Monika nie wiedziała co się dzieje. Przecież było dobrze, o ile między nimi mogło być dobrze, a teraz... to. Wiedziała i przyznała się Theo, że czuje coś do Wilshere'a. Ona była z tych, które raczej nie będą oszukiwać w kwestii uczuć. Wyjaśniła z Theo ich... zawiłe relacje i wiedziała na czym stoi. Są przyjaciółmi i tylko przyjaciółmi. Dziękowała Bogu, że postawił na jej drodze kogoś takiego, kto ją zrozumie, pocieszy, potowarzyszy w robieniu bardzo dziwnych rzeczy.Theo był dla niej jak starszy brat i nie mogła nawet zmusić się do uczuć wyższych niż to. Kiedy jednak znowu usiedli do stolika, Jack'a już nie było. Uśmiech blondynki zgasł niczym płomyczek świecy i przez resztę nocy nikt nie mógł go z powrotem zapalić. Przez kolejne dwa tygodnie kłócili się z Jack'iem jeszcze gorzej, niż małżeństwo w trakcie kryzysu. Wyzwiska, czy głupie podstawianie nogi było na porządku dziennym. Dobijało ją to powoli. Jednak to, co Jack powiedział jej w galerii całkowicie pozbawiło ją jakichkolwiek nadziei na ... bycie z Jack'iem? Sama już nie wiedziała. Zresztą gdzie ona a on?! On- przystojny, inteligentny, pomimo swoich dennych żartów, i świetny przyjaciel. A ona?! Przecież ani ładna, dopiero skończyła liceum..." Nie wiem co zrobić ze swoim życiem w kwestii edukacji, a mam wiedzieć jak rozporządzać sferą emocjonalną?! " Prychnęła głośno i siadła z klapnięciem na łóżku. Schowała twarz w dłoniach i usłyszała stukanie, a wręcz grzmocenie w drzwi. Od kiedy wróciły z tej galerii Paulina nie daje jej spokoju. "Nagle zachciało jej się być dobrą przyjaciółką! Od kiedy jest z tym... Laurent'em nie ma dla mnie w ogóle czasu! Tylko szlaja się z tym kolesiem!" Monika wiedziała, że to bardzo zły pomysł z tym ich "chodzeniem. "Pff.. Chyba po bułki do Biedronki". Zresztą bardzo dobrze znała Paulinę i wiedziała, że nic do niego nie czuje. Paula jest bardzo stała w uczuciach i potrafi latać za jednym chłopakiem baaardzo długo. Chociaż Monika miała nadzieję, że Wojtek coś w końcu zrobi, bo to jego wina, że brunetka robi.. coś dziwnego.
- Monika otwieraj te cholerne drzwi!- krzyczała Paula, uderzając z całej siły w drzwi- Porozmawiaj ze mną!
Blondynka w odpowiedzi założyła słuchawki na uszy i odpłynęła wraz z dźwiękami Guns'ów.
Monika głośno jęknęła i próbowała poruszyć swoimi kończynami. Zasnęła w kuckach to ma za swoje. Cały kark miała zesztywniały, a mrowienie czuła z każdym ruchem nóg. Podeszła do okna i stwierdziła, że nadal nie wie co robić ze swoim życiem. Postanowiły z Pauliną, że teraz zrobią sobie rok przerwy, a potem... się zobaczy. "Jak 19-latek może decydować o tym, co chce robić przez resztę życia?! To nielogiczne! Może przez ten rok coś wykombinuję, ale teraz... idę się wykąpać". Jak postanowiła, tak zrobiła. Kiedy się ubierała Diana przyszła do jej pokoju i skoczyła na nią. Chyba potrzebowała małego spacerku, a i Monia miała ochotę trochę się zmęczyć."I po co się kąpałam? Może chociaż teraz przestanę myśleć o tym całym bajzlu emocjonalnym." W domu było niesamowicie cicho, więc starała się nie robić zbędnego hałasu. Po chwili przebieżki opadła na pobliską ławkę i starała się unormować oddech. Nagle zobaczyła mały plac zabaw.Nikogo na nim nie było.. W końcu 6 rano.. dlatego ostrożnie weszła przez małą furtkę. Diana spoczęła niedaleko karuzeli, a Monika usiadła na huśtawce i zaczęła się odbijać od ziemi. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zachichotała, niczym malutka dziewczynka i zaczęła się huśtać jeszcze wyżej. Przypomniały się jej beztroskie lata dzieciństwa, kiedy to zamiast w spódniczkach biegała w ogrodniczkach po polach jej dziadka. Matka miała z nią urwanie głowy. Nie mogła też przeboleć, że jej najmłodsza córka nie chce być typową dziewczynką. Blondynka zaśmiała się na jej ulubione wspomnienie.
