- Monia, ty to jednak jesteś tępa dzida. - stwierdziła Paulina z politowaniem.
Sytuacja przedstawia się następująco:
Monika z mordem w oczach obserwowała Wojtka i Jack'a. Wilshere, trzymając się za policzek patrzył się na blondynkę wzrokiem zbitego psiaka. Gdyby pominąć gatunek - wszystko się zgadza, gdyż Jack dostał z tzw liścia. Ponadto nie rozumiał furii swojej ukochanej. Wojtek nadal dryfował między światem jawy i snu, co zaskutkowało mętnym wzrokiem. Z kolei Paulina obserwowała swoją przyjaciółkę z politowaniem, z przerwami na pocieranie bolącego czoła.
- Monika ale co ty tu robisz?
- Co ja...pff CO JA TU ROBIĘ?! Co TY tu robisz?!
- Nooo...- Jack potarł kark w zdenerwowaniu. - ...ja tu mieszkam... - <plask> - ..chyba... - wyjęczał Jack pocierając drugi policzek. Ta kobieta to ma rozmach. I parę w dłoniach. Ciekawe jak te ręce sprawdzą się w...NIE! Zły Jack! Nie myśleć o tym teraz. Niemyslećniemyślećniemyśleć....- Co ty tu robisz ze Szczęsnym! Przecież mówiliście, że jesteście "tylko" przyjaciółmi! A tu co się okazuje?! Tak, że ty jesteś gejem?! - blondynka ostatnie słowo wypiszczała z emocji, przez co reszta zebranych skrzywiła się na ten dźwięk. - A może jesteś bi, HĘ?! A może w ogóle my oboje naraz?! Pfff co ja mówię - przecież ty ZAWSZE byłeś perwersem! I zboczeńcem! I co? I myślisz, że może będziesz miał dwoje na raz!? A może jeszcze w łóżku ?! Raz ja, a raz on?! Albo jeszcze lepiej - oboje na raz, hę?! - Monika dyszała po swojej tyradzie.
Paulina nie wiedziała czy się śmiać, czy płakać, czy iść i podciąć sobie żyły mydłem w płynie. Postanowiła się jednak odsunąć od swojej przyjaciółki na parę ewentualnie paręnaście kroków, gdyż głupota może być zaraźliwa. To co blondyna wygadywała przechodziło jej pojęcie o ludzkiej poczytalności. Chyba na serio ją wzięło z tym Jack'iem, skoro oskarża go o homoseksualizm. Brunetka zerknęła na Szczęsnego i uśmiech sam wcisnął jej się na buzię. Przecież wygląda tak uroczo! Ale teraz nie o nim...chociaż wygląda na prawdę uroczo.
- Monika czy tobie się w dupie poprzewracało? Oskarżasz Jack'a Wilshere'a, największego playboya, casanovę i te de i te pe, prawdziwego samca alfę o to, że jest gejem? Tylko dlatego, że spał na jednej kanapie z przyjacielem? Ponadto - sądząc po wysokim stężeniu alkoholu w powietrzu - oboje pewnie byli schlani w tzw. trzy dupy. Więc.. - wskazała palcem na blondynkę. - ...skończ zachowywać się jak zazdrosna żmija i przestań na niego wrzeszczeć! - Jack spojrzał zdumiony na brunetkę. Nigdy wcześniej go nie broniła i nie sądził, że kiedykolwiek się to stanie.
- JA zazdrosna?! JA?! Pfff zupełnie nie wiem o co ci chodzi. - Paulina westchnęła z rezygnacją. To jest nieuleczalne.
- Dobra, na ciebie i tak nie ma lekarstwa więc siedź cicho..
- Nie cichaj na mnie Paulino! - tamta w odpowiedzi wywróciła oczami. - I nie przewracaj na mnie oczami!
- Weź ty się zamknij w końcu albo już nigdy więcej w tym życiu i naszych kolejnych wcieleniach nie zrobię ci mojego super-extra-wyśmienitego wyjebanego w kosmos spaghetti! - Paulina z przebiegłością w oczach spojrzała na przyjaciółkę. Tamta w odpowiedzi dramatycznie wciągnęła powietrze.
- Nie, nieee! Tylko nie super-extra-wyśmienite wyjebane w kosmos spaghetti! Wszystko tylko nie toooo! - wyjęczała Monika rzucając się na kolana przed brunetką.
- Więc siedź cicho o tam...- wskazała palcem na najbardziej oddalony w salonie, przynajmniej podejrzewała, że to salon, fotel. Blondynka gorliwie pokiwała głową i w ciągu nanosekundy pomknęła na wcześniej wymieniony fotel. Następnie zamknęła sobie buzię na wyimaginowana kłódkę wyimaginowanym kluczykiem, który potem wyrzuciła do najbliższej doniczki. Po tym spojrzała tryumfalnie na przyjaciółkę. Paulina jedynie wywróciła, po raz kolejny oczami, na dziecinne zachowanie Moniki.
- A teraz... - brunetka spojrzała na, jeszcze ledwo przytomnych, mężczyzn. -...możecie mi powiedzieć DLACZEGO nie ma was na treningu? - to pytanie podziałało na zapytanych niczym kubeł zimnej wody. Szybko zerwali się z kanapy wrzeszcząc "TRENING!", uprzednio przewracając stół, krzesło, 3 szklanki i 2 kieliszki, doniczkę z fikusem oraz parę butelek napojów o wysokiej zawartości procentowej. Dlaczego doniczka z fikusem była na kanapie?
- STOOOOOP! - czas jakby się zatrzymał, a męska część zgromadzenia z szerokimi oczami spojrzała na Paulinę. - Po pierwsze geniusze, wasz trening prawdopodobnie dobiegł już końca, gdyż słyszałam w tle szum wody, jak rozmawiałam z Aaron'em, a po drugie wali od was jak z cysterny z wódą więc trener by was stamtąd wyrzucił szybciej niż wasz wzrok by to zarejestrował. - Monika z rogu pokiwała na to, potwierdzając słowa przyjaciółki.
- Ale on nas zabije... - wyszeptał cicho Jack ze szklącymi oczami.
Wow oni na serio boją się trenera.
- No cóż...to wy urządziliście sobie imprezkę w środku tygodnia. Teraz musicie przyjąć tego konsekwencje...- Wojtek głośno jęknął. - A teraz idźcie stąd, a ja z Blondyną posprzątamy. Wy będziecie tylko zawadzać - jak zawsze.
Mężczyźni bez szemrania udali się wgłąb domu. Paulina głośno westchnęła i zaczęła zbierać pozostałości po pizzach i innych śmieciowych produktów.
- No Monia rusz tyłek! - tamta w odpowiedzi pokręciła głową i z nadąsaną miną ostentacyjnie odwróciła głowę. - A tobie co się stało?
- No bo jesteś dla mnie niemiła!!!
- Bo zachowujesz się jak kretynka! No bez jaj, wylatujesz z awanturą do Jack'a bo nocował u niego Szczęsny. No na prawdę... - brunetka nadal nie wierzy co się wydarzyło.
- No bo ... myślałam, że to jakaś panienka...a potem okazało się, że to Wojtek..... no i już byłam w trybie kłótliwym no i...jakoś tak wyszło... - Paulina uniosła brwi w zdziwieniu na "nieśmiałą Monikę". Tego to jeszcze nie grali.
- Pamiętasz Monia, kiedyś pytałaś się jakim cudem można mieć hopla na punkcie jakiegokolwiek samca? - spytała brunetka z chytrym uśmieszkiem.
- Nooo chyba coś mi świta...
- Nooo to teraz ty MASZ hopla na punkcie "jakiegoś samca"...
- Pfff.... - Paulina na to zachichotała.
- No to okeeeej. My spadamy, a WY macie się jutro pojawić na treningu...KAPITO?! - Monika patrzyła jak jej przyjaciółka już od ponad 15 minut musztrowała Jack'a i Wojtka. - Trening jest o 15. Zapamiętano? O 15!!!
- Tak jest panie generale! - oboje zasalutowali. Monika przewróciła oczami na poczynania Jack'a i jego wiernego kompana. Paulina z kolei była zadowolona.
- Nooo to dobranoc. My z Monią już lecimy. Zresztą jutro mamy się rodzinnie udać na zwiedzanie Londynu ze Szczebiocińskimi. - i z tymi słowami Wojtek, Paulina oraz Monika wyszli. Szczęsny, jako że jest gentlemanem, zaoferował się, że odwiezie dziewczyny. Jako że wszystkie promile ulotniły się z jego organizmu, dziewczyny zgodziły się.
Kiedy Monika wychodziła poczuła mocny uścisk na ramieniu.
- Emmm...może...może poszłabyś ze mną na...na jakiś spacer....albo...coś... - blondynka pierwszy raz w życiu widziała speszonego...SPESZONEGO Jack'a Wilshere'a!
Spojrzała na niego z uniesionymi brwiami.
- Znaczy nie jutro no bo... - tu nerwowo się zaśmiał. -...no idziesz zwiedzać z rodziną...ale może wieczorem. Ale nie musi być jutro! Może pojutrze albo popojutrze...alboo za tydzień! Jak ty chcesz i...
- Dobrze Jack. - Jack z szerokimi oczami patrzył na zarumienioną Monikę. Czy ona właśnie się zgodziła?! - Na serio?! - dziewczyna w odpowiedzi pokiwała głową.
- A-aha. To...
- Zakochańce kończcie już bo...AŁA PAULINA!
- Czy ty kretynie nie widzisz, że właśnie jesteśmy świadkami progresu ich związku!?
Jack na to szeroko się uśmiechnął. Jeszcze do niego nie docierało, że właśnie ... UMÓWIŁ SIĘ Z MONIKĄ!
- No to...pa. - Monika nieśmiało wyswobodziła ramię z uścisku chłopaka. Jack śledził ją wzrokiem, aż do momentu, kiedy auto Wojtka zniknęło za rogiem. Na twarzy Wilshere'a pojawił się niewyobrażalnie ogromny uśmiech.
34 minuty później:
Jack nadal stał na podjeździe z głupkowatym uśmiechem na twarzy. Przechodzący ludzie podejrzliwym wzrokiem obserwowali piłkarza. Nagle...
- JEST!!! UMÓWIŁA SIĘ ZE MNĄ! SŁYSZELIŚCIE TO?! UMÓWIŁA!!!! - brunet zaczął skakać, biegać, wrzeszczeć i przytulać przypadkowych przechodniów. Ci z politowaniem uśmiechali się na jego poczynania. Wreszcie udał się do domu i przygotował do tak zbawiennego snu. Jeszcze przed zaśnięciem przypomniał sobie zazdrosną minę blondynki, a potem kiedy zgodziła się z nim spotkać. I zrobiła to z własnej woli!
I mimo że Morfeusz porwał Jack'a do swojej krainy, na jego twarzy nadal widniał szeroki uśmiech.
Następnego dnia cały klan Szczebiocińskich został obudzony z samego rana. Amelia nie traciła czasu i z Klarą przygotowywały szczegółowy plan ich wycieczki. Monika z zamkniętymi oczami i ziewając starała się wcisnąć na stopy skarpetki. Nienawidziła kiedy budzono ją z samego rana! Dla niej dzień zaczyna się o 10 rano! Nie wcześniej! Uwielbiała spać, a teraz odmówiono jej tej przyjemności, bo idą zwiedzać Londyn! Blondynka głośno jęknęła.
- Moniczko ty tam robisz coś sprośnego? Bo jęczysz i jęczysz. - oczami wyobraźni widziała psoty uśmieszek swojego najstarszego braciszka. Z rozmachem otworzyła drzwi.
- Ty gnido niedorobiona jeszcze raz.... - przed jej drzwiami stałą mama i Adam. Monika zmełła w ustach przekleństwa.
- Moniko jak ty się wyrażasz do brata?! Nie tak cię wychowaliśmy? Jak....
Dziewczyna wywróciła oczami i udała się na dół. Brawo. Jeszcze tego mi brakowało z rana - tyrady mamy.
Na dole w spokoju spożywano śniadanie. W spokoju, bo bliźniacy - tak samo jak ona - jeszcze mieli lepiące się od snu oczy. Paulina przeglądała jakiś magazyn o modzie. Michał z kolei uważnym wzrokiem obserwował córkę. Monika nieznacznie poruszyła się pod naporem tego spojrzenia. Do tej pory nie mieli okazji porozmawiać na temat jej domniemanego związku. Nie wiedziała co miała zrobić, gdyż jako córeczka tatusia nie cierpiała mieć z nim tzw. ciche dni. Z drugiej jednak strony duma nie pozwalała jej uczynić pierwszego kroku. Ciągle dylematy i dylematy, a raz nie mógłby być spokój?! Cierpiętniczo westchnęła i usadowiła się obok Aaron'a. Ten z radosnym uśmiechem spożywał płatki mlekiem. Ten to nigdy nie ma problemów, normalnie jak dziecko. Nałożyła sobie dwa tosty i nalała soku pomarańczowego. No ale śniadanko pierwsza klasa. Pochłaniając swoją porcję z uwagą obserwowała interakcje swojej kuzynki i jej narzeczonego. Nadal nie ogarniam jak Klara mogła się z kimś TAKIM związać. Od pierwszego spotkania wprawiało szokowało ją, że Klara i Aaron w ogóle są razem i wytrzymują ze sobą. Oboje byli przeciwieństwami totalnymi. On był jak duże dziecko. Ciągle wprawiało ją w zdumienie jak potrafi sobie ot tak kupić składany samochodzik i składać go przez cały dzień. Pokręciła na to głową. Z kolei Klara to typowa pani perfekcjonistka. Wszystko ułożone, zaplanowane, posprzątane...niczym perfekcyjna pani domu. Monika wiedziała, że swoją "perfekcyjność" zawdzięcza nie bardzo szczęśliwemu dzieciństwu. Znaczy nie była bita, materialnie jej niczego nie brakowało. Mogła mieć wszystko co chciała - oprócz uwagi i miłości rodziców. Wiecznie zapracowani nie mieli dla swojego jedynego dziecka czasu. Ponadto rodzice dziewczyny i Szczebiocińscy nie byli do siebie pokojowo nastawieni. Klara jednak była uparta i, pewnych świąt, wyprosiła, a raczej zażądała, że chce uczestniczyć w wigilii rodzinnej, na której nigdy nie byli. Właśnie wtedy pierwszy raz Klara i Monika się spotkały. Niemalże od razu się polubiły i tak się potoczyło, aż do teraz. Monika nigdy w życiu nie żałowała znajomości z kuzynką.
- Moniaaaa, Moniaaaa.... - nagle zobaczyła, że Aaron macha jej przed oczami swoją wielką dłonią.
- Zabieraj te łapy sprzed mojej twarzy!
- No wybacz królewno ale tak odleciałaś, że 15 minut cię wołaliśmy i nic, więc trzeba było użyć środki cięższego kalibru! - wystawił jej język a ona westchnęła, ponownie, na to jakże dziecinne zachowanie.
- Co się stało, że tak odleciałaś? - Klara z łagodnym uśmiechem spytała kuzynkę.
- Właśnie myślałam nad tym, że to dziwne, że ty i Aaron się spiknęliście. Przecież jesteście taaaaacy inni. - blondynka pokazała rękami jak bardzo się różnią.
Ramsey na to zdanie napuszył się i mocno objął Klarę.
- Ja i Klarcia jesteśmy dla siebie stworzeni! Niemalże czuję, że to sam Bóg sprawił, że się spotkaliśmy. MY jesteśmy sobie przeznaczeni! Ty się nie znasz młoda. - litościwie spojrzał na Monikę. - Zresztą co poradzić skoro uganiasz się za Wilshere'm. - Monika zaczerwieniła się mocno i zacisnęła dłonie w pięści.
- Klaro najdroższa czy bardzo by ci przeszkadzało jeśli twój och jakże ukochany był w trakcie niedyspozycji powiedzmy parę dni? - zapytała jadowicie słodkim głosikiem od którego wszystkim włosy stanęły na karku, a sam Aaron zaczął powoli ewakuować się z miejsca zagrożonego wybuchem. Klara roześmiała się perliście i pokręciła głową. Ramsey spojrzał na ukochaną z wyrzutem i zaczął uciekać przed rozwścieczoną Moniką.
- Tym razem mi nie uciekniesz kretynie!!!
- Moniko, skoro już dobudziłaś się i jak widać jesteś pełna werwy to czas najwyższy abyśmy się już zbierali. Nikt za nas Londynu nie obejrzy. - Amelia z łagodnym uśmiechem patrzyła na córkę, jednak tamta wiedziała, że ten uśmiech jednocześnie ostrzega ją, że ma zrobić to co tamta każe. Blondynka zasalutowała i szybko popędziła w kierunku drzwi, aby ubrać buty i płaszcz. Rodzeństwo dziewczyny i Paulina zachichotali, a Michałowi usta zadrżały. Wszyscy wiedzieli, że Monika mogła przeciwstawić się nawet mężczyźnie dwa, a nawet i trzy razy większemu od niej, ale jeśli chodziło o Amelię Szczebiocińską, to stawała się potulna niczym jelonek Bambi. W końcu Szczebiocińscy, Paulina i Klara wyszli z domu obładowani mapami, aparatami i przewodnikami. Aaron został w domu, gdyż o 15 mają trening, a wycieczka najprawdopodobniej będzie trwała do późnego południa.
Theo z rozbawieniem obserwował poczynania swoich kolegów z boiska, a szczególnie jednego. Jack przez całe półtorej godziny biegał i wykonywał ćwiczenia jak na skrzydłach. Domyślał się, że coś ruszyło w sprawie Moniki. Wreszcie! Normalnie już sam miał wkroczyć do akcji ale obawiał się furii przyjaciółki, która mu dobitnie uświadomiła, że nienawidzi jak ktoś się wtrąca w jej życie prywatne. Zadrżał na samą myśl.
- Walcott przestań się obijać! - brunet pokręcił głową i wrócił do energicznego biegu.
- A tobie co? - do Walcott'a wyszczerzył zęby Aaron. - Masz okres czy co? Cały dzień wzdychasz, kręcisz głową i .... w ogóle! - Theo na energiczną gestykulację przyjaciela prychnął. Ten to jak wieczne dziecko.
- Nic mi nie jest tylko.... myślę.
- Nooo najwyższy czas brachu! - wykrztusił Aaron między kolejnymi atakami śmiechu. Theo odpowiedział mu najbardziej groźnym spojrzeniem jaki miał w swoim arsenale.
- Jesteś taki śmieszny, że aż zapomniałem się zaśmiać. - wymruczał ponuro, a Ramsey poklepał go po ramieniu.
- Nom Theoś powinieneś popracować nad swoim poczuciem humoru. Przynajmniej wiesz co jest z tobą nie tak i ....
- Co jest z Theo nie tak? - wtrącił się Szczęsny z zaciekawieniem w głosie.
- No bo przyznał, że jego poczucie humoru jest do kitu. - przyznał Aaron, kiwając głową na potwierdzenie swych słów.
- JA tego nie powiedziałem Ramsey idioto!
- Kogo nazywasz idiotą kretynie!?
- Ciebie patafianie! - na ustach Walcott'a widniał łobuzerski uśmiech.
Wojtek z tak zwaną pokerową twarzą patrzył jak Theo i Aaron rozpoczynają "przyjacielską" bójkę. Po chwili do nich dołączają kolejni. Szczęsny ciężko westchnął i postanowił ich zostawić w spokoju. Jak przyjdzie trener.... Zadrżał na samą myśl. Ale Arsene Wenger nie był nawet w połowie tak straszny jak Paulina, a Monika to.... to już potwór! Pokręcił głową i rozejrzał się. Lepiej dmuchać na zimne, a Monika czasem sprawiała wrażenie, że potrafi czytać w myślach. Ja nie wiem jak Jack się w niej zakochał.... ponoć "Miłość nie wybiera"... a zresztą, przynajmniej nie jest pusta jak reszta... Szczęsny skrzywił się na myśl typu Mariola czy.... Magda.
Teraz jak myślał, to sam nie wie czemu z nią był. Oczywiście na początku ją zauważył. Była śliczna. No i miała troszkę więcej do powiedzenia niż skład jej szafy. Poprosił ją o rękę. Jednak kiedy poznała Mariolę powoli zmieniała się w to...coś. Kogoś, kto najwyżej ceni pieniądz. Kogoś, kto za nic ma uczucia czy dobro innych. Kogoś, kto zamiast mózgu ma żuki grające w ping ponga. Myślał, że to się zmieni.... że ONA się zmieni. Wtedy poznał Paulinę. Nie zdradził nigdy narzeczonej! Nie był typem TAKIEGO faceta. Ale... nie mógł powstrzymać siebie od uczuć do brunetki. Potem sprawa z Koscielnym... Gniewnym wzrokiem spojrzał na rzeczonego mężczyznę. Biegł w pewnym oddaleniu, wzrok miał spuszczony. Jednak jakby poczuł na sobie spojrzenie, bo szybko popatrzył w stronę Szczęsnego. Jeden drugiego miażdżył spojrzeniem i żaden nie miał zamiaru się poddać. Wojtek zmrużył oczy. Wiedział, że tamten tak łatwo się nie podda. Koscielny był jak rozpuszczony bachor - cokolwiek chciał to dostawał, nieważne jakim czy czyim kosztem. A Wojtek nie miał zamiaru ustąpić. Paulina była jego i koniec! Ostatni raz spojrzał na swojego "rywala w miłości" i przyspieszył. Koscielny może sobie pomarzyć, że Paulina będzie z nim! Bo JA na to nie pozwolę, co to to nie! Kiwnął sam do siebie głową i popędził przed siebie.
Monika się ze mną umówiła, umówiła... się ze mną UMÓWIŁA!!! Ależ ona jest piękna i mądra.
Weneger z pobłażaniem w oczach spojrzał na swoich "podopiecznych". Mimo iż mieli po dwadzieścia wzwyż lat zachowywali się jak małe dzieciaki.
- Zbiórka migiem tutaj! - wywrzeszczał. Miał mocny głos, który został nawet dosłyszany poprzez odgłosy bitki Walcott'a i Ramsey'a. Wszyscy jak jeden mąż stanęli na baczność przed trenerem. Po paru minutach ciszy, kręceniu się w miejscu Aaron'a i cichych narzekaniach. Wreszcie trener rozpoczął swoją przemowę.
- Jak wiecie ta oto drużyna, Arsenal Londyn, posiada historię. Historię, która zobowiązuje do, nie tylko wygrywania, ale też godnego przyjmowania porażek niczym prawdziwi mężczyźni. Nie tylko ... - Wojtek mentalnie zajęczał. Jeśli trener przemawia to szykuje się długie, na prawdę dłuuuuuuugie i nudne przemówienie. Pozostali również zaczęli się niecierpliwić i kręcić w miejscu. Po ponad 30 minutach...
-... i dlatego jutro wszyscy... WSZYSCY mają uczestniczyć na balu charytatywnym TU na Emirates Stadium! - zakończył Arsene Wenger z twardym spojrzeniem. - I Wilshere!... - Jack wyprostował się niczym żołnierz podczas musztry. - ... nie powiedziałem "wszyscy" bez przyczyny dwa razy. - Jack skulił się pod ciężkim spojrzeniem trenera i szybko kiwnął głową na znak zrozumienia. Dawniej miał za nic takie bale charytatywne. Po prostu nie chciało mu się na nie chodzić... ale teraz... widział jaki był głupi. I przyznaje się bez bicia!
- No... więc jutro o 18! I nie spóźnić mi się! A teraz wio pod prysznic bo śmierdzicie jakbyście się w gnojówce wytarzali! - i tak oto został zakończony kolejny trening Kanonierów.
Jack niecierpliwie podrygiwał na kanapie w salonie Aaron'a. Wraz z Wojtkiem, no i oczywiście właścicielem uroczego domu, przyjechali grubo po 19, a Szczebiocińskich i reszty nadal nie było. Zero wiadomości, powiadomień, zero... wszystkiego! Wilshere był już zdrowo sfrustrowany. Z tych emocji, aż musiał wstać i pochodzić. Ta niepewność go denerwowała. Nie wiedział gdzie jest Monika, a to jest złe!
- Wilshere przestań się miotać jak kanarek w klatce. Zaraz przyjdą. - niestety próba uspokojenia Jack'a przyniosła wymierne skutki, który zaczął się z jeszcze większą energią miotać po domu.
Po półtorej godziny oczekiwania, mężczyźni usłyszeli szczęk zamka. Poderwali się z werwą.
- Nienawidzę cię kretynie! NIE-NA-WI-DZĘ! Rozumiesz czy nie!? - Jack usłyszał głos ukochanej. Wywnioskował, że ta nie była w najlepszym humorze. Ciężko westchnął. Trzeba dzień święcić kiedy ona jest w humorze... - Ohh siostrzyczko czyżby... - Adam urwał na widok Wojtka, Jack'a i Aaron'a.
Monika również zauważyła Jack'a i szybko ruszyła w jego stronę. Wilshere zamknął oczy i oczekiwał na uderzenie...albo na wrzask. Kto wie co się stało... Jednak nie oczekiwał, że ta przytuli go mocno-łamiącym kości przytulasem.
- JAAAAAAACK! To było taaaakie okropneeeee!!!!!! Zaatakowały mnie twoje wielkie fanki i dostałam z liścia!!! - Jack spojrzał na nią szerokimi oczami. Tamta z wygiętymi w podkówkę ustami, przechyliła głowę, aby pokazać jeszcze czerwony policzek. Jack zmarszczył brwi na to. Nie podobało mu się to wcale a wcale! - No i takie rzeczy się działy i te psychofanki ... no i psychoFANI! Wiedziałeś, że nawet mężczyźni chcą mieć cię w łóżku?! - dziewczyna zalała się komicznymi łzami. - I co JA mam począć?! Mam tyle rywalek, a nawet rywali! Nie wiem czy zdołam wygrać TĘ wojnę! - wydukała między "szlochami". Jack zmarszczył brwi. Jaką do cholery wojnę?
- Nie za bardzo rozumiem o co ci chodzi... - blondynka z kolei nie rozumiała o co jemu chodzi.
- Hę?
- Jaką "wojnę" ? - Monika zamrugała oczami, a jej twarz przybrała odcień dorodnej piwonii.
- Noo wojnę...wojnę o twoje serce...? - brunet wytrzeszczył oczy na blondynkę, która była w jego ramionach. W tle usłyszeli brzdęk, ale nie przejmowali się.
Monika zaczęła się niepokoić. To chyba była za duża deklaracja...ale w sumie deklaracją nie była. Przecież nie powiedziałam mu, że się w nim zakochałam no i ... ohh chyba się załamał. A jak teraz mi ucieknie?! No ładnie Szczebiocińska! Dowaliłaś teraz koksu do pieca! No i co ja mam począć...!
Przemyślenia przerwał gromki wybuch śmiechu Jack'a, któremu łzy pociekły ze śmiechu. Pomimo wcześniejszych myśli Monice groźnie zabłysły oczy,
- Czy ty się ze mnie śmiejesz Wilshere?! - efekt był natychmiastowy, a w salonie zapadła cisza jak makiem zasiał. Jack pokręcił energicznie głową.
- NIE nie nie! To nie ta, że się śmieję z ciebie, tylko z tego co powiedziałaś...- blondynka mocno zacisnęła palce na ramionach bruneta. Bardzo boleśnie. - NIENIE! To nie tak...znaczy...ohhh na miłość boską chcę powiedzieć, że ty nie musisz wygrywać tej wojny. - on wyszczerzył się, a oczy Moniki zaszkliły się. Wiedziałam, wiedziałam, że mnie nie chce!
Jack widząc, że znowu popełnił gafę ciężko westchnął.
- Nie chodzi mi o to, że nie chcę żebyś to robiła.... Chodzi o to, że ty nie musisz się nawet starać bo JUŻ wygrałaś...znaczy już masz moje serce w garści. - w tle usłyszał pisk Pauliny, Klary i...Aaron'a...nieważne...
- Na prawdę? - kiwnął w odpowiedzi głową i mocno ją do siebie przytulił. Monika z całą siłą jaką miała przytuliła się do niego.
Paulina i Aaron zaczęli swój taniec Indian. Bliźniaki po sekundzie się do nich przyłączyli, Adam przybił piątkę z Wojtkiem, Klara i Amelia z szerokimi uśmiechami patrzyły na nową parę. Michał Szczebiociński ciężko westchnął. Chyba muszę przyjąć do wiadomości, że moja mała córeczka ma chłopaka.
Hej:) Rozdział miał być dodany wczoraj, w dniu urodzin jakże cudownej autorki Lady Cat, jednak mój organizm przegrał walkę ze snem:( Także moja droga przyjaciółko jeszcze raz wszystkiego najlepszego!<3 Rozdział zostawiamy do Waszej dyspozycji i czekamy na komentarze:) Pozdrawiamy:)
niedziela, 19 października 2014
środa, 3 września 2014
Love turbulence
Paula z Wojtkiem wpatrywali się z mordem w oczach w Monikę.
- Upss...- tylko tyle zdołała wydusić dziewczyna, po czym zaczęła się powolutku wycofywać i już po chwili jej nie było.
- Aż tak straszni jesteśmy? - zaśmiał się po chwili Wojtek i popatrzył z lekkim zdziwieniem na Paulinę.
- Hmm.. Myślę, że ona ciebie się nie boi, tylko mnie. - stwierdziła rzeczowo dziewczyna, na co Wojtek ją mocno do siebie przytulił.
- Chodź, poudajemy, że jesteśmy wściekli. - wyszeptał jej do ucha.
- Nie wiem jak ty, ale ja naprawdę jestem! Tyle ciekawych rzeczy mogłam zrobić, a byłam zamknięta z tobą. - Paula nie mogła się powstrzymać od złośliwości.
- EJ!- oburzył się Wojtek.
- Żartowałam! - zaśmiała się dziewczyna i uciekła bramkarzowi. Wojtek tylko z niedowierzaniem pokręcił głową i już po chwili znalazł się na dole tuż za Pauliną, która podsłuchiwała pod drzwiami.
- Monika i Ja-aaaack zakochana para!!! NANANANANANA!!! - bliźniaki nie mogły w spokoju zostawić sprawy "kuchennej".
Jack, oczami wyobraźni widział parę wychodzącą z uszu swojej...eee koleżanki. Kiwnął sam do siebie głową. Niestety, jako że Jack to Jack, to lubi komplikować sprawy z pozoru proste i nadal żyć w świecie ułudy. Nadal, naiwnie wierzył, że Monika jest dla niego TYLKO koleżanką. Kiedy piłkarz nadal kłócił się ze sobą o prawdziwość statusu jego i Moniki, na przeciwko niego rozgrywała się istna burza ze śnieżycą.
- JESZCZE RAZ A CI TAK GRZMOTNĘ, ŻE... że...UHUGHUGHGU NIENAWIDZĘ WAS!!! - blondynka niczym dziecko tupnęła nogą, a reszta cicho zaśmiała się na ten widok. Mimo że Monika uchodziła za tą "odpowiedzialniejszą i doroślejszą", to gdy dochodziło do spraw emocjonalnych stawała się istnym dzieckiem.
- Oh czyżby Moniczka wreszcie przyznała się, że kocha naszego kochanego Jack'usia? - wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na wejście do salonu. Tam z tryumfalną miną stała Paulina i jej wierny kompan - Wojtek. Oczy Jack'a rozszerzyły się. Co ale jak dlaczego co...?
- Hęę?! - zwerbalizowane myśli młodej Szczebiocińskiej nie należały do tych "najwybitniejszych".
- Czyli nasza Monisia ma crush'a na Wilshere'a? - najstarszemu z braci oczy zaświeciły się na TĘ informację.
- NIE! NIE PRAWDA! Zresztą co wy tu robicie!? - wskazała oskarżycielsko palcami na nowo przybyłą parę.
- To niby mieliśmy siedzieć w moim pokoju? - dziewczyna zapytała z nutką niedowierzania.
- Nie oczywiście, że nie. - wtrąciła pani Amelia, wyczuwając KOLEJNĄ tego dnia awanturę - Jakże ja cię dawno skarbie nie widziałam! No pokaż mi się tu! - zaraz jednak zobaczyła... - A cóż to za młodzieniec obok ciebie Paulciu? - na twarzy kobiety pojawił się łobuzerski uśmiech. - Wyjeżdżacie ledwo na parę miesięcy, a wy już macie obok siebie kawalerów. I to jakich?! - przyjrzała się bliżej Szczęsnemu, który stał niczym żołnierz na musztrze. Oczy matrony Sczebiocińskiej uważnie lustrowały twarz bramkarza. Rejestrowały każdy szczegół, każdą anomalię. Wszyscy zebrani, na czele z Wojtkiem, wstrzymali oddech. Nagle Amelia przybrała minę pomysłowego Dobromira. - Już wiem! Ty jesteś ten od PEPSI! -wszyscy na to ryknęli ze śmiechem, a sam zainteresowany spłonął czerwienią, niczym dorodna piwonia.
- Proszę pani, ja bramkarzem jestem.
- OOO Na prawdę? A czegóż to pilnujesz? - osoba pani Amelii mocno peszyła Szczęsnego. Paulina ledwo powstrzymywała się od chichotu na widok paniki na twarzy swojego...ukochanego.
- Ciociu Wojtek jest...
- Czyli mnie kochasz?! - nagle ni z gruchy ni z pietruchy wrzasnął Jack, wskazując na Monikę. Ta patrzyła na niego, jakby nie wiedziała czy się śmiać czy płakać. Dopiero teraz zbuforował tę informację?! Dobre 15 minut po? Zakochałam się w najprawdziwszym debilu. Ale co porazić? On...
- HAAALOOOO MONIKA! Znów odleciałaś! - blondynka poczuła pacnięcie na czole. Z mordem spojrzała na Adama. Ten w odpowiedzi posłał jej całusa.
- Nie wiem o czym mówisz kretynie! - zwróciła się do Jack'a. - A poza tym...czy ty przypadkiem nie masz własnego domu?! Pałętasz się tu i pałętasz jak jakiś pies bezpański! I... - Jack, widząc że Monika wkroczyła w stan "mówiącej co przyniesie ślina na język" całkowicie się wyłączył. Słyszał tylko ciche szumy, a widział tylko przepiękną twarz blondynki. Jakie roziskrzone oczy! Niczym blask tysiąca gwiazd! A te piękne włosy - jak poruszane delikatnym zefirkiem... Cielęcy wzrok nie został zignorowany.
- Skarbie popatrz na nich! Są dla siebie stworzeni! A jak się on na nią patrzy! Normalnie wpadł po uszy! - Michał z niedowierzaniem patrzył na swoją żonę, która chichotała jak szalona. - Oj no nie patrz się tak na mnie. Przecież wiedziałeś, że prędzej czy później to się stanie! - popatrzyła na swojego męża z nutką irytacji i pobłażania. - Chyba nie myślałeś, że ona na prawdę pójdzie do zakonu!? - szepnęła/wrzasnęła pani Amelia.
-...w ogóle zjeżdżaj stąd! - blondynka ciężko dyszała, jak po maratonie. Wrzeszczenie też może być wyczerpujące...I niech nikt mi nie mówi, że nie! Ja im już udowodnię!- Ok. - Wilshere uśmiechnął się i odwrócił na pięcie. Pożegnał się z wszystkimi odpowiednio do płci, stanu itd. i, rzucając jeszcze szeroki uśmiech na pożegnanie Monice, wyszedł.
Nie zaprzeczyła. Gdyby nie uszy, to całą głowę Jack'a objąłby jego uśmiech. Nie zaprzeczyła, że mnie kocha!
Wojtek również stwierdził, że jego obecność nie jest tam w tym momencie potrzebna. Pożegnał się ze wszystkimi i opuścił dom. Miał ogromną ochotę pocałować Paulę, ale wiedział, że dziewczyna nie byłaby z tego powodu zadowolona. Gdy byli zamknięci mieli okazję w końcu szczerze porozmawiać. Dziewczyna chciała, żeby wszystko toczyło się powoli. Wojtek rozumiał, że ona potrzebuje więcej czasu. Ale był podbudowany tym, że go nie odrzuciła. Z optymizmem patrzył w przyszłość i wiedział, że nie odpuści. Za bardzo ją kochał.
Wieczorem bramkarz postanowił udać się do Jack'a. Ten otworzył mu rozanielony.
- Eee... Stary co z tobą?- Wojtek nie bardzo wiedział o co chodzi.
- Nie zaprzeczyła, że mnie kocha!
- Aaaaa! No to gratuluję stary. - zaśmiał się Wojtek i poklepał przyjaciela po plecach.- Ale wiesz, że będziesz się musiał postarać? Ona nie jest taka jak wszystkie inne laski, które polecą tylko na twoją kasę i klatę. Cała trójca mieszkająca u Aarona, to najwspanialsze kobiety jakie się mogły nam trafić, więc nie możemy tego spieprzyć.
- Masz rację stary, masz rację..- Jack przytaknął głową.- Chodź wypijemy po piwku, za to co już się udało i to co się uda.
Oczywiście na jednym piwku się nie skończyło. Panowie pod wpływem procentów zaczęli snuć swoje plany o tym co będą robić by znaleźć uznanie swoich "dam serca" jak to poetycko stwierdził Jack. Tak, alkohol zdecydowanie im szkodził.
- Ale Wojtek wiesz co?- spytał trochę już zamroczony Jack.
- Co?- Wojtek nie był w lepszej kondycji od przyjaciela.
- Jesteś zajebistym przyjacielem, wiesz o tym?
- Wiem. - zaśmiał się Wojtek.- Ty też. - Wojtek przytulił się do Jack'a i dokładnie w takiej pozycji obudzili się rano, z dużym bólem głowy.
- Nigdy więcej. - stęknął Wilshere. Jak to mówią "kac morderca nie ma serca".
-Mówiłeś tak pięć imprez temu. I cztery i trzy i...
- Dobra rozumiem aluzję. - szepnął brunet i nie mogąc więcej wykrzesać, zważywszy na ból głowy.
- Dlaczego ty w ogóle mnie przytulasz Wojtek. Ja rozumiem, że mnie lubisz, ale wiesz...ja wolę Monisię.
- Ty kretynie! Ja chcę Paulinę, nie ciebie. A w szczególności ciebie! Jesteś kretynem, który ma zapłon leniwca i w ogóle nie wiem jak biedna Monika będzie z tobą...
- Po pierwsze - stul się Szczęsny bo mnie głowa boli. Po drugie - ten temat dokończymy później. Chcę się wyspać się w spokoju.
Jack znowu się położył, a Wojtek, nie mając innego wyjścia ułożył się obok niego.
Paulina i Monika siedziały w milczeniu. W końcu postanowiły wyłożyć kawę na ławę. Poprzedniego dnia za dużo rzeczy się działo, żeby przyjaciółki to zignorowały. Żadna z nich nie wiedziała jak zacząć i co powiedzieć.
- Wiesz, chyba jednak go kocham. - powiedziały jednocześnie. Paula z rozszerzonymi oczami patrzyła na swoją przyjaciółkę i nadal nie dowierzała w to co usłyszała. Jej najlepsza kumpela, zadeklarowana feministka dobrowolnie przyznała, że zakochała się w Jack'u " bierz-mnie-teraz" Wilshere.
- Na serio?!- pisnęła brunetka. Monika nieśmiało kiwnęła głową i z impetem upadła na podłogę pod wpływem ciężaru Pauliny.
- Tak się cieszę!!! OMG! Już nie mogę się doczekać waszych dzieci! Będą takie śliczne! Małe szkraby z brązowymi oczami i blond włoskami! A może niebieskie oczka i brązowe włoski? Ale najpierw ślub i wesele! Ja to widzę...- Monika z przerażeniem patrzyła na przyjaciółkę, która już planowała przyjęcie weselne dla niej i Jack'a.
- PAULINA!- przerwała blondynka, która już wiedziała ile będzie miała dzieci.- Proszę przestań! To, że TO powiedziałam- "TO", mając na myśli oświadczenie, że się zakochała.- Nic nie zmienia. Poza tym on może mieć na pęczki różnych kobiet, hotek itd. Dlaczego niby miałby wybrać mnie?
Paulina, nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi zrobiła minę pt. "WTF?". Blondynka westchnęła.
- No wiesz, ani ja ładna, ani specjalnie inteligentna. Mój humor jest czarny jak dusza szatana, a o doświadczeniu w tej całej "miłości" już nie wspomnę. Wydaje mi się, że on woli dziewczyny doświadczone, if you know what I mean...
Brunetka popatrzyła przeciągle na Monikę. W końcu wybuchnęła głośnym śmiechem. Blondynka odwróciła wzrok. Paula z niedowierzaniem na nią spojrzała.
- Ty tak na serio?!- oczy niczym spodki podkreślały szok brunetki.- Kto ci takich głupot naopowiadał?! HĘ?! Opis jaki zaserwowałaś jest tak nietrafny jak duet mleko i kiełbasa!Serio - nie próbuj. A wracając do ciebie... No może z tym, humorem trafiłaś, ale reszta?! Dziewczyno błagam cię! Ugania się za tobą stado samców z nadzieją na chociażby spojrzenie z twojej strony! A już szczególnie nasz Pan Piłkarz - poruszyła sugestywnie brwiami.- Myślisz, że dlaczego wciągał cię we wszystkie możliwe awantury z nim w roli głównej? Nawet nie odpowiadaj!- pogroziła Monice palcem.- To było pytanie retoryczne. Hasa za tobą jak jeleń za łanią, a ty mi JESZCZE mówisz, że ON do ciebie nic nie czuje?!
Monika w odpowiedzi jedynie uniosła brew. Nie wierzyła w to i kropka. Przecież nie może by z kimś i tak poza jej zasięgiem. Nic nie mogła mu zaoferować. Widziała jakie dziewczyny wybierał Jack na dyskotekach, z jakimi pojawiał się na bankietach... i na pewno nie była w jego typie. NA PEWNO! Nie miała ani deskowatej figury, ani wyczucia stylu. Po prostu nie nadawała się. Tyle. Paulina podejrzewała co dzieje się w głowie przyjaciółki. Prawdopodobnie obniżała swoje ego do poziomu 0. Westchnęła i szturchnęła blondynkę.
- Przestań sobie umniejszać! Cycki do przodu i dajesz czadu! Bierz się za tego chłopa, bo jeszcze jakiś plastik w stylu Madzi, zabierze ci go z przed nosa! A tego byś chyba nie chciała! - Paula mocno szturchnęła Monikę.- Widzę, że nadal jesteś "sceptycznie do tego nastawiona". Kobito czy ty choć raz możesz MI uwierzyć?! Wiem co mówię, bo JA, w przeciwieństwie do ciebie, znam się na tej całej "miłości".
- No ale co ja mam zrobić?! - wybuchnęła nagle Monika. - Podejść do niego i CO?! Wystrzelić z : "Hej Wilshere! Kocham Cię jak Werter Lottę?!" O! A może od razu z grubej rury go przygnieść do ściany i pocałować tak, że zapomni jak ma na nazwisko?!HĘ!
Po chwili:
- To dobry pomysł. Szczególnie ta druga opcja. Taka bezceremonialna i nie pozbawiająca złudzeń o co chodzi. - stwierdziła Paulina rzeczowym tonem.
- AGHRGHGRHGAGHARAGHAARAGHR!
Na twarzy brunetki pojawił się mały uśmieszek zwycięstwa.
- Jak myślisz skarbie, co tam się dzieje? - Amelia spojrzała na sufit, skąd dochodziły niezidentyfikowane okrzyki.
- Amelio, czy ja wyglądam jakbym umiał czytać w myślach? - tak, sarkazm w rodzinie Szczebiocińskich jest niewątpliwie dziedziczony po ojcu.
- Skarbie, radzę ci tę ironię odłożyć na inne okazje. - drobna blondynka przywdziała na swoją twarz słodki uśmiech, który zwiastował kłopoty. Przerażał on każdego. I mówiąc każdego to KAŻDEGO. Tak i tym razem Michał, w obawie o swoje życie, ciężko przełknął ślinę i oddalił się na bezpieczną odległość.
- Mam nadzieję, że bliźniaki cokolwiek się dowiedzą. - pokiwała znacząco głową.
- Mamo, mamo! No i tato oczywiście. - skoro mowa o bliźniakach.
- Szykujcie już hajsik na weselicho, bo nam się jedno, a w najlepszym przypadku dwa, kroją! - Mateusz wyszeptał głośno
- Już spieszę z wyjaśnieniami ! - włączył się drugi bliźniak. - Przed ok. 3 minutami, Monisia i jej najlepsza psiapsióła - Paulinka, przyznały, że obie się, UWAGA UWAGA!, zakochały! - na twarzach słuchaczy zawitał tzw. szok. - A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Monisia chce ze swoim oblubieńcem zrobić... - tu Mateusz zrobił efektowną, pełną dramatyzmu pauzę - ... bardzo, ale to bardzo niegrzeczne rzeczy. - wypowiedź zwieńczył sugestywnym uśmieszkiem.
- Monika ja ciebie błagam. Uwierz, że on naprawdę cię... - wypowiedź brunetki przerwał wokalista Asking Alexandria. Jedyna miłość do której do tej pory przyznawała się Monika. - Odbierz ten twój telefon, bo już nie mogę tego ryku!
Blondynka spojrzała z mordem w oczach na przyjaciółkę, która śmiała obrazić jej ukochany zespół. Jeszcze raz, a dostanie w łeb!
- Halo?
- Hej Monia, tu Aaron Wspaniały. - uniosła brew w sceptyźmie co do usłyszanego przydomka.
- Nie pochlebiasz sobie przypadkiem Aaronie przyjacielu? - usłyszała głębokie westchnienie.
- Z tobą nigdy nie ma zabawy. No dobra, ja w ogóle innej sprawie. Są może u was Jack i Wojtuś?
- A niby dlaczego mają być u nas cymbale?! Coś insynuujesz?! Bo jeśli tak, to moja pięść chętnie zapozna się z twoja twarzą i..
- OKOK! Tak tylko pytam, bo nie ma ich na treningu, a za niedługo mamy DOŚĆ ważny mecz! Więc myślałem, że może wiecie. Kobieto, masz okres, że...
- Nie mam okresu debilu! I jeszcze raz zapytasz się mnie czy mam okres to osobiście zatroszczę się, że kolejne pięć pokoleń twojej rodziny poczuje mój gniew! - i tym oto akcentem została zakończona rozmowa. Paulina spojrzała na zdenerwowaną przyjaciółkę. Skoro wkurza się o każde napomknięcie o Jack'u...Mhihihihi ale ją wzięło!
- A ty z czego tak cieszysz!? - Panie Boże, miej w opiece Jacka Wilshere'a. Będzie musiał żyć z prawdziwą harpią.
- Z niczego konkretnego nie cieszę się Moniko. Czyżbyś już mi broniła się cieszyć z życia?
- Nie. - blondynka oznajmiła z naburmuszoną miną. - Myślisz, że dlaczego nie ma ich na treningu? - lekka niepewność upewniła brunetkę jeszcze bardziej o uczuciach Moniki.
- Nie wiem, ale ja bym się nie przejmowała. Na pewno wczoraj się spili jak jakieś menele spod Żabki. - jednak nadal widząc niepewną minę przyjaciółki westchnęła. - Jak chcesz możemy pójść zobaczyć co ci idioci zmalowali.
- Mamo, tato my... - Monika z zaskoczeniem spojrzała na swoją rodzinę. Wszyscy siedzieli w kółku, na ziemi i mieli tysiąc tysięcy katalogów między sobą. Adam i Amelia przeglądali katalogi z ...zaraz czy to suknie ślubne?
- Kochanie mam nadzieję, że Jack nie ma nic przeciwko polskim daniom. W końcu jesteś Polką i wypadałoby, żeby przynajmniej rosołek był na weselu, przecież wiesz, że babcia uwielbia r...
- Co tu się do cholery wyrabia!?
- Moniko co ja mówiłam o przeklinaniu? - Amelia z nagana spojrzała na córkę.
- Przepraszam mamusiu. Pozwól mi to sparafrazować : Co tu się wyrabia?
- Szykują wam wesele, ot co się wyrabia. - burknął tata Moniki.
- CO?! - wrzask Pauliny i Moniki jak nic, słyszało pół Londynu.
- A to droga siostro, że bliźniacy słyszeli wasze deklaracje i..mhmhmh - Mateusz czym prędzej zakrył buzię Adamowi. Przecież ona ich zabije!
- Wy! - blondynka wskazała palcem braci. - Wy małe, nędzne kreatury! Ja was zabije normalnie i wykastruję bez serca! Beż serca i litości! - Paulina przytrzymywała przyjaciółkę, że by ta nie pozabijała swoich braci.
- Ciociu, wujku MY wychodzimy. Nie wiem kiedy wrócimy. Róbta co chceta. Za dwie godziny powinna wrócić Klara. Paaa! - Paulina szarpała się z rozwścieczoną blondynką, aż do wyjścia.
- Puśc mnie! No puść mnie do jasnej anielki! - brunetka puściła ręce Moniki i skierowała się w stronę mieszkania Wojtka. - Hej! Gdzie idziesz!? - Monika zrównała się krokiem z Pauliną.
- Chciałaś sprawdzić dlaczego tych ćwoków nie ma na treningu, więc kieruję się w stronę...
- Słońca?! - Paulina westchnęła z bezsilności. Monika uchodziła za tą zrównoważoną, jednak w rzeczywistości potrafiła przedstawiać IQ godne kanapki.
- Taaa Monisiu w stronę słońca. - poklepała przyjaciółkę po przyjacielsku, po czym wzięła pod ramię i skierowała się w stronę domu Wojtka.
34 minuty później.
- Chyba go nie ma. - stwierdziła Monika rzeczowym tonem.
- No shit Sherlock.
- Ranisz me uczucia Paulciu...
- Nie nazywaj mnie per Paulcia!
- Ok...Paulciu...AŁA! TO BARDZO BOLAŁO!
- Wybacz...chciałam mocniej. - Monika na to zachowała się niczym rasowy dorosły i wypięła język na Paulinę.
- Hmm...no to może sprawdzimy mieszkanie Jack'a? - Paulina uniosła brwi.
- A wiesz geniuszu gdzie on mieszka? Bo ja nie za bardzo.
- Nie wiem....AHA! - Paulina oczami wyobraźni widziała zapalającą się żarówkę nad głową Moniki. - Zadzwońmy do Ramsey'a. Przecież on wie, gdzie ten debil mieszka.
- Powiem ci Moniko jedno..- zaczęła, jednocześnie wybierając numer Aaron'a -...ten Wilshere to będzie miał z tobą ciężkie życie.
- Ramsey pacanie telefon ci dzwoni! - niestety Theo nie był w stanie przekrzyczeć śpiewania/wycia Aaron'a. Jednakże Walcott nie miał zamiaru się poddawać i bezceremonialnie szturchnął bruneta.
- Ramsey telefon ci dzwoni! - tamten zdezorientowany odebrał telefon.
"- Aaron?! - mężczyzna skrzywił się na dźwięk głosu Pauliny. Czy oni wszyscy dzisiaj specjalnie wrzeszczą?
- Taaak, to ja.
- No kto by się spodziewał...
- Sama się pytałaś!
- Dobra dobra, nie musisz na mnie krzyczeć! - Aaron wywrócił oczami i już chciał wskazać osobę, która zaczęła wrzeszczeć pierwsza, ale nie chciał wszczynać niepotrzebnej kłótni.
- O co chodzi?
- No bo mówiłeś, że nie ma na treningu i Jack'a i Wojtka. No i jak powiedziałam o tym Moniczce no to się strasznie zmartwiła i..AŁA! Monika do cholery to bolało! - wywrócił oczami.
- No i...
- No i byłyśmy u Szczęsnego no i nic. Ale teraz kierujemy się w stronę posiadłości Wilshere'a tylko jest jeden malutki problemik...
- Taaaa?
- Nie wiemy gdzie on mieszka!
- Ahaaa...Oxford Street 56.
- Hę? - odparła zdezorientowana Paulina.
- No adres ci dałem. Adres, adres Wilshere'a!
- Aaaa okok, dzięki Aaruś. Buziaczki papapapa."
Aaron spojrzał na telefon z zniesmaczoną miną.
- Taaa teraz to Aaruś.
Theo roześmiał się na widok przyjaciela.
- No i jesteśmy na miejscu! - oznajmiła radośnie Monika.
- Po co mu taki wielki dom?! Przecież on mieszka sam. - Paulina spojrzała na dwupiętrową kamienicę.
- Przecież gdzieś musiał sprowadzać te wszystkie panienki... - w wypowiedź blondynki wkradła się pewna melancholia.
- Monia...
- Nic nie mów. Przecież wiem jaki on jest...był.
Dziewczyny wdrapały się na schody i elegancko zapukały do drzwi. Mimo że nikt nie otwierał Monika miała przeczucie, że kamienica nie jest tak pusta na jaką wygląda. Zresztą na podjeździe stały samochody Jack'a i Wojtka. Zapukała jeszcze raz z większą werwą. Blondynka huknęła głośno w drzwi w akcie furii. Monika wpatrywała się ze złością w Bogu ducha winne drzwi. Paulina z uniesionymi brwiami obserwowała przyjaciółkę. Brunetka pokręciła głową i podeszła do drzwi. Pokazała Monice, aby ta zrobiła jej miejsce. Brunetka podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę. O dziwo drzwi ustąpiły. Z tryumfalnym uśmieszkiem spojrzała na Monikę, która wydęła wargi. Weszły do domu z ciekawością. Trafiły do przestronnego korytarza. Widać, że dom był urządzony ze smakiem. Przeczuwam wpływ dekoratora wnętrz. Monika z zaciekawieniem przyglądała się modernistycznym obrazom. Paulina szturchnęła blondynkę i wskazała palcem na pomieszczenie, z którego dobiegały ciche dźwięki. Cicho udały się w stronę pokoju. Stanęły niczym rażone piorunem na widok jaki zastały. Na kanapie leżał Jack, który był przytulony do jakiejś osoby. Monika z czerwoną twarzą szybko podeszła do Jack'a i strzeliła mu z tzw liścia.
- Jak mogłeś ty..ty..ty cholerny idioto! A ja mówiłam, że cię kocham! Ciebie?! HA! Chyba mnie pogrzało, żeby zakochać się w takim facecie jakim jesteś ty! Cham i nicpoń, o!
Jack patrzył zamroczony na blondynkę, która wrzeszczała na niego. Co ona tu robi?
- Monia to nie tak jak...
- Jasne, jasne. Wy wszyscy tak mówicie!
Obok Wilshere'a, persona przykryta prześcieradłem zaczęła się poruszać. Monika szarpnęła prześcieradłem i już zamachnęła się, jednak powstrzymała ja dłoń Pauliny.
- Monia błagam cię. Spójrz na "kochankę" Wilshere'a, a dopiero potem oceń. - stwierdziła z pobłażliwym uśmiechem brunetka.
- So się dzieje? Gdzie ja jestem? O cześć Monia? Co robisz u Jack'a?
- Wojtek?! To ty jesteś z Jack'iem?! - Monika była zbulwersowana.
Facepalm Pauliny dało się usłyszeć w całej Wielkiej Brytanii.
Hej:) Witamy i bardzo przepraszamy:/ Miało być inaczej, a wyszło jak wyszło:/ Jednak w ramach przeprosin dodajemy dłużą notkę:) Pozdrawiamy i dziękujemy za wszystkie komentarze i wyświetlenia:) Czekamy na więcej:)
- EJ!- oburzył się Wojtek.
- Żartowałam! - zaśmiała się dziewczyna i uciekła bramkarzowi. Wojtek tylko z niedowierzaniem pokręcił głową i już po chwili znalazł się na dole tuż za Pauliną, która podsłuchiwała pod drzwiami.
- Monika i Ja-aaaack zakochana para!!! NANANANANANA!!! - bliźniaki nie mogły w spokoju zostawić sprawy "kuchennej".
Jack, oczami wyobraźni widział parę wychodzącą z uszu swojej...eee koleżanki. Kiwnął sam do siebie głową. Niestety, jako że Jack to Jack, to lubi komplikować sprawy z pozoru proste i nadal żyć w świecie ułudy. Nadal, naiwnie wierzył, że Monika jest dla niego TYLKO koleżanką. Kiedy piłkarz nadal kłócił się ze sobą o prawdziwość statusu jego i Moniki, na przeciwko niego rozgrywała się istna burza ze śnieżycą.
- JESZCZE RAZ A CI TAK GRZMOTNĘ, ŻE... że...UHUGHUGHGU NIENAWIDZĘ WAS!!! - blondynka niczym dziecko tupnęła nogą, a reszta cicho zaśmiała się na ten widok. Mimo że Monika uchodziła za tą "odpowiedzialniejszą i doroślejszą", to gdy dochodziło do spraw emocjonalnych stawała się istnym dzieckiem.
- Oh czyżby Moniczka wreszcie przyznała się, że kocha naszego kochanego Jack'usia? - wszyscy jak jeden mąż spojrzeli na wejście do salonu. Tam z tryumfalną miną stała Paulina i jej wierny kompan - Wojtek. Oczy Jack'a rozszerzyły się. Co ale jak dlaczego co...?
- Hęę?! - zwerbalizowane myśli młodej Szczebiocińskiej nie należały do tych "najwybitniejszych".
- Czyli nasza Monisia ma crush'a na Wilshere'a? - najstarszemu z braci oczy zaświeciły się na TĘ informację.
- NIE! NIE PRAWDA! Zresztą co wy tu robicie!? - wskazała oskarżycielsko palcami na nowo przybyłą parę.
- To niby mieliśmy siedzieć w moim pokoju? - dziewczyna zapytała z nutką niedowierzania.
- Nie oczywiście, że nie. - wtrąciła pani Amelia, wyczuwając KOLEJNĄ tego dnia awanturę - Jakże ja cię dawno skarbie nie widziałam! No pokaż mi się tu! - zaraz jednak zobaczyła... - A cóż to za młodzieniec obok ciebie Paulciu? - na twarzy kobiety pojawił się łobuzerski uśmiech. - Wyjeżdżacie ledwo na parę miesięcy, a wy już macie obok siebie kawalerów. I to jakich?! - przyjrzała się bliżej Szczęsnemu, który stał niczym żołnierz na musztrze. Oczy matrony Sczebiocińskiej uważnie lustrowały twarz bramkarza. Rejestrowały każdy szczegół, każdą anomalię. Wszyscy zebrani, na czele z Wojtkiem, wstrzymali oddech. Nagle Amelia przybrała minę pomysłowego Dobromira. - Już wiem! Ty jesteś ten od PEPSI! -wszyscy na to ryknęli ze śmiechem, a sam zainteresowany spłonął czerwienią, niczym dorodna piwonia.
- Proszę pani, ja bramkarzem jestem.
- OOO Na prawdę? A czegóż to pilnujesz? - osoba pani Amelii mocno peszyła Szczęsnego. Paulina ledwo powstrzymywała się od chichotu na widok paniki na twarzy swojego...ukochanego.
- Ciociu Wojtek jest...
- Czyli mnie kochasz?! - nagle ni z gruchy ni z pietruchy wrzasnął Jack, wskazując na Monikę. Ta patrzyła na niego, jakby nie wiedziała czy się śmiać czy płakać. Dopiero teraz zbuforował tę informację?! Dobre 15 minut po? Zakochałam się w najprawdziwszym debilu. Ale co porazić? On...
- HAAALOOOO MONIKA! Znów odleciałaś! - blondynka poczuła pacnięcie na czole. Z mordem spojrzała na Adama. Ten w odpowiedzi posłał jej całusa.
- Nie wiem o czym mówisz kretynie! - zwróciła się do Jack'a. - A poza tym...czy ty przypadkiem nie masz własnego domu?! Pałętasz się tu i pałętasz jak jakiś pies bezpański! I... - Jack, widząc że Monika wkroczyła w stan "mówiącej co przyniesie ślina na język" całkowicie się wyłączył. Słyszał tylko ciche szumy, a widział tylko przepiękną twarz blondynki. Jakie roziskrzone oczy! Niczym blask tysiąca gwiazd! A te piękne włosy - jak poruszane delikatnym zefirkiem... Cielęcy wzrok nie został zignorowany.
- Skarbie popatrz na nich! Są dla siebie stworzeni! A jak się on na nią patrzy! Normalnie wpadł po uszy! - Michał z niedowierzaniem patrzył na swoją żonę, która chichotała jak szalona. - Oj no nie patrz się tak na mnie. Przecież wiedziałeś, że prędzej czy później to się stanie! - popatrzyła na swojego męża z nutką irytacji i pobłażania. - Chyba nie myślałeś, że ona na prawdę pójdzie do zakonu!? - szepnęła/wrzasnęła pani Amelia.
-...w ogóle zjeżdżaj stąd! - blondynka ciężko dyszała, jak po maratonie. Wrzeszczenie też może być wyczerpujące...I niech nikt mi nie mówi, że nie! Ja im już udowodnię!- Ok. - Wilshere uśmiechnął się i odwrócił na pięcie. Pożegnał się z wszystkimi odpowiednio do płci, stanu itd. i, rzucając jeszcze szeroki uśmiech na pożegnanie Monice, wyszedł.
Nie zaprzeczyła. Gdyby nie uszy, to całą głowę Jack'a objąłby jego uśmiech. Nie zaprzeczyła, że mnie kocha!
Wojtek również stwierdził, że jego obecność nie jest tam w tym momencie potrzebna. Pożegnał się ze wszystkimi i opuścił dom. Miał ogromną ochotę pocałować Paulę, ale wiedział, że dziewczyna nie byłaby z tego powodu zadowolona. Gdy byli zamknięci mieli okazję w końcu szczerze porozmawiać. Dziewczyna chciała, żeby wszystko toczyło się powoli. Wojtek rozumiał, że ona potrzebuje więcej czasu. Ale był podbudowany tym, że go nie odrzuciła. Z optymizmem patrzył w przyszłość i wiedział, że nie odpuści. Za bardzo ją kochał.
Wieczorem bramkarz postanowił udać się do Jack'a. Ten otworzył mu rozanielony.
- Eee... Stary co z tobą?- Wojtek nie bardzo wiedział o co chodzi.
- Nie zaprzeczyła, że mnie kocha!
- Aaaaa! No to gratuluję stary. - zaśmiał się Wojtek i poklepał przyjaciela po plecach.- Ale wiesz, że będziesz się musiał postarać? Ona nie jest taka jak wszystkie inne laski, które polecą tylko na twoją kasę i klatę. Cała trójca mieszkająca u Aarona, to najwspanialsze kobiety jakie się mogły nam trafić, więc nie możemy tego spieprzyć.
- Masz rację stary, masz rację..- Jack przytaknął głową.- Chodź wypijemy po piwku, za to co już się udało i to co się uda.
Oczywiście na jednym piwku się nie skończyło. Panowie pod wpływem procentów zaczęli snuć swoje plany o tym co będą robić by znaleźć uznanie swoich "dam serca" jak to poetycko stwierdził Jack. Tak, alkohol zdecydowanie im szkodził.
- Ale Wojtek wiesz co?- spytał trochę już zamroczony Jack.
- Co?- Wojtek nie był w lepszej kondycji od przyjaciela.
- Jesteś zajebistym przyjacielem, wiesz o tym?
- Wiem. - zaśmiał się Wojtek.- Ty też. - Wojtek przytulił się do Jack'a i dokładnie w takiej pozycji obudzili się rano, z dużym bólem głowy.
- Nigdy więcej. - stęknął Wilshere. Jak to mówią "kac morderca nie ma serca".
-Mówiłeś tak pięć imprez temu. I cztery i trzy i...
- Dobra rozumiem aluzję. - szepnął brunet i nie mogąc więcej wykrzesać, zważywszy na ból głowy.
- Dlaczego ty w ogóle mnie przytulasz Wojtek. Ja rozumiem, że mnie lubisz, ale wiesz...ja wolę Monisię.
- Ty kretynie! Ja chcę Paulinę, nie ciebie. A w szczególności ciebie! Jesteś kretynem, który ma zapłon leniwca i w ogóle nie wiem jak biedna Monika będzie z tobą...
- Po pierwsze - stul się Szczęsny bo mnie głowa boli. Po drugie - ten temat dokończymy później. Chcę się wyspać się w spokoju.
Jack znowu się położył, a Wojtek, nie mając innego wyjścia ułożył się obok niego.
Paulina i Monika siedziały w milczeniu. W końcu postanowiły wyłożyć kawę na ławę. Poprzedniego dnia za dużo rzeczy się działo, żeby przyjaciółki to zignorowały. Żadna z nich nie wiedziała jak zacząć i co powiedzieć.
- Wiesz, chyba jednak go kocham. - powiedziały jednocześnie. Paula z rozszerzonymi oczami patrzyła na swoją przyjaciółkę i nadal nie dowierzała w to co usłyszała. Jej najlepsza kumpela, zadeklarowana feministka dobrowolnie przyznała, że zakochała się w Jack'u " bierz-mnie-teraz" Wilshere.
- Na serio?!- pisnęła brunetka. Monika nieśmiało kiwnęła głową i z impetem upadła na podłogę pod wpływem ciężaru Pauliny.
- Tak się cieszę!!! OMG! Już nie mogę się doczekać waszych dzieci! Będą takie śliczne! Małe szkraby z brązowymi oczami i blond włoskami! A może niebieskie oczka i brązowe włoski? Ale najpierw ślub i wesele! Ja to widzę...- Monika z przerażeniem patrzyła na przyjaciółkę, która już planowała przyjęcie weselne dla niej i Jack'a.
- PAULINA!- przerwała blondynka, która już wiedziała ile będzie miała dzieci.- Proszę przestań! To, że TO powiedziałam- "TO", mając na myśli oświadczenie, że się zakochała.- Nic nie zmienia. Poza tym on może mieć na pęczki różnych kobiet, hotek itd. Dlaczego niby miałby wybrać mnie?
Paulina, nie do końca rozumiejąc o co jej chodzi zrobiła minę pt. "WTF?". Blondynka westchnęła.
- No wiesz, ani ja ładna, ani specjalnie inteligentna. Mój humor jest czarny jak dusza szatana, a o doświadczeniu w tej całej "miłości" już nie wspomnę. Wydaje mi się, że on woli dziewczyny doświadczone, if you know what I mean...
Brunetka popatrzyła przeciągle na Monikę. W końcu wybuchnęła głośnym śmiechem. Blondynka odwróciła wzrok. Paula z niedowierzaniem na nią spojrzała.
- Ty tak na serio?!- oczy niczym spodki podkreślały szok brunetki.- Kto ci takich głupot naopowiadał?! HĘ?! Opis jaki zaserwowałaś jest tak nietrafny jak duet mleko i kiełbasa!Serio - nie próbuj. A wracając do ciebie... No może z tym, humorem trafiłaś, ale reszta?! Dziewczyno błagam cię! Ugania się za tobą stado samców z nadzieją na chociażby spojrzenie z twojej strony! A już szczególnie nasz Pan Piłkarz - poruszyła sugestywnie brwiami.- Myślisz, że dlaczego wciągał cię we wszystkie możliwe awantury z nim w roli głównej? Nawet nie odpowiadaj!- pogroziła Monice palcem.- To było pytanie retoryczne. Hasa za tobą jak jeleń za łanią, a ty mi JESZCZE mówisz, że ON do ciebie nic nie czuje?!
Monika w odpowiedzi jedynie uniosła brew. Nie wierzyła w to i kropka. Przecież nie może by z kimś i tak poza jej zasięgiem. Nic nie mogła mu zaoferować. Widziała jakie dziewczyny wybierał Jack na dyskotekach, z jakimi pojawiał się na bankietach... i na pewno nie była w jego typie. NA PEWNO! Nie miała ani deskowatej figury, ani wyczucia stylu. Po prostu nie nadawała się. Tyle. Paulina podejrzewała co dzieje się w głowie przyjaciółki. Prawdopodobnie obniżała swoje ego do poziomu 0. Westchnęła i szturchnęła blondynkę.
- Przestań sobie umniejszać! Cycki do przodu i dajesz czadu! Bierz się za tego chłopa, bo jeszcze jakiś plastik w stylu Madzi, zabierze ci go z przed nosa! A tego byś chyba nie chciała! - Paula mocno szturchnęła Monikę.- Widzę, że nadal jesteś "sceptycznie do tego nastawiona". Kobito czy ty choć raz możesz MI uwierzyć?! Wiem co mówię, bo JA, w przeciwieństwie do ciebie, znam się na tej całej "miłości".
- No ale co ja mam zrobić?! - wybuchnęła nagle Monika. - Podejść do niego i CO?! Wystrzelić z : "Hej Wilshere! Kocham Cię jak Werter Lottę?!" O! A może od razu z grubej rury go przygnieść do ściany i pocałować tak, że zapomni jak ma na nazwisko?!HĘ!
Po chwili:
- To dobry pomysł. Szczególnie ta druga opcja. Taka bezceremonialna i nie pozbawiająca złudzeń o co chodzi. - stwierdziła Paulina rzeczowym tonem.
- AGHRGHGRHGAGHARAGHAARAGHR!
Na twarzy brunetki pojawił się mały uśmieszek zwycięstwa.
- Jak myślisz skarbie, co tam się dzieje? - Amelia spojrzała na sufit, skąd dochodziły niezidentyfikowane okrzyki.
- Amelio, czy ja wyglądam jakbym umiał czytać w myślach? - tak, sarkazm w rodzinie Szczebiocińskich jest niewątpliwie dziedziczony po ojcu.
- Skarbie, radzę ci tę ironię odłożyć na inne okazje. - drobna blondynka przywdziała na swoją twarz słodki uśmiech, który zwiastował kłopoty. Przerażał on każdego. I mówiąc każdego to KAŻDEGO. Tak i tym razem Michał, w obawie o swoje życie, ciężko przełknął ślinę i oddalił się na bezpieczną odległość.
- Mam nadzieję, że bliźniaki cokolwiek się dowiedzą. - pokiwała znacząco głową.
- Mamo, mamo! No i tato oczywiście. - skoro mowa o bliźniakach.
- Szykujcie już hajsik na weselicho, bo nam się jedno, a w najlepszym przypadku dwa, kroją! - Mateusz wyszeptał głośno
- Już spieszę z wyjaśnieniami ! - włączył się drugi bliźniak. - Przed ok. 3 minutami, Monisia i jej najlepsza psiapsióła - Paulinka, przyznały, że obie się, UWAGA UWAGA!, zakochały! - na twarzach słuchaczy zawitał tzw. szok. - A najlepsze w tym wszystkim jest to, że Monisia chce ze swoim oblubieńcem zrobić... - tu Mateusz zrobił efektowną, pełną dramatyzmu pauzę - ... bardzo, ale to bardzo niegrzeczne rzeczy. - wypowiedź zwieńczył sugestywnym uśmieszkiem.
- Monika ja ciebie błagam. Uwierz, że on naprawdę cię... - wypowiedź brunetki przerwał wokalista Asking Alexandria. Jedyna miłość do której do tej pory przyznawała się Monika. - Odbierz ten twój telefon, bo już nie mogę tego ryku!
Blondynka spojrzała z mordem w oczach na przyjaciółkę, która śmiała obrazić jej ukochany zespół. Jeszcze raz, a dostanie w łeb!
- Halo?
- Hej Monia, tu Aaron Wspaniały. - uniosła brew w sceptyźmie co do usłyszanego przydomka.
- Nie pochlebiasz sobie przypadkiem Aaronie przyjacielu? - usłyszała głębokie westchnienie.
- Z tobą nigdy nie ma zabawy. No dobra, ja w ogóle innej sprawie. Są może u was Jack i Wojtuś?
- A niby dlaczego mają być u nas cymbale?! Coś insynuujesz?! Bo jeśli tak, to moja pięść chętnie zapozna się z twoja twarzą i..
- OKOK! Tak tylko pytam, bo nie ma ich na treningu, a za niedługo mamy DOŚĆ ważny mecz! Więc myślałem, że może wiecie. Kobieto, masz okres, że...
- Nie mam okresu debilu! I jeszcze raz zapytasz się mnie czy mam okres to osobiście zatroszczę się, że kolejne pięć pokoleń twojej rodziny poczuje mój gniew! - i tym oto akcentem została zakończona rozmowa. Paulina spojrzała na zdenerwowaną przyjaciółkę. Skoro wkurza się o każde napomknięcie o Jack'u...Mhihihihi ale ją wzięło!
- A ty z czego tak cieszysz!? - Panie Boże, miej w opiece Jacka Wilshere'a. Będzie musiał żyć z prawdziwą harpią.
- Z niczego konkretnego nie cieszę się Moniko. Czyżbyś już mi broniła się cieszyć z życia?
- Nie. - blondynka oznajmiła z naburmuszoną miną. - Myślisz, że dlaczego nie ma ich na treningu? - lekka niepewność upewniła brunetkę jeszcze bardziej o uczuciach Moniki.
- Nie wiem, ale ja bym się nie przejmowała. Na pewno wczoraj się spili jak jakieś menele spod Żabki. - jednak nadal widząc niepewną minę przyjaciółki westchnęła. - Jak chcesz możemy pójść zobaczyć co ci idioci zmalowali.
- Mamo, tato my... - Monika z zaskoczeniem spojrzała na swoją rodzinę. Wszyscy siedzieli w kółku, na ziemi i mieli tysiąc tysięcy katalogów między sobą. Adam i Amelia przeglądali katalogi z ...zaraz czy to suknie ślubne?
- Kochanie mam nadzieję, że Jack nie ma nic przeciwko polskim daniom. W końcu jesteś Polką i wypadałoby, żeby przynajmniej rosołek był na weselu, przecież wiesz, że babcia uwielbia r...
- Co tu się do cholery wyrabia!?
- Moniko co ja mówiłam o przeklinaniu? - Amelia z nagana spojrzała na córkę.
- Przepraszam mamusiu. Pozwól mi to sparafrazować : Co tu się wyrabia?
- Szykują wam wesele, ot co się wyrabia. - burknął tata Moniki.
- CO?! - wrzask Pauliny i Moniki jak nic, słyszało pół Londynu.
- A to droga siostro, że bliźniacy słyszeli wasze deklaracje i..mhmhmh - Mateusz czym prędzej zakrył buzię Adamowi. Przecież ona ich zabije!
- Wy! - blondynka wskazała palcem braci. - Wy małe, nędzne kreatury! Ja was zabije normalnie i wykastruję bez serca! Beż serca i litości! - Paulina przytrzymywała przyjaciółkę, że by ta nie pozabijała swoich braci.
- Ciociu, wujku MY wychodzimy. Nie wiem kiedy wrócimy. Róbta co chceta. Za dwie godziny powinna wrócić Klara. Paaa! - Paulina szarpała się z rozwścieczoną blondynką, aż do wyjścia.
- Puśc mnie! No puść mnie do jasnej anielki! - brunetka puściła ręce Moniki i skierowała się w stronę mieszkania Wojtka. - Hej! Gdzie idziesz!? - Monika zrównała się krokiem z Pauliną.
- Chciałaś sprawdzić dlaczego tych ćwoków nie ma na treningu, więc kieruję się w stronę...
- Słońca?! - Paulina westchnęła z bezsilności. Monika uchodziła za tą zrównoważoną, jednak w rzeczywistości potrafiła przedstawiać IQ godne kanapki.
- Taaa Monisiu w stronę słońca. - poklepała przyjaciółkę po przyjacielsku, po czym wzięła pod ramię i skierowała się w stronę domu Wojtka.
34 minuty później.
- Chyba go nie ma. - stwierdziła Monika rzeczowym tonem.
- No shit Sherlock.
- Ranisz me uczucia Paulciu...
- Nie nazywaj mnie per Paulcia!
- Ok...Paulciu...AŁA! TO BARDZO BOLAŁO!
- Wybacz...chciałam mocniej. - Monika na to zachowała się niczym rasowy dorosły i wypięła język na Paulinę.
- Hmm...no to może sprawdzimy mieszkanie Jack'a? - Paulina uniosła brwi.
- A wiesz geniuszu gdzie on mieszka? Bo ja nie za bardzo.
- Nie wiem....AHA! - Paulina oczami wyobraźni widziała zapalającą się żarówkę nad głową Moniki. - Zadzwońmy do Ramsey'a. Przecież on wie, gdzie ten debil mieszka.
- Powiem ci Moniko jedno..- zaczęła, jednocześnie wybierając numer Aaron'a -...ten Wilshere to będzie miał z tobą ciężkie życie.
- Ramsey pacanie telefon ci dzwoni! - niestety Theo nie był w stanie przekrzyczeć śpiewania/wycia Aaron'a. Jednakże Walcott nie miał zamiaru się poddawać i bezceremonialnie szturchnął bruneta.
- Ramsey telefon ci dzwoni! - tamten zdezorientowany odebrał telefon.
"- Aaron?! - mężczyzna skrzywił się na dźwięk głosu Pauliny. Czy oni wszyscy dzisiaj specjalnie wrzeszczą?
- Taaak, to ja.
- No kto by się spodziewał...
- Sama się pytałaś!
- Dobra dobra, nie musisz na mnie krzyczeć! - Aaron wywrócił oczami i już chciał wskazać osobę, która zaczęła wrzeszczeć pierwsza, ale nie chciał wszczynać niepotrzebnej kłótni.
- O co chodzi?
- No bo mówiłeś, że nie ma na treningu i Jack'a i Wojtka. No i jak powiedziałam o tym Moniczce no to się strasznie zmartwiła i..AŁA! Monika do cholery to bolało! - wywrócił oczami.
- No i...
- No i byłyśmy u Szczęsnego no i nic. Ale teraz kierujemy się w stronę posiadłości Wilshere'a tylko jest jeden malutki problemik...
- Taaaa?
- Nie wiemy gdzie on mieszka!
- Ahaaa...Oxford Street 56.
- Hę? - odparła zdezorientowana Paulina.
- No adres ci dałem. Adres, adres Wilshere'a!
- Aaaa okok, dzięki Aaruś. Buziaczki papapapa."
Aaron spojrzał na telefon z zniesmaczoną miną.
- Taaa teraz to Aaruś.
Theo roześmiał się na widok przyjaciela.
- No i jesteśmy na miejscu! - oznajmiła radośnie Monika.
- Po co mu taki wielki dom?! Przecież on mieszka sam. - Paulina spojrzała na dwupiętrową kamienicę.
- Przecież gdzieś musiał sprowadzać te wszystkie panienki... - w wypowiedź blondynki wkradła się pewna melancholia.
- Monia...
- Nic nie mów. Przecież wiem jaki on jest...był.
Dziewczyny wdrapały się na schody i elegancko zapukały do drzwi. Mimo że nikt nie otwierał Monika miała przeczucie, że kamienica nie jest tak pusta na jaką wygląda. Zresztą na podjeździe stały samochody Jack'a i Wojtka. Zapukała jeszcze raz z większą werwą. Blondynka huknęła głośno w drzwi w akcie furii. Monika wpatrywała się ze złością w Bogu ducha winne drzwi. Paulina z uniesionymi brwiami obserwowała przyjaciółkę. Brunetka pokręciła głową i podeszła do drzwi. Pokazała Monice, aby ta zrobiła jej miejsce. Brunetka podeszła do drzwi i nacisnęła na klamkę. O dziwo drzwi ustąpiły. Z tryumfalnym uśmieszkiem spojrzała na Monikę, która wydęła wargi. Weszły do domu z ciekawością. Trafiły do przestronnego korytarza. Widać, że dom był urządzony ze smakiem. Przeczuwam wpływ dekoratora wnętrz. Monika z zaciekawieniem przyglądała się modernistycznym obrazom. Paulina szturchnęła blondynkę i wskazała palcem na pomieszczenie, z którego dobiegały ciche dźwięki. Cicho udały się w stronę pokoju. Stanęły niczym rażone piorunem na widok jaki zastały. Na kanapie leżał Jack, który był przytulony do jakiejś osoby. Monika z czerwoną twarzą szybko podeszła do Jack'a i strzeliła mu z tzw liścia.
- Jak mogłeś ty..ty..ty cholerny idioto! A ja mówiłam, że cię kocham! Ciebie?! HA! Chyba mnie pogrzało, żeby zakochać się w takim facecie jakim jesteś ty! Cham i nicpoń, o!
Jack patrzył zamroczony na blondynkę, która wrzeszczała na niego. Co ona tu robi?
- Monia to nie tak jak...
- Jasne, jasne. Wy wszyscy tak mówicie!
Obok Wilshere'a, persona przykryta prześcieradłem zaczęła się poruszać. Monika szarpnęła prześcieradłem i już zamachnęła się, jednak powstrzymała ja dłoń Pauliny.
- Monia błagam cię. Spójrz na "kochankę" Wilshere'a, a dopiero potem oceń. - stwierdziła z pobłażliwym uśmiechem brunetka.
- So się dzieje? Gdzie ja jestem? O cześć Monia? Co robisz u Jack'a?
- Wojtek?! To ty jesteś z Jack'iem?! - Monika była zbulwersowana.
Facepalm Pauliny dało się usłyszeć w całej Wielkiej Brytanii.
Hej:) Witamy i bardzo przepraszamy:/ Miało być inaczej, a wyszło jak wyszło:/ Jednak w ramach przeprosin dodajemy dłużą notkę:) Pozdrawiamy i dziękujemy za wszystkie komentarze i wyświetlenia:) Czekamy na więcej:)
wtorek, 8 lipca 2014
Surprise!
Monika z niedowierzaniem patrzyła na jej dość wierną kopię, tylko około 20 lat starszą. Tamta z kolei, z uniesionymi brwiami, patrzyła na scenę rodzajową rozgrywająca się w kuchni przyszłych państwa Ramsey. Amelia - matka Moniki, nie mogła uwierzyć własnym oczom. Jej córka. Jej własna, rodzona i jedyna córka. Zatwardziała feministka. Która zarzekała się, że "za złamanego galeona nie chce mieć bliżej do czynienia z żadnym ale to żadnym mężczyzną (chyba że to jej tata, brat I, brat III lub brat IV lub mężczyzna należący do rodziny Szczebiocińskich... pomijając jej kuzyna Dawida, którego nie trawiła jak wątróbki)", stała przygnieciona ciałem prawie-bardzo-nagiego mężczyzny. W kuchni. Przy blacie. To mogło oznaczać tylko jedno : coś tu się dzieje.
- Moniko Antonino Szczebiocińska. - blondynka zamarła. Ton jakim posłużyła się jej matka wskazywał na wysoki stan... wkurzenia. - Czy mogłabyś mi łaskawie wytłumaczyć, co robisz z tym półnagim chłopcem przy kuchennym blacie?
Monika, której już zaczynało brakować tchu zważywszy że była przygnieciona cielskiem 2x większym od swojego, otworzyła usta w celu wytłumaczenia wszystkiego. Na prawdę wszystkiego. Jednak po chwili zdała sobie sprawę, że "Mamo, tato, my z Jack'iem - tym typkiem tu - na prawdę nic nie robiliśmy. Przez moją niezdarność przecięłam sobie palec, a Jack niczym rycerz w lśniącej zbroi mi pomógł. A jego lichy ubiór? Pfff - mamo teraz taka moda. A to, że mnie przygniata swoim boskim, umięśnionym, boskim, idealnie wyrzeźbionym, cudownym, czy wspominałam już, że boskim? Nie? To wspomnę jeszcze raz - prze boskim..." ...o czym to ja? Monika pokręciła głową i zamknęła usta. Nawet w jej głowie to brzmiało idiotycznie, i nawet w JEJ głowie nie potrafiła przestać rozpływać się nad ciałem Wilshere'a. Boskim ciałem... AGHRAHGHAGHRGRAHGRAHRGARGH! Z jej jakże poważnych przemyśleń wyrwał ją czyjś dziki śmiech.
Jack, pomijając swój oczywisty dyskomfort, z rozbawieniem obserwował głębokie zamyślenie dziewczyny. Mając lekko uchylone usta, zamyślone oczy i jeszcze rozczochrane włosy wyglądała przeuroczo. A to, że miała na sobie tylko w dość skąpym odzieniu, wcale mu nie pomagało. Była Jego ideałem, boginią, jego... Znaczące kasłanie oraz dziki rechot wyrwał bruneta z głębokich refleksji na temat piękna przygniatanej dziewczyny. Z zażenowaniem zauważył, że oprócz kobiety-bardzo-podobnej-do-jego-ukochanej, w kuchni znajdują się również bardzo-duży-i-bardzo-groźnie-na-niego-patrzący-facet oraz trzech rechoczących ponad 20-latków. W końcu Monika wyrwała się z dziwnego letargu. Z nową porcją niedowierzania, spojrzała na pozostałych przybyszy.
- No no siostrzyczko, tyle nam mówiłaś o swoim niechybnym staropanieństwie, a tu proszę! Urządzasz sobie dzikie orgie w kuchni twojej własnej kuzyn...AŁA! - wysoki brunet uchronił się od kolejnego uderzenia w potylicę. I to jego własna matka!
- Adamie Tytusie Szczebiociński! To nie jest czas i miejsce na twoje wątpliwej jakości żarty!
- Prszam mamuś. - kobieta na tę odpowiedź zaczęła strofować syna. Żeby jej rodzony syn nie umiał poprawnie operować językiem polskim!
Podczas lektury, jaką dawała matrona Szczebiocińska najmłodszemu synowi, Michał Sz. z zaciśniętymi ustami obserwował NADAL przyklejoną do siebie parę przy blacie. Żeby MOJA córeczka była obłapiana przez jakiegoś...młokosa!!!
Monika widząc rosnące, najłagodniej rzecz ujmując, zdenerwowanie swojego taty, odepchnęła od siebie Jack'a. Rzuciła mu szybko przepraszające spojrzenie.
- Tato, to nie to co myślisz...
- Dodaj jeszcze, że wcale a wcale nie stoisz w kuchni, w piżamce, robiąc śniadanie swojemu "koledze"...
- Czy mógłbyś zamknąć swój otwór gębowy Mateuszku? - blondynka użyła swojego najbardziej słodkiego tonu.
- Ależ oczywiście najdroższa siostrzyczko. Mam tylko nadzieję, że twój angielski chłopak wie co to zabezpieczenie. - na twarzy bruneta widniał iście łobuzerski uśmieszek.
- My nie jesteśmy...
-Ahh przepraszam. Chodziło mi o "friends with benefits" - ostatnie trzy słowa ubrał w tzw. króliczki.
- Ale my nie jesteśmy friends with benefits - wtrącił zagubiony Wilshere. Zagubiony niczym nowo narodzony szczeniaczek, gdyż cała powyższa rozmowa odbywała się w języku polskim. A on tegoż języka niestety nie rozumiał. Jednakże podejrzewał, że ten chłopka nawiązywał do obecnej sytuacji, w jakiej zostali niefortunnie nakryci. A użyte przez tamtego określenie znał bardzo dobrze.
- Ahh tak? - do rozmowy wtrąciła się pani Amelia, która zakończyła monolog skierowany do Adama. Jack, widząc niezbyt zachęcającą minę kobiety, przełknął cicho ślinę. Taką samą minę miała Monika kiedy była bardzo, bardzo wściekła. I to najczęściej na niego.
- Wilshere idź się przyodziej. Potem obudź Klarę i Aaron'a. - Jack wiernie pokiwał głową i, bez zbędnych słów, usuwał się z widoku rodziny Moniki krok po kroczku.
Monika leciutko uśmiechnęła się na widok uciekającego Jack'a. Ale on nigdy nie przyzna się, że uciekał. A tym bardziej, o zgrozo, bał! O nie! Walnie gadkę typu "Ja??? Ja wcale nie uciekałem. Ja szybko musiałem iść obudzić Ramsey'a. Przecież wiesz, że powinien powitać gości należycie! W końcu jest gospodarzem. Gdzie twoje maniery kobieto!? Chyba wychowywałaś się w oborze." Lub inne, jeszcze głupsze wytłumaczenie. Ale go kochała. Tak . Kochała jak idiotka. Zanim jednak znów pochłoną ją kolejne kontemplacje na temat bruneta, musi stawić czoło swojej rodzince. W duchu ciężko westchnęła, widząc ostry wzrok rodziców. To będzie ciężka przeprawa....
Wszystkie światła jupiterów skierowane na niego. Przebiega przez całe boisko, rozdzierając swoją piękną, reprezentacyjną koszulkę. Wskakują na niego koledzy z drużyny. TAK! On - Wielki Aaron Ramsey - pomógł dostać się piłce do bramki przeciwników! Ten wielki MECZ! Finał mundialu był ICH. Nagle widzi swoją piękną już-wkrótce-żonę Klarę. Dziewczyna ma w swoich dłoniach wielki puchar, który był tylko potwierdzeniem zwycięstwa Walijczyków.
- Mój ty bohaterze. - brunetka wymruczała i zaczęła go namiętnie całować.
- Skarbie, ależ ty jesteś spragniona!
Ramsey'owi te pocałunki wydawały się bardzo mokre. Przecież Klara nigdy tak go nie...
- Pięknie Dianko. Obudź swojego pana. No już. - Aaron zamrugał oczami i zobaczył, a właściwie poczuł wielki i mokry język Diany na swoich ustach.
- AAA FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ!!! Diana co ty robisz?! - spojrzał na rechoczącego niedaleko JEGO łóżka Jack'a - A TY CO TUTAJ ROBISZ?!
- Aaron skarbie mógłbyś się łaskawie przymknąć... - Klara wymamrotała spod poduszki. Ramsey, nie chcąc przeszkadzać swojej narzeczonej, cichutko wyślizgnął się z łóżka.
- Widzę że ktoś tu jest pod pantofleeeem. - Aaron spojrzał piorunująco na przyjaciela i, dosłownie, wytargał go z sypialni.
- Możesz mi powiedzieć co to miało być? - wykrzyczał szepcząc Ramsey.
- Aaron'ku nooo przyjacielu nie gniewaj się. Ja osobiście próbowałem cię obudzić ale...jak widać nie zadziałało no i tak Dianka się przypałętała no i... - Jack zebrał w sobie wszystkie możliwe siły i zainwestował je w jak najlepszy "szczeniaczkowy wzrok". Aaron widząc to tylko wywrócił oczami.
- Czemu mnie obudziłeś? Z tego co pamiętam nie należysz do tych co wstają o...- tu spojrzał na zegarek - ...dobry Boże o 8 rano?! Powaliło cię?
- Mamy mały problem. Taki tyci tyci. - Jack wskazał palcami jak mały.
- Nooo jaki?! Wilshere moja cierpliwość jest na wykończeniu! I to sporym więc łaskawie mów o co chodzi!
- Więc jakby to ująć...Wstałem rano bo usłyszałem pisk z kuchni, okazało się, że to Monika. Ja do niej idę ale ona nie chce, no to ja nadal idę do niej. No i się jakoś tak złożyło, że byliśmy jakoś tak przyciśnięci do blatu. Potem, jak w tych wszystkich dennych romantycznych filmach, nasze mordki zaczęły się przybliżać i...- Ramsey nachylił się w kierunku tamtego, nie chcąc niczego stracić z tej relacji. - ...BUM! Wchodzą rodzice Moniki i, prawdopodobnie, jej bracia. No i, raczej, nie byli zadowoleni, że zastali nas w takiej sytuacji. Podsumowując : ojciec - wkurzony, matka - wkurzona, pozostali - w sumie nie wiem. I właśnie dlatego przybyłem tutaj oto, aby cię obudzić i abyś zajął się ... no tym wszystkim! - Aaron patrzył na niego wielkimi oczami. Po chwili...
- Całowałeś się z Moniką?! - No normalnie dupa opada jak przychodzi do inteligencji Aaron'a!
- Czy tylko TO zwróciło twoja uwagę? I nie, nie całowaliśmy się! - nie wiedział czemu ale go to zasmuciło.
- Czyli żałujesz, że się nie całowaliście. - uśmiech Ramsey'a stał się niemożliwie szeroki. Pewnie gdyby nie uszy, to ten uśmiech obejmowałby całą jego głowę. Może teraz mam okazję zobaczyć Nowego Jack'a! Taki który nie jest zgryźliwy, który wreszcie zostanie, który zostanie usidlony, który...
- Pfff...nie wiem o czym ty mówisz. - IIII...to by było na tyle, jeśli chodzi o Nowego Jack'a. - Teraz TY musisz się zając jej rodziną. Ja nie wiem, co z ciebie za gospodarz, kiedy nawet gośćmi nie umiesz się zająć!
Aaron miał już na końcu języka ciętą ripostę, kiedy usłyszeli podniesione głosy. Oboje spojrzeli w kierunku drzwi, które prowadziły do pokoju Pauliny. Następnie popatrzyli na siebie, a ich oczy zaświeciły się jak dzieciom w Kulkolandzie. Szybko, niczym ninja, podeszli do rzeczonych drzwi i przyłożyli do nich swoje wścibskie uszy.
Paulina obudziła się i zamiast ściany, czyli tego co zazwyczaj widzi po przebudzeniu, zobaczyła rytmicznie poruszający się tors mężczyzny. Dopiero po chwili sobie przypomniała co zaszło poprzedniego dnia. Była zła na siebie, że okazała słabość zwłaszcza przed Wojtkiem. Chciała jak najszybciej wydostać się z objęć bramkarza, jednak nie było to możliwe, gdyż on trzymał ją jak swój największy skarb. Jej nagłe poruszenie zbudziło Wojtka.
- Dzień dobry. - Powiedział z uśmiechem i chciał pocałować dziewczynę w czoło, jednak ta szybko się od niego odsunęła.- O co chodzi?
- To nie powinno mieć miejsca. Chwila słabości.
Wojtek nic nie rozumiejąc popatrzył na dziewczynę. Już było tak dobrze. Mógł ją trzymać w swoich ramionach, a ona znów chce się od niego odsunąć. Paulina wysunęła się z jego objęć i chciała, jak najszybciej, opuścić pokój, aby przerwać tę niezręczną sytuację. Jednak drzwi były zamknięte.
- Dlaczego zamknąłeś te drzwi?!- krzyknęła w stronę bramkarza.
- Ja nic nie zamykałem! Weź się uspokój! Ja mam już tego dość! - Wojtek zrewanżował jej się tym samym.
- Nie komplikuj tego. Proszę. - błagalnym głosem powiedziała Paulina.
- Czy to można jeszcze bardziej skomplikować?- spytał Wojtek zbliżając się do dziewczyny.
Ta nic nie odpowiedziała. Sama nie wiedziała c powiedzieć. Wiedziała, że wszystko tak na prawdę zależy od niej. Wojtek powiedział jej, że ją kocha. Ale z drugiej strony nie mogła od tak wpaść mu w ramiona jak gdyby nigdy nic! Był z Magdą, kiedy zachowywał się w stosunku do niej jak jakiś zazdrosny dupek i AGHRAGHRAGHRAGHRAGHRAGHR! To wszystko jest takie..uhh skomplikowane!
- Paulina, proszę cię spójrz na mnie. - chłopak stanął przed nią. Dziewczyna popatrzyła na niego. - Wiem, że zachowałem się nie fair w stosunku do ciebie i Magdy. Wiem, że zawaliłem sprawę. Cholera jasna wiem, że nawet nie zasługuję na ciebie, ale... - delikatnie ujął jej dłonie. - ...chyba jestem za bardzo samolubny.
Brunetką targały sprzeczne emocje. Jednak nagle się roześmiała. Zachowywała się jak jedna z tych bohaterek z filmów romantycznych. Głupia, pusta, naiwna... wymieniać mogła tak dalej. A pamięta jak dziś, że obiecały sobie z Moniką NIGDY nie zachowywać się jak one, gdyż to cholernie komplikuje sprawy. Ale teraz, będąc w podobnej sytuacji, sama nie wiedziała co robić.
Wojtek patrzył się na rechoczącą Paulinę dziwnym wzrokiem. Ehhh...chyba nigdy nie zrozumiem humorów kobiet. Pewnie ma TE dni. Wiedział, że zawalił sprawę po królewsku, ale musiał ją odzyskać i BASTA! Żaden goguś nie odbierze mu jej. Nagle Paulina spojrzała na niego przenikliwie.
- Szczerze Wojtek? Nie wiem co mam zrobić. Nie wiem co mam o tym myśleć, nie wiem....nic nie wiem!
- Kochasz Laurent'a? - chyba z tym pytaniem wystrzelił jak Filip z Konopi, gdyż spojrzała na niego wytrzeszczonymi oczami.
- Hę? Co on ma tutaj do rzeczy?
- Popatrz mi w oczy i powiedz, że kochasz Laurenta, to ci dam spokój.
- To nie jest fair.
- Wiedziałem. - dla Wojtka było to jednoznaczne. Zbliżył się do Pauli, dłonią uniósł jej podbródek do góry i pochylił się by ją pocałować. Gdy jego usta były na milimetry od ust dziewczyny rozległ się ogromny huk, jakby coś dużego spadło na ziemię. Popatrzyli się zdziwieni na siebie, ale Wojtek wiedział, że to może być ostatnia okazja, by być blisko niej. Znów pochylił się i tym razem zakosztował ust dziewczyny. Paulina oddawała pocałunki z taką samą namiętnością.
- Chcę żebyś coś wiedziała...- stwierdził gdy w końcu oderwali się od siebie.- Kocham cię i poczekam tyle ile będzie trzeba.
- Psss! Słyszysz coś?
- Tak, oczywiście. Przez grube, drewniane drzwi! Ty jesteś na serio taki głupi czy tylko udajesz?!
- Jack, krzywdzisz mnie taką ocena mojej skromnej osoby. - Wilshere przewrócił oczami i położył się na brzuchu. Prawe ucho przysunął do dolnej krawędzi drzwi, aby cokolwiek usłyszeć.
- Kocham cię i poczekam tyle ile będzie trzeba. - Jack uśmiechnął się szeroko. Poczuł jak Aaron go szturcha w ramię. Mocno i boleśnie.
- Ała! Ramsey do jasnej cholery!
- No i no i no i no i ?? Słyszałeś coś? - Aaron skakał w górę i w dół. Jack stwierdził, że wyglądał jak jego chrześnica, która w dniu urodzin dostała wymarzoną lalkę Barbie. Ehhh z kim ja się zadaję...?
- Noooo słyszaaałem cooooś - Jack wyszczerzył się. Aaron zmrużył oczy. - OK OK! Wojtek powiedział, że ją kocha i że będzie o nią walczył. Już nie musisz się zachowywać jak mrówka w trakcie okresu. Tamten miał już odpyskować, kiedy nagle usłyszeli głośny szczek. Z przerażeniem w oczach zobaczyli Dianę z wielkim patykiem w pysku. Oczywiście, jak każda rzecz znajdująca się w tym domu, tak i ten poczciwy patyk ma swoją historię.
Otóż dnia pewnego jesiennego Aaron wybrał się na długi spacer. To właśnie tego dnia, tego pamiętnego dnia, stała się rzec niebywała, która miała na zawsze odmienić życie tegoż oto mężczyzny. Podczas spaceru w parku usłyszał głośny szczek. Następnie coś z wielkim impetem wpadło na niego. Ponadto zaczęło go namiętnie obdzielać śliną. To właśnie wtedy Aaron James Ramsey zobaczył najpiękniejszą istotę na świecie. Piękna drobna brunetka, która usiłowała odciągnąć biszkoptowego labradora z jego zacnej osoby. Aaron, pomimo chwilowego emocjonalnego zawieszenia, zrzucił z siebie psa i szybko wstał. Następnie spojrzał jeszcze raz na brunetkę i zrobił krok na przód w celu przedstawienia siebie. Jednakże nie zauważył właśnie tego patyka, na którym się poślizgnął i wylądował na pięknej posiadaczce psa. Od tamtego momentu para była nierozłączna. A ten właśnie patyk stał się fundamentem ich znajomości, a potem i miłości. Dianka zabrała go sobie na pamiątkę i bardzo ukochała. Teraz, chcąc oznajmić wszem i wobec, że pragnie się nim bawić rzuca się na swojego pana z tym patykiem.
I tak oto Aaron i Jack nadal obserwowali Dianę z owym patykiem w pysku. Zanim którykolwiek z nich zdążył choć wziąć oddech, ta na nich ruszyła z pełną werwą. I tak oto, obecnie, Diana znajduje się na Aaron'ie, Aaron na Jack'u, Jack na podłodze.
- Moje plecy...
Monika z lekkim zażenowaniem stała przed całą swoją rodziną.
- Moniko co to ma znaczyć? Przyjeżdżamy do ciebie, a zastajemy tutaj jakąś dziką orgię w kuchni! Dziecko to po pierwsze bardzo nie higieniczne, a po drugie...
- Mamo, błagam cię, oszczędź mi tego.
- ...a po DRUGIE mam nadzieję, że ten brunecik wie co to zabezpieczenie? Nie wiem czy jestem gotowa na to by moja 18-letnia córka miała dziecko...
- MAMO! - Monika czuła jak jej twarz płonie ze wstydu. A jej rechoczący bracia wcale nie pomagali.
- Kretyni!
- Nasza słodziaszna Monisia ma chłopaka. Ma chłopaka. - zaintonowała cała trójka. Blondynka już ruszała na swoje rodzeństwo z pięściami, gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń swojego taty. Chyba najbardziej obawiała się jego reakcji. Zawsze popierał jej zapędy feministyczne, a nawet raz dyskretnie zasugerował jej pójście do klasztoru. Wiedziała, że nienawidził, kiedy wokół jej córeczki krążył jakiś wygłodniały samiec. Ojciec nie spojrzał na nią tylko kiwnął głową i puścił jej ramię. Dziewczyna skuliła się. Na prawdę nie chciała żadnego spięcia z tatą.
- Córciu... - spojrzała na matkę, a tamta przewróciła oczami. - ...przecież nie będę cię tępić za to, że masz chłopaka i robisz z nim JAKIEŚ rzeczy...
- Chyba jakie z nim UPRAWIA. - szepnął Mateusz.
- Mateuszu! Czy ja już wspominałam, że twoje żarty są tak suche, że nawet bułka tarta by z nich nie wyszła?! Więc proszę cię - zaprzestań ich natychmiast!
- A teraz, kiedy przestaniesz się tak rumienić, może zaserwujesz swojej matce mocną kawę? A przy okazji opowiesz mi, gdzie wyhaczyłaś takiego przystojniaka? - Monika jęknęła cicho na widok świecących się oczu mamy. To będzie dłuuugi dzień.
Tymczasem łomot, który spowodowali chłopcy sprawił, że już po chwili pojawiła się nad ich powyginanymi ciałami, Klara. Dziewczyna nie była zbytnio zadowolona, że ktoś ją obudził.
- Czy wy mi możecie do cholery powiedzieć dlaczego leżycie na ziemi?!
- Kochanie ale to nie nasza wina...- zaczął się tłumaczyć Aaron.
- Jasne. To NIGDY nie jest wasza wina!
- Ale...
- Zamilcz!
Jack rechotał niemiłosiernie słuchając małej utarczki słownej narzeczeństwa.
- A ty co się śmiejesz?!- w końcu nie wytrzymał Aaron, gdyż chłopak śmiał mu się wprost do ucha.- Lepiej idź do teściów na dół. A i załóż spodnie.
Jack popatrzył z mordem w oczach na Ramsey'a. Do Klary dopiero po chwili dotarło co powiedział jej narzeczony.
- JAK TO TEŚCIOWIE?!
- Po prostu na dole są rodzice Moniki, którzy zastali mnie i ją w trochę dziwnej sytuacji...
- RODZICE MONIKI?
- No taaaaak...
- I wy do cholery dopiero teraz mi o tym mówicie?!- Klara była bardzo zdenerwowana. Szybko się ogarnęła i zeszła na dół. Zastała tam prawie całą swoją najbliższą rodzinę, bo na swoich rodziców nigdy nie mogła liczyć, dla nich zawsze ważniejsza była i jest praca, przez co nie utrzymują ze sobą kontaktu.
- Cioooociu!- krzyknęła dziewczyna i mocno wtuliła się w kobietę. Następnie wędrowała od jednych ramion do drugich. - Jak ja się za wami bardzo stęskniłam.
- My też tęskniliśmy- powiedziała mama Moniki jeszcze raz przytulając dziewczynę.- Opowiadaj co u ciebie. A i możesz wtrącić coś o mojej córeczce, bo ona się taka tajemnicza zrobiła- zaśmiała się Amelia.
Monika tylko przewróciła oczami na słowa matki i zaczęła robić dodatkowe porcje śniadania.
Do kuchni weszli Jack z Aaronem.
- Ciociu, wujku, dzikusy poznajcie mojego narzeczonego Aarona. - powiedziała Klara.
Ojcu Moniki i jej braciom oczy wyszły z orbit.
- Nie chwaliłaś się, że chodzisz z gwiazdą Arsenalu. - stwierdził z wyrzutem Mateusz witając się z Aaronem.
- A to jest Jack Wilshere. - dokończyła prezentację Klara.
- Chłopak Moniki- powiedział po angielsku Mateusz, żeby wszyscy zrozumieli. Bracia Moniki i Aaron zaczęli się śmiać. Monika poczuła się zażenowana tym, że ludzie których kocha robią jej wstyd.
- Nie przejmuj się. - szepnął do niej Jack, który podszedł bardzo blisko niej.
- Ktoś może mi powiedzieć o czym mowa? Od kiedy tych dwoje jest parą?- spytała nieźle zdziwiona Klara.
- Prawdopodobnie od wtedy, kiedy miało dojść do niekontrolowanego zbliżenia między nim...AŁA! - jeden z bliźniaków z przerażeniem patrzył na swoja młodszą siostrzyczkę. Dziewczyna złapała brata za koszulę i pociągnęła go w dół tak, że ta patrzyła mu w oczy.
- Jeszcze jeden żarcik, aluzja, albo komentarz na temat mój lub Jack'a to nie będę już tak miła..
- Ty nie jesteś miła... - wyszeptała "ofiara" Moniki.
- Rozumiemy się? - wysyczała blondynka.
Chłopak gorliwie pokiwał głową w odpowiedzi.
- Ona staje się coraz bardziej przerażająca...
- Mhmm to chyba po mamie...AŁA!
- Chłopcy macie jeszcze coś do powiedzenia?
- Nie mamo....
Klara i Monika pomagały Amelii zrobić kolację. Pomyślałby kto, że szykują się na wojnę widząc zawałowe ilości kanapek, omletów, jajecznicy...
- Mamooo kto to w ogóle zje?
- Oczywiście, że my. Zresztą, od kiedy Adaś zaczął przebijać tę piłkę to zamiast jeść to pochłania. Ja ci mówię dziecko, ten sport to do reszty wyżarł mu mózg. Przy dziewczynach zaczął napinać mięśnie. Myślałby, że to jaki Schwarzenegger...
- Ciociu on gra w siatkówkę...
- Jak zwał tak zwał. Jak dla mnie może być przebijanka...A tak w ogóle to kogoś mi tu brakuje...- Monika spojrzała na matkę jak na UFO.
- No przecież wszyscy... - blondynka z przerażeniem spojrzała na Klarę.
- Klaraaa!!!! - Aaron wparował do kuchni, jakby goniło go stado napalonych nastolatek - Nie uwierzysz! Nigdzie nie ma Wojtka i Pauliny. Szukałem wszędzie! W piwnicy, w każdym pokoju - oprócz Pauliny, bo ona nie lubi jak ktoś zakłóca jej sferę intymną, nawet na strychu! I NIC! - w całym domu było słychać facepalm w wykonaniu Jack'a.
- A nie pomyślałeś kretynie, że oni są w pokoju Pauliny?! - Monika pobiegła szybko po swoja przyjaciółkę i jej kochasia.
- Dlaczego Wojtek miałby zakłócać jej idyllę?! - Ramsey spojrzał z przerażeniem na Wilshere'a. Reszta osób znajdujących się w pomieszczeniu już wiedziała, że dla umysłu Aaron'a nie ma już ratunku. Bliźniacy wykonali znak krzyża i z głupawymi uśmiechami patrzyli na całą scenę. Oczywiście już wszyscy wiedzieli super planie, który miał połączyć tamtych dwojga. Wg. niedawno przybyłej części rodziny Szczebiocińskich był to pomysł "głupi niczym skarpety do sandałów" (Nie pytaj Aaron.) Oczywiście Jack i Aaron żarliwie bronili swojego zacnego pomysłu. Jak zawsze.
Monika na łeb na szyje leciała na górę do pokoju Pauliny. Szybko zgarnęła kluczyki z szafki obok i, jeszcze szybciej, otworzyła drzwi. Tam na nią czekali Wojtek i Paulina z mordem w oczach.
Hej:) Jak widać nowy rozdział pojawił się wcześniej niż ostatnio;) Te wakacje dobrze wpływają na naszą wenę;) Przykro nam trochę, że tak mało osób, w stosunku do wyświetlających, komentuje. Ale nie można mieć wszystkiego:) Pozdrawiamy!:)
- Moniko Antonino Szczebiocińska. - blondynka zamarła. Ton jakim posłużyła się jej matka wskazywał na wysoki stan... wkurzenia. - Czy mogłabyś mi łaskawie wytłumaczyć, co robisz z tym półnagim chłopcem przy kuchennym blacie?
Monika, której już zaczynało brakować tchu zważywszy że była przygnieciona cielskiem 2x większym od swojego, otworzyła usta w celu wytłumaczenia wszystkiego. Na prawdę wszystkiego. Jednak po chwili zdała sobie sprawę, że "Mamo, tato, my z Jack'iem - tym typkiem tu - na prawdę nic nie robiliśmy. Przez moją niezdarność przecięłam sobie palec, a Jack niczym rycerz w lśniącej zbroi mi pomógł. A jego lichy ubiór? Pfff - mamo teraz taka moda. A to, że mnie przygniata swoim boskim, umięśnionym, boskim, idealnie wyrzeźbionym, cudownym, czy wspominałam już, że boskim? Nie? To wspomnę jeszcze raz - prze boskim..." ...o czym to ja? Monika pokręciła głową i zamknęła usta. Nawet w jej głowie to brzmiało idiotycznie, i nawet w JEJ głowie nie potrafiła przestać rozpływać się nad ciałem Wilshere'a. Boskim ciałem... AGHRAHGHAGHRGRAHGRAHRGARGH! Z jej jakże poważnych przemyśleń wyrwał ją czyjś dziki śmiech.
Jack, pomijając swój oczywisty dyskomfort, z rozbawieniem obserwował głębokie zamyślenie dziewczyny. Mając lekko uchylone usta, zamyślone oczy i jeszcze rozczochrane włosy wyglądała przeuroczo. A to, że miała na sobie tylko w dość skąpym odzieniu, wcale mu nie pomagało. Była Jego ideałem, boginią, jego... Znaczące kasłanie oraz dziki rechot wyrwał bruneta z głębokich refleksji na temat piękna przygniatanej dziewczyny. Z zażenowaniem zauważył, że oprócz kobiety-bardzo-podobnej-do-jego-ukochanej, w kuchni znajdują się również bardzo-duży-i-bardzo-groźnie-na-niego-patrzący-facet oraz trzech rechoczących ponad 20-latków. W końcu Monika wyrwała się z dziwnego letargu. Z nową porcją niedowierzania, spojrzała na pozostałych przybyszy.
- No no siostrzyczko, tyle nam mówiłaś o swoim niechybnym staropanieństwie, a tu proszę! Urządzasz sobie dzikie orgie w kuchni twojej własnej kuzyn...AŁA! - wysoki brunet uchronił się od kolejnego uderzenia w potylicę. I to jego własna matka!
- Adamie Tytusie Szczebiociński! To nie jest czas i miejsce na twoje wątpliwej jakości żarty!
- Prszam mamuś. - kobieta na tę odpowiedź zaczęła strofować syna. Żeby jej rodzony syn nie umiał poprawnie operować językiem polskim!
Podczas lektury, jaką dawała matrona Szczebiocińska najmłodszemu synowi, Michał Sz. z zaciśniętymi ustami obserwował NADAL przyklejoną do siebie parę przy blacie. Żeby MOJA córeczka była obłapiana przez jakiegoś...młokosa!!!
Monika widząc rosnące, najłagodniej rzecz ujmując, zdenerwowanie swojego taty, odepchnęła od siebie Jack'a. Rzuciła mu szybko przepraszające spojrzenie.
- Tato, to nie to co myślisz...
- Dodaj jeszcze, że wcale a wcale nie stoisz w kuchni, w piżamce, robiąc śniadanie swojemu "koledze"...
- Czy mógłbyś zamknąć swój otwór gębowy Mateuszku? - blondynka użyła swojego najbardziej słodkiego tonu.
- Ależ oczywiście najdroższa siostrzyczko. Mam tylko nadzieję, że twój angielski chłopak wie co to zabezpieczenie. - na twarzy bruneta widniał iście łobuzerski uśmieszek.
- My nie jesteśmy...
-Ahh przepraszam. Chodziło mi o "friends with benefits" - ostatnie trzy słowa ubrał w tzw. króliczki.
- Ale my nie jesteśmy friends with benefits - wtrącił zagubiony Wilshere. Zagubiony niczym nowo narodzony szczeniaczek, gdyż cała powyższa rozmowa odbywała się w języku polskim. A on tegoż języka niestety nie rozumiał. Jednakże podejrzewał, że ten chłopka nawiązywał do obecnej sytuacji, w jakiej zostali niefortunnie nakryci. A użyte przez tamtego określenie znał bardzo dobrze.
- Ahh tak? - do rozmowy wtrąciła się pani Amelia, która zakończyła monolog skierowany do Adama. Jack, widząc niezbyt zachęcającą minę kobiety, przełknął cicho ślinę. Taką samą minę miała Monika kiedy była bardzo, bardzo wściekła. I to najczęściej na niego.
- Wilshere idź się przyodziej. Potem obudź Klarę i Aaron'a. - Jack wiernie pokiwał głową i, bez zbędnych słów, usuwał się z widoku rodziny Moniki krok po kroczku.
Monika leciutko uśmiechnęła się na widok uciekającego Jack'a. Ale on nigdy nie przyzna się, że uciekał. A tym bardziej, o zgrozo, bał! O nie! Walnie gadkę typu "Ja??? Ja wcale nie uciekałem. Ja szybko musiałem iść obudzić Ramsey'a. Przecież wiesz, że powinien powitać gości należycie! W końcu jest gospodarzem. Gdzie twoje maniery kobieto!? Chyba wychowywałaś się w oborze." Lub inne, jeszcze głupsze wytłumaczenie. Ale go kochała. Tak . Kochała jak idiotka. Zanim jednak znów pochłoną ją kolejne kontemplacje na temat bruneta, musi stawić czoło swojej rodzince. W duchu ciężko westchnęła, widząc ostry wzrok rodziców. To będzie ciężka przeprawa....
Wszystkie światła jupiterów skierowane na niego. Przebiega przez całe boisko, rozdzierając swoją piękną, reprezentacyjną koszulkę. Wskakują na niego koledzy z drużyny. TAK! On - Wielki Aaron Ramsey - pomógł dostać się piłce do bramki przeciwników! Ten wielki MECZ! Finał mundialu był ICH. Nagle widzi swoją piękną już-wkrótce-żonę Klarę. Dziewczyna ma w swoich dłoniach wielki puchar, który był tylko potwierdzeniem zwycięstwa Walijczyków.
- Mój ty bohaterze. - brunetka wymruczała i zaczęła go namiętnie całować.
- Skarbie, ależ ty jesteś spragniona!
Ramsey'owi te pocałunki wydawały się bardzo mokre. Przecież Klara nigdy tak go nie...
- Pięknie Dianko. Obudź swojego pana. No już. - Aaron zamrugał oczami i zobaczył, a właściwie poczuł wielki i mokry język Diany na swoich ustach.
- AAA FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ FUJ!!! Diana co ty robisz?! - spojrzał na rechoczącego niedaleko JEGO łóżka Jack'a - A TY CO TUTAJ ROBISZ?!
- Aaron skarbie mógłbyś się łaskawie przymknąć... - Klara wymamrotała spod poduszki. Ramsey, nie chcąc przeszkadzać swojej narzeczonej, cichutko wyślizgnął się z łóżka.
- Widzę że ktoś tu jest pod pantofleeeem. - Aaron spojrzał piorunująco na przyjaciela i, dosłownie, wytargał go z sypialni.
- Możesz mi powiedzieć co to miało być? - wykrzyczał szepcząc Ramsey.
- Aaron'ku nooo przyjacielu nie gniewaj się. Ja osobiście próbowałem cię obudzić ale...jak widać nie zadziałało no i tak Dianka się przypałętała no i... - Jack zebrał w sobie wszystkie możliwe siły i zainwestował je w jak najlepszy "szczeniaczkowy wzrok". Aaron widząc to tylko wywrócił oczami.
- Czemu mnie obudziłeś? Z tego co pamiętam nie należysz do tych co wstają o...- tu spojrzał na zegarek - ...dobry Boże o 8 rano?! Powaliło cię?
- Mamy mały problem. Taki tyci tyci. - Jack wskazał palcami jak mały.
- Nooo jaki?! Wilshere moja cierpliwość jest na wykończeniu! I to sporym więc łaskawie mów o co chodzi!
- Więc jakby to ująć...Wstałem rano bo usłyszałem pisk z kuchni, okazało się, że to Monika. Ja do niej idę ale ona nie chce, no to ja nadal idę do niej. No i się jakoś tak złożyło, że byliśmy jakoś tak przyciśnięci do blatu. Potem, jak w tych wszystkich dennych romantycznych filmach, nasze mordki zaczęły się przybliżać i...- Ramsey nachylił się w kierunku tamtego, nie chcąc niczego stracić z tej relacji. - ...BUM! Wchodzą rodzice Moniki i, prawdopodobnie, jej bracia. No i, raczej, nie byli zadowoleni, że zastali nas w takiej sytuacji. Podsumowując : ojciec - wkurzony, matka - wkurzona, pozostali - w sumie nie wiem. I właśnie dlatego przybyłem tutaj oto, aby cię obudzić i abyś zajął się ... no tym wszystkim! - Aaron patrzył na niego wielkimi oczami. Po chwili...
- Całowałeś się z Moniką?! - No normalnie dupa opada jak przychodzi do inteligencji Aaron'a!
- Czy tylko TO zwróciło twoja uwagę? I nie, nie całowaliśmy się! - nie wiedział czemu ale go to zasmuciło.
- Czyli żałujesz, że się nie całowaliście. - uśmiech Ramsey'a stał się niemożliwie szeroki. Pewnie gdyby nie uszy, to ten uśmiech obejmowałby całą jego głowę. Może teraz mam okazję zobaczyć Nowego Jack'a! Taki który nie jest zgryźliwy, który wreszcie zostanie, który zostanie usidlony, który...
- Pfff...nie wiem o czym ty mówisz. - IIII...to by było na tyle, jeśli chodzi o Nowego Jack'a. - Teraz TY musisz się zając jej rodziną. Ja nie wiem, co z ciebie za gospodarz, kiedy nawet gośćmi nie umiesz się zająć!
Aaron miał już na końcu języka ciętą ripostę, kiedy usłyszeli podniesione głosy. Oboje spojrzeli w kierunku drzwi, które prowadziły do pokoju Pauliny. Następnie popatrzyli na siebie, a ich oczy zaświeciły się jak dzieciom w Kulkolandzie. Szybko, niczym ninja, podeszli do rzeczonych drzwi i przyłożyli do nich swoje wścibskie uszy.
Paulina obudziła się i zamiast ściany, czyli tego co zazwyczaj widzi po przebudzeniu, zobaczyła rytmicznie poruszający się tors mężczyzny. Dopiero po chwili sobie przypomniała co zaszło poprzedniego dnia. Była zła na siebie, że okazała słabość zwłaszcza przed Wojtkiem. Chciała jak najszybciej wydostać się z objęć bramkarza, jednak nie było to możliwe, gdyż on trzymał ją jak swój największy skarb. Jej nagłe poruszenie zbudziło Wojtka.
- Dzień dobry. - Powiedział z uśmiechem i chciał pocałować dziewczynę w czoło, jednak ta szybko się od niego odsunęła.- O co chodzi?
- To nie powinno mieć miejsca. Chwila słabości.
Wojtek nic nie rozumiejąc popatrzył na dziewczynę. Już było tak dobrze. Mógł ją trzymać w swoich ramionach, a ona znów chce się od niego odsunąć. Paulina wysunęła się z jego objęć i chciała, jak najszybciej, opuścić pokój, aby przerwać tę niezręczną sytuację. Jednak drzwi były zamknięte.
- Dlaczego zamknąłeś te drzwi?!- krzyknęła w stronę bramkarza.
- Ja nic nie zamykałem! Weź się uspokój! Ja mam już tego dość! - Wojtek zrewanżował jej się tym samym.
- Nie komplikuj tego. Proszę. - błagalnym głosem powiedziała Paulina.
- Czy to można jeszcze bardziej skomplikować?- spytał Wojtek zbliżając się do dziewczyny.
Ta nic nie odpowiedziała. Sama nie wiedziała c powiedzieć. Wiedziała, że wszystko tak na prawdę zależy od niej. Wojtek powiedział jej, że ją kocha. Ale z drugiej strony nie mogła od tak wpaść mu w ramiona jak gdyby nigdy nic! Był z Magdą, kiedy zachowywał się w stosunku do niej jak jakiś zazdrosny dupek i AGHRAGHRAGHRAGHRAGHRAGHR! To wszystko jest takie..uhh skomplikowane!
- Paulina, proszę cię spójrz na mnie. - chłopak stanął przed nią. Dziewczyna popatrzyła na niego. - Wiem, że zachowałem się nie fair w stosunku do ciebie i Magdy. Wiem, że zawaliłem sprawę. Cholera jasna wiem, że nawet nie zasługuję na ciebie, ale... - delikatnie ujął jej dłonie. - ...chyba jestem za bardzo samolubny.
Brunetką targały sprzeczne emocje. Jednak nagle się roześmiała. Zachowywała się jak jedna z tych bohaterek z filmów romantycznych. Głupia, pusta, naiwna... wymieniać mogła tak dalej. A pamięta jak dziś, że obiecały sobie z Moniką NIGDY nie zachowywać się jak one, gdyż to cholernie komplikuje sprawy. Ale teraz, będąc w podobnej sytuacji, sama nie wiedziała co robić.
Wojtek patrzył się na rechoczącą Paulinę dziwnym wzrokiem. Ehhh...chyba nigdy nie zrozumiem humorów kobiet. Pewnie ma TE dni. Wiedział, że zawalił sprawę po królewsku, ale musiał ją odzyskać i BASTA! Żaden goguś nie odbierze mu jej. Nagle Paulina spojrzała na niego przenikliwie.
- Szczerze Wojtek? Nie wiem co mam zrobić. Nie wiem co mam o tym myśleć, nie wiem....nic nie wiem!
- Kochasz Laurent'a? - chyba z tym pytaniem wystrzelił jak Filip z Konopi, gdyż spojrzała na niego wytrzeszczonymi oczami.
- Hę? Co on ma tutaj do rzeczy?
- Popatrz mi w oczy i powiedz, że kochasz Laurenta, to ci dam spokój.
- To nie jest fair.
- Wiedziałem. - dla Wojtka było to jednoznaczne. Zbliżył się do Pauli, dłonią uniósł jej podbródek do góry i pochylił się by ją pocałować. Gdy jego usta były na milimetry od ust dziewczyny rozległ się ogromny huk, jakby coś dużego spadło na ziemię. Popatrzyli się zdziwieni na siebie, ale Wojtek wiedział, że to może być ostatnia okazja, by być blisko niej. Znów pochylił się i tym razem zakosztował ust dziewczyny. Paulina oddawała pocałunki z taką samą namiętnością.
- Chcę żebyś coś wiedziała...- stwierdził gdy w końcu oderwali się od siebie.- Kocham cię i poczekam tyle ile będzie trzeba.
- Psss! Słyszysz coś?
- Tak, oczywiście. Przez grube, drewniane drzwi! Ty jesteś na serio taki głupi czy tylko udajesz?!
- Jack, krzywdzisz mnie taką ocena mojej skromnej osoby. - Wilshere przewrócił oczami i położył się na brzuchu. Prawe ucho przysunął do dolnej krawędzi drzwi, aby cokolwiek usłyszeć.
- Kocham cię i poczekam tyle ile będzie trzeba. - Jack uśmiechnął się szeroko. Poczuł jak Aaron go szturcha w ramię. Mocno i boleśnie.
- Ała! Ramsey do jasnej cholery!
- No i no i no i no i ?? Słyszałeś coś? - Aaron skakał w górę i w dół. Jack stwierdził, że wyglądał jak jego chrześnica, która w dniu urodzin dostała wymarzoną lalkę Barbie. Ehhh z kim ja się zadaję...?
- Noooo słyszaaałem cooooś - Jack wyszczerzył się. Aaron zmrużył oczy. - OK OK! Wojtek powiedział, że ją kocha i że będzie o nią walczył. Już nie musisz się zachowywać jak mrówka w trakcie okresu. Tamten miał już odpyskować, kiedy nagle usłyszeli głośny szczek. Z przerażeniem w oczach zobaczyli Dianę z wielkim patykiem w pysku. Oczywiście, jak każda rzecz znajdująca się w tym domu, tak i ten poczciwy patyk ma swoją historię.
Otóż dnia pewnego jesiennego Aaron wybrał się na długi spacer. To właśnie tego dnia, tego pamiętnego dnia, stała się rzec niebywała, która miała na zawsze odmienić życie tegoż oto mężczyzny. Podczas spaceru w parku usłyszał głośny szczek. Następnie coś z wielkim impetem wpadło na niego. Ponadto zaczęło go namiętnie obdzielać śliną. To właśnie wtedy Aaron James Ramsey zobaczył najpiękniejszą istotę na świecie. Piękna drobna brunetka, która usiłowała odciągnąć biszkoptowego labradora z jego zacnej osoby. Aaron, pomimo chwilowego emocjonalnego zawieszenia, zrzucił z siebie psa i szybko wstał. Następnie spojrzał jeszcze raz na brunetkę i zrobił krok na przód w celu przedstawienia siebie. Jednakże nie zauważył właśnie tego patyka, na którym się poślizgnął i wylądował na pięknej posiadaczce psa. Od tamtego momentu para była nierozłączna. A ten właśnie patyk stał się fundamentem ich znajomości, a potem i miłości. Dianka zabrała go sobie na pamiątkę i bardzo ukochała. Teraz, chcąc oznajmić wszem i wobec, że pragnie się nim bawić rzuca się na swojego pana z tym patykiem.
I tak oto Aaron i Jack nadal obserwowali Dianę z owym patykiem w pysku. Zanim którykolwiek z nich zdążył choć wziąć oddech, ta na nich ruszyła z pełną werwą. I tak oto, obecnie, Diana znajduje się na Aaron'ie, Aaron na Jack'u, Jack na podłodze.
- Moje plecy...
Monika z lekkim zażenowaniem stała przed całą swoją rodziną.
- Moniko co to ma znaczyć? Przyjeżdżamy do ciebie, a zastajemy tutaj jakąś dziką orgię w kuchni! Dziecko to po pierwsze bardzo nie higieniczne, a po drugie...
- Mamo, błagam cię, oszczędź mi tego.
- ...a po DRUGIE mam nadzieję, że ten brunecik wie co to zabezpieczenie? Nie wiem czy jestem gotowa na to by moja 18-letnia córka miała dziecko...
- MAMO! - Monika czuła jak jej twarz płonie ze wstydu. A jej rechoczący bracia wcale nie pomagali.
- Kretyni!
- Nasza słodziaszna Monisia ma chłopaka. Ma chłopaka. - zaintonowała cała trójka. Blondynka już ruszała na swoje rodzeństwo z pięściami, gdy poczuła na swoim ramieniu dłoń swojego taty. Chyba najbardziej obawiała się jego reakcji. Zawsze popierał jej zapędy feministyczne, a nawet raz dyskretnie zasugerował jej pójście do klasztoru. Wiedziała, że nienawidził, kiedy wokół jej córeczki krążył jakiś wygłodniały samiec. Ojciec nie spojrzał na nią tylko kiwnął głową i puścił jej ramię. Dziewczyna skuliła się. Na prawdę nie chciała żadnego spięcia z tatą.
- Córciu... - spojrzała na matkę, a tamta przewróciła oczami. - ...przecież nie będę cię tępić za to, że masz chłopaka i robisz z nim JAKIEŚ rzeczy...
- Chyba jakie z nim UPRAWIA. - szepnął Mateusz.
- Mateuszu! Czy ja już wspominałam, że twoje żarty są tak suche, że nawet bułka tarta by z nich nie wyszła?! Więc proszę cię - zaprzestań ich natychmiast!
- A teraz, kiedy przestaniesz się tak rumienić, może zaserwujesz swojej matce mocną kawę? A przy okazji opowiesz mi, gdzie wyhaczyłaś takiego przystojniaka? - Monika jęknęła cicho na widok świecących się oczu mamy. To będzie dłuuugi dzień.
Tymczasem łomot, który spowodowali chłopcy sprawił, że już po chwili pojawiła się nad ich powyginanymi ciałami, Klara. Dziewczyna nie była zbytnio zadowolona, że ktoś ją obudził.
- Czy wy mi możecie do cholery powiedzieć dlaczego leżycie na ziemi?!
- Kochanie ale to nie nasza wina...- zaczął się tłumaczyć Aaron.
- Jasne. To NIGDY nie jest wasza wina!
- Ale...
- Zamilcz!
Jack rechotał niemiłosiernie słuchając małej utarczki słownej narzeczeństwa.
- A ty co się śmiejesz?!- w końcu nie wytrzymał Aaron, gdyż chłopak śmiał mu się wprost do ucha.- Lepiej idź do teściów na dół. A i załóż spodnie.
Jack popatrzył z mordem w oczach na Ramsey'a. Do Klary dopiero po chwili dotarło co powiedział jej narzeczony.
- JAK TO TEŚCIOWIE?!
- Po prostu na dole są rodzice Moniki, którzy zastali mnie i ją w trochę dziwnej sytuacji...
- RODZICE MONIKI?
- No taaaaak...
- I wy do cholery dopiero teraz mi o tym mówicie?!- Klara była bardzo zdenerwowana. Szybko się ogarnęła i zeszła na dół. Zastała tam prawie całą swoją najbliższą rodzinę, bo na swoich rodziców nigdy nie mogła liczyć, dla nich zawsze ważniejsza była i jest praca, przez co nie utrzymują ze sobą kontaktu.
- Cioooociu!- krzyknęła dziewczyna i mocno wtuliła się w kobietę. Następnie wędrowała od jednych ramion do drugich. - Jak ja się za wami bardzo stęskniłam.
- My też tęskniliśmy- powiedziała mama Moniki jeszcze raz przytulając dziewczynę.- Opowiadaj co u ciebie. A i możesz wtrącić coś o mojej córeczce, bo ona się taka tajemnicza zrobiła- zaśmiała się Amelia.
Monika tylko przewróciła oczami na słowa matki i zaczęła robić dodatkowe porcje śniadania.
Do kuchni weszli Jack z Aaronem.
- Ciociu, wujku, dzikusy poznajcie mojego narzeczonego Aarona. - powiedziała Klara.
Ojcu Moniki i jej braciom oczy wyszły z orbit.
- Nie chwaliłaś się, że chodzisz z gwiazdą Arsenalu. - stwierdził z wyrzutem Mateusz witając się z Aaronem.
- A to jest Jack Wilshere. - dokończyła prezentację Klara.
- Chłopak Moniki- powiedział po angielsku Mateusz, żeby wszyscy zrozumieli. Bracia Moniki i Aaron zaczęli się śmiać. Monika poczuła się zażenowana tym, że ludzie których kocha robią jej wstyd.
- Nie przejmuj się. - szepnął do niej Jack, który podszedł bardzo blisko niej.
- Ktoś może mi powiedzieć o czym mowa? Od kiedy tych dwoje jest parą?- spytała nieźle zdziwiona Klara.
- Prawdopodobnie od wtedy, kiedy miało dojść do niekontrolowanego zbliżenia między nim...AŁA! - jeden z bliźniaków z przerażeniem patrzył na swoja młodszą siostrzyczkę. Dziewczyna złapała brata za koszulę i pociągnęła go w dół tak, że ta patrzyła mu w oczy.
- Jeszcze jeden żarcik, aluzja, albo komentarz na temat mój lub Jack'a to nie będę już tak miła..
- Ty nie jesteś miła... - wyszeptała "ofiara" Moniki.
- Rozumiemy się? - wysyczała blondynka.
Chłopak gorliwie pokiwał głową w odpowiedzi.
- Ona staje się coraz bardziej przerażająca...
- Mhmm to chyba po mamie...AŁA!
- Chłopcy macie jeszcze coś do powiedzenia?
- Nie mamo....
Klara i Monika pomagały Amelii zrobić kolację. Pomyślałby kto, że szykują się na wojnę widząc zawałowe ilości kanapek, omletów, jajecznicy...
- Mamooo kto to w ogóle zje?
- Oczywiście, że my. Zresztą, od kiedy Adaś zaczął przebijać tę piłkę to zamiast jeść to pochłania. Ja ci mówię dziecko, ten sport to do reszty wyżarł mu mózg. Przy dziewczynach zaczął napinać mięśnie. Myślałby, że to jaki Schwarzenegger...
- Ciociu on gra w siatkówkę...
- Jak zwał tak zwał. Jak dla mnie może być przebijanka...A tak w ogóle to kogoś mi tu brakuje...- Monika spojrzała na matkę jak na UFO.
- No przecież wszyscy... - blondynka z przerażeniem spojrzała na Klarę.
- Klaraaa!!!! - Aaron wparował do kuchni, jakby goniło go stado napalonych nastolatek - Nie uwierzysz! Nigdzie nie ma Wojtka i Pauliny. Szukałem wszędzie! W piwnicy, w każdym pokoju - oprócz Pauliny, bo ona nie lubi jak ktoś zakłóca jej sferę intymną, nawet na strychu! I NIC! - w całym domu było słychać facepalm w wykonaniu Jack'a.
- A nie pomyślałeś kretynie, że oni są w pokoju Pauliny?! - Monika pobiegła szybko po swoja przyjaciółkę i jej kochasia.
- Dlaczego Wojtek miałby zakłócać jej idyllę?! - Ramsey spojrzał z przerażeniem na Wilshere'a. Reszta osób znajdujących się w pomieszczeniu już wiedziała, że dla umysłu Aaron'a nie ma już ratunku. Bliźniacy wykonali znak krzyża i z głupawymi uśmiechami patrzyli na całą scenę. Oczywiście już wszyscy wiedzieli super planie, który miał połączyć tamtych dwojga. Wg. niedawno przybyłej części rodziny Szczebiocińskich był to pomysł "głupi niczym skarpety do sandałów" (Nie pytaj Aaron.) Oczywiście Jack i Aaron żarliwie bronili swojego zacnego pomysłu. Jak zawsze.
Monika na łeb na szyje leciała na górę do pokoju Pauliny. Szybko zgarnęła kluczyki z szafki obok i, jeszcze szybciej, otworzyła drzwi. Tam na nią czekali Wojtek i Paulina z mordem w oczach.
Hej:) Jak widać nowy rozdział pojawił się wcześniej niż ostatnio;) Te wakacje dobrze wpływają na naszą wenę;) Przykro nam trochę, że tak mało osób, w stosunku do wyświetlających, komentuje. Ale nie można mieć wszystkiego:) Pozdrawiamy!:)
środa, 18 czerwca 2014
And you just you will be my lady!
Monika nie wiedziała co się dzieje. Przecież było dobrze, o ile między nimi mogło być dobrze, a teraz... to. Wiedziała i przyznała się Theo, że czuje coś do Wilshere'a. Ona była z tych, które raczej nie będą oszukiwać w kwestii uczuć. Wyjaśniła z Theo ich... zawiłe relacje i wiedziała na czym stoi. Są przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi. Dziękowała Bogu, że postawił na jej drodze kogoś takiego, kto ją zrozumie, pocieszy, potowarzyszy w robieniu bardzo dziwnych rzeczy.Theo był dla niej jak starszy brat i nie mogła nawet zmusić się do uczuć wyższych niż to. Kiedy jednak znowu usiedli do stolika, Jack'a już nie było. Uśmiech blondynki zgasł niczym płomyczek świecy i przez resztę nocy nikt nie mógł go z powrotem zapalić. Przez kolejne dwa tygodnie kłócili się z Jack'iem jeszcze gorzej, niż małżeństwo w trakcie kryzysu. Wyzwiska, czy głupie podstawianie nogi było na porządku dziennym. Dobijało ją to powoli. Jednak to, co Jack powiedział jej w galerii całkowicie pozbawiło ją jakichkolwiek nadziei na ... bycie z Jack'iem? Sama już nie wiedziała. Zresztą gdzie ona a on?! On- przystojny, inteligentny, pomimo swoich dennych żartów, i świetny przyjaciel. A ona?! Przecież ani ładna, dopiero skończyła liceum..." Nie wiem co zrobić ze swoim życiem w kwestii edukacji, a mam wiedzieć jak rozporządzać sferą emocjonalną?! " Prychnęła głośno i siadła z klapnięciem na łóżku. Schowała twarz w dłoniach i usłyszała stukanie, a wręcz grzmocenie w drzwi. Od kiedy wróciły z tej galerii Paulina nie daje jej spokoju. "Nagle zachciało jej się być dobrą przyjaciółką! Od kiedy jest z tym... Laurent'em nie ma dla mnie w ogóle czasu! Tylko szlaja się z tym kolesiem!" Monika wiedziała, że to bardzo zły pomysł z tym ich "chodzeniem. "Pff.. Chyba po bułki do Biedronki". Zresztą bardzo dobrze znała Paulinę i wiedziała, że nic do niego nie czuje. Paula jest bardzo stała w uczuciach i potrafi latać za jednym chłopakiem baaardzo długo. Chociaż Monika miała nadzieję, że Wojtek coś w końcu zrobi, bo to jego wina, że brunetka robi.. coś dziwnego.
- Monika otwieraj te cholerne drzwi!- krzyczała Paula, uderzając z całej siły w drzwi- Porozmawiaj ze mną!
Blondynka w odpowiedzi założyła słuchawki na uszy i odpłynęła wraz z dźwiękami Guns'ów.
Monika głośno jęknęła i próbowała poruszyć swoimi kończynami. Zasnęła w kuckach to ma za swoje. Cały kark miała zesztywniały, a mrowienie czuła z każdym ruchem nóg. Podeszła do okna i stwierdziła, że nadal nie wie co robić ze swoim życiem. Postanowiły z Pauliną, że teraz zrobią sobie rok przerwy, a potem... się zobaczy. "Jak 19-latek może decydować o tym, co chce robić przez resztę życia?! To nielogiczne! Może przez ten rok coś wykombinuję, ale teraz... idę się wykąpać". Jak postanowiła, tak zrobiła. Kiedy się ubierała Diana przyszła do jej pokoju i skoczyła na nią. Chyba potrzebowała małego spacerku, a i Monia miała ochotę trochę się zmęczyć."I po co się kąpałam? Może chociaż teraz przestanę myśleć o tym całym bajzlu emocjonalnym." W domu było niesamowicie cicho, więc starała się nie robić zbędnego hałasu. Po chwili przebieżki opadła na pobliską ławkę i starała się unormować oddech. Nagle zobaczyła mały plac zabaw.Nikogo na nim nie było.. W końcu 6 rano.. dlatego ostrożnie weszła przez małą furtkę. Diana spoczęła niedaleko karuzeli, a Monika usiadła na huśtawce i zaczęła się odbijać od ziemi. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zachichotała, niczym malutka dziewczynka i zaczęła się huśtać jeszcze wyżej. Przypomniały się jej beztroskie lata dzieciństwa, kiedy to zamiast w spódniczkach biegała w ogrodniczkach po polach jej dziadka. Matka miała z nią urwanie głowy. Nie mogła też przeboleć, że jej najmłodsza córka nie chce być typową dziewczynką. Blondynka zaśmiała się na jej ulubione wspomnienie.
Mała blondynka trzymana przez trójkę rodzeństwa, wydzierająca się wniebogłosy. Byłby to może widok, który należałoby zgłosić Opiece Społecznej, gdyby nie to, że przed nią stała kobieta, bardzo do niej podobna ze szczotką i spineczkami w dłoniach.
- Monisiu proszę cię, tylko ten jeden raz..
- NIEEEEEE- trzej bracia skrzywili się niemiłosiernie na pisk ich młodszej siostrzyczki vel. małego diabła.
- Ale..
- NIENIENIENIENIENIENIENIENIENIE- dziewczynka wierciła się niemiłosiernie.
- Przecież każda dziewczynka chce wyglądać ślicznie, schludnie i..- jej mama musiała przerwać, bo znów dały się słyszeć protesty Moniki.
- Ja nie jestem żadną dziewczynką!!- trzech chłopców parsknęło śmiechem i wzmocniło uścisk. Mała miała więcej krzepy niż nie jeden chłopiec.
- I w ogóle nie chcę iść do przedszkola! Ja chcę do dziadzia!- matka niesfornej dziewczynki głęboko westchnęła i, na nowo, podjęła się próby wytłumaczenia małej Monice, że musi iść do przedszkola.
- Do dziadka pojedziemy w piątek, a teraz..
- NIE! Ja chcę teraz..- stwierdziła i ugryzła jednego z chłopców w rękę. Kiedy ten z wrzaskiem ją puścił, mała nie miała problemu z wyrwaniem się reszcie i ukryciu się w swojej tajnej kryjówce. Nikt nie wiedział, że to komórka pod schodami. Wcale a wcale. Dziewczynka jednak zaryglowała drzwiczki od środka i nie dała się wypędzić. Wydęła policzki i postanowiła, że nigdy nie wyjdzie ze swojej kryjówki. Z kolei Adaś masował rękę, która miała ślady ząbków. Kobieta westchnęła ciężko i pokręciła głową. Jej najmłodsza córeczka jest najgorsza z całej gromadki. Z kolei dość postawny brunet przyglądał się całej sytuacji z boku. Zaśmiał się cicho na widok dziewczynki gryzącej chłopaka prawie dwa razy od niej większego. Żona spojrzała na niego bezradnie i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przykucnął przy schodach i zapukał do małych drzwi. Odpowiedzi nie było, jednak nie poddawał się.
- Monia...
-NIE!- mały uparciuch nie dawał za wygraną.
- Dlaczego nie chcesz iść do przedszkola?
- Bo tam będę musiała się zachowywać jak dziewczynka i w ogóle!- oczami wyobraźni widział jak dziewczynka gestykuluje małymi rączkami, aby pokazać ogrom tejże katastrofy/
- Przecież nikt ci się nie karze bawić z kim nie chcesz i czym nie chcesz..
Po chwili usłyszał mały trzask i ujrzał kukającą główkę swojej najmłodszej latorośli.
- A jak nie znajdę kolegów?- gdyby nie wygięte usta w podkówkę roześmiałby się na widok blondynki.
- I tylko tym się martwisz?- przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił- Jesteś najfajniejszą dziewczynką w całym mieście BA! w Polsce i ty mi mówisz, że nie znajdziesz przyjaciół?- mała spojrzała na niego wielkimi oczyma. Po chwili nieśmiało się uśmiechnęła.
- Tak myślisz tatusiu?
- No pewnie!- poczochrał ją po długich włosach.
- Ale nie będę musiała zakładać sukienki?- skrzywiła się pokazowo, a mężczyzna wybuchł śmiechem.
- A skąd, ubierzesz to co będziesz chciała.
- Obiecujesz? Na mały paluszek?
- Obiecuję- mężczyzna wystawił do niej dłoń z wyciągniętym małym palcem.
Blondynka otrząsnęła się ze wspomnień. Tak dawno- bo już ponad miesiąc- nie widziała się z rodziną. Dopiero teraz poczuła, że brakuje jej ciągłych reprymend mamy, przepychanek z braćmi i egzystencjalnych rozmów z tatą. Ciężko westchnęła i zatrzymała huśtawkę. Chyba się zasiedziała, bo na placu pojawiło się parę kobiet z dziećmi.Jedna starsza pani obdarowała Monikę spojrzeniem pełnym litości."No doprawdy- jakby to, że nie mam 5 lat znaczyło, że nie mogę pobujać się na huśtawce. Pfff..." Zawołała Dianę i ruszyła w kierunku domu. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wracała z nową porcją pozytywnej energii.Sama zaproponowała, że pojadą na trening. I nie powinna się teraz wymigiwać. Zresztą jej duma nie pozwoliłaby na taką "hańbę". Dopiero w drodze na stadion uświadomiła sobie, że Jack też tam będzie. "No trudno, żeby nie był, skoro jakby nie patrząc, to tam pracuje!" Nie było już odwrotu. Postanowiła, że będzie zachowywać się tak, jakby wczoraj nic się nie wydarzyło. W trakcie jazdy zaczęli się wydzierać, znaczy śpiewać hity lecące w radiu. Monika przynajmniej na chwilę zapomniała o swoim dylemacie. Monik przez cały czas unikała Jack'a jak tylko się dało. Trzymała się kręgu dziewczyn jak tonący brzytwy. A i sam zainteresowany nie nagabywał ją swoim towarzystwem.
- Monia, wszystko ok?- Paulina wierciła jej dziurę w głowie swoim badawczym spojrzeniem.
- Teraz nagle zaczęło cię to obchodzić?- wymamrotała cicho. Brunetka westchnęła ciężko i zaczęła przeczesywać włosy/
- Dobrze wiesz, że ostatnio.. dzieje się i ... w ogóle nie ogarniam!-machnęła rękoma- Ale ty zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją najlepsza przyjaciółka, za którą oddałabym wszelkie organy wewnętrzne. I wiem, że zachowywałam się ostatnio...- nagle poczuła miażdżący uścisk.
- Spoko, przyjmuję te nieporadne przeprosiny. I w ogóle dziękuję za te obronę przed Magdą.- szturchnęła przyjaciółkę.
- OOOOOOOOOOO!!! Nasze misiuńki się pogodziły! Jak słodko!
- RAMSEY!
~~
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?- Paulina była zirytowana i po części odurzona słowami Wojtka/
- Ja?- dziewczyna nie nabrała się na oczy "kota ze Shrek'a" więc zmiażdżyła go zabójczym spojrzeniem.
- Oj no niech się nie troszkę pomęczy. Przecież nie możesz się na niego rzucić, kiedy on tego tylko chce!Wiesz facet jest jak myśliwy i ...
- Tak, tak znam to.- machnęła ręką.- A tak w ogóle gdzie jedziemy?- spojrzała na niego z ciekawością.
Brunet uśmiechnął się w duchu. Nie chciał dzielić się dziewczyną i postanowił, że sprawi, iż ta zapomni o tym pożal się Boże bramkarzyku.
- Na najlepszą randkę na świecie.- odpowiedział z rozbrajającą szczerością, podając jej ramię.
Paulina była pod wrażeniem. Nigdy w życiu nie podejrzewała Laurent'a o taki.. romantyzm? Miejscem randki okazał się dach wieżowca, w którym mieszkał Koscielny. Na rzeczonym dachu znajdował się ogromny basen. Nad jego brzegiem leżał rozłożony wielki kosz piknikowy. Paula spojrzała na chłopaka z uniesionymi brwiami.
- Sam to przygotowałeś?
- Oczywiście skarbie. Dla ciebie wszystko. A teraz... pozwoli panienka?- z zawadiackim uśmiechem podał jej swoje ramię. Dziewczyna westchnęła i podała mu swoją rękę. Jednak zaczęła mieć dziwne uczucia w stosunku do Laurent'a, a raczej jego zachowania. Z jednej strony mówi, że pomaga jej w tajnym planie "Zdobyć rybkę vel. (Nie) Szczęsnego", a z drugiej strony zachowuje się tak jak... no właśnie tak! Jakby się o nią.. starał? Dziewczyna pokręciła głową i, z zaskoczeniem zauważyła, że oboje usadowili się na kocu. Koscielny, podczas jej głębokiego namysłu, zdążył wypakować z kosza cały ekwipunek. "Szampan, truskawki... Whoa! Kowboju nie za bardzo "wczułeś" się w romantyczną atmosferę?" Jednak nie powiedziała tego na głos, nie chciała robić mu przykrości. W końcu tak się starało chłopaczysko...
- Proszę- podał jej kieliszek szampana- Musimy uczcić naszą znajomość- ten szeroki uśmiech zaczął denerwować brunetkę. Pomimo to przez następne dwie godziny rozmowa wręcz kwitła. Nagle Koscielny wziął Paulę w ramiona. Dziewczyna piszcząc próbowała się wydostać. Jednak chłopak z uśmiechem (a jakże!) skoczył do basenu. Paulina wyrwała się Koscielnemu i szybko wyszła z basenu. Wściekła spojrzała na, wciąż jeszcze będącego w basenie, chłopaka.
- OSZALAŁEŚ! Mówię nie TO NIE! Czy faceci nie mogą zrozumieć, że jak kobieta mówi nie to znaczy nie?! A nie, że nie to tak a tak to nie czy jak wy wszyscy myślicie! Albo NIE! WY nie myślicie w ogóle! Kierujecie się tylko tym waszym cholernym samczym popędem, żeby tylko napięcie rozładować i nic innego się nie liczy! Tylko zawsze WY, WY i och co za niespodzianka WY! Wy i te wasze samcze zachcianki!- Launrent wolał przeczekać parę(naście) metrów od epicentrum wściekłości. Jednakże widząc wściekłą Polkę, lubieżnie się uśmiechnął. "Kobieta z pazurkiem. Lubię takie." Wyszedł z basenu i powoli podchodził do, nadal wrzeszczącej, Pauliny. Ta, jakby go nie zauważając, nadal prowadziła monolog o "demonicznych zachciankach facetów". Nagle złapał ją za ręce i brutalnie wpił się w jej wargi. Dziewczyna zdezorientowana znieruchomiała. Dla Koscielnego było to niczym zaproszenie. Paulina, nie wiedząc czemu, zaczęła oddawać pocałunki z takim samym zaangażowaniem. Jednakże dłonie Laurent'a, wędrujące w górę pod jej bluzką zapewne NIE BYŁY tym, czego oczekiwała. To zupełnie ją otrzeźwiło. Próbowała się mu wyrwać, jednak ten był zdecydowanie od niej silniejszy.
- LAURENT!- krzyknęła, ale chłopak jakby znajdował się w jakimś amoku. Szybko przyciągnął dziewczynę do siebie i znów wpił się łapczywie w jej wargi. Jego ręce również nie próżnowały. Zaczął odpinać kolejne guziki jej koszuli. Paulina nie zrezygnowała z prób wyrwania się. W końcu była zmuszona, żeby użyć "ostatniej deski ratunku." Z całej siły kopnęła Laurenta kolanem w krocze. Efekt był natychmiastowy. Chłopak osunął się na ziemię, wyjąc z bólu.
- No to teraz możemy porozmawiać- spokojnie powiedziała Paulina, choć dalej szargały nią silne emocje. Sama nie wiedziała dlaczego zachowuje ten dziwny spokój. Przecież on ją zaatakował na litość boską! Jednakże pomimo tego.. incydentu, nadal się go nie bała ani nie czuła obrzydzenia. W ogóle nic nie czuła w tym momencie. "Wiedziałam, że jestem dziwna". Usiadła z powrotem na kocu i czekała, aż Laurenta przestanie tak bardzo boleć. W końcu po dobrych 15 minutach był zdolny, aby wstać z ziemi i usiąść koło Pauli.
- Co to miało być?- spytała poważnie dziewczyna.
- Ty naprawdę nie wiesz?
- Czego?
- Paulina do cholery ja też do ciebie coś czuję! Myślisz, że dlaczego zdecydowałem się ci pomóc?! Żeby być bliżej ciebie i abyś zapomniała o tym durniu Szczęsnym! Co ON ma czego JA nie mam?!
- LAURENT JA GO KOCHAM! TEGO SIĘ NIE DA ZAPOMNIEĆ OD TAK! ŻAŁUJĘ, ŻE SIĘ NA TO ZGODZIŁAM!- krzyknęła.
- Paulina...- zaczął cicho brunet-...ja.. ja będę lepszy. Ja mogę ci ofiarować wszystko to, czego on nie może. Do diabła, przecież ona łaził z tą tapeciarą. kiedy TY wodziłaś za nim oczami! A on dobrze o tym wiedział! I co, nagle mu się odwidziało?! Laska mu dupę obrabiała na boku i zerwał z nią, nie chcąc wyjść na idiotę! Teraz nie ma nikogo, więc chce ciebie! Wie, że oddasz mu się bez niczego na talerzu. Bez problemu zaciągnie cię do...- policzek Laurent'a zaczął niemiłosiernie piec. Z niedowierzaniem spojrzał na brunetkę, która trzymała się za rękę.
- Bardzo ładne zdanie o mnie masz!-wysyczała mu prosto w twarz.- Skoro uważasz, że jestem tanią dziwką, która łatwo mu się wpakuje do łóżka to czemu odstawiasz tę szopkę?- wskazała na koc, szampana itd. Do Koscielnego dopiero dochodził sens wypowiadanych przez niego słów. Był wściekły. Nie na Nią, ale na siebie. Wściekły i zazdrosny. O tego idiotę, który jakimś cudem bez niczego, zdobywa serca kobiet, które mu się podobają. Paulina nie widząc, aby brunet kwapił się z odpowiedzią, zaczęła się kierować się ku wyjściu. Jednak chłopak nagle złapał ją za rękę i mocno przyciągnął do siebie, tak że jej głowa była na poziomie jego.
- Nie odpuszczę, jeszcze będziesz moja- powiedział z dużą pewnością w głosie i jeszcze raz wpił się w jej usta. Paulina szybko od niego odskoczyła i, nie odwracając się, wybiegła. Gdy już wyszła z budynku, trzęsącymi się rękami wyjęła komórkę z kieszeni. Zamówiła taksówkę, prosząc o "jak najszybsze przybycie". Nie chciała być w pobliżu JEGO domu dłużej niż to konieczne. Podczas jazdy przez jej głowę przelatywało dużo myśli. Była zła na siebie, że weszła w tak chory układ. Była zła na Koscielnego, że ten śmiał (!) poczuć coś do niej. Była zła na Szczęsnego za... za wszystko! Po przyjeździe do domu szybko przemknęła na górę tak, żeby jej nikt nie mógł zobaczyć. Nie chciała by widzieli, że ma łzy w oczach. Dziewczyna zauważyła na podjeździe auto Jack'a więc była pewna, że jest również Wojtek. "Normalnie papużki nierozłączki"- pomyślała z dozą sarkazmu. Gdy znalazła się za drzwiami do swojego pokoju rozpłakała się na dobre.
Całe towarzystwo w międzyczasie siedziało w salonie i oglądało film na DVD. Wojtkowi wydawało się, że usłyszał trzask zamykanych drzwi i postanowił to sprawdzić. Wyszedł do holu ale nikogo nie zauważył. Postanowił więc, że uda się na górę aby tan sprawdzić.Wyszedł do holu ale nikogo nie zauważył. Postanowił więc, że uda się na górę aby tam sprawdzić. Przechodząc obok pokoju Pauliny usłyszał cichy płacz. Otworzył powoli drzwi i ujrzał płaczącą Paulę. Ta nie zauważyła go. Siedziała z twarzą w dłoniach. Jej ciałem co chwilę wstrząsał szloch. Podszedł do łóżka i delikatnie ją przytulił. Dziewczyna oderwała dłonie od twarzy. Zobaczyła mocno zaniepokojoną twarz Wojtka. W tej chwili przypomniało jej się wszystko to, co powiedział Koscielny i na nowo rozpłakała się niemiłosiernie. Szczęsny mocno przytulił dziewczynę.
- Cii.. Nie płacz- cicho szepnął i pocałował delikatnie dziewczynę w głowę.
-Ale..
- Proszę.- spojrzał na nią tymi swoimi pięknymi oczyma. I co ona mogła począć?- Dla mnie.
Widok jego.. całego, jego sama obecność działała na nią kojąco. Po chwili znów się w niego wtuliła. Wojtek delikatnie ją kołysał, aż do momentu kiedy poczuł, że Paula się uspokoiła i jej oddech wyrównał się się. Dziewczyna zmęczona płaczem usnęła. Wojtek wziął ją w ramiona i położył na łóżku. Chciał ją przykryć, jednak ramiona Pauliny, niczym boa mocniej oplotły się wokół szyi bramkarza. Szczęsny postanowił zostać na miejscu. Ułożył się obok niej i, obierając dobry punkt obserwacyjny, przez następną godzinę patrzył z miłością w oczach na nią. W końcu sam przeniósł się w krainę Morfeusza. Takich przytulonych do siebie zastała Monika, która postanowiła sprawdzić gdzie podział się Wojtek. Dziewczyna uśmiechnęła się na widok pary i żeby to uwiecznić zrobiła im zdjęcie, którym podzieliła się z siedzącymi na dole przyjaciółmi i, na jej nieszczęście, Jack'iem.
- Nareszcie!- Klara poczuła, że teraz musi być tylko lepiej.
- Moim zdaniem nie ma się czym ekscytować, przecież ona jest z Laurentem...- rzeczowo odparł Jack.
- Każdy wagon można odczepić- odpyskowała mu Monika.
- Jeny.. Czy ty nie widzisz, że ja też chcę żeby oni w końcu byli razem? Nie podoba mi się ta cała szopka z Laurentem. Paula i Wojtek nawzajem się ranią, a już dawno mogliby być szczęśliwi razem. - rzekł chłopak z poważną miną. Reszta towarzystwa popatrzyła zdumiona na pomocnika. Aaron poklepał go z uznaniem po plecach, a Monika nie mogła mu w ironiczny sposób odpowiedzieć, bo w pełni zgadzała się ze słowami Jack'a.
- Ej, a może ich zamkniemy w pokoju i sobie wtedy spokojnie porozmawiają?- zaproponował Aaron. Wszystkim ten pomysł przypadł do gustu. Już nie mogli wytrzymać jak ich przyjaciele krążą wokół siebie, kiedy już od dłuższego czasu mogliby być szczęśliwi.
- Kochanie, ty czasem myślisz- zaśmiała się Klara i pocałowała swojego narzeczonego.
Aaron już miał coś powiedzieć, ale buziak od Klary całkowicie wynagrodził mu to, że ona nie do końca wierzyła w jego intelekt. Klara do wykonania tego "zadania" wybrała Monikę i Jack'a. Dziewczyna prawie zabiła za to swoją kuzynkę, a Jack się do niej pięknie uśmiechnął w podzięce.
-Tylko się tam nie pozabijajcie!- krzyknął za nimi jeszcze Aaron.
Cała misja spaliłaby na panewce, bo zaczęli się kłócić o to kto ma ich zamknąć.
- Może razem to zrobimy?- w końcu spytał Jack.
- No dob-ra- wyjąkała zdumiona Monika. Jack wziął rękę Moniki i razem przekręcili kluczyk, nie budząc przy tym Wojtka i Pauliny. Po zetknięciu ich dłoni przeszedł ich ciała przyjemny dreszcz.
- To oglądamy coś jeszcze?- spytała Klara, gdy tamci dołączyli do narzeczeństwa.
- Nie, ja już będę spadał, bo późno się zrobiło- odparł Jack.
- Nie jesteś ciekawy co się rano wydarzy?- spytał zdziwiony Aaron.
- Jestem, ale cóż mogę zrobić? Opowiesz mi wszystko na treningu- zaśmiał się Jack.
- Jest inne wyjście- stwierdziła Klara z szerokim uśmiechem- kanapa w salonie jest wolna, więc możesz tu zostać.
- A może Monika odstąpi ci kawałek swojego łóżka- zaśmiał się Aaron, za co dostał z całej siły poduszką od Moniki w głowę.
- Debil- wyszeptała do Ramsey'a blondynka.
- Myślę, że kanapa mi wystarczy- odpowiedział Jack, widząc minę Moniki. Niezbyt zachęcającą minę w gwoli ścisłości.
- To w takim razie dobranoc!- krzyknęła Monika wchodząc już po schodach na górę.
Następnego dnia Monika wstała bardzo wcześnie chcąc przygotować śniadanie, dla większej ilości osób. Lubiła gotować i sprawiać tym przyjemność innym. Tym razem postanowiła zrobić naleśniki i masę kanapek.W końcu jak Aaron dorwie się do jedzenia to może nic nie zostać dla innych. Gdy kroiła pomidora, niechcący przycięła sobie palca, co wywołało cichy pisk, który wydobył się z ust dziewczyny. To obudziło Jack'a, który zaspany, w samych bokserkach wszedł do kuchni. Monika na ten widok oniemiała.
- Co się stało?- spytał.
- Ni-e, ni-e n-ic- zdołała wyjąkać Monika.
- Właśnie widzę. Pokaż to!- stanowczo powiedział Jack i podszedł do dziewczyny, która szybko schowała rozcięty palec za siebie.
- Dziewczyno dlaczego ty wszystko komplikujesz? Zachowujesz się jak rozkapryszony bachor.-Jack nie był z natury "rannym ptaszkiem" więc był rozdrażniony. Stanowczo przyparł dziewczynę do blatu, chcąc w ten sposób uniemożliwić jej ucieczkę. Z tej pozycji usta zarówno Moniki jak i Jacka stały się dla obojga jeszcze bardziej kuszące niż zwykłe. Jack zbliżył się swoją twarzą do twarzy Moniki i gdy ich usta miały się złączyć oboje usłyszeli trzask otwieranych drzwi. Nie przeszkodziło im to w kontynuowaniu zamierzonej czynności. Gdy usta chłopaka znalazły się na milimetr od ust dziewczyny usłyszeli znaczące chrząkanie. Odwrócili swoje głowy skąd dochodził głos.
-MAMA?!
Hej:) Dziękujemy za ponad 5000 wejść!:) Jesteśmy z tego dumne!:) Szkoda, że tak mało osób komentuje, ale cóż nie można mieć wszystkiego:) Pamiętajcie, że to mobilizuje:) No nic to chyba na tyle z ogłoszeń;d Pozdrawiamy;)
- Monika otwieraj te cholerne drzwi!- krzyczała Paula, uderzając z całej siły w drzwi- Porozmawiaj ze mną!
Blondynka w odpowiedzi założyła słuchawki na uszy i odpłynęła wraz z dźwiękami Guns'ów.
Monika głośno jęknęła i próbowała poruszyć swoimi kończynami. Zasnęła w kuckach to ma za swoje. Cały kark miała zesztywniały, a mrowienie czuła z każdym ruchem nóg. Podeszła do okna i stwierdziła, że nadal nie wie co robić ze swoim życiem. Postanowiły z Pauliną, że teraz zrobią sobie rok przerwy, a potem... się zobaczy. "Jak 19-latek może decydować o tym, co chce robić przez resztę życia?! To nielogiczne! Może przez ten rok coś wykombinuję, ale teraz... idę się wykąpać". Jak postanowiła, tak zrobiła. Kiedy się ubierała Diana przyszła do jej pokoju i skoczyła na nią. Chyba potrzebowała małego spacerku, a i Monia miała ochotę trochę się zmęczyć."I po co się kąpałam? Może chociaż teraz przestanę myśleć o tym całym bajzlu emocjonalnym." W domu było niesamowicie cicho, więc starała się nie robić zbędnego hałasu. Po chwili przebieżki opadła na pobliską ławkę i starała się unormować oddech. Nagle zobaczyła mały plac zabaw.Nikogo na nim nie było.. W końcu 6 rano.. dlatego ostrożnie weszła przez małą furtkę. Diana spoczęła niedaleko karuzeli, a Monika usiadła na huśtawce i zaczęła się odbijać od ziemi. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zachichotała, niczym malutka dziewczynka i zaczęła się huśtać jeszcze wyżej. Przypomniały się jej beztroskie lata dzieciństwa, kiedy to zamiast w spódniczkach biegała w ogrodniczkach po polach jej dziadka. Matka miała z nią urwanie głowy. Nie mogła też przeboleć, że jej najmłodsza córka nie chce być typową dziewczynką. Blondynka zaśmiała się na jej ulubione wspomnienie.
Mała blondynka trzymana przez trójkę rodzeństwa, wydzierająca się wniebogłosy. Byłby to może widok, który należałoby zgłosić Opiece Społecznej, gdyby nie to, że przed nią stała kobieta, bardzo do niej podobna ze szczotką i spineczkami w dłoniach.
- Monisiu proszę cię, tylko ten jeden raz..
- NIEEEEEE- trzej bracia skrzywili się niemiłosiernie na pisk ich młodszej siostrzyczki vel. małego diabła.
- Ale..
- NIENIENIENIENIENIENIENIENIENIE- dziewczynka wierciła się niemiłosiernie.
- Przecież każda dziewczynka chce wyglądać ślicznie, schludnie i..- jej mama musiała przerwać, bo znów dały się słyszeć protesty Moniki.
- Ja nie jestem żadną dziewczynką!!- trzech chłopców parsknęło śmiechem i wzmocniło uścisk. Mała miała więcej krzepy niż nie jeden chłopiec.
- I w ogóle nie chcę iść do przedszkola! Ja chcę do dziadzia!- matka niesfornej dziewczynki głęboko westchnęła i, na nowo, podjęła się próby wytłumaczenia małej Monice, że musi iść do przedszkola.
- Do dziadka pojedziemy w piątek, a teraz..
- NIE! Ja chcę teraz..- stwierdziła i ugryzła jednego z chłopców w rękę. Kiedy ten z wrzaskiem ją puścił, mała nie miała problemu z wyrwaniem się reszcie i ukryciu się w swojej tajnej kryjówce. Nikt nie wiedział, że to komórka pod schodami. Wcale a wcale. Dziewczynka jednak zaryglowała drzwiczki od środka i nie dała się wypędzić. Wydęła policzki i postanowiła, że nigdy nie wyjdzie ze swojej kryjówki. Z kolei Adaś masował rękę, która miała ślady ząbków. Kobieta westchnęła ciężko i pokręciła głową. Jej najmłodsza córeczka jest najgorsza z całej gromadki. Z kolei dość postawny brunet przyglądał się całej sytuacji z boku. Zaśmiał się cicho na widok dziewczynki gryzącej chłopaka prawie dwa razy od niej większego. Żona spojrzała na niego bezradnie i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przykucnął przy schodach i zapukał do małych drzwi. Odpowiedzi nie było, jednak nie poddawał się.
- Monia...
-NIE!- mały uparciuch nie dawał za wygraną.
- Dlaczego nie chcesz iść do przedszkola?
- Bo tam będę musiała się zachowywać jak dziewczynka i w ogóle!- oczami wyobraźni widział jak dziewczynka gestykuluje małymi rączkami, aby pokazać ogrom tejże katastrofy/
- Przecież nikt ci się nie karze bawić z kim nie chcesz i czym nie chcesz..
Po chwili usłyszał mały trzask i ujrzał kukającą główkę swojej najmłodszej latorośli.
- A jak nie znajdę kolegów?- gdyby nie wygięte usta w podkówkę roześmiałby się na widok blondynki.
- I tylko tym się martwisz?- przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił- Jesteś najfajniejszą dziewczynką w całym mieście BA! w Polsce i ty mi mówisz, że nie znajdziesz przyjaciół?- mała spojrzała na niego wielkimi oczyma. Po chwili nieśmiało się uśmiechnęła.
- Tak myślisz tatusiu?
- No pewnie!- poczochrał ją po długich włosach.
- Ale nie będę musiała zakładać sukienki?- skrzywiła się pokazowo, a mężczyzna wybuchł śmiechem.
- A skąd, ubierzesz to co będziesz chciała.
- Obiecujesz? Na mały paluszek?
- Obiecuję- mężczyzna wystawił do niej dłoń z wyciągniętym małym palcem.
Blondynka otrząsnęła się ze wspomnień. Tak dawno- bo już ponad miesiąc- nie widziała się z rodziną. Dopiero teraz poczuła, że brakuje jej ciągłych reprymend mamy, przepychanek z braćmi i egzystencjalnych rozmów z tatą. Ciężko westchnęła i zatrzymała huśtawkę. Chyba się zasiedziała, bo na placu pojawiło się parę kobiet z dziećmi.Jedna starsza pani obdarowała Monikę spojrzeniem pełnym litości."No doprawdy- jakby to, że nie mam 5 lat znaczyło, że nie mogę pobujać się na huśtawce. Pfff..." Zawołała Dianę i ruszyła w kierunku domu. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wracała z nową porcją pozytywnej energii.Sama zaproponowała, że pojadą na trening. I nie powinna się teraz wymigiwać. Zresztą jej duma nie pozwoliłaby na taką "hańbę". Dopiero w drodze na stadion uświadomiła sobie, że Jack też tam będzie. "No trudno, żeby nie był, skoro jakby nie patrząc, to tam pracuje!" Nie było już odwrotu. Postanowiła, że będzie zachowywać się tak, jakby wczoraj nic się nie wydarzyło. W trakcie jazdy zaczęli się wydzierać, znaczy śpiewać hity lecące w radiu. Monika przynajmniej na chwilę zapomniała o swoim dylemacie. Monik przez cały czas unikała Jack'a jak tylko się dało. Trzymała się kręgu dziewczyn jak tonący brzytwy. A i sam zainteresowany nie nagabywał ją swoim towarzystwem.
- Monia, wszystko ok?- Paulina wierciła jej dziurę w głowie swoim badawczym spojrzeniem.
- Teraz nagle zaczęło cię to obchodzić?- wymamrotała cicho. Brunetka westchnęła ciężko i zaczęła przeczesywać włosy/
- Dobrze wiesz, że ostatnio.. dzieje się i ... w ogóle nie ogarniam!-machnęła rękoma- Ale ty zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją najlepsza przyjaciółka, za którą oddałabym wszelkie organy wewnętrzne. I wiem, że zachowywałam się ostatnio...- nagle poczuła miażdżący uścisk.
- Spoko, przyjmuję te nieporadne przeprosiny. I w ogóle dziękuję za te obronę przed Magdą.- szturchnęła przyjaciółkę.
- OOOOOOOOOOO!!! Nasze misiuńki się pogodziły! Jak słodko!
- RAMSEY!
~~
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?- Paulina była zirytowana i po części odurzona słowami Wojtka/
- Ja?- dziewczyna nie nabrała się na oczy "kota ze Shrek'a" więc zmiażdżyła go zabójczym spojrzeniem.
- Oj no niech się nie troszkę pomęczy. Przecież nie możesz się na niego rzucić, kiedy on tego tylko chce!Wiesz facet jest jak myśliwy i ...
- Tak, tak znam to.- machnęła ręką.- A tak w ogóle gdzie jedziemy?- spojrzała na niego z ciekawością.
Brunet uśmiechnął się w duchu. Nie chciał dzielić się dziewczyną i postanowił, że sprawi, iż ta zapomni o tym pożal się Boże bramkarzyku.
- Na najlepszą randkę na świecie.- odpowiedział z rozbrajającą szczerością, podając jej ramię.
Paulina była pod wrażeniem. Nigdy w życiu nie podejrzewała Laurent'a o taki.. romantyzm? Miejscem randki okazał się dach wieżowca, w którym mieszkał Koscielny. Na rzeczonym dachu znajdował się ogromny basen. Nad jego brzegiem leżał rozłożony wielki kosz piknikowy. Paula spojrzała na chłopaka z uniesionymi brwiami.
- Sam to przygotowałeś?
- Oczywiście skarbie. Dla ciebie wszystko. A teraz... pozwoli panienka?- z zawadiackim uśmiechem podał jej swoje ramię. Dziewczyna westchnęła i podała mu swoją rękę. Jednak zaczęła mieć dziwne uczucia w stosunku do Laurent'a, a raczej jego zachowania. Z jednej strony mówi, że pomaga jej w tajnym planie "Zdobyć rybkę vel. (Nie) Szczęsnego", a z drugiej strony zachowuje się tak jak... no właśnie tak! Jakby się o nią.. starał? Dziewczyna pokręciła głową i, z zaskoczeniem zauważyła, że oboje usadowili się na kocu. Koscielny, podczas jej głębokiego namysłu, zdążył wypakować z kosza cały ekwipunek. "Szampan, truskawki... Whoa! Kowboju nie za bardzo "wczułeś" się w romantyczną atmosferę?" Jednak nie powiedziała tego na głos, nie chciała robić mu przykrości. W końcu tak się starało chłopaczysko...
- Proszę- podał jej kieliszek szampana- Musimy uczcić naszą znajomość- ten szeroki uśmiech zaczął denerwować brunetkę. Pomimo to przez następne dwie godziny rozmowa wręcz kwitła. Nagle Koscielny wziął Paulę w ramiona. Dziewczyna piszcząc próbowała się wydostać. Jednak chłopak z uśmiechem (a jakże!) skoczył do basenu. Paulina wyrwała się Koscielnemu i szybko wyszła z basenu. Wściekła spojrzała na, wciąż jeszcze będącego w basenie, chłopaka.
- OSZALAŁEŚ! Mówię nie TO NIE! Czy faceci nie mogą zrozumieć, że jak kobieta mówi nie to znaczy nie?! A nie, że nie to tak a tak to nie czy jak wy wszyscy myślicie! Albo NIE! WY nie myślicie w ogóle! Kierujecie się tylko tym waszym cholernym samczym popędem, żeby tylko napięcie rozładować i nic innego się nie liczy! Tylko zawsze WY, WY i och co za niespodzianka WY! Wy i te wasze samcze zachcianki!- Launrent wolał przeczekać parę(naście) metrów od epicentrum wściekłości. Jednakże widząc wściekłą Polkę, lubieżnie się uśmiechnął. "Kobieta z pazurkiem. Lubię takie." Wyszedł z basenu i powoli podchodził do, nadal wrzeszczącej, Pauliny. Ta, jakby go nie zauważając, nadal prowadziła monolog o "demonicznych zachciankach facetów". Nagle złapał ją za ręce i brutalnie wpił się w jej wargi. Dziewczyna zdezorientowana znieruchomiała. Dla Koscielnego było to niczym zaproszenie. Paulina, nie wiedząc czemu, zaczęła oddawać pocałunki z takim samym zaangażowaniem. Jednakże dłonie Laurent'a, wędrujące w górę pod jej bluzką zapewne NIE BYŁY tym, czego oczekiwała. To zupełnie ją otrzeźwiło. Próbowała się mu wyrwać, jednak ten był zdecydowanie od niej silniejszy.
- LAURENT!- krzyknęła, ale chłopak jakby znajdował się w jakimś amoku. Szybko przyciągnął dziewczynę do siebie i znów wpił się łapczywie w jej wargi. Jego ręce również nie próżnowały. Zaczął odpinać kolejne guziki jej koszuli. Paulina nie zrezygnowała z prób wyrwania się. W końcu była zmuszona, żeby użyć "ostatniej deski ratunku." Z całej siły kopnęła Laurenta kolanem w krocze. Efekt był natychmiastowy. Chłopak osunął się na ziemię, wyjąc z bólu.
- No to teraz możemy porozmawiać- spokojnie powiedziała Paulina, choć dalej szargały nią silne emocje. Sama nie wiedziała dlaczego zachowuje ten dziwny spokój. Przecież on ją zaatakował na litość boską! Jednakże pomimo tego.. incydentu, nadal się go nie bała ani nie czuła obrzydzenia. W ogóle nic nie czuła w tym momencie. "Wiedziałam, że jestem dziwna". Usiadła z powrotem na kocu i czekała, aż Laurenta przestanie tak bardzo boleć. W końcu po dobrych 15 minutach był zdolny, aby wstać z ziemi i usiąść koło Pauli.
- Co to miało być?- spytała poważnie dziewczyna.
- Ty naprawdę nie wiesz?
- Czego?
- Paulina do cholery ja też do ciebie coś czuję! Myślisz, że dlaczego zdecydowałem się ci pomóc?! Żeby być bliżej ciebie i abyś zapomniała o tym durniu Szczęsnym! Co ON ma czego JA nie mam?!
- LAURENT JA GO KOCHAM! TEGO SIĘ NIE DA ZAPOMNIEĆ OD TAK! ŻAŁUJĘ, ŻE SIĘ NA TO ZGODZIŁAM!- krzyknęła.
- Paulina...- zaczął cicho brunet-...ja.. ja będę lepszy. Ja mogę ci ofiarować wszystko to, czego on nie może. Do diabła, przecież ona łaził z tą tapeciarą. kiedy TY wodziłaś za nim oczami! A on dobrze o tym wiedział! I co, nagle mu się odwidziało?! Laska mu dupę obrabiała na boku i zerwał z nią, nie chcąc wyjść na idiotę! Teraz nie ma nikogo, więc chce ciebie! Wie, że oddasz mu się bez niczego na talerzu. Bez problemu zaciągnie cię do...- policzek Laurent'a zaczął niemiłosiernie piec. Z niedowierzaniem spojrzał na brunetkę, która trzymała się za rękę.
- Bardzo ładne zdanie o mnie masz!-wysyczała mu prosto w twarz.- Skoro uważasz, że jestem tanią dziwką, która łatwo mu się wpakuje do łóżka to czemu odstawiasz tę szopkę?- wskazała na koc, szampana itd. Do Koscielnego dopiero dochodził sens wypowiadanych przez niego słów. Był wściekły. Nie na Nią, ale na siebie. Wściekły i zazdrosny. O tego idiotę, który jakimś cudem bez niczego, zdobywa serca kobiet, które mu się podobają. Paulina nie widząc, aby brunet kwapił się z odpowiedzią, zaczęła się kierować się ku wyjściu. Jednak chłopak nagle złapał ją za rękę i mocno przyciągnął do siebie, tak że jej głowa była na poziomie jego.
- Nie odpuszczę, jeszcze będziesz moja- powiedział z dużą pewnością w głosie i jeszcze raz wpił się w jej usta. Paulina szybko od niego odskoczyła i, nie odwracając się, wybiegła. Gdy już wyszła z budynku, trzęsącymi się rękami wyjęła komórkę z kieszeni. Zamówiła taksówkę, prosząc o "jak najszybsze przybycie". Nie chciała być w pobliżu JEGO domu dłużej niż to konieczne. Podczas jazdy przez jej głowę przelatywało dużo myśli. Była zła na siebie, że weszła w tak chory układ. Była zła na Koscielnego, że ten śmiał (!) poczuć coś do niej. Była zła na Szczęsnego za... za wszystko! Po przyjeździe do domu szybko przemknęła na górę tak, żeby jej nikt nie mógł zobaczyć. Nie chciała by widzieli, że ma łzy w oczach. Dziewczyna zauważyła na podjeździe auto Jack'a więc była pewna, że jest również Wojtek. "Normalnie papużki nierozłączki"- pomyślała z dozą sarkazmu. Gdy znalazła się za drzwiami do swojego pokoju rozpłakała się na dobre.
Całe towarzystwo w międzyczasie siedziało w salonie i oglądało film na DVD. Wojtkowi wydawało się, że usłyszał trzask zamykanych drzwi i postanowił to sprawdzić. Wyszedł do holu ale nikogo nie zauważył. Postanowił więc, że uda się na górę aby tan sprawdzić.Wyszedł do holu ale nikogo nie zauważył. Postanowił więc, że uda się na górę aby tam sprawdzić. Przechodząc obok pokoju Pauliny usłyszał cichy płacz. Otworzył powoli drzwi i ujrzał płaczącą Paulę. Ta nie zauważyła go. Siedziała z twarzą w dłoniach. Jej ciałem co chwilę wstrząsał szloch. Podszedł do łóżka i delikatnie ją przytulił. Dziewczyna oderwała dłonie od twarzy. Zobaczyła mocno zaniepokojoną twarz Wojtka. W tej chwili przypomniało jej się wszystko to, co powiedział Koscielny i na nowo rozpłakała się niemiłosiernie. Szczęsny mocno przytulił dziewczynę.
- Cii.. Nie płacz- cicho szepnął i pocałował delikatnie dziewczynę w głowę.
-Ale..
- Proszę.- spojrzał na nią tymi swoimi pięknymi oczyma. I co ona mogła począć?- Dla mnie.
Widok jego.. całego, jego sama obecność działała na nią kojąco. Po chwili znów się w niego wtuliła. Wojtek delikatnie ją kołysał, aż do momentu kiedy poczuł, że Paula się uspokoiła i jej oddech wyrównał się się. Dziewczyna zmęczona płaczem usnęła. Wojtek wziął ją w ramiona i położył na łóżku. Chciał ją przykryć, jednak ramiona Pauliny, niczym boa mocniej oplotły się wokół szyi bramkarza. Szczęsny postanowił zostać na miejscu. Ułożył się obok niej i, obierając dobry punkt obserwacyjny, przez następną godzinę patrzył z miłością w oczach na nią. W końcu sam przeniósł się w krainę Morfeusza. Takich przytulonych do siebie zastała Monika, która postanowiła sprawdzić gdzie podział się Wojtek. Dziewczyna uśmiechnęła się na widok pary i żeby to uwiecznić zrobiła im zdjęcie, którym podzieliła się z siedzącymi na dole przyjaciółmi i, na jej nieszczęście, Jack'iem.
- Nareszcie!- Klara poczuła, że teraz musi być tylko lepiej.
- Moim zdaniem nie ma się czym ekscytować, przecież ona jest z Laurentem...- rzeczowo odparł Jack.
- Każdy wagon można odczepić- odpyskowała mu Monika.
- Jeny.. Czy ty nie widzisz, że ja też chcę żeby oni w końcu byli razem? Nie podoba mi się ta cała szopka z Laurentem. Paula i Wojtek nawzajem się ranią, a już dawno mogliby być szczęśliwi razem. - rzekł chłopak z poważną miną. Reszta towarzystwa popatrzyła zdumiona na pomocnika. Aaron poklepał go z uznaniem po plecach, a Monika nie mogła mu w ironiczny sposób odpowiedzieć, bo w pełni zgadzała się ze słowami Jack'a.
- Ej, a może ich zamkniemy w pokoju i sobie wtedy spokojnie porozmawiają?- zaproponował Aaron. Wszystkim ten pomysł przypadł do gustu. Już nie mogli wytrzymać jak ich przyjaciele krążą wokół siebie, kiedy już od dłuższego czasu mogliby być szczęśliwi.
- Kochanie, ty czasem myślisz- zaśmiała się Klara i pocałowała swojego narzeczonego.
Aaron już miał coś powiedzieć, ale buziak od Klary całkowicie wynagrodził mu to, że ona nie do końca wierzyła w jego intelekt. Klara do wykonania tego "zadania" wybrała Monikę i Jack'a. Dziewczyna prawie zabiła za to swoją kuzynkę, a Jack się do niej pięknie uśmiechnął w podzięce.
-Tylko się tam nie pozabijajcie!- krzyknął za nimi jeszcze Aaron.
Cała misja spaliłaby na panewce, bo zaczęli się kłócić o to kto ma ich zamknąć.
- Może razem to zrobimy?- w końcu spytał Jack.
- No dob-ra- wyjąkała zdumiona Monika. Jack wziął rękę Moniki i razem przekręcili kluczyk, nie budząc przy tym Wojtka i Pauliny. Po zetknięciu ich dłoni przeszedł ich ciała przyjemny dreszcz.
- To oglądamy coś jeszcze?- spytała Klara, gdy tamci dołączyli do narzeczeństwa.
- Nie, ja już będę spadał, bo późno się zrobiło- odparł Jack.
- Nie jesteś ciekawy co się rano wydarzy?- spytał zdziwiony Aaron.
- Jestem, ale cóż mogę zrobić? Opowiesz mi wszystko na treningu- zaśmiał się Jack.
- Jest inne wyjście- stwierdziła Klara z szerokim uśmiechem- kanapa w salonie jest wolna, więc możesz tu zostać.
- A może Monika odstąpi ci kawałek swojego łóżka- zaśmiał się Aaron, za co dostał z całej siły poduszką od Moniki w głowę.
- Debil- wyszeptała do Ramsey'a blondynka.
- Myślę, że kanapa mi wystarczy- odpowiedział Jack, widząc minę Moniki. Niezbyt zachęcającą minę w gwoli ścisłości.
- To w takim razie dobranoc!- krzyknęła Monika wchodząc już po schodach na górę.
Następnego dnia Monika wstała bardzo wcześnie chcąc przygotować śniadanie, dla większej ilości osób. Lubiła gotować i sprawiać tym przyjemność innym. Tym razem postanowiła zrobić naleśniki i masę kanapek.W końcu jak Aaron dorwie się do jedzenia to może nic nie zostać dla innych. Gdy kroiła pomidora, niechcący przycięła sobie palca, co wywołało cichy pisk, który wydobył się z ust dziewczyny. To obudziło Jack'a, który zaspany, w samych bokserkach wszedł do kuchni. Monika na ten widok oniemiała.
- Co się stało?- spytał.
- Ni-e, ni-e n-ic- zdołała wyjąkać Monika.
- Właśnie widzę. Pokaż to!- stanowczo powiedział Jack i podszedł do dziewczyny, która szybko schowała rozcięty palec za siebie.
- Dziewczyno dlaczego ty wszystko komplikujesz? Zachowujesz się jak rozkapryszony bachor.-Jack nie był z natury "rannym ptaszkiem" więc był rozdrażniony. Stanowczo przyparł dziewczynę do blatu, chcąc w ten sposób uniemożliwić jej ucieczkę. Z tej pozycji usta zarówno Moniki jak i Jacka stały się dla obojga jeszcze bardziej kuszące niż zwykłe. Jack zbliżył się swoją twarzą do twarzy Moniki i gdy ich usta miały się złączyć oboje usłyszeli trzask otwieranych drzwi. Nie przeszkodziło im to w kontynuowaniu zamierzonej czynności. Gdy usta chłopaka znalazły się na milimetr od ust dziewczyny usłyszeli znaczące chrząkanie. Odwrócili swoje głowy skąd dochodził głos.
-MAMA?!
Hej:) Dziękujemy za ponad 5000 wejść!:) Jesteśmy z tego dumne!:) Szkoda, że tak mało osób komentuje, ale cóż nie można mieć wszystkiego:) Pamiętajcie, że to mobilizuje:) No nic to chyba na tyle z ogłoszeń;d Pozdrawiamy;)
sobota, 17 maja 2014
I feel the love and I feel it burn.
Klara ciężko westchnęła i opadła na łóżko obok Aaron'a. Ten oderwał oczy od gazety. Dział sportowy, jakże inaczej!
- Nie mogę, no nie-mo-gę! - swoją frustracje wyraziła prychnięciem, który przypominał coś pomiędzy sapnięciem i reakcją alergiczną na kurz. Mężczyzna w odpowiedzi mocno ją przytulił. W końcu nie wiedział o co jej chodzi, a przytulać to się lubił!
- Aaron do jasnej ciasnej anielki - wyrwała się z jego czułych objęć i zaczęła podeptywać w tą i z powrotem - Od ponad 2 tygodni Monika i Jack przechodzą ludzkie pojęcie! To znaczy ich zachowanie! A to co dzisiaj to...UHHHH
Aaron, widząc mocno gestykulującą narzeczoną, postanowił się nie zbliżać. Tak na zaś.
- Wiesz co się stało? WIESZ!? - Ramsey, chciał nadmienić, że przecież nie mógł wiedzieć co się stało, bo był cały dzień w domu, ale nie chciał ryzykować życiem. Także w odpowiedzi jedynie pokręcił głową.
- To ja ci powiem, a co! Wiesz, że miałyśmy z dziewczynami taki babski wypad. No wiesz szoping, ploteczki i te pe. No i nagle - tą nagłość zasygnalizowała nieokreślonym machnięciem ręki - podchodzi do nas Magda i Mariola! No i ta pierwsza mówi.....
...- Masz to odkręcić, ROZUMIESZ?! - farbowana blondynka podeszła do Moniki i mocno ją popchnęła. Monika zdezorientowana wylądowała na podłodze. Paulina ze złością w oczach szarpnęła Magdę za rękę.
-Co ty odpier**lasz bez przeproszenia!?
-JA?! Przez tę idiotkę Wojtuś nie odbiera moich telefonów i nie chce wpuścić mnie do mieszkania! - Klara parsknęła śmiechem.
-No nie dziwne, skoro jesteś puszczalską mendą z marginesu społecznego, która posiada zamiast mózgu chomiki grające w ping ponga! - brunetka pojechała po Madzi jak po asfalcie. Tamta w rekompensacie chciała strzelić Paulinie z tzw. liścia. Ta z iście mistrzowską precyzją uchyliła się. Brawo! Ninja mogliby się uczyć tych uników.
I kiedy, Paulina i Magda rozpoczęły przygotowania do III wojny światowej, Klara i Mariola, o dziwo, stały obok nie interweniując. To było dziwne - bardzo dziwne. Monika, z kolei, próbowała podnieść swe szanowne cztery litery z podłogi. Kluczowym słowem jest "próbowała". Nagle, ni z gruchy ni z pietruchy, obok nich pojawił się duet Wojciech&Jack. Coś za często ostatnio byli widziani razem. Jack, widząc Monikę zaczął się głośno śmiać, a właściwie "brechtać" byłoby odpowiedniejszym określeniem. Monika skrzywiła się ale nic nie powiedziała. Klara westchnęła i, łaskawie, pomogła wstać blondynce. Jack nie omieszkał wypomnieć Polce jej uprzedniego położenia. I tak wywiązała się kolejna awantura. Ochrona nadal się nie uczepiła, więc chyba nie było tak źle. Chyba. Z kolei Wojtek, który zauważył, że został zauważony przez swoją ex-girlfriend, wykonał w tył zwrot, chcą się natychmiast ewakuować. Niestety, ktoś na górze zaplanował inaczej i pozwolił Magdzie, bez uprzedniego potknięcia się na 10-centymetrowych szpilkach, dogonić chłopaka.
-Wojtuś skarbie! - rzuciła się na niego, jak szczerbaty na fabrykę sucharów. Skarb Wojtuś, próbował uwolnić się ze szponów....znaczy objęć Magdy.
-Skarbie, czemu nie przytulasz swojej kizi-mizi?!
Świat jakby się zatrzymał. Wilshere, Monika i Klara wybuchnęli głośnym śmiechem. Wojtek z kolei zaczerwienił się, niczym dorodna piwonia. Jak słodko!
...- Żartujesz?! Kizia-mizia - Aaron zarechotał. Klara, pod wpływem wspomnień, wygięła wargi w delikatnym uśmiechu.
- Nie wiem co mają do twojego zepsutego dnia Monika i Jack. Przecież od jakiegoś czasu był spokój...
- Tak, ale to była chyba cisza przed burzą. W każdym bądź razie Wojciech Skarb spławił swoją eksię i jej psiapsiółę.....Tak sobie myślę, że ona za cicho siedziała no ale nic. Ale potem....
- Wiesz Moniczko - blondynka skrzywiła się na to zdrobnienie, nienawidziła go - chyba bardziej podobałaś mi się na podłodze. Przynajmniej tam wiesz gdzie twoje miejsce. - wredny uśmiech czynił Jacka bardziej wrednym. Dziewczyna, znana ze swojego dość gwałtownego zachowania, odziwo nic nie zrobiła. Jedynie wprawne oko mogłoby dojrzeć lekki grymas na twarzy blondynki. Cóż...niestety oko Jack'a takie nie było.
- No i czemu nic nie gadasz? - Wilshere był delikatnie mówiąc wściekły, że dziewczyna go ignoruje - Czyżby wielka pani z Polski zaniemówiła?!
Paulina i Klara nie odzywały się. Jedynie obserwowały sytuacje z boku. Zresztą, same nie wiedziały jak maja zareagować na, bądź co bądź, dziwaczne zachowanie przyjaciela Szczęsnego. Skoro mowa o tym ostatnim...
- Pssssst! Paula! - wrzasnął szeptem...o ile można wrzasnąć, szepcząc przy okazji.
Brunetka postanowiła być dzielna, odważna etc. i nie reagować na chłopaka. Chociaż w jej mniemaniu trudno było ignorować rój motyli, którym akurat teraz zachciało się szturmować jej brzuch. UHHHH...
- Paulaaa!!
- Czego chcesz kretynie!? - chłopak obronnie uniósł ręce.
- Luz Paulina. - jego uśmiech robił z nią coś dziwnego. Zdecydowanie dziwnego.
- Słucham cię. - postanowiła go posłuchać. Oczywiście modulując swój ton tak, aby wskazywał, że robi to z ogromną łaską. Klara próbowała zatuszować swój chichot kasłaniem. Wzrok Pauliny dał jej do zrozumienia, że bezskutecznie.
- Bo wieszzzz....myślałem, żebyś wybrała się ze mną do kina albo...coś...- dziewczyna o mało nie zaczęła wydawać tzw, "AWWWW" na widok Szczęsnego. Wyglądał, jak mały chłopiec, który właśnie przyznaje się mamie, że stłukł jej ulubiony wazon. Uroczo!
Jednakże Paulina nie była jego mamą więc...
- Nie. - stanowcza odpowiedź dziewczyny zbiła z tropu chłopaka, jednak nie na tyle, żeby nie starać się o zmianę jej decyzji.
- No weeeeeź...PLIIIIIIIS - Klara otwarcie rechotała na ten uroczy widok. Widziała, że zdecydowanie Pauliny zaczęło się wykruszać. Z kolei dziewczyna chciała pokazać, że nie będzie za nim ganiać jak na początku. Teraz ona ma partnera. A fakt, że ów partner jest lipny, też nie zmienia faktu...Ale łejt e minyt..... Szatański uśmiech dziewczyny przeraził i Paulinę i Wojtka. Ten ostatni jedynie przełknął głośno ślinę.
- Okey. Pójdę z tobą o kina. - na twarzy chłopaka wykwitł szeroki uśmiech.
- Ale "pójdę" oznacza Ja i Laurent. - uśmiech Szczęsnego, zanim miał szansę pełnego rozkwitu, przekwitł. Paulina pogratulowała sobie genialnej strategii. Z kolei Wojtek wewnętrznie zgrzytał zębami. Na grzyba Koscielny! Ale wiedział, że musi się zgodzić, aby choć przez chwilę pobyć z brunetką. Może nawet wyjaśni jej wszystko. Chociaż szczerze wątpił, że ta w ogóle da mu dojść do jakiegokolwiek słowa. Mimo wszystko wykrzywia wargi i potakuje. Umawiają się, że po jutrzejszym treningu razem pojada do Boleyn Cinema. Nagle cała trójka, nie zapominajmy o Klarze, odwróciła się w kierunku głośnego plaśnięcia. Ich głowy zsynchronizowanie odwróciły się w kierunku dziwnego odgłosu. Wilshere trzymał się za prawy policzek. - Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mnie, to pożałujesz! - drżący głos Moniki zaalarmował Klarę.
- Tylko dlatego, że dowiedziałaś się prawdy nie znaczy, że przestraszę się małej dziewczynki, która...- świst i lewy policzek dołączył do losu prawego. Jeszcze blondynka coś szepnęła do Jack'a i odwróciła się na pięcie.
Aaron głęboko westchnął i potargał swoją czuprynę. Był to znak zagubienia.
- Znowu Jack. Przecież wydawało się, że między nimi wszystko w porządku. No, może poza paroma sprzeczkami ale wiesz jak to z nimi...
- Właśnie wiem! Nie rozumiem co się stało było fajnie, a po tym spotkaniu w pub'ie coś się zmieniło...i właśnie nie wiem co! - Klara była sfrustrowana.
- Na dodatek Monika nie chciała nic mówić. Po tym wszystkim zamknęła się w pokoju i nie wpuszcza nikogo. Paulina próbuje szturmować ale zamknięte od wewnątrz...
Aaron przytulił dziewczynę.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A jutro...- oczy Ramsey'a zabłysły gniewnie - porozmawiam sobie z Jack'iem. Na osobności. A teraz już dobranoc- Aaron pocałował swoją narzeczoną.
Wpatrywał się w pulsujące życiem miasto. Pomimo, że było grubo po trzeciej w nocy, Londyn bawił się. On nie miał na to ochoty. Pierwszy raz w życiu nie miał na to ochoty. Któż by pomyślał...Westchnął i oderwał się od balustrady. Przed oczami cały czas miał wypełnione smutkiem oczy dziewczyny. Nie mógł pozbyć się tego obrazu. Był jak lep, który uczepił się jego umysłu. Jednak dziwny uścisk w klatce piersiowej zwiększał się kiedy przypominał sobie finał pamiętnej sceny.
Trzymał się za pulsujący bólem policzek. Rozmach to ta dziewczyna miała! Pomimo bólu nie odrywał wzroku od lśniących oczu Moniki.
- Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mnie, to pożałujesz!
- Tylko dlatego, że dowiedziałaś się prawdy nie znaczy, że przestraszę się małej dziewczynki, która...- świst i drugi policzek dołączył do losu brata - bliźniaka.
- Nienawidzę cię. - zabolało. I to bardzo.
Patrzył jedynie na oddalające się plecy blondynki. Wiedział, że przesadził. Doskonale to wiedział. Ale uparcie drążył to co zaczął. Nie wiedział jak zwrócić jej uwagę. Tylko taki sposób wydawał mu się odpowiedni. Właśnie...wydawał. Wilshere jedynie westchnął głęboko.
- Spier*oliłeś na całego.
Nie chciał, żeby go znienawidziła. Chciał...by tylko go zauważyła. Nie jak upierdliwego gnojka, którego musi znosić bo tak nakazuje etykieta. Po prostu, żeby zauważyła jak kogoś...kto się dla niej liczył. Nic więcej.
Następnego dnia Wojtek wstał wypoczęty i, można by rzec, szczęśliwy. Nie przeszkadzało mu nawet to, że będzie musiał znosić złośliwe, wredne, szydercze uśmieszki Laurenta. W Szczęsnym wreszcie obudziła się wola walki, aby zdobyć Paulinę.
- POBUDKA!- wrzasnęła wesoło Monika, budząc wszystkich obecnych w domu. Co prawda pomogła jej w tym Diana, która szczekając wpadła do pokoju narzeczeństwa i rzuciła się na łóżko liżąc swoich właścicieli.
- Co jest kur...- spytał nie do końca obudzony Aaron.
- Wstawać! Śniadanie na stole!- znów dało się słyszeć krzyk Moniki.
Klara i Aaron popatrzyli po sobie zdezorientowani. Z podobną miną dołączyła do nich Paulina, która przez ostatnie dwa tygodnie próbowała pogadać z przyjaciółką. Gdy weszli do jadalni ujrzeli suto zastawiony stół.
Spojrzeli z niedowierzaniem na Monikę, która się do nich szczerzyła z drugiej strony stołu.
- Smacznego!- stwierdziła i zaczęła pałaszować naleśniki z nutellą. Pozostali poszli za jej przykładem i już po chwili Klara spadła z krzesła, trzęsąc się ze śmiechu.
- Kochanie dobrze się czujesz?- spytał Aaron.
- Taa...aaaa...ak - zdołała wykrztusić Klara pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu.
-To dlaczego znajdujesz się ziemi?
- Podejdźcie do lustra i sami zobaczcie. - dalej się śmiała.
Po chwili Klara usłyszała głośny wybuch śmiechu wśród pozostałych. Nic dziwnego. Wszyscy ubabrani byli w bitej śmietanie i nutelli. Aaron miał nawet na swojej twarzy kawałek truskawki, a Klara stwierdzając, że to nie może się zmarnować pocałowała swojego narzeczonego w policzek zgarniając przy okazji owocka.
- Koniec tego dobrego. - stwierdziła w końcu Monika.
- Czyli?- spytali chórem.
- Jedziemy to spalić!- zarządziła dziewczyna.
- Mam rozumieć, że mam was zabrać na trening?
- Taaaak! - krzyknęła Monika i pobiegła na górę się przebrać. Reszta popatrzyła się na znikającą dziewczynę z niedowierzaniem.
- Ktoś wie o co jej chodzi? Znaczy skąd taka zmiana nastroju?- spytał Aaron.
- Hmm... jakbyście to wy - Paulina popatrzyła z pogardą na narzeczonego Klary - powiedzieli, kobiet nie ogarniesz.
- Oj wypraszam sobie! Ja was uwielbiam!- zaczął bronić się Aaron.
- Ekhem!
- Ciebie uwielbiam najmocniej na świecie! Wręcz ubóstwiam! - powiedział Ramsey i wpił się w usta narzeczonej.
- Bleeee...- skomentowała Paula i uciekła na górę przed lecącą w jej stronę truskawką.
Po półgodzinie byli już gotowi do wyjścia. W czasie jazdy z głośników zaczął lecieć przebój OneRepublic -"Counting Stars". Wszyscy zaczęli w jednym momencie go śpiewać, a po nim poleciały kolejne hity. W znakomitych humorach wysiedli z auta i skierowali się w kierunku szatni. Klara z dziewczynami poszły do trenera by spytać się czy mogą skorzystać z klubowej siłowni. Arsene ochoczo wyraził na to zgodę, więc udały się do szatni by się przebrać. Tymczasem w męskiej szatni panowała iście radosna atmosfera.
- Jack!- krzyknął Aaron na cały głos.
- Co?
- Chodź musimy pogadać.
Jack niewiele myśląc, ruszył za chłopakiem.
- Co ty znów powiedziałeś Monice?- spytał Aaron.
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że od dwóch tygodni z pokoju nie wychodziła i z nikim nie gadała.
- Kurw...
- Nie kurwuj mi tu, tylko powiedz co znów odpieprzyłeś.
- Bo widziałem jak patrzy na takiego kolesia i robi do niego maślane oczka i...
- I???
- I zachowałem się jak ostatni dupek, bo powiedziałem, że ma ochotę na innego, będąc w związku z Theo...
- Czyli powiedziałeś, że jest puszczalska?
- Tak jakby...- niczym Jack skończył mówić na jego nosie wylądowała pięść Aarona.
- Co ty wyrabiasz?!- wrzasnął Jack.
- To co już dawno idioto ktoś powinien zrobić! Jesteś takim dupkiem, jakiego świat dawno nie widział! ONA NIE JEST Z THEO!
- Ale.. jak to?- spytał zdezorientowany Jack.
- Po prostu! Oni są przyjaciółmi, PRZY-JA- CIÓŁ-MI!- Aaron wolał mu to przesylabizować.
- Jestem idiotą!- stwierdził Jack.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę! Czemu ty to robisz?!
Wilshere długo nie odpowiadał na to pytanie. Nie był zbyt wylewną osobą, jeśli w grę wchodziły uczucia.
- Bo ja nie wiem jak się w jej obecności zachowywać! Jak zwrócić na siebie jej uwagę. Nic nie poradzę na to, że jedyne co mi do głowy przychodzi to złośliwości! - Ramsey o mało nie roześmiał się. Pierwszy raz widział Jack'a takiego...bezradnego.
- Ty się w niej zakochałeś. - stwierdził Aaron.
- Wcale nie!
- Kogo ty chcesz oszukać? Chyba samego siebie...
- Ona... ona jest inna... Nie zwraca na mnie w ogóle uwagi...
- Ty chyba masz oczy tam gdzie nie trzeba! Ale dobra kończymy tę rozmowę, bo idzie reszta. Pomogę ci, ale masz już nie odstawić takich cyrków.
- Dzięki.
Po skończonym treningu Paula czekała na Laurenta i Wojtka, bo mieli jechać do kina.
- No hej kochanie. Stęskniłem się.- stwierdził ten pierwszy i wpił się w usta dziewczyny, tak że ona nie mogła złapać tchu. Wojtka na ten widok aż zamroziło ale powiedział sobie, że musi być silny.
- To co jedziemy?- spytał, gdy "para" raczyła odkleić się od siebie.
- Sorry Wojtek, ale my mamy inne plany...- stwierdził Laurent. Paula popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Aha.- stwierdził rozgoryczony bramkarz.- Paula mogę cię na słówko poprosić?
- Pewnie...
- Wojtek, na prawdę przepraszam. Ja nie....- chłopak przerwał jej nerwową przemowę.
- Wiem wiem - wyszczerzył się jak głupi. Podejrzewał, że jej, pożal się Boże, chłopak będzie próbować tanich zagrywek, więc zaskoczenia nie było. - Odbijemy to sobie kiedy indziej.
Kiedy Paulina myślała, że to koniec rozmowy, ten przytulił dziewczynę i szepnął jej do ucha.
- Będę o ciebie walczył. Zapamiętaj to. - po czym odszedł w kierunku samochodu, a Paula stanęła jak zaczarowana. Jednak szybko otrząsnęła się i wraz z Laurentem pojechali na dobry obiad.
Hej:) Wracamy z nowym rozdziałem:) Mamy nadzieję, że się Wam spodoba;) Dużo osób tutaj zagląda, szkoda, że nie pozostawiacie po sobie żadnego śladu;( Komentując motywujecie nas:) No nic:) Dziś mecz o Puchar Anglii:) Mamy nadzieję, że Arsenal sięgnie po ten tytuł:) Pozdrawiamy:)
- Nie mogę, no nie-mo-gę! - swoją frustracje wyraziła prychnięciem, który przypominał coś pomiędzy sapnięciem i reakcją alergiczną na kurz. Mężczyzna w odpowiedzi mocno ją przytulił. W końcu nie wiedział o co jej chodzi, a przytulać to się lubił!
- Aaron do jasnej ciasnej anielki - wyrwała się z jego czułych objęć i zaczęła podeptywać w tą i z powrotem - Od ponad 2 tygodni Monika i Jack przechodzą ludzkie pojęcie! To znaczy ich zachowanie! A to co dzisiaj to...UHHHH
Aaron, widząc mocno gestykulującą narzeczoną, postanowił się nie zbliżać. Tak na zaś.
- Wiesz co się stało? WIESZ!? - Ramsey, chciał nadmienić, że przecież nie mógł wiedzieć co się stało, bo był cały dzień w domu, ale nie chciał ryzykować życiem. Także w odpowiedzi jedynie pokręcił głową.
- To ja ci powiem, a co! Wiesz, że miałyśmy z dziewczynami taki babski wypad. No wiesz szoping, ploteczki i te pe. No i nagle - tą nagłość zasygnalizowała nieokreślonym machnięciem ręki - podchodzi do nas Magda i Mariola! No i ta pierwsza mówi.....
...- Masz to odkręcić, ROZUMIESZ?! - farbowana blondynka podeszła do Moniki i mocno ją popchnęła. Monika zdezorientowana wylądowała na podłodze. Paulina ze złością w oczach szarpnęła Magdę za rękę.
-Co ty odpier**lasz bez przeproszenia!?
-JA?! Przez tę idiotkę Wojtuś nie odbiera moich telefonów i nie chce wpuścić mnie do mieszkania! - Klara parsknęła śmiechem.
-No nie dziwne, skoro jesteś puszczalską mendą z marginesu społecznego, która posiada zamiast mózgu chomiki grające w ping ponga! - brunetka pojechała po Madzi jak po asfalcie. Tamta w rekompensacie chciała strzelić Paulinie z tzw. liścia. Ta z iście mistrzowską precyzją uchyliła się. Brawo! Ninja mogliby się uczyć tych uników.
I kiedy, Paulina i Magda rozpoczęły przygotowania do III wojny światowej, Klara i Mariola, o dziwo, stały obok nie interweniując. To było dziwne - bardzo dziwne. Monika, z kolei, próbowała podnieść swe szanowne cztery litery z podłogi. Kluczowym słowem jest "próbowała". Nagle, ni z gruchy ni z pietruchy, obok nich pojawił się duet Wojciech&Jack. Coś za często ostatnio byli widziani razem. Jack, widząc Monikę zaczął się głośno śmiać, a właściwie "brechtać" byłoby odpowiedniejszym określeniem. Monika skrzywiła się ale nic nie powiedziała. Klara westchnęła i, łaskawie, pomogła wstać blondynce. Jack nie omieszkał wypomnieć Polce jej uprzedniego położenia. I tak wywiązała się kolejna awantura. Ochrona nadal się nie uczepiła, więc chyba nie było tak źle. Chyba. Z kolei Wojtek, który zauważył, że został zauważony przez swoją ex-girlfriend, wykonał w tył zwrot, chcą się natychmiast ewakuować. Niestety, ktoś na górze zaplanował inaczej i pozwolił Magdzie, bez uprzedniego potknięcia się na 10-centymetrowych szpilkach, dogonić chłopaka.
-Wojtuś skarbie! - rzuciła się na niego, jak szczerbaty na fabrykę sucharów. Skarb Wojtuś, próbował uwolnić się ze szponów....znaczy objęć Magdy.
-Skarbie, czemu nie przytulasz swojej kizi-mizi?!
Świat jakby się zatrzymał. Wilshere, Monika i Klara wybuchnęli głośnym śmiechem. Wojtek z kolei zaczerwienił się, niczym dorodna piwonia. Jak słodko!
...- Żartujesz?! Kizia-mizia - Aaron zarechotał. Klara, pod wpływem wspomnień, wygięła wargi w delikatnym uśmiechu.
- Nie wiem co mają do twojego zepsutego dnia Monika i Jack. Przecież od jakiegoś czasu był spokój...
- Tak, ale to była chyba cisza przed burzą. W każdym bądź razie Wojciech Skarb spławił swoją eksię i jej psiapsiółę.....Tak sobie myślę, że ona za cicho siedziała no ale nic. Ale potem....
- Wiesz Moniczko - blondynka skrzywiła się na to zdrobnienie, nienawidziła go - chyba bardziej podobałaś mi się na podłodze. Przynajmniej tam wiesz gdzie twoje miejsce. - wredny uśmiech czynił Jacka bardziej wrednym. Dziewczyna, znana ze swojego dość gwałtownego zachowania, odziwo nic nie zrobiła. Jedynie wprawne oko mogłoby dojrzeć lekki grymas na twarzy blondynki. Cóż...niestety oko Jack'a takie nie było.
- No i czemu nic nie gadasz? - Wilshere był delikatnie mówiąc wściekły, że dziewczyna go ignoruje - Czyżby wielka pani z Polski zaniemówiła?!
Paulina i Klara nie odzywały się. Jedynie obserwowały sytuacje z boku. Zresztą, same nie wiedziały jak maja zareagować na, bądź co bądź, dziwaczne zachowanie przyjaciela Szczęsnego. Skoro mowa o tym ostatnim...
- Pssssst! Paula! - wrzasnął szeptem...o ile można wrzasnąć, szepcząc przy okazji.
Brunetka postanowiła być dzielna, odważna etc. i nie reagować na chłopaka. Chociaż w jej mniemaniu trudno było ignorować rój motyli, którym akurat teraz zachciało się szturmować jej brzuch. UHHHH...
- Paulaaa!!
- Czego chcesz kretynie!? - chłopak obronnie uniósł ręce.
- Luz Paulina. - jego uśmiech robił z nią coś dziwnego. Zdecydowanie dziwnego.
- Słucham cię. - postanowiła go posłuchać. Oczywiście modulując swój ton tak, aby wskazywał, że robi to z ogromną łaską. Klara próbowała zatuszować swój chichot kasłaniem. Wzrok Pauliny dał jej do zrozumienia, że bezskutecznie.
- Bo wieszzzz....myślałem, żebyś wybrała się ze mną do kina albo...coś...- dziewczyna o mało nie zaczęła wydawać tzw, "AWWWW" na widok Szczęsnego. Wyglądał, jak mały chłopiec, który właśnie przyznaje się mamie, że stłukł jej ulubiony wazon. Uroczo!
Jednakże Paulina nie była jego mamą więc...
- Nie. - stanowcza odpowiedź dziewczyny zbiła z tropu chłopaka, jednak nie na tyle, żeby nie starać się o zmianę jej decyzji.
- No weeeeeź...PLIIIIIIIS - Klara otwarcie rechotała na ten uroczy widok. Widziała, że zdecydowanie Pauliny zaczęło się wykruszać. Z kolei dziewczyna chciała pokazać, że nie będzie za nim ganiać jak na początku. Teraz ona ma partnera. A fakt, że ów partner jest lipny, też nie zmienia faktu...Ale łejt e minyt..... Szatański uśmiech dziewczyny przeraził i Paulinę i Wojtka. Ten ostatni jedynie przełknął głośno ślinę.
- Okey. Pójdę z tobą o kina. - na twarzy chłopaka wykwitł szeroki uśmiech.
- Ale "pójdę" oznacza Ja i Laurent. - uśmiech Szczęsnego, zanim miał szansę pełnego rozkwitu, przekwitł. Paulina pogratulowała sobie genialnej strategii. Z kolei Wojtek wewnętrznie zgrzytał zębami. Na grzyba Koscielny! Ale wiedział, że musi się zgodzić, aby choć przez chwilę pobyć z brunetką. Może nawet wyjaśni jej wszystko. Chociaż szczerze wątpił, że ta w ogóle da mu dojść do jakiegokolwiek słowa. Mimo wszystko wykrzywia wargi i potakuje. Umawiają się, że po jutrzejszym treningu razem pojada do Boleyn Cinema. Nagle cała trójka, nie zapominajmy o Klarze, odwróciła się w kierunku głośnego plaśnięcia. Ich głowy zsynchronizowanie odwróciły się w kierunku dziwnego odgłosu. Wilshere trzymał się za prawy policzek. - Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mnie, to pożałujesz! - drżący głos Moniki zaalarmował Klarę.
- Tylko dlatego, że dowiedziałaś się prawdy nie znaczy, że przestraszę się małej dziewczynki, która...- świst i lewy policzek dołączył do losu prawego. Jeszcze blondynka coś szepnęła do Jack'a i odwróciła się na pięcie.
Aaron głęboko westchnął i potargał swoją czuprynę. Był to znak zagubienia.
- Znowu Jack. Przecież wydawało się, że między nimi wszystko w porządku. No, może poza paroma sprzeczkami ale wiesz jak to z nimi...
- Właśnie wiem! Nie rozumiem co się stało było fajnie, a po tym spotkaniu w pub'ie coś się zmieniło...i właśnie nie wiem co! - Klara była sfrustrowana.
- Na dodatek Monika nie chciała nic mówić. Po tym wszystkim zamknęła się w pokoju i nie wpuszcza nikogo. Paulina próbuje szturmować ale zamknięte od wewnątrz...
Aaron przytulił dziewczynę.
- Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. A jutro...- oczy Ramsey'a zabłysły gniewnie - porozmawiam sobie z Jack'iem. Na osobności. A teraz już dobranoc- Aaron pocałował swoją narzeczoną.
Wpatrywał się w pulsujące życiem miasto. Pomimo, że było grubo po trzeciej w nocy, Londyn bawił się. On nie miał na to ochoty. Pierwszy raz w życiu nie miał na to ochoty. Któż by pomyślał...Westchnął i oderwał się od balustrady. Przed oczami cały czas miał wypełnione smutkiem oczy dziewczyny. Nie mógł pozbyć się tego obrazu. Był jak lep, który uczepił się jego umysłu. Jednak dziwny uścisk w klatce piersiowej zwiększał się kiedy przypominał sobie finał pamiętnej sceny.
Trzymał się za pulsujący bólem policzek. Rozmach to ta dziewczyna miała! Pomimo bólu nie odrywał wzroku od lśniących oczu Moniki.
- Jeśli jeszcze raz zbliżysz się do mnie, to pożałujesz!
- Tylko dlatego, że dowiedziałaś się prawdy nie znaczy, że przestraszę się małej dziewczynki, która...- świst i drugi policzek dołączył do losu brata - bliźniaka.
- Nienawidzę cię. - zabolało. I to bardzo.
Patrzył jedynie na oddalające się plecy blondynki. Wiedział, że przesadził. Doskonale to wiedział. Ale uparcie drążył to co zaczął. Nie wiedział jak zwrócić jej uwagę. Tylko taki sposób wydawał mu się odpowiedni. Właśnie...wydawał. Wilshere jedynie westchnął głęboko.
- Spier*oliłeś na całego.
Nie chciał, żeby go znienawidziła. Chciał...by tylko go zauważyła. Nie jak upierdliwego gnojka, którego musi znosić bo tak nakazuje etykieta. Po prostu, żeby zauważyła jak kogoś...kto się dla niej liczył. Nic więcej.
Następnego dnia Wojtek wstał wypoczęty i, można by rzec, szczęśliwy. Nie przeszkadzało mu nawet to, że będzie musiał znosić złośliwe, wredne, szydercze uśmieszki Laurenta. W Szczęsnym wreszcie obudziła się wola walki, aby zdobyć Paulinę.
- POBUDKA!- wrzasnęła wesoło Monika, budząc wszystkich obecnych w domu. Co prawda pomogła jej w tym Diana, która szczekając wpadła do pokoju narzeczeństwa i rzuciła się na łóżko liżąc swoich właścicieli.
- Co jest kur...- spytał nie do końca obudzony Aaron.
- Wstawać! Śniadanie na stole!- znów dało się słyszeć krzyk Moniki.
Klara i Aaron popatrzyli po sobie zdezorientowani. Z podobną miną dołączyła do nich Paulina, która przez ostatnie dwa tygodnie próbowała pogadać z przyjaciółką. Gdy weszli do jadalni ujrzeli suto zastawiony stół.
Spojrzeli z niedowierzaniem na Monikę, która się do nich szczerzyła z drugiej strony stołu.
- Smacznego!- stwierdziła i zaczęła pałaszować naleśniki z nutellą. Pozostali poszli za jej przykładem i już po chwili Klara spadła z krzesła, trzęsąc się ze śmiechu.
- Kochanie dobrze się czujesz?- spytał Aaron.
- Taa...aaaa...ak - zdołała wykrztusić Klara pomiędzy kolejnymi napadami śmiechu.
-To dlaczego znajdujesz się ziemi?
- Podejdźcie do lustra i sami zobaczcie. - dalej się śmiała.
Po chwili Klara usłyszała głośny wybuch śmiechu wśród pozostałych. Nic dziwnego. Wszyscy ubabrani byli w bitej śmietanie i nutelli. Aaron miał nawet na swojej twarzy kawałek truskawki, a Klara stwierdzając, że to nie może się zmarnować pocałowała swojego narzeczonego w policzek zgarniając przy okazji owocka.
- Koniec tego dobrego. - stwierdziła w końcu Monika.
- Czyli?- spytali chórem.
- Jedziemy to spalić!- zarządziła dziewczyna.
- Mam rozumieć, że mam was zabrać na trening?
- Taaaak! - krzyknęła Monika i pobiegła na górę się przebrać. Reszta popatrzyła się na znikającą dziewczynę z niedowierzaniem.
- Ktoś wie o co jej chodzi? Znaczy skąd taka zmiana nastroju?- spytał Aaron.
- Hmm... jakbyście to wy - Paulina popatrzyła z pogardą na narzeczonego Klary - powiedzieli, kobiet nie ogarniesz.
- Oj wypraszam sobie! Ja was uwielbiam!- zaczął bronić się Aaron.
- Ekhem!
- Ciebie uwielbiam najmocniej na świecie! Wręcz ubóstwiam! - powiedział Ramsey i wpił się w usta narzeczonej.
- Bleeee...- skomentowała Paula i uciekła na górę przed lecącą w jej stronę truskawką.
Po półgodzinie byli już gotowi do wyjścia. W czasie jazdy z głośników zaczął lecieć przebój OneRepublic -"Counting Stars". Wszyscy zaczęli w jednym momencie go śpiewać, a po nim poleciały kolejne hity. W znakomitych humorach wysiedli z auta i skierowali się w kierunku szatni. Klara z dziewczynami poszły do trenera by spytać się czy mogą skorzystać z klubowej siłowni. Arsene ochoczo wyraził na to zgodę, więc udały się do szatni by się przebrać. Tymczasem w męskiej szatni panowała iście radosna atmosfera.
- Jack!- krzyknął Aaron na cały głos.
- Co?
- Chodź musimy pogadać.
Jack niewiele myśląc, ruszył za chłopakiem.
- Co ty znów powiedziałeś Monice?- spytał Aaron.
- Ale o co ci chodzi?
- O to, że od dwóch tygodni z pokoju nie wychodziła i z nikim nie gadała.
- Kurw...
- Nie kurwuj mi tu, tylko powiedz co znów odpieprzyłeś.
- Bo widziałem jak patrzy na takiego kolesia i robi do niego maślane oczka i...
- I???
- I zachowałem się jak ostatni dupek, bo powiedziałem, że ma ochotę na innego, będąc w związku z Theo...
- Czyli powiedziałeś, że jest puszczalska?
- Tak jakby...- niczym Jack skończył mówić na jego nosie wylądowała pięść Aarona.
- Co ty wyrabiasz?!- wrzasnął Jack.
- To co już dawno idioto ktoś powinien zrobić! Jesteś takim dupkiem, jakiego świat dawno nie widział! ONA NIE JEST Z THEO!
- Ale.. jak to?- spytał zdezorientowany Jack.
- Po prostu! Oni są przyjaciółmi, PRZY-JA- CIÓŁ-MI!- Aaron wolał mu to przesylabizować.
- Jestem idiotą!- stwierdził Jack.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę! Czemu ty to robisz?!
Wilshere długo nie odpowiadał na to pytanie. Nie był zbyt wylewną osobą, jeśli w grę wchodziły uczucia.
- Bo ja nie wiem jak się w jej obecności zachowywać! Jak zwrócić na siebie jej uwagę. Nic nie poradzę na to, że jedyne co mi do głowy przychodzi to złośliwości! - Ramsey o mało nie roześmiał się. Pierwszy raz widział Jack'a takiego...bezradnego.
- Ty się w niej zakochałeś. - stwierdził Aaron.
- Wcale nie!
- Kogo ty chcesz oszukać? Chyba samego siebie...
- Ona... ona jest inna... Nie zwraca na mnie w ogóle uwagi...
- Ty chyba masz oczy tam gdzie nie trzeba! Ale dobra kończymy tę rozmowę, bo idzie reszta. Pomogę ci, ale masz już nie odstawić takich cyrków.
- Dzięki.
Po skończonym treningu Paula czekała na Laurenta i Wojtka, bo mieli jechać do kina.
- No hej kochanie. Stęskniłem się.- stwierdził ten pierwszy i wpił się w usta dziewczyny, tak że ona nie mogła złapać tchu. Wojtka na ten widok aż zamroziło ale powiedział sobie, że musi być silny.
- To co jedziemy?- spytał, gdy "para" raczyła odkleić się od siebie.
- Sorry Wojtek, ale my mamy inne plany...- stwierdził Laurent. Paula popatrzyła na niego jak na idiotę.
- Aha.- stwierdził rozgoryczony bramkarz.- Paula mogę cię na słówko poprosić?
- Pewnie...
- Wojtek, na prawdę przepraszam. Ja nie....- chłopak przerwał jej nerwową przemowę.
- Wiem wiem - wyszczerzył się jak głupi. Podejrzewał, że jej, pożal się Boże, chłopak będzie próbować tanich zagrywek, więc zaskoczenia nie było. - Odbijemy to sobie kiedy indziej.
Kiedy Paulina myślała, że to koniec rozmowy, ten przytulił dziewczynę i szepnął jej do ucha.
- Będę o ciebie walczył. Zapamiętaj to. - po czym odszedł w kierunku samochodu, a Paula stanęła jak zaczarowana. Jednak szybko otrząsnęła się i wraz z Laurentem pojechali na dobry obiad.
Hej:) Wracamy z nowym rozdziałem:) Mamy nadzieję, że się Wam spodoba;) Dużo osób tutaj zagląda, szkoda, że nie pozostawiacie po sobie żadnego śladu;( Komentując motywujecie nas:) No nic:) Dziś mecz o Puchar Anglii:) Mamy nadzieję, że Arsenal sięgnie po ten tytuł:) Pozdrawiamy:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)