z wami o tym dzisiaj pogadać..- Aaron nieco się speszył.
- Dobra, Łukasz to my się jeszcze zgadamy. - stwierdziła Paula, w myślach nadal besztając się za myśli o NIM.
- No to ok- zaśmiał się- A teraz zapraszam na murawę. Czyż to nie piękny widok? - Fabiański teatralnym gestem wskazał na całe boisko.

Monika i Paula stanęły na środku boiska i patrzyły z zachwytem na twarzy na otaczającą je przestrzeń ograniczoną dookoła trybunami.

- Wooooooow. - dziewczyny wyglądały niczym ryby wyciągnięte z wody. Nigdy nie spodziewały się, że będą uczestniczyły w treningu ich ulubionego team'u. Dziewczyny spojrzały na siebie i zaczęły bez skrępowania skakać, piszczeć, wrzeszczeć i ogólnie zachowywać się jak osobniki z zaburzeniami psychicznymi. Wszyscy zgromadzeni, czyli rzeczona drużyna wraz z trenerem, mieli szeroko otwarte oczy, a co poniektórzy nawet i buzie. Po około 10 minutach Monika i Paula uspokoiły się na tyle, aby kontaktować ze światem zewnętrznym. Nagle Theo wybuchnął głośnym śmiechem i zaczął się wydurniać wokół dziewczyn. I tak oto rozpoczęła się wielka gra w berka.

Panowie w osobach Łukasza F., Aarona R. oraz Wojciecha S. strzelili tzw. facepalma. Jednakże według Wojtka Paula wyglądała całkiem słodko tak ganiając za...Potrząsnął głową w próbie pozbycia się złych myśli. Magda, Magda, Magda i jeszcze raz Magda! Niech lepiej Theo z niej zlezie albo....AGHRGHRGRHG!!! Wojtek wrzasnął we frustracji dziwnie machając rękami. Aaron patrząc na chłopaka stwierdził, że i tak dawno zwątpił w poczytalność osób go otaczających, więc nie przejął się tym zbytnio. Ale musiałby być ślepy... i głuchy, aby nie zauważyć, że Szczęsny jest "rozdarty" pomiędzy Madziulą, tutaj dostał dreszczy, i Paulą. Pomimo, że dziewczyny w ogóle nie zna....nie licząc wspólnej imprezy jest pomiędzy nimi to...."coś". Inaczej nazwać tego nie mógł. No ale jak sobie obiecał, że będą razem to będą! I koniec kropka.

Arsen Wenger zgodził się na uczestniczenie dziewczyn w treningu z właściwie dwóch powodów. Pierwszy przedstawia się w następujący sposób: ostatnio w Arsenalu jest atmosfera tak napięta, że można ją było ciąć tępym nożykiem z KFC. Wiedział, jako trener, że to może znacząco wpłynąć na wyniki meczów. A przegrać nie mogą prawda? To było pytanie retoryczne of kors. Z tego co mówił Aaron, Polki były bardzo sympatyczne i jeśli wierzyć Ramseyowi "cały team je ubóstwia". Oczywiście obiło się o jego uszy impreza w klubie...Wracając do tematu, po drugie: Aaron i Theo nie chcieli go wypuścić z biura to raz, a dwa Fabiański groził pocięciem się. A, że pierwszą rzeczą jaką wpadła Łukaszowi do ręki była sucha bułka z serkiem topionym....Taak, małe prawdopodobieństwo. Jednakże uległ im...zresztą sam chciał poznać kuzynkę Klary i jej przyjaciółkę.

Arsen Wenger zgodził się na uczestniczenie dziewczyn w treningu nie znając konsekwencji swojego czynu. Wkraczając na boisku pełen młodzieńczego zapału i nowych pomysłów na trening zastał tam dość...przerażający widok. Theo i blondynka dzierżyli w dłoniach wielkie kije - Skąd na FIFĘ oni mają te kije?!  - i wydając dziwne dźwięki okładali się nimi...Miał nadzieję, że na żarty, ale skoro się śmieją....Jack i Paulina awanturowali się głośno, używając przy tym swoich rąk. Obok nich Aaron, w roli mediatora, starał się załagodzić sytuację, jednak wychodziło mu to tak źle, że sam chwilę później dołączył wywrzaskiwania na siebie co rusz nowych wyzwisk. Reszta jego "podopiecznych" darli się i ganiali jak nawiedzone istoty. Oh God - zostawić ich na chwilę samych.... 

- SPOKÓJ!!!!- wrzasnął tak, że wprawił wszystkich w osłupienie. Nikt nie spodziewał się tego, że Arsen potrafi wydać z siebie taki okrzyk. Kije, którymi Monika i Theo się bili zawisły w powietrzu, by za chwilę znaleźć się na ziemi. Aaron, Paula i Jack stali dalej z rękami w górze, również nimi nie poruszając. Fabiański i Podolski z rozpędu wpadli w siebie. Reszta patrzyła z wytrzeszczonymi oczami na swojego trenera. Na ogół oaza spokoju, na treningach oczywiście, teraz miała purpurową twarz i złość wymalowana na twarzy.
- WSZYSCY USTAWIĆ SIĘ W SZEREGU- Arsen nie zmienił tonu.
Zawodnicy i dziewczyny po kolei ze spuszczonymi głowami zaczęli wykonywać polecenie trenera.
- Co to miało niby znaczyć?- spytał- No co?!- krzyknął, gdyż nie usłyszał odpowiedzi.
- Przepraszamy trenerze.- z szeregu lekko wysunął się Poldi.
- Wszyscy bez wyjątku 50 okrążeń!
Wszyscy popatrzyli się na siebie z lekkimi grymasami na twarzach, ale bez szemrania zaczęli wykonywać polecenia trenera. Biegając rozmawiali cicho ze sobą, byle by ich nie usłyszał Arsen, którym tymczasem odwrócił się od nich i zaczął się śmiać. Doprawdy jak dzieci, jak dzieci.

Po wykonaniu wszystkich kółek, zawodnicy wraz z dziewczynami znów ustawili się w szeregu przed trenerem.
- No to co może teraz jakiś mały meczyk?- spytał.
Po raz kolejny w tym dniu Kanonierzy popatrzyli ze zdziwieniem na swojego trenera.
- Więc tak w jednej drużynie Theo, Jack, Łukasz, Per, Thomas, Mikel, Kieran, Santi, Park,Aaron i Monika, a w drugiej Bacary, Laurent, Tomas, Poldi, Nicklas, Yaya, Nacho, Olivier, Alex, Wojtek i Paulina.

No to są jakieś żarty!! Jak ja mam być z nim w jednej drużynie? Przecież on mnie zabije! 
Monika zaczęła panikować. A Monika panikująca, to Monika bardzo nieporadna. Paula z niepokojem patrzyła na przyjaciółkę. Wiedziała jak to może się skończyć. Brunetka spojrzała na Jacka. Wiedziała, że on coś kombinuje. Umyślał sobie jakąś pierzoną wendettę i nic nie poradzi na niego!
Próbowała mu wytłumaczyć, że zachowuje się jak niewychowany gówniarz, i ma dorosnąć. Aaron próbował załagodzić sytuację i powstrzymać ją od rękoczynów. No ale kiedy Wilshere stwierdził, że "Ta pusta blondi nadaje się tylko do jednego" i nie, nie chodziło mu bynajmniej o coś niezbereźnego, bo kiedy dodać do tego sugestywny uśmieszek bruneta otrzymujemy wkurzonego na maxa Aarona. Tak oto, rozpoczęła się awantura godna miana III wojny światowej. Gdyby nie przybycie trenera, nie wątpiła, że doszłoby do rękoczynów.
- Nic jej nie będzie - nagle obok niej pojawił się Poldi z szerokim uśmiechem na twarzy - To duże dzieci i sami sobie poradzą. Dziewczyna kiwnęła głową i udała się z jej "drużyną" na bok omówić strategię.

Parę metrów dalej Jack próbował wmówić innym, że Monika im się "nie na da" i tylko będzie zawadzać prawdziwym zawodnikom. Dziewczyna nic się nie odzywała, gdyż w pełni zgadzała się z chłopakiem. Z kolei Aaron i Theo i reszta myśleli zgoła inaczej. Wiedzieli, że Wilshere zrobi wszystko, aby utrudnić grę Monice.

- Dobra Jack, weź ty się w końcu dziś przymknij, bo już mam cię dość- stwierdził zrezygnowany Aaron.
- Dokładnie- odrzekł Thomas- I nawet nie próbuj nic kombinować z Moniką, bo uwierz to się dla ciebie źle skończy.
- Pff!- tylko na tyle było stać Jacka, który ostentacyjnie odwrócił się on nich.
"Jeszcze mi będą mówić co mam robić! Żal! To ona mnie upokorzyła, a  ja muszę jej tym samym odpłacić! Zobaczymy czy jest taka "dobra" w grze."

W drugiej drużynie wytworzył się prawdziwy "team spirit". Wszyscy nastawieni byli na wygraną. Paula z szerokim uśmiechem obserwowała jak Olivier i Alex rozpoczęli wojnę kciuków. Z rozbawieniem patrzyła jak ten drugi z kretesem przegrywa i wpada w "głęboką" rozpacz. Cóż... nikt nie mówił, że ci "mężczyźni" są dorośli umysłowo... Nagle poczuła ręce, owijające się wokół jej talii.
- Nie odwracaj się - ktoś szepnął - Powodzenia.
Paulina stała chwilę w lekkim osłupieniu. Co jak co, ale tego głosu jeszcze nie słyszała. Taki głęboki, męski i ... Paula ogarnij hormony i siebie!

Wszystkiemu z boku przyglądał się Wojtek. Pomimo swoich postanowień, o zostawieniu Pauliny i w ogóle nie myśleniu o niej, jego dłonie zacisnęły się w pięści. Dupek nawet jej nie zna i myśli, że se może?! No kuźwa właśnie nie może!!! Chłopak potrząsną głową. Nie może tak się zachowywać. Nawet reagować tak nie może, bo on ma narzeczoną. Jego Magdę. Z trudem odwrócił wzrok od brunetki skupiając swoje oczy i uszy na trenerze.
- Dobra! Zaczynamy! A.. i chłopcy pamiętajcie - macie kobiety w zespołach!- krzyknął Arsen.

Pomimo wcześniejszych obaw i lekkiej paniki Monika poczuła się pewnie na boisku. Co dziwne nie przeszkadzała jej nawet obecność Jack'a w zespole. Miała przy sobie Theo więc czuła się bezpieczna. Podczas gry panowała miła i radosna atmosfera, jednak mecz był traktowany na poważnie. Dziewczyny bardzo często były przy piłce i chłopcy byli pod wrażeniem ich gry. W pewnym momencie, gdy blondynka była w dogodnej sytuacji do strzelenia gola, a Theo był na swojej połowie boiska, ktoś wziął na ręce dziewczynę i zaczął uciekać w kierunku wyjścia. Wszystko działo się w ułamku sekundy i tak zaskoczyło wszystkich, że zanim ktokolwiek się ruszył w pogoni minęła dobra minuta.

Monika tymczasem nie wiedziała co się w okół niej dzieje. Miała kopnąć piłkę a tymczasem znalazła się na rękach kogoś i ten ją gdzieś zaczął nieść. Dopiero po chwili wyszła z szoku i spojrzała w górę. Natrafiła wzrokiem na szyderczy uśmieszek Wilshere'a. Po otrząśnięciu się z kolejnego szoku zaczęła okładać go pięściami, jednak po jego minie wnioskowała, że na nim nie robiło to żadnego wrażenia. Jack nagle się zatrzymał.

-Jak tam blondi lekcje pływania?
Monika dopiero po chwili zorientowała się o co ten ją zapytał i gdzie oni są. Dziewczyna zaczęła panikować. Ona nie umiała pływać. Panicznie bała się czegoś głębszego niż łyżka wody. Zaczęła wrzeszczeć i wierzgać jednak ten ani myślał jej puścić.
-Puść mnie, puść mnie, puść mnie, puść mnie - blondynka wrzeszczała wniebogłosy.
- Twoje życzenie piękna jest dla mnie rozkazem- stwierdził z ironicznym uśmiechem na twarzy, gdy znaleźli się na krawędzi klubowego basenu.
- Nie! Nie rób tego!
Jednak chłopak był głuchy na jej prośby i po chwili rozległ się ogromny plusk, a Monika powędrowała na dno.

Wtedy na basen wpadła reszta drużyny na czele z Theo, Paulą, Aaronem i Wojtkiem. Paulina z przerażeniem patrzyła na chłopaka, stojącego nad brzegiem basenu.
- Co ty zrobiłeś idioto! Ona nie umie pływać!- darła się.
- Hahahaha dobry żart- Jacka nie opuszczał dobry humor.
- Czy ja do cholery wyglądam jakbym żartowała- wrzasnęła i wskoczyła do wody, żeby wyłowić przyjaciółkę. Zaraz za nią ruszył Theo i Wojtek. Dopiero po chwili zdołali wyciągnąć Monikę z wody. Dziewczyna, gdy dostała się na brzeg zaczęła kaszleć i próbowała złapać oddech. Trzęsła się niemiłosiernie. Theo objął drżącą dziewczynę, głaszcząc jedocześnie jej plecy. Pozostali z wściekłością wpatrywali się w bruneta. Wilshere z kamiennym wyrazem twarzy obserwował Monikę.
- Rozejść się!- krzyknął Arsen.
Przy Monice zostali tylko Paula, Theo, Wojtek i Jack. W końcu dziewczyna doszła do siebie, a jej złość sięgnęła zenitu. Podniosła się z ziemi i zaczęła okładać Wilshere 'a pięściami. Dopiero Theo zdołał ją odciągnąć. Jednak kiedy zobaczył grymas tamtego, nie mógł się opanować i uderzył go z pięści . Nie zrobiło to na Jacku jednak żadnego wrażenia. Tylko patrzył jak Theo zabiera blondynkę do ich fizjoterapeuty. Nagle przed nim wyrosły trzy postacie. Trzy bardzo wściekłe postacie. Paula, Aaron i co dziwne Wojtek patrzyli na niego jak na największą zarazę świata.

-Czyś ty do reszty oszalał?! - Wojtek, tak właśnie TEN Wojtek na niego wrzeszczał. Świat się skończył i ja tym nie wiem?
-Ja nic nie zrobiłem! To ona...- złapał się za piekący policzek. Paulinę przed dokonaniem mordobicia powstrzymywał tylko Wojtek trzymający ją w mocnym uścisku. Ta szarpała się i wrzeszczała, jednak ten nie ugiął się i trwali w tej pozycji. Z kolei Aaron patrzył na niego z góry, karcącym wzrokiem. Jak on nienawidził jak ktoś tak na niego patrzył. Nienawidził! Czuł się wtedy taki niepotrzebny, beznadziejny. Taki wzrok musiał znosić przez wiele lat...
- Nic nie zrobiłem. - Jack z założonymi rękami odwrócił się na pięcie i wyszedł.

No wyszedł...Po prostu wyszedł!!! Paulina nie mogła uwierzyć własnym oczom, uszom i w ogóle. Nie wierzyła, że można być tak aroganckim, bezczelnym, bezuczuciowym dupkiem! A ona myślała, że Monika i Jack mogą coś ten...nigdy w życiu! Nagle zorientowała się, że ktoś ją obejmuje. Wiedziała, że to nie może być Aaron bo ten stał na przeciwko niej i patrzyła na nią z bezczelnym uśmiechem. Powoli odwróciła się i spojrzała w zielone oczy Wojtka. Ten, pomimo sytuacji, uśmiechnął się szelmowsko i zacieśnił uścisk wokół niej. Paula wyrwała się z uścisku chłopaka i już kierowała się w kierunku wyjścia, kiedy zauważyła tam dwie osoby. Jedna z nich to była Magda we własnej osobie. Miała złość, oprócz tapety, wymalowaną na twarzy. Paulina usłyszała jak Wojtek przełyka głośno ślinę.

-No to jesteście w ciemnej dupie. - Aaron zawsze był elokwentny.


Wielkie cześć wszystkim:) Tak oto wracamy z nową notką!:) A teraz kilka ogłoszeń duszpasterskich;d
Po pierwsze LadyCat została współautorem tej historii:) Większość tej notki to jej moim skromnym zdaniem genialne pomysły;d
Po drugie specjalna dedykacja dla Paulki;* Dziękuję za wszystkie komentarze i miłe słowa, jak również za nominowanie tej historii do  The Versatile Blogger. Postanowiłam jednak, że nie będę brała w tym udziału. Jeśli chcecie się dowiedzieć czegoś o mnie to piszcie na gg; 32584153:) Nie gryzę;d 
Po trzecie dziękuję również autorce Mentos za nominowanie do The Versatile Blogger.
Po czwarte jestem mega dumna, że mój blog ma 1000 odsłon:) Dziękuję za wszystkie komentarze i liczę na więcej:) Miło jest wiedzieć, że kogoś interesuje to co tworzymy z LadyCat:) 

*A więc LadyCat macha nieśmiało czytelnikom tej zacnej historii (skromność w genach) mam nadzieję, że moje dziwne pomysły tylko upiększą tę opowieść i będziemy z główną prowadzącą pisać długo i długo i długo (..) wiecie o co lata : )

Także ten do napisania:)