poniedziałek, 21 kwietnia 2014

All I know since yesterday is everything has changed.

-Nie mówiłaś..., że twój STATUS uległ znacznej zmianie...
-Co? Jak?- Paula początkowo nie wiedziała o co chodzi. Jednakże gdy poczuła dłoń Laurent'a zaciskającą się na jej dłoni domyśliła się. Już miała im wszystko wyjaśnić, gdy do rozmowy włączył się Laurent.
- No wiecie, jedna noc może wiele zmienić - spojrzał na Wojtka, w którym z każdym wypowiadanym przez obrońce słowem rosła wściekłość. Monika, widząc to, położyła uspokajająco swoją dłoń na barku bramkarza.  Paula nie do końca ogarniała o co chodzi... O co mu ku**a chodzi? Jednak zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć, Laurent pociągnął ją za rękę i skierował się w kierunku szatni.
- Także my spadamy. Oddam ją wieczorem, a może jednak nie....? - zaśmiał się Kościelny.

Wojtek, Klara i Monika nie do końca pojmowali co się przed chwilą wydarzyło.
-WTF?!- w końcu odezwała się Monika.
- Straciłem ją - Wojtek zsunął się po ścianie na ziemię i złapał za głowę. Chłopak zaczął lamentować niczym mohery na widok punk'ów.
- Jakie straciłem! Nawet mnie nie wkurzaj Szczęsny, bo jak ci dokopię to zobaczysz! Nie, nie oczywiście! Bo Pan Wielki i Inteligentny Piłkarz całe półtorej miesiąca traktował ją jak koleżanko-przyjaciółkę nic nie robiąc z ..z...NO Z TYM! - tu wskazała na miejsce, gdzie wcześniej stała Paulina i Laurent - Żyłeś z tym tępym plastikiem, to teraz masz!- Klarę troszeczkę poniosły nerwy. Brakowało tylko, żeby tupnęła nogą. O, właśnie to zrobiła.
- Brawo Klara!- Monika zaklaskała niczym pięcioletnie dziecko, gdyż jak stwierdziła sama by tego lepiej nie ujęła.
- Jeeeeny! Ale wy niczego nie rozumiecie!- zawył Wojtek, jak zranione zwierzę.
- Gdyż nie chcesz nam nim powiedzieć! Próbujemy coś od ciebie wyciągnąć od co najmniej kilkunastu godzin i nic! - dziewczyny traciły cierpliwość
- Bo wtedy no wiecie.. No na imprezie.. boo.. jaa ją...
- Co zrobiłeś!
- Pocałowałem- powiedział z prędkością światła
- COO?!
- Paula odwzajemniła, a potem dostałem w twarz. No i właściwie... resztę już znacie...
- No tego to bym się nie spodziewała.- stwierdziła zaskoczona Monika.
- Nie martw się. Załatw definitywnie sprawę z tipsiarą, a potem zobaczymy. Na pewno nie możesz się poddawać. Nie w tej chwili!- powiedziała Klara.
- No właśnie. Ona też coś do ciebie czuje, ale ty byłeś z Magdą a ona jest przewrażliwiona na punkcie zdrad.
- Dziękuję, że was mam.- chłopak wstał, mocno podniesiony na duchu i zgniótł w uścisku przyjaciółki. Nie przewidział jednak, że zza zakrętu wyjdą Theo, Aaron i Jack, którzy mordowali go wzrokiem.
- Okok. Już się od nich odsuwam! Są wasze!- zaśmiał się po raz pierwszy tego dnia Wojtek.- I tak mam przerąbane...
- To co.... piwko?- spytał Aaron, na co wszyscy ochoczo przystali.

Tymczasem Paula dalej była zaskoczona tym co się wydarzyło.
- Laurent, ale wiesz, że my, to znaczy sam wiesz co nie ma sensu. - brunetka chaotycznie gestykulowała dłońmi co oznacza, że była bardzo zdenerwowana.
- No wiesz co?! Odtrącasz mnie?- Laurent zrobił teatralną, dramatyczną minę, po czym zaczął się głupio śmiać. Jednak już po chwili nie było mu do śmiechu, gdyż z obolałą miną rozmasowywał  ramię.
- Za co?
- Za żywota.- warknęła dziewczyna i skierowała się ku wyjściu, lecz w ostatniej chwili obrońca złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.
- Przecież widzę jak was do siebie ciągnie.. - szepnął jej do ucha -... a nic tak nie pobudza mężczyzny do walki jak zazdrość o innego. Więc zaufaj mi i pozwól działać. - stwierdził, dając jej buziaka w policzek.
- A ty co z tego będziesz miał?- spytała wyczekująco.
- Hmm... dobrą zabawę, a przede wszystkim będę mógł przebywać w twoim towarzystwie, trzymać za rękę, przytulać, całować...- wszystkie swoje słowa demonstrował czynami.
- A to wszystko bez zobowiązań.- zapewnił, gdy zobaczył błysk złości w oczach Pauli.
- Ja myślę...
- Zaufaj mi.  - oznajmił, po czym ponownie zapragnął skosztować jej warg. Paulina jednak w ostatniej chwili się odsunęła.
- Co za dużo to niezdrowo. - zaśmiała się.
- Ale musimy przećwiczyć to i owo. - szeroki uśmiech będzie chyba jego znakiem rozpoznawczym. Dziewczyna westchnęła i pozwoliła poprowadzić się Kościelnemu do jego autka.

- No Wojtuś, ty się nam tu spowiadaj, jak w końcu jest z tą twoją Madzią. - zgromadzeni faceci nachylili się spragnieni nowych "pikantnych szczególików", a Klara i Monika zsynchronizowały faceplamy. A mówią, że to kobiety plotkują...tsaaaaa.... Wojtuś, jak to Wojtuś, głęboko westchnął i wzruszył ramionami. Nagle jego twarz musiała przywdziać uśmiech, gdyż podeszły do stolika tzw. hot 16....Choć trudno było określić wiek poprzez ilość gładzi szpachlowej znajdującej się na ich twarzy. Monika i Klara jak jeden mąż parsknęły na ich widok głośnym śmiechem. Oczywiście obecni mężczyźni dostali ślinotoku. Monika i, co dziwne, Klara nawet nie obraziły się za ich zachowanie. Dziewczyny były zdania, że napatrzyć to oni się mogą. A niech mają coś od życia!  Panienki, w sztukach dwie, które podeszły miały jakieś skrawki materiału na biuście, a w tych skrawkach jeszcze dekolty, paski, które miały ,wg. Klary imitować spódniczki, wspomnianą gładź szpachlową na twarzyczkach, oraz, tu wielkie zaskoczenie - brak tipsów. Ale paznokietki obowiązkowo w oczojebno różowym kolorze. No i tleniony blond na łebkach. To tak w wielkim skrócie.
-Dzień dobry! - panienka nr. 1 ma bardzo wysoki rejestr głosu. Monikę, aż skrzywiło, jednak jedno spojrzenie na mocno rozbawioną Klarę i już uśmiech pojawił się na jej twarzy. Narzeczona Ramsey'a mrugnęła do kuzynki i kiwnęła głową na nowo przybyłe. Monika już wiedziała co Klara ma na myśli.
- Skarbie, chyba dobry wieczór. Jest - tu Klara spojrzała na zegarek - grubo po północy.- panienka nr. 2 zamrugała wielkimi oczami, niczym lemur na widok reflektorów i wpadła w głębokie zamyślenie.
- Uważaj dziewczynko, aby ci się tylko neurony w mózgu nie przypaliły - Monika z politowaniem spojrzała na "myślącą" dziewczynę. Choć bardziej wyglądała jakby chciało jej się mocno do toalety.
Aaron spojrzał na Klarę i Monikę i wiedział, że ich szatańskie uśmieszki nie wróżą niczego dobrego. Oczywiście - niczego dobrego dla farbowanych blondynek. On tylko uśmiechnął się, rozpostarł wygodnie na krzesełku i oczekiwał na rozwój wydarzeń.
- Ale co to są te....nureny? - panienka numer 2 chyba miała głęboki zanik mózgu. Jednakże Monika szybko pospieszyła z odpowiedzią :
-Nie nureny tylko neurony. Neurony, czyli komórki nerwowe - rodzaj elektrycznie pobudliwych komórek, zdolnych do przetwarzania i przewodzenia informacji w postaci sygnałów elektrycznych. Neurony są podstawowym elementem układu nerwowego zwierząt. Najwięcej neuronów znajduje się w ośrodkowym układzie nerwowym, w skład którego wchodzi mózgowie oraz rdzeń kręgowy. - Monika wyrecytowała, a reszcie opadły szczęki. Dosłownie. Blondynka tylko uśmiechnęła się i mrugnęła do kuzynki. Jack z szeroko rozwartymi oczami stwierdził, że to jest ta jedyna. Jeszcze inteligentna! Chłopaczyna zakochał się na nowo.
- Nooo toooo dobry wieczór - po chwili Jedyneczka odezwała się przeciągając samogłoski. W jej mniemaniu to miał być seksowny głos. Oczywiście - tylko w jej mniemaniu. Chyba użyła sarkazmu ale Monika nie była tego za bardzo pewna.
- Czy mogłybyśmy prosić o zdjęcie i autograf? - Klara myślała, że zwymiotuje od słodkości tego uśmiechu. Panowie spojrzeli po sobie i właściwie nie wiedzieli do kogo było to pytanie. Monika zlitowała się i łaskawie spytała - A od kogo pragniecie tych skarbów ?
- Od wszystkich!!! - pisnęła panna 2. skacząc, co zwróciło uwagę panów na jej dość....obfity biust. Klara przewróciła oczami i wzięła aparat z rąk Jedyneczki.
- No - pogoniła panów - ustawcie się do zdjęcia! - panowie piłkarze chcąc nie chcąc jakoś zgnietli się w jednym miejscu wraz z dziewczętami. Monice błysnęły oczy na widok panienki, już sama nie wiedziała której, bardzo przyciskającej się do Jacka. Odwróciła wzrok. Nie jestem zazdrosna, nie jestem zazdrosna, nie jestem...

84750984769086 zdjęć później Klara była już bardzo znudzona. A najgorsze jest to, że panom spodobało się bycie "modelami". A może fakt, że czują się jak na planie pornola. Przecież te panienki w sumie wyglądają jakby się stamtąd urwały!

Kiedy Klara myślała nad ewolucją filmów +18 i znaczeniem ubrań, Monika powtarzała mantrę "Nie jestem zazdrosna", a ponowie poznawali się z nowymi koleżankami i opowiadali jakie trudy ich spotykają na murawie, do tego samego pubu zawitała Magda i jej wierna przyjaciółka - Mariolka...albo na odwrót. Madzia opowiedziała Mariolce o aktualnej sytuacji z Wojtkiem, Mariolka stwierdziła w duchu, że jej koleżanka jest nieodpowiedzialna, tracąc takie źródło dochodu. Jednakże ona miała plan....To znaczy jej plan polegał na tym, że był, a jego szczegóły to później. NAJPIERW ZABAWA!

O zgrozo - słodziutkie panienki dosiadły się do piłkarskiego grona. Błyskając zgryzem na lewo i prawo. Kuzynki, na widok facetów olśnionych....walorami dziewcząt, nie wiedziały co się dzieje z rasą mężczyzn. Czyli, że co - cza poświecić cyckami na lewo i prawo i wszyscy twoi? Głębokie przemyślenia Moniki zostały przerwane...nie, nie armagedonem - poczuła silną potrzebę pójścia do toalety. Grzecznie przeprosiła towarzystwo, które oprócz Klary, i tak nie zwróciło na nią uwagi, zaaferowane nowymi koleżankami. Monika, wchodząc do toalety, usłyszała dość.....charakterystyczne odgłosy w jednej z kabin. A co mi tam - przecież nie pójdę do męskiej! Te jojczenia wprawiały ją w zniesmaczenie i wkurzały ją za bardzo. Dlatego kulturalnie zapukała do kabiny. Jęki ustały, a ona jeszcze raz zapukała do kabiny. Drzwiczki się uchyliły a ona aż musiała przetrzeć oczy. W kabinie znajdował się jakiś Don Żuan Co To Ja Nie Jestem, a wraz z nim, uwaga uwaga! Madziulka i Mariolka. Dziewczyny patrzyły na siebie, a amancik uśmiechnął się i ... - Zapraszam laluniu, miejsca starczy i dla ciebie - i , w jego mniemaniu seksownym uśmiechem wskazał na bardzo....pojemne wnętrze kabiny toaletowej. Monika stała oszołomiona i zaczęła się śmiać. Jej śmiech przerodził się w rechot. Musiała oprzeć się o kolana (swoje!) i unormować oddech. Po paru minutach uspokoiła się.
- Wybacz Alvaro, nie jestem zainteresowana. Niech ci wystarczą te dziuńki obok ciebie. - i tak oto wyszła z toalety.

W trakcie powyższej sceny, Klara musiała użerać się z dziewczynkami, które namawiały chłopaków na "prywatną" imprezę. Dwójeczka flirtowała z Jackiem, a Jedyneczka uczepiła się JEJ Aarona. O NIE! Chyba im się miejsca pomyliły! - Dobra dziewczynki - koniec tej zabawy. Pogadałyście sobie z piłkarzami, macie z nimi słodkie fotki, ich autografy i milusie wspomnienia. A teraz adieu! - i machnęła ręka na do widzenia. Panienki, jednakże tak łatwo nie chciały dać za wygraną i usiadły na kolanach najbliższych im osób. No cóż, jako że wypadło na Ramsey'a i Wilshere'a. Klara i, w biegu, Monika szarpnęły dziewczęta za kłaki i dość dosadnie wyjaśniały, że nie, nie mogą tu zostać. Wrzaski dziewczyn sprowadziły oczy większości klientów londyńskiego pubu. Theo zrobił się smutny, Aaron szeroko uśmiechnął na widok zazdrosnej narzeczonej, a Jack oniemiał. Czyżby Monika była zazdrosna...O MNIE!? W atmosferze melancholii Walcott'a, radości Ramsey'a i Wilshere'a oraz symfonii wrzasków dziewcząt mijały kolejne minuty spokojnego wyjścia na piwko.

Jako że panowie nie zamierzali interweniować w kłótnię dziewczyn, te rozstrzygnęły to same. Skończyło się na paru zadrapaniach, lekko porwanej bluzce i poczochranych włosach. Nic specjalnego. Jednakże to duet Klara&Monika zanotowały na swym koncie pewne zwycięstwo i z uśmiechami machały, na pożegnanie, tlenionym blondynkom. Ups, chyba panienka numer 1 utyka na nóżkę. 

Panowie pogratulowali dziewczynom za waleczną walkę o nich, chyba śnisz Wilshere!, i poprosili o kolejną porcję napoju bogów.
- No to Wojtuś, może w końcu powiesz jak tam się układa z Madzią? - rozpoczęty już chwilę temu temat został podjęty na nowo, a Monika głośno zarechotała na to pytanie. Wszyscy ze znakiem zapytania spojrzeli na nią.
- Chyba nijak, skoro jego narzeczona - słowo "narzeczona" ubrała w tzw. króliczki - brała czynny udział w trójkąciku w toalecie tegoż pubu, przed jakimiś 30 minutami.
- A ty skąd to wiesz?!
- Skoro dostałam propozycję, aby z trójkąta zrobić czworokąt to chyba wiem, prawda? - szeroko się uśmiechnęła i łyknęła ze szklanki. Po raz kolejny tego wieczora zaszokowała jej prywatną publiczność.
- Wojtuś?! - Klara ciężko westchnęła na dźwięk kolejnych plastików. Jednakże nie ujrzała kolejnych spragnionych fanek, a Magdę i jej psiapsiółę.
- Czego chcesz? - uwaga uwaga! Pan Szczęsny jest zły, bardzo zły.
- Misiaczku, skarbuśku, Wojciaczku mój ukochany - kuzynki dławiły się śmiechem, a panowie dostawali już cukrzycy. - Dlaczego po mnie nie zadzwoniłeś?!- chłopak spojrzał na nią nie dowierzając tego, co właśnie usłyszał. Serio, serio?!
-
 Mogłabyś zejść z moich kolan to po pierwsze, a po drugie nie nazywaj mnie tak...no właśnie tak jak ty mnie nazywasz!
- Ależ misiaczku...
- No ty chyba żartujesz! Jeśli myślisz, że dalej będę twoją darmową kartą kredytową, to się grubo mylisz! -
Po tym zdaniu blondi, jakoś się zamotała i złapała się ostatniego koła ratunkowego. Oczywiście przysłowiowo.
- Zdradzasz mnie! Z ta szmatą - pokazała na Monikę, a ta szeroko otworzyła oczy - i z tą Pauliną, i pewnie z każdą napotkaną zdzirą! - jak zaczęła wrzeszczeć, tak wokół nich powstała zbieranina i zaczęły błyskać flesze. No i po prywacie.... 
- Ja ciebie zdradzam?! JA?! To ty wskakujesz każdemu do łóżka....
- Albo do kabiny toaletowej... - szepnęła Monika.
- Albo do kabiny toaletowej i masz czelność mnie, MNIE?!, o to samo posądzać?! To koniec! Definitywny, jednoznaczny, ostateczny KONIEC! - tak się Wojtuś zasapał, że Madzi zabrakło słów, Mariolka skrzywiła się bardziej, a kumple z murawy Pana Krzykacza zaczęli wiwatować i wznosić toasty na cześć powrotu umysłu ich kolegi-bramkarza. Kolejny duet plastików odszedł od ich stolika niepocieszony. Jakże wszystkim było smutno.Tak, sarkazm to chleb powszedni.

- No brawo kolego mój kochany! - Jack rzucił się dosłownie na Szczęsnego i tylko dzięki dość sporej fizyczności bramkarza nie znaleźli się na podłodze. - Wreszcie poszedłeś po głowę do rozumu!
- Wilshere, chyba po rozum do głowy! - Monika nie omieszkała wytknąć błędu chłopaka.
- Oj tam, oj tam - Jack machnął lekceważąco ręką i udał się w kierunku baru. Podczas, kiedy Jack zamawiał kolejną porcję trunków, Theo złapał Monikę za rękę i pociągną w kierunku ustronnego miejsca. W tym wypadku oznaczało, że wyszli na zewnątrz.Reszta nie zwróciła na nich w ogóle uwagi. Prowadzili arcyciekawą dyskusję na temat, już byłego, związku Wojtka i Magdy. Dziewczyna oszołomiona, nie zdążyła nawet zareagować. Walcott ostrożnie usadził Monikę na murku, a sam zaczął nerwowo chodzić w tę i z powrotem. Blondynka z zaciekawieniem obserwowała chłopaka. Po parominutowym "spacerze" bruneta Monika zaczęła się niecierpliwić.Wreszcie zatrzymał się, stanął przed nią i wziął głęboki oddech.
- Monika od początku podobałaś mi się i...nie, nie przerywaj mi! - dziewczyna została uciszona i skuliła się - ...Od kiedy Aaron nas sobie przedstawił myślałem, że Ty będziesz tą jedyną. Byłaś....a właściwie nadal jesteś ideałem dziewczyny. Nie dość, że piękna, zabawna to jeszcze inteligentna! Ja...- wziął głęboki wdech. - Ale Theo, my jesteśmy tylko przyjaciółmi....
- WIEM! No właśnie wiem! - dziewczyna poruszyła się niespokojnie. Theo, widząc to, po raz kolejny wziął uspokajający oddech. - Wiem to, ale chyba serce nie sługa prawda? - spytał retorycznie. - Myślałem, że coś...coś może nam wyjdzie, ale chyba nie mogę liczyć na nic więcej...- westchnął.
- Ja...Theo - Monika zamknęła go w szczelnym uścisku. - przecież możemy spróbować. Przecież jeśli ty coś do mnie czujesz to...
- Nie. - przerwał jej i skierował jej twarz, tak aby patrzyła prosto w jego oczy. - Wiem, że chcesz dobrze, ale do miłości i w ogóle jakiegokolwiek uczucia nie można nikogo zmusić. Oczywiście ty to inna sprawa i pewnie współczujesz mi, że nie odwzajemniasz miłości. Wiesz co, jesteś najlepszą przyjaciółką jaką kiedykolