piątek, 8 listopada 2013

Hate is the subtlest form of violence.

Monika z niedowierzaniem wpatrywała się w brązowe oczy Jacka. Tak, tego Jacka. Tak, tego Wilshere'a, którego nienawidziła. NIE - NA - WI - DZI - ŁA !!! Klara posłała jej współczujące spojrzenie. Chyba Paula zdążyła jej powiedzieć co nieco o ich wzajemnych relacjach. O ile ciągłe "skakanie sobie do gardeł" można nazwać relacjami...Blondynka, zaciskając dłonie dalej szła w stronę loży. Chciała przejść ale brunet zagrodził jej drogę. A był taki spokój....


- No proszę, proszę... Ale wiesz, że basen jest w innej części stadionu?- spytał ironicznie.
-Wilhere do jasnej kuźwy nędzy! - skrzywił się słysząc takie natężenie głośności tuż przy jego uchu.
- Spieprzaj!
- Oj... małe dziewczynki chyba nie powinny się tak wyrażać. - wyraźnie kpił z dziewczyny.
Monika, która postanowiła sobie, że nie da się tym razem sprowokować, pchnęła lekko chłopaka i przechodząc ostentacyjnie stanęła mu z całej siły na nodze. Jack skrzywił się niemiłosiernie. Jednocześnie brunet zauważył coś, co go zaniepokoiło. Dziewczyna miała na sobie koszulkę. Ale nie byle jaką! Koszulkę klubową Walcott'a. Przez jego myśli przemknęły wszystkie obelgi jakie tylko znał. Ona jest moja! Skrzywił się na swoja ostatnią myśl. Nie wiedział czemu blondynka go jednocześnie odpychała i pociągała. Po chwili zauważył Monikę, która siedziała między dziewczynami i mocno ściskała kciuki za wybiegającą na murawę drużynę. Wiedziała, że brak Jack'a na boisku był osłabieniem drużyny, ale z drugiej strony cieszyła się, że nie wystąpi w tak prestiżowym meczu i to jakby nie było - z jej powodu. Czuła, że jak na razie to ona wygrywa ten niepisany pojedynek pomiędzy nimi. Na jej twarzy wykwitł tryumfalny uśmiech.

Theo, Aaron i Wojtek, którzy zaczynali mecz w pierwszym składzie zaraz po wejściu na murawę skierowali swój wzrok na trybuny. Ten ostatni uśmiechnął się na widok Pauliny, która dziko machała całej drużynie. Widział partnerki swoich kolegów, które odziane w ich koszulki głośno im kibicowały. Ile on by dał, gdyby chociaż Magda przyszła i mu kibicowała! Już nie chodziło, żeby kochała czy znała się na piłce. Sam musiał przed sobą przyznać, że jego narzeczona w ogóle nie rozumie tego sportu. Przypomniał sobie ostatnią "wypowiedź" Magdy na temat sportu i stwierdził...Nie, lepiej na ten temat opuścić kurtynę milczenia...

Dziewczyny tymczasem wstały ze swoich miejsc i uniosły ręce z trzymanymi kciukami. Wszystkie puściły także po buziaku w stronę chłopców, by zagrzać ich do walki. Jack widząc to ironicznie prychnął. W trakcie meczu zaczął głośno komentować poczynania Theo - a zwłaszcza te nieudane.

- Jaka ciota!- krzyknął, gdy Michael Dawson odebrał piłkę Walcott'owi. Brunet z ironicznym uśmieszkiem wskazał na koszulkę blondynki.
- Nie wiedziałem, że lubisz nosić koszulki nieudaczników. - spytał z obłudnym uśmieszkiem.
 W Monice zaczęło się powoli gotować. Spokojnie, tylko spokojnie. On cię tylko prowokuje.
Dodatkowo Paula ścisnęła ją za rękę, żeby dała sobie z nim spokój i nakazała jej wzrokiem, żeby patrzyła na zmagania chłopaków na boisku. W końcu nadeszła upragniona 23 minuta : Tomas Rosicky podał piłkę Theo, który zbiegł do końcowej linii i posłał piłkę wzdłuż boiska. Tam czekał już Oliver Giroud, który wpakował piłkę do bramki, wywołując tym ogromną euforię na trybunach.
Po raz kolejny tego wieczora Monika spojrzała z tryumfem na Jack'a, który ostentacyjnie wywrócił oczami. Do końca meczu nie brakowało emocji ale Kanonierom udało się utrzymać korzystny wynik. W 92 minucie z boiska zszedł Theo, który otrzymał owację na stojąco. Opuszczając murawę puścił buziaka do Moniki, a ta teatralnie go złapała, wywołując tym śmiech Pauli i Klary.

- Aaaaaah, ależ to był romantyczny gest z jego strony, nieprawdaż? - Jack pojawił się nagle u boku Moniki "strzelając" ironicznym uśmieszkiem. - Nic tylko rzygać tęczą.
- Czego chcesz Wilshere?! - blondynka z trudem hamowała się. Miała ochotę zetrzeć ten uśmieszek z jego twarzy.
- Zastanawiam się co on może w TOBIE widzieć...bo wyglądem to ty raczej skarbeńku nie grzeszysz...
- Zamknij się! - krzyk dziewczyny sprowadził na siebie wzrok okolicznych kibiców.
- No wiesz... - kontynuował, niezrażony widokiem rozjuszonej blondynki - ...wyglądu nie masz, z kasą też u ciebie cieniutko, a inteligencja... - mało brakowało, a pięść blondynki spotkałaby się  z twarzą piłkarza, jednak Klara i Paulina w porę złapały swoją przyjaciółkę. Ta krzycząc bez ładu i składu próbowała się wyrwać dziewczynom.
- Jack, przestań zachowywać się jak przedszkolak i usiądź na swoim miejscu. - Klara, zachowując trzeźwy umysł próbowała załagodzić sytuację. Nie przewidziała jednak jednego...
- A może płaci ci za otrzymywanie mu towarzystwa? Jeśli wiesz o co mi chodzi... - poruszył charakterystycznie brwiami.

Blondynka wyrwała się dziewczynom i bez żadnych zahamowań uderzyła z pięści bruneta. Jack poczuł pieczenie na twarzy. Ze złością spojrzał na dziewczynę. Ta chciała zamierzała się do jeszcze jednego uderzenia, jednak ten już ją powstrzymał.
- Żadna dziewczynka nie będzie mnie poniżać na oczach innych! - wysyczał blisko jej ucha. Ta zadrżała, jednak nie ugięła się.
- PUŚĆ MNIE! - nie mogła wyrwać ręki z jego uścisku, więc z całej siły stanęła mu na prawej nodze. Jego twarz po raz kolejny wykrzywiła się w bólu, jednak nadal jej nie puszczał. Ta wyrywała się i krzyczała. W końcu do krzyków dołączył się Wilshere. Klara i Paulina nie mogły ich w ogóle uspokoić, a co dopiero rozdzielić.  Żadne nie chciało ustąpić. Nie zauważyli jednak jednej rzeczy...
A mianowicie, że dosłownie parę minut przed końcem meczu ten został przerwany ze względu na chaos, który wywołali. Kibice patrzyli z zaciekawieniem tylko na awanturę w sektorze V.I.P., a zamieszanie zmusiło sędziów do chwilowej przerwy. Grający patrzyli na siebie ze zdziwieniem. Jeszcze nigdy, w całej ich karierze, mecz nie został przerwany przez awanturę. Nawet ochrona z nadgorliwymi kibicami dawała sobie szybko radę.

Theo i Aaron zestresowani pobiegli w stronę kłótni. Martwili się o dziewczyny. Jakież było ich zdziwienie, zastając taka oto scenę. Dwóch ochroniarzy trzymało Monikę, która próbowała się im wyrwać. Przy tym wywrzaskiwała jakieś niezrozumiałe słowa. Klara i Paulina również były powstrzymywane przez ochronę, również krzycząc niezrozumiałe rzeczy. Na przeciwko nich stał Wilshere, z sinym limem pod prawym okiem. Tego ledwo trzech rosłych facetów utrzymywało. Wszyscy mieli na twarzy wymalowaną wściekłość. Ramsey próbował dowiedzieć się co się stało, jednak nie został dopuszczony. Widział jak jego narzeczona i dziewczyny zostają bezceremonialnie przerzucone przez ramiona jakiś facetów. Aaron już chciał się zacząć awanturować, jednak podszedł do niego Arsene.
- Będą w moim biurze. Jeszcze nigdy w mojej karierze czegoś takiego nie widziałem. Właściwie chyba jest to pierwszy raz w historii Emirates. - westchnął głośno i polecił Kanonierom wrócić na murawę. Theo jeszcze się opierał - chciał iść do Moniki - jednak Ramsey szybko go zaciągnął w stronę rzeczonego miejsca.

Dziewczyny trafiły do biura Arsene'a. Ochroniarze postanowili odseparować je od Jack'a, który został oddelegowany do szatni. Wkrótce do gabinetu wkroczył trener, a za nim Theo, Wojtek i Aaron. Wszyscy mieli wielki znaki zapytania na twarzach. Monice z tego wszystkiego poleciały łzy. Paula ją przytulała i pocieszała. W między czasie Klara opowiedziała całą zaistniałą sytuację chłopakom i trenerowi. Wyraz twarzy zebranych zmieniał się z każdą chwilą. Theo już miał wybiec i dorwać tego skurwiela, lecz skierował swój wzrok na roztrzęsioną Monikę. Podszedł do niej, a ta wtuliła się w jego ramiona.

- Cichutko Maleńka ...- zaczął szeptać jej do ucha - pamiętaj, że on nie jest wart ani jednej twojej łzy.
- Wiem, przepraszam, że się rozkleiłam.
- Ale przecież nie ma tu za co przepraszać, każdy może mieć chwilę słabości. Pamiętaj, że jesteś wspaniałą kobietą, a przede wszystkim silną, on natomiast zarozumiałym dupkiem.
- Słuchajcie, najlepszym sposobem na to, żeby uczcić ten dzień, a zarazem zapomnieć o niektórych rzeczach, które się dziś wydarzyły jest wspólne imprezowanie! - stwierdziła Klara, a jej narzeczony ją w tym poparł - Także zwijać swoje manatki i za 2 godziny widzimy się u nas.

- A czy moje zdanie też się tu liczy?- spytał Arsene.
- Ups ... Przepraszam panie trenerze, oczywiście, że tak.- Klara posłała mu przepraszający uśmiech.
- To co się dziś wydarzyło nie miało prawa się dziać. Jack nie zachował się jak wzór, którym powinien być, ale jak rozwydrzony gówniarz. Monika przepraszam cię w jego imieniu po raz kolejny. Nie zostawię tego tak.
- Dziękuję Sir, ale myślę, że nie powinien pan rozwalać drużyny ze względu na jego zachowanie wobec mnie. - stwierdziła Monika. Reszta popatrzyła na nią jak na kosmitkę.
- Hmm, no dobrze skoro tak mówisz, ale wiedz, że jakaś kara go spotka. No - trener zatarł ręce - to widzimy się na imprezie.

Wszyscy opuścili gabinet. Chłopcy polecieli się do szatni przebrać, a dziewczyny zeszły na parking i na nich czekały. W końcu po półgodzinie pojawili się świeży, czyściutcy i pachnący.

- No to my jedziemy od razu do was.- stwierdził Theo, który od razu podszedł do Moniki.
- A, że tak spytam, po co już?- zapytał Aaron.
- Pomożemy ci wszystko przygotować, a nasze urocze panie w tym czasie się ogarną?- spytał retorycznie Theo.
- No o tym to ja nie pomyślałem. - zaśmiał się gospodarz.
- Komu w drogę temu... Dobra zapomniałem jak się to mówi- pokręcił głową Theo.
Monika zaśmiała się i potargała jego czuprynę. Chłopak natychmiastowo zaczął ją poprawiać.
- Ej ej eeeej! Cóż ty uczyniła kobieto niegodna! -  z udawaną powagą i skupieniem, przyglądając się w szybie samochodu Ramsey'a, układał swe włosy na nowo. Pozostali, widząc to, ryknęli śmiechem.

Klara, w drodze do domu, przypomniała sobie o braku kilku produktów spożywczych. Skończyło się na zakupieniu dwóch wielkich wózków, zapełnionych po brzegi. Dziewczyny nie omieszkały wstąpić do sklepu z odzieżą. Panowie, chcąc nie chcąc, musieli im potowarzyszyć. Przecież w ogóle nie potrafili się im sprzeciwić. Była to dla nich podwójna mordęga, gdyż co chwila musieli , a to autografy rozdać, a to do zdjęcia zapozować. W końcu po niespełna godzinie wrócili do domu. Dziewczyny szybko poleciały do swoich pokoi, żeby szybko się przebrać i umalować, a chłopcy w tym czasie, rozstawiali przekąski i organizowali muzykę. Około 20 zaczęli schodzić się pierwsi goście. Jak to bywa od razu się zadomowili i od razu rozpoczęli swoje wygłupy. Wojtek, Aaron, Theo i Poldi zaczęli grać w Fifę na playstation. Pozostali piłkarze dopingowali to jedną to drugą drużynę. W czasie, gdy duże dzieci się bawiły, damska część plotkowała ze sobą chichotając co chwilę. Ploteczki zostały przerwane przez dziki wrzask zwycięstwa, wydawany przez Wojtka i Aarona.

- Głupi fart!- stwierdził oburzony Theo.
- Jasne, jasne. Przyznaj, że jesteśmy po prostu lepsi.- zaśmiał się Wojtek.
- Nigdy w życiu!- Theo miał minę zbitego dziecka.
- No już, już. Dla mnie i tak wygrałeś. - szepnęła do ucha Walcott'owi Monika, a twarz chłopaka rozjaśniła się w błogim uśmiechu. Jack widząc to sięgnął po drinka i wypił go duszkiem. Wilshere obserwował jak Theo pociąga Monikę na parkiet.  

Jack, widząc tę sytuację, miał mieszane uczucia. Z jednej strony blondynka zupełnie nie była w jego typie. Pyskata, bezczelna, wygadana. Zawsze miała w zanadrzu jakąś cięta ripostę, którą mogła go uraczyć. A z drugiej strony czuł się dziwnie widząc ją w ramionach Theo. Tego cholernego lizodupa, wazeliniarza zasra....

-Czego chcesz? - Jack spytał, leniwie dopijając swojego drinka. Nie dał po sobie znać, ze w jego głowie szalała istna burza uczuciowa (ale on oczywiście ich nie posiadał).
- Możesz mi powiedzieć czemu stoisz tu jak ten cieć? To raczej do ciebie nie podobne. A może coś się stało? - Jack wywrócił oczami. Cały Aaron - szuka dziury w całym.
-To już nie mogę spokojnie, jak cywilizowany człowiek, podpierać ściany i...
-Człowieku! Ty i podpieranie ściany?! - rechot Ramsey'a wybił się ponad dudniąca muzykę, sprawiając, że 3/4 gości spojrzało na nich z zaciekawieniem. Jack z politowaniem patrzył na przyjaciela. Tak, przyjaciela. Pomimo znaczących różnic poglądowych, społecznych (a nawet politycznych), łączyła ich dosyć dziwna, ale trwała przyjaźń.
-No tak to się nie uśmiałem od czasu Supermena-Theosia...- teraz to oboje ryknęli śmiechem, na samo wspomnienie sesji zdjęciowej Walcott'a.
-Ciekawe z czego oni tak się cieszą? - Monika wskazała na rechoczących Jack'a i Aaron'a. Theo jedynie wzruszył ramionami. Obchodziło go to jak zeszłoroczny śnieg. W swoich ramionach miał dziewczynę marzeń, a on ma się przejmować jego konkurentem? Bo, że Jack czuje przysłowiową miętę do blondynki to jest pewne. Tylko Wilshere jest na tyle ślepy, że on sam tego nie wie. Spojrzał na zielone oczy Moniki. Tak - był pewien, że to ona.
-Czemu mi się tak przyglądasz? - dziewczyna z ciekawością patrzyła na chłopaka. Wyglądała niczym mała dziewczynka. Theo cicho się zaśmiał.

-No i czemu się ze mnie śmiejesz?! - brakuje, żeby tylko tupnęła nogą... W tym momencie dziewczyna splotła ręce na piersi i tupnęła nogą. Theo pokręcił głową, a następnie porwał Monikę do kolejnego tańca.

Impreza zaczęła się rozkręcać. Coraz więcej par zaczęło pojawiać się na parkiecie. Do Pauli, która akurat siedziała sama na sofie, podszedł Laurent.
- Cześć. Zatańczysz?- uśmiechnął się czarująco.
- Bardzo chętnie.- zaśmiała się dziewczyna.


-Czy moglibyśmy prosić o uwagę? - Aaron teatralnie zastukał nożem w kieliszek z szampanem. Nie przewidział tylko, że siła x nóż = stłuczony kieliszek. Wszyscy, widząc to, wybuchnęli głośnym śmiechem. Klara ciężko westchnęła i poszła do kuchni po jakąś ścierkę. Po ogólnym uspokojeniu Klara znacząco chrząknęła, chcąc zwrócić uwagę obecnych. Następnie znacząco spojrzała na narzeczonego.
-Taaaaaak - Aaron niezręcznie podrapał się po głowie - chcieliśmy wam powiedzieć, że jesteśmy już razem na poważnie.

Żeńska część zgromadzenia od razu zaczęła piszczeć i skakać.
-To my się tak starałyśmy, a ty nam takie coś odwalasz?! - Monika i Paulina rzuciły się w kierunku Ramsey'a. Ten już zasłaniał oczy (przecież mogą mu wydrapać!), jednak te głośno się zaśmiały i przytuliły go.

Panowie nadal patrzyli na dziewczyny i Aarona nic nie rozumiejąc.
-Ale przecież wy jesteście już razem! - Wojtek z niezrozumieniem patrzył na parę - To po co nam to drugi raz oznajmiać? - na to męska część zgodnie przytaknęła.

Paulina po usłyszeniu tego zaliczyła mentalnego facepalma. Oczywiście inne panie nie miały oporów zrobić tego realnie.
- Oni się zaręczyli durnie! - Paula dosadnie wytłumaczyła im o co biega. Ci szeroko rozszerzyli oczy i wydali z siebie głośne "AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA" . Faceci....-No to gratulacje stary!...
-No i kto będzie z nami chodził na panienki teraz?! Ała, Monika nooo...
-Myślałem, że nigdy do tego nie dojdzie...
-No to powitaj Aaronie życie pod pantoflem, ciągłe gadanie nad głową, zakazy, sama masakra... Diana nie patrz tak na mnie, przecież żartowałem...

Dziewczyny popatrzyły na chłopców z politowaniem. Gdyby nie my to oni by się zgubili w świecie - wszystkim kobietom to przemknęło przez myśl.

Informacja o zaręczynach gospodarzy imprezy wprowadziła wszystkich w szampański nastrój. Napoje alkoholowe lały się jeden za drugim. W pewnym momencie Wojtek, pozbawiony dziś wszelkich zahamowań i podminowany dobrą zabawą Pauli z Laurentem wskoczył na stół i zaczął śpiewać:
-I LOVE ROCK N' ROOOOOOOOOOOOOLL - zawył na cały regulator. Niektórzy bez opamiętania zaczęli wtórować bramkarzowi, a Klara wpadła na genialny pomysł.

Monika, widząc jak Klara próbuje zdobyć uwagę wszystkich, bezskutecznie notabene, wzięła sprawy w swoje ręce. Stanęła na najbliższym krześle, zbliżyła palce do ust i głośno zagwizdała. Natychmiastowo wszyscy swoje oczy skierowali na źródło niespodziewanego dźwięku. Monika nic sobie z tego nie robiąc, przekręciła oczami.
-Klara wam coś chciała powiedzieć.

Ta z kolei ukazała w całości swoje uzębienie.
-Co byście powiedzieli na karaoke szoł?

Niektórym oczy aż zaświeciły się z radości, co poniektórzy w duchu jęknęli na słowo "karaoke".

Jack zaczął wydzierać się, że chce śpiewać jako pierwszy. W końcu był już odpowiednio znieczulony i emocje zaczęły z niego wypływać. Na bogatej playliście znalazł to czego szukał. Za scenę posłużył mu wcześniej wspomniany stół. Wszedł na niego i wtedy z głośników popłynęły pierwsze takty <"Paradise City"- Guns N'Roses>.   Wszyscy stanęli jak wmurowani. Nikt nie spodziewał się po chłopaku tego, że zmierzy się z tak kultowym przebojem. Jednak gdy zaśpiewał pierwsze słowa tej piosenki wokół niego rozległa się wrzawa. Jednak on nie zwrócił na to uwagi. Jego oczy patrzyły prosto w oczy Moniki. 



Just a' urchin livin' under the street
c'mon 
I'm a hard case that's tough to beat
I'm your charity case
So buy me somethin' to eat
I'll pay you at another time
Take it to the end of the line





Monika nie mogła uwierzyć w to co widzi, a w dodatku w to co słyszy. Coś w jej sercu drgnęło, ale było wrażenie ulotne, które szybko przeminęło. Wszyscy patrzyli się zdezorientowani to na Jacka to na dziewczynę. Nikt oprócz tych dwojga nie wiedział o co chodzi. Kiedy Wilshere skończył śpiewać rozległy się wielkie brawa, a chłopak ukłonił się teatralnie i zszedł w pośpiechu ze umownej sceny.

Następny do występu zgłosił się Aaron.

- Więc- zaczął- ten utwór dedykuję mojej najlepszej, najukochańszej, najcudowniejszej, uroczej narzeczonej. Bardzo, bardzo cię kocham.

Z głośników popłynęła melodia, większości uczestników nieznana. Tylko polska część obecnych na imprezie wiedziała co to za piosenka. <"Czekasz na tę jedną chwilę"- Seweryn Krajewski>

Czekasz na tę jedną chwilę 
serce jak szalone bije... 
Zrozumiałem po co żyję 
wiem, że czujesz to co ja. 
Ej za krótko trwa godzina 
niech się chwila ta zatrzyma 
moim szczęściem chcę nakarmić 
calutki świat, zdziwiony tak. 

Wielka miłość, nie wybiera, 
Czy jej chcemy, nie pyta, nas wcale. 
Wielka miłość, wielka siła. 
Zostajemy jej wierni, na zawsze... 

Miną lata, gwiazdy zgasną, 
Fotografie w głowie zasną. 
Gdy nas ludzka złość rozłączy 
Ja i tak odnajde Cię... 
Kiedy rozum każe zwiątpić... 
Czekaj zadrży świecy płomień 
Bo po drugiej rzeki stronie, 
Ja dobrze wiem, tam ogród jest. 


Wielka miłość, nie wybiera, 
Czy jej chcemy, nie pyta, nas wcale. 
Wielka miłość, wielka siła. 
Zostajemy jej wierni, na zawsze... 

Z oczu Klary popłynęły łzy wzruszenia i szczęścia. Razem z narzeczonym wyśpiewała całą drugą zwrotkę i refren. Wywołali tym wielkie poruszenie wśród wszystkich. Dziewczyną  popłynęły łzy z oczu. Na końcu narzeczeni pocałowali się co spowodowało gwizdy i wielkie brawa. Wędrowali oni z jednego uścisku do drugiego.  Monika z Paulą postanowiły rozweselić towarzystwo.

Dziewczyny podeszły do Theo, który na chwilę obecną był DJ - ejem. Szepnęły mu coś na ucho z szerokimi uśmiechami. Ten zaczął rechotać i klikać cos na laptopie. Monika spięła sobie włosy i stanęła w dziwnej pozie ala Elvis Presley na "parkiecie". Niedaleko niej Paula niczym rasowa modelka zarzuciła włosami. Goście z zaciekawieniem obserwowali duet. Nagle z głośników popłynęły pierwsze takty piosenki:


-Hi, Barbie! - Monika z szerokim uśmiechem pomachała teatralnie Paulinie.
- Hi, Ken! - Paula wysłała buziaka Monice. Publiczność, widząc i słysząc dziewczyny nie powstrzymywała się od dzikiego śmiechu.
-You wanna go for a ride? - Monika udała, że siedzi w aucie i pozorując tzw. zimny łokieć.
 - Sure, Ken! -
- Jump in! - Paula "wskoczyła" na miejsce pasażera.



I'm a Barbie girl in a Barbie world
Life in plastic, it's fantastic
You can brush my hair, undress me everywhere
Imagination, life is your creation !!!
Dziewczyny nie dość, że swoim występem rozluźniły atmosferę, to sprawiły, że imprezowicze bawili się jeszcze lepiej. Paula dzisiaj obawiała się, że jej przyjaciółka może być wściekła, ale ta jakby nigdy nic uczyła moonwalka samego Arsene'a Wengera...cóż....

Z kolei ona sama obserwowała jak Wojtek i Jack (?!) razem wypijali na spółkę już trzecią butelkę czystej. Ci to dopiero się bawią....

-
No hej księżniczko! - Laurent objął ja od tyłu. -Czemu tak tu stoisz? Saaamaaa? - brunetka przewróciła oczami. Kolejny wstawiony do kolekcji. Ja rozumiem - wypić bo impreza, ale żeby doić tyle, że nie wiadomo kiedy prosta linia staje się slalomem?
-A tak sobie... jakoś... - próbowała się wyswobodzić z bądź co bądź silnego uścisku. Koscielny, czując zmagania dziewczyny lekko go poluźnił, ale nadal nie chciał jej wypuścić.

- Laurent proszę, puść mnie- powiedziała prosząco.
- Ale za buziaka!- zrobił maślane oczka.
Paula miała już spełnić prośbę chłopaka, kiedy nagle obok nich pojawił się Wojtek. Bardzo wkurzony Wojtek.
- Puść ją! - Koscielny na to prychnął i puścił dziewczynę.
- Kim ty jesteś człowieku, żeby mi mówić co mam robić?! - obydwoje mierzyli się wzrokiem.
- Nie interesuj się! Puść ją i spier*alaj stąd!

Przepychanka słowna powoli zamieniała się na tą fizyczną. Nikt nie interweniował, bo większość kojarzyła fakty dwa razy wolniej, zważając na promile krążące we krwi. W końcu Theo i Aaron odciągnęli Koscielnego od Szczęsnego, a tego drugiego trzymał za koszulę Wilshere.

-SPOKÓJ! - dawno nie widziano Ramsey'a tak wściekłego. - Przestańcie zachowywać się jak zwykli gówniarze i opanujcie tą sieczkę zwaną waszymi mózgami!

Szczęsny wyrwał się Jack'owi i zmierzył rozjuszonym wzrokiem swojego "przeciwnika". Ten drugi nie pozostawał bierny. Paula, widząc tę sytuację podeszła do Wojtka:
- Chyba musimy pogadać. - stwierdziła głosem nieznoszącym sprzeciwu. Chłopak bez oporów podążył za nią na zewnątrz.
- CO TY SOBIE DO CHOLERY WYOBRAŻASZ?! OBROŃCA UCIŚNIONYCH KOBIET SIĘ ZNALAZŁ! PROSIŁ CIĘ KTOŚ ŻEBYŚ SIĘ WTRĄCAŁ?!
Wojtek patrzył na nią jakby była pucharem za zdobycie MŚ przez reprezentację Polski w nożną. Nie miał jednak możliwości, żeby cokolwiek powiedzieć, bo Paula kontynuowała swój monolog.
- O CO CI DO KUŹWY NĘDZY CHODZI!? ODPIEPRZ SIĘ ODE MNIE! MASZ NARZECZONĄ!
Wtedy Wojtek, działając impulsywnie, przybliżył się do dziewczyny i wpił się w jej usta. Paula stała zdezorientowana i oszołomiona. To nie tak miało być! Dziewczyna przerwała ten pseudo pocałunek. Nagle policzek chłopaka zaczął niemiłosiernie piec. Spojrzał zdezorientowany na, już oddalającą się Paulinę.

Hej:) Po dłuższej przerwie wracamy z nową notką:) Brak czasu i dużo nauki nie ułatwiają tworzenia;/ Zostawiam was z tą notką:) Mam nadzieję , że się spodoba:) A jeśli nie to poprawimy się następnym razem:) Czekamy na Wasze komentarze:) Pozdrawiam:* <Ziaba>

Hejooo <macha> mam wielką hołp, że dzisiejsza "długo wyczekiwana" notka :) i jeszcze raz przepraszam za poślizg w czasie - mam postaramy się aby następna była duuuużo szybciej ;D Do następnej ;p

5 komentarzy:

  1. Hej:D Ten blog jest świetny! A skoro tak to... Nominuję tego bloga do Liebster Blog Award :D Szczegóły są w zakładce o tym tytule na wherever-will-you-go.blogspot.com/
    POZDRAWIAM !!!
    Paulka

    OdpowiedzUsuń
  2. Hejka ;p Bardzo fajna historia :D Theo i Monika *.* AW , Klara i Aaron ^^
    Kiedy można spodziewać się kolejnego ?? :) Pozdrawiam i życzę weny :>

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy następny rozdział ?? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że powinno pojawić się coś w okolicach Wigilii:)

      Usuń
  4. Boże , Boże to opowiadanie jest po prostu ZA******* xD <przepraszam, ale musiałam :p) Chyba jedyną osobą, której tu za bardzo nie toleruję jest Jack ;C . Mam takie same pytanie jak osoba powyżej kiedy kolejny czekam i czekam a tu nic :C . Może komentarz, który tu zostawiam zmotywuje Cię do dalszego pisania, bo w końcu jest dla kogo :). Na pewno jest wiele osób, które czytają lecz nie komentują ;/ (ja już kończę swój monolog XDD) Tak więc życzę weny i czekam na kolejny rozdział no i WESOŁYCH ŚWIĄT :)

    OdpowiedzUsuń