Mała blondynka trzymana przez trójkę rodzeństwa, wydzierająca się wniebogłosy. Byłby to może widok, który należałoby zgłosić Opiece Społecznej, gdyby nie to, że przed nią stała kobieta, bardzo do niej podobna ze szczotką i spineczkami w dłoniach.
- Monisiu proszę cię, tylko ten jeden raz..
- NIEEEEEE- trzej bracia skrzywili się niemiłosiernie na pisk ich młodszej siostrzyczki vel. małego diabła.
- Ale..
- NIENIENIENIENIENIENIENIENIENIE- dziewczynka wierciła się niemiłosiernie.
- Przecież każda dziewczynka chce wyglądać ślicznie, schludnie i..- jej mama musiała przerwać, bo znów dały się słyszeć protesty Moniki.
- Ja nie jestem żadną dziewczynką!!- trzech chłopców parsknęło śmiechem i wzmocniło uścisk. Mała miała więcej krzepy niż nie jeden chłopiec.
- I w ogóle nie chcę iść do przedszkola! Ja chcę do dziadzia!- matka niesfornej dziewczynki głęboko westchnęła i, na nowo, podjęła się próby wytłumaczenia małej Monice, że musi iść do przedszkola.
- Do dziadka pojedziemy w piątek, a teraz..
- NIE! Ja chcę teraz..- stwierdziła i ugryzła jednego z chłopców w rękę. Kiedy ten z wrzaskiem ją puścił, mała nie miała problemu z wyrwaniem się reszcie i ukryciu się w swojej tajnej kryjówce. Nikt nie wiedział, że to komórka pod schodami. Wcale a wcale. Dziewczynka jednak zaryglowała drzwiczki od środka i nie dała się wypędzić. Wydęła policzki i postanowiła, że nigdy nie wyjdzie ze swojej kryjówki. Z kolei Adaś masował rękę, która miała ślady ząbków. Kobieta westchnęła ciężko i pokręciła głową. Jej najmłodsza córeczka jest najgorsza z całej gromadki. Z kolei dość postawny brunet przyglądał się całej sytuacji z boku. Zaśmiał się cicho na widok dziewczynki gryzącej chłopaka prawie dwa razy od niej większego. Żona spojrzała na niego bezradnie i postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Przykucnął przy schodach i zapukał do małych drzwi. Odpowiedzi nie było, jednak nie poddawał się.
- Monia...
-NIE!- mały uparciuch nie dawał za wygraną.
- Dlaczego nie chcesz iść do przedszkola?
- Bo tam będę musiała się zachowywać jak dziewczynka i w ogóle!- oczami wyobraźni widział jak dziewczynka gestykuluje małymi rączkami, aby pokazać ogrom tejże katastrofy/
- Przecież nikt ci się nie karze bawić z kim nie chcesz i czym nie chcesz..
Po chwili usłyszał mały trzask i ujrzał kukającą główkę swojej najmłodszej latorośli.
- A jak nie znajdę kolegów?- gdyby nie wygięte usta w podkówkę roześmiałby się na widok blondynki.
- I tylko tym się martwisz?- przyciągnął ją do siebie i mocno przytulił- Jesteś najfajniejszą dziewczynką w całym mieście BA! w Polsce i ty mi mówisz, że nie znajdziesz przyjaciół?- mała spojrzała na niego wielkimi oczyma. Po chwili nieśmiało się uśmiechnęła.
- Tak myślisz tatusiu?
- No pewnie!- poczochrał ją po długich włosach.
- Ale nie będę musiała zakładać sukienki?- skrzywiła się pokazowo, a mężczyzna wybuchł śmiechem.
- A skąd, ubierzesz to co będziesz chciała.
- Obiecujesz? Na mały paluszek?
- Obiecuję- mężczyzna wystawił do niej dłoń z wyciągniętym małym palcem.
Blondynka otrząsnęła się ze wspomnień. Tak dawno- bo już ponad miesiąc- nie widziała się z rodziną. Dopiero teraz poczuła, że brakuje jej ciągłych reprymend mamy, przepychanek z braćmi i egzystencjalnych rozmów z tatą. Ciężko westchnęła i zatrzymała huśtawkę. Chyba się zasiedziała, bo na placu pojawiło się parę kobiet z dziećmi.Jedna starsza pani obdarowała Monikę spojrzeniem pełnym litości."No doprawdy- jakby to, że nie mam 5 lat znaczyło, że nie mogę pobujać się na huśtawce. Pfff..." Zawołała Dianę i ruszyła w kierunku domu. Na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Wracała z nową porcją pozytywnej energii.Sama zaproponowała, że pojadą na trening. I nie powinna się teraz wymigiwać. Zresztą jej duma nie pozwoliłaby na taką "hańbę". Dopiero w drodze na stadion uświadomiła sobie, że Jack też tam będzie. "No trudno, żeby nie był, skoro jakby nie patrząc, to tam pracuje!" Nie było już odwrotu. Postanowiła, że będzie zachowywać się tak, jakby wczoraj nic się nie wydarzyło. W trakcie jazdy zaczęli się wydzierać, znaczy śpiewać hity lecące w radiu. Monika przynajmniej na chwilę zapomniała o swoim dylemacie. Monik przez cały czas unikała Jack'a jak tylko się dało. Trzymała się kręgu dziewczyn jak tonący brzytwy. A i sam zainteresowany nie nagabywał ją swoim towarzystwem.
- Monia, wszystko ok?- Paulina wierciła jej dziurę w głowie swoim badawczym spojrzeniem.
- Teraz nagle zaczęło cię to obchodzić?- wymamrotała cicho. Brunetka westchnęła ciężko i zaczęła przeczesywać włosy/
- Dobrze wiesz, że ostatnio.. dzieje się i ... w ogóle nie ogarniam!-machnęła rękoma- Ale ty zawsze byłaś, jesteś i będziesz moją najlepsza przyjaciółka, za którą oddałabym wszelkie organy wewnętrzne. I wiem, że zachowywałam się ostatnio...- nagle poczuła miażdżący uścisk.
- Spoko, przyjmuję te nieporadne przeprosiny. I w ogóle dziękuję za te obronę przed Magdą.- szturchnęła przyjaciółkę.
- OOOOOOOOOOO!!! Nasze misiuńki się pogodziły! Jak słodko!
- RAMSEY!
~~
- Możesz mi powiedzieć co ty wyprawiasz?- Paulina była zirytowana i po części odurzona słowami Wojtka/
- Ja?- dziewczyna nie nabrała się na oczy "kota ze Shrek'a" więc zmiażdżyła go zabójczym spojrzeniem.
- Oj no niech się nie troszkę pomęczy. Przecież nie możesz się na niego rzucić, kiedy on tego tylko chce!Wiesz facet jest jak myśliwy i ...
- Tak, tak znam to.- machnęła ręką.- A tak w ogóle gdzie jedziemy?- spojrzała na niego z ciekawością.
Brunet uśmiechnął się w duchu. Nie chciał dzielić się dziewczyną i postanowił, że sprawi, iż ta zapomni o tym pożal się Boże bramkarzyku.
- Na najlepszą randkę na świecie.- odpowiedział z rozbrajającą szczerością, podając jej ramię.
Paulina była pod wrażeniem. Nigdy w życiu nie podejrzewała Laurent'a o taki.. romantyzm? Miejscem randki okazał się dach wieżowca, w którym mieszkał Koscielny. Na rzeczonym dachu znajdował się ogromny basen. Nad jego brzegiem leżał rozłożony wielki kosz piknikowy. Paula spojrzała na chłopaka z uniesionymi brwiami.
- Sam to przygotowałeś?
- Oczywiście skarbie. Dla ciebie wszystko. A teraz... pozwoli panienka?- z zawadiackim uśmiechem podał jej swoje ramię. Dziewczyna westchnęła i podała mu swoją rękę. Jednak zaczęła mieć dziwne uczucia w stosunku do Laurent'a, a raczej jego zachowania. Z jednej strony mówi, że pomaga jej w tajnym planie "Zdobyć rybkę vel. (Nie) Szczęsnego", a z drugiej strony zachowuje się tak jak... no właśnie tak! Jakby się o nią.. starał? Dziewczyna pokręciła głową i, z zaskoczeniem zauważyła, że oboje usadowili się na kocu. Koscielny, podczas jej głębokiego namysłu, zdążył wypakować z kosza cały ekwipunek. "Szampan, truskawki... Whoa! Kowboju nie za bardzo "wczułeś" się w romantyczną atmosferę?" Jednak nie powiedziała tego na głos, nie chciała robić mu przykrości. W końcu tak się starało chłopaczysko...
- Proszę- podał jej kieliszek szampana- Musimy uczcić naszą znajomość- ten szeroki uśmiech zaczął denerwować brunetkę. Pomimo to przez następne dwie godziny rozmowa wręcz kwitła. Nagle Koscielny wziął Paulę w ramiona. Dziewczyna piszcząc próbowała się wydostać. Jednak chłopak z uśmiechem (a jakże!) skoczył do basenu. Paulina wyrwała się Koscielnemu i szybko wyszła z basenu. Wściekła spojrzała na, wciąż jeszcze będącego w basenie, chłopaka.
- OSZALAŁEŚ! Mówię nie TO NIE! Czy faceci nie mogą zrozumieć, że jak kobieta mówi nie to znaczy nie?! A nie, że nie to tak a tak to nie czy jak wy wszyscy myślicie! Albo NIE! WY nie myślicie w ogóle! Kierujecie się tylko tym waszym cholernym samczym popędem, żeby tylko napięcie rozładować i nic innego się nie liczy! Tylko zawsze WY, WY i och co za niespodzianka WY! Wy i te wasze samcze zachcianki!- Launrent wolał przeczekać parę(naście) metrów od epicentrum wściekłości. Jednakże widząc wściekłą Polkę, lubieżnie się uśmiechnął. "Kobieta z pazurkiem. Lubię takie." Wyszedł z basenu i powoli podchodził do, nadal wrzeszczącej, Pauliny. Ta, jakby go nie zauważając, nadal prowadziła monolog o "demonicznych zachciankach facetów". Nagle złapał ją za ręce i brutalnie wpił się w jej wargi. Dziewczyna zdezorientowana znieruchomiała. Dla Koscielnego było to niczym zaproszenie. Paulina, nie wiedząc czemu, zaczęła oddawać pocałunki z takim samym zaangażowaniem. Jednakże dłonie Laurent'a, wędrujące w górę pod jej bluzką zapewne NIE BYŁY tym, czego oczekiwała. To zupełnie ją otrzeźwiło. Próbowała się mu wyrwać, jednak ten był zdecydowanie od niej silniejszy.
- LAURENT!- krzyknęła, ale chłopak jakby znajdował się w jakimś amoku. Szybko przyciągnął dziewczynę do siebie i znów wpił się łapczywie w jej wargi. Jego ręce również nie próżnowały. Zaczął odpinać kolejne guziki jej koszuli. Paulina nie zrezygnowała z prób wyrwania się. W końcu była zmuszona, żeby użyć "ostatniej deski ratunku." Z całej siły kopnęła Laurenta kolanem w krocze. Efekt był natychmiastowy. Chłopak osunął się na ziemię, wyjąc z bólu.
- No to teraz możemy porozmawiać- spokojnie powiedziała Paulina, choć dalej szargały nią silne emocje. Sama nie wiedziała dlaczego zachowuje ten dziwny spokój. Przecież on ją zaatakował na litość boską! Jednakże pomimo tego.. incydentu, nadal się go nie bała ani nie czuła obrzydzenia. W ogóle nic nie czuła w tym momencie. "Wiedziałam, że jestem dziwna". Usiadła z powrotem na kocu i czekała, aż Laurenta przestanie tak bardzo boleć. W końcu po dobrych 15 minutach był zdolny, aby wstać z ziemi i usiąść koło Pauli.
- Co to miało być?- spytała poważnie dziewczyna.
- Ty naprawdę nie wiesz?
- Czego?
- Paulina do cholery ja też do ciebie coś czuję! Myślisz, że dlaczego zdecydowałem się ci pomóc?! Żeby być bliżej ciebie i abyś zapomniała o tym durniu Szczęsnym! Co ON ma czego JA nie mam?!
- LAURENT JA GO KOCHAM! TEGO SIĘ NIE DA ZAPOMNIEĆ OD TAK! ŻAŁUJĘ, ŻE SIĘ NA TO ZGODZIŁAM!- krzyknęła.
- Paulina...- zaczął cicho brunet-...ja.. ja będę lepszy. Ja mogę ci ofiarować wszystko to, czego on nie może. Do diabła, przecież ona łaził z tą tapeciarą. kiedy TY wodziłaś za nim oczami! A on dobrze o tym wiedział! I co, nagle mu się odwidziało?! Laska mu dupę obrabiała na boku i zerwał z nią, nie chcąc wyjść na idiotę! Teraz nie ma nikogo, więc chce ciebie! Wie, że oddasz mu się bez niczego na talerzu. Bez problemu zaciągnie cię do...- policzek Laurent'a zaczął niemiłosiernie piec. Z niedowierzaniem spojrzał na brunetkę, która trzymała się za rękę.
- Bardzo ładne zdanie o mnie masz!-wysyczała mu prosto w twarz.- Skoro uważasz, że jestem tanią dziwką, która łatwo mu się wpakuje do łóżka to czemu odstawiasz tę szopkę?- wskazała na koc, szampana itd. Do Koscielnego dopiero dochodził sens wypowiadanych przez niego słów. Był wściekły. Nie na Nią, ale na siebie. Wściekły i zazdrosny. O tego idiotę, który jakimś cudem bez niczego, zdobywa serca kobiet, które mu się podobają. Paulina nie widząc, aby brunet kwapił się z odpowiedzią, zaczęła się kierować się ku wyjściu. Jednak chłopak nagle złapał ją za rękę i mocno przyciągnął do siebie, tak że jej głowa była na poziomie jego.
- Nie odpuszczę, jeszcze będziesz moja- powiedział z dużą pewnością w głosie i jeszcze raz wpił się w jej usta. Paulina szybko od niego odskoczyła i, nie odwracając się, wybiegła. Gdy już wyszła z budynku, trzęsącymi się rękami wyjęła komórkę z kieszeni. Zamówiła taksówkę, prosząc o "jak najszybsze przybycie". Nie chciała być w pobliżu JEGO domu dłużej niż to konieczne. Podczas jazdy przez jej głowę przelatywało dużo myśli. Była zła na siebie, że weszła w tak chory układ. Była zła na Koscielnego, że ten śmiał (!) poczuć coś do niej. Była zła na Szczęsnego za... za wszystko! Po przyjeździe do domu szybko przemknęła na górę tak, żeby jej nikt nie mógł zobaczyć. Nie chciała by widzieli, że ma łzy w oczach. Dziewczyna zauważyła na podjeździe auto Jack'a więc była pewna, że jest również Wojtek. "Normalnie papużki nierozłączki"- pomyślała z dozą sarkazmu. Gdy znalazła się za drzwiami do swojego pokoju rozpłakała się na dobre.
Całe towarzystwo w międzyczasie siedziało w salonie i oglądało film na DVD. Wojtkowi wydawało się, że usłyszał trzask zamykanych drzwi i postanowił to sprawdzić. Wyszedł do holu ale nikogo nie zauważył. Postanowił więc, że uda się na górę aby tan sprawdzić.Wyszedł do holu ale nikogo nie zauważył. Postanowił więc, że uda się na górę aby tam sprawdzić. Przechodząc obok pokoju Pauliny usłyszał cichy płacz. Otworzył powoli drzwi i ujrzał płaczącą Paulę. Ta nie zauważyła go. Siedziała z twarzą w dłoniach. Jej ciałem co chwilę wstrząsał szloch. Podszedł do łóżka i delikatnie ją przytulił. Dziewczyna oderwała dłonie od twarzy. Zobaczyła mocno zaniepokojoną twarz Wojtka. W tej chwili przypomniało jej się wszystko to, co powiedział Koscielny i na nowo rozpłakała się niemiłosiernie. Szczęsny mocno przytulił dziewczynę.
- Cii.. Nie płacz- cicho szepnął i pocałował delikatnie dziewczynę w głowę.
-Ale..
- Proszę.- spojrzał na nią tymi swoimi pięknymi oczyma. I co ona mogła począć?- Dla mnie.
Widok jego.. całego, jego sama obecność działała na nią kojąco. Po chwili znów się w niego wtuliła. Wojtek delikatnie ją kołysał, aż do momentu kiedy poczuł, że Paula się uspokoiła i jej oddech wyrównał się się. Dziewczyna zmęczona płaczem usnęła. Wojtek wziął ją w ramiona i położył na łóżku. Chciał ją przykryć, jednak ramiona Pauliny, niczym boa mocniej oplotły się wokół szyi bramkarza. Szczęsny postanowił zostać na miejscu. Ułożył się obok niej i, obierając dobry punkt obserwacyjny, przez następną godzinę patrzył z miłością w oczach na nią. W końcu sam przeniósł się w krainę Morfeusza. Takich przytulonych do siebie zastała Monika, która postanowiła sprawdzić gdzie podział się Wojtek. Dziewczyna uśmiechnęła się na widok pary i żeby to uwiecznić zrobiła im zdjęcie, którym podzieliła się z siedzącymi na dole przyjaciółmi i, na jej nieszczęście, Jack'iem.
- Nareszcie!- Klara poczuła, że teraz musi być tylko lepiej.
- Moim zdaniem nie ma się czym ekscytować, przecież ona jest z Laurentem...- rzeczowo odparł Jack.
- Każdy wagon można odczepić- odpyskowała mu Monika.
- Jeny.. Czy ty nie widzisz, że ja też chcę żeby oni w końcu byli razem? Nie podoba mi się ta cała szopka z Laurentem. Paula i Wojtek nawzajem się ranią, a już dawno mogliby być szczęśliwi razem. - rzekł chłopak z poważną miną. Reszta towarzystwa popatrzyła zdumiona na pomocnika. Aaron poklepał go z uznaniem po plecach, a Monika nie mogła mu w ironiczny sposób odpowiedzieć, bo w pełni zgadzała się ze słowami Jack'a.
- Ej, a może ich zamkniemy w pokoju i sobie wtedy spokojnie porozmawiają?- zaproponował Aaron. Wszystkim ten pomysł przypadł do gustu. Już nie mogli wytrzymać jak ich przyjaciele krążą wokół siebie, kiedy już od dłuższego czasu mogliby być szczęśliwi.
- Kochanie, ty czasem myślisz- zaśmiała się Klara i pocałowała swojego narzeczonego.
Aaron już miał coś powiedzieć, ale buziak od Klary całkowicie wynagrodził mu to, że ona nie do końca wierzyła w jego intelekt. Klara do wykonania tego "zadania" wybrała Monikę i Jack'a. Dziewczyna prawie zabiła za to swoją kuzynkę, a Jack się do niej pięknie uśmiechnął w podzięce.
-Tylko się tam nie pozabijajcie!- krzyknął za nimi jeszcze Aaron.
Cała misja spaliłaby na panewce, bo zaczęli się kłócić o to kto ma ich zamknąć.
- Może razem to zrobimy?- w końcu spytał Jack.
- No dob-ra- wyjąkała zdumiona Monika. Jack wziął rękę Moniki i razem przekręcili kluczyk, nie budząc przy tym Wojtka i Pauliny. Po zetknięciu ich dłoni przeszedł ich ciała przyjemny dreszcz.
- To oglądamy coś jeszcze?- spytała Klara, gdy tamci dołączyli do narzeczeństwa.
- Nie, ja już będę spadał, bo późno się zrobiło- odparł Jack.
- Nie jesteś ciekawy co się rano wydarzy?- spytał zdziwiony Aaron.
- Jestem, ale cóż mogę zrobić? Opowiesz mi wszystko na treningu- zaśmiał się Jack.
- Jest inne wyjście- stwierdziła Klara z szerokim uśmiechem- kanapa w salonie jest wolna, więc możesz tu zostać.
- A może Monika odstąpi ci kawałek swojego łóżka- zaśmiał się Aaron, za co dostał z całej siły poduszką od Moniki w głowę.
- Debil- wyszeptała do Ramsey'a blondynka.
- Myślę, że kanapa mi wystarczy- odpowiedział Jack, widząc minę Moniki. Niezbyt zachęcającą minę w gwoli ścisłości.
- To w takim razie dobranoc!- krzyknęła Monika wchodząc już po schodach na górę.
Następnego dnia Monika wstała bardzo wcześnie chcąc przygotować śniadanie, dla większej ilości osób. Lubiła gotować i sprawiać tym przyjemność innym. Tym razem postanowiła zrobić naleśniki i masę kanapek.W końcu jak Aaron dorwie się do jedzenia to może nic nie zostać dla innych. Gdy kroiła pomidora, niechcący przycięła sobie palca, co wywołało cichy pisk, który wydobył się z ust dziewczyny. To obudziło Jack'a, który zaspany, w samych bokserkach wszedł do kuchni. Monika na ten widok oniemiała.
- Co się stało?- spytał.
- Ni-e, ni-e n-ic- zdołała wyjąkać Monika.
- Właśnie widzę. Pokaż to!- stanowczo powiedział Jack i podszedł do dziewczyny, która szybko schowała rozcięty palec za siebie.
- Dziewczyno dlaczego ty wszystko komplikujesz? Zachowujesz się jak rozkapryszony bachor.-Jack nie był z natury "rannym ptaszkiem" więc był rozdrażniony. Stanowczo przyparł dziewczynę do blatu, chcąc w ten sposób uniemożliwić jej ucieczkę. Z tej pozycji usta zarówno Moniki jak i Jacka stały się dla obojga jeszcze bardziej kuszące niż zwykłe. Jack zbliżył się swoją twarzą do twarzy Moniki i gdy ich usta miały się złączyć oboje usłyszeli trzask otwieranych drzwi. Nie przeszkodziło im to w kontynuowaniu zamierzonej czynności. Gdy usta chłopaka znalazły się na milimetr od ust dziewczyny usłyszeli znaczące chrząkanie. Odwrócili swoje głowy skąd dochodził głos.
-MAMA?!
Hej:) Dziękujemy za ponad 5000 wejść!:) Jesteśmy z tego dumne!:) Szkoda, że tak mało osób komentuje, ale cóż nie można mieć wszystkiego:) Pamiętajcie, że to mobilizuje:) No nic to chyba na tyle z ogłoszeń;d Pozdrawiamy;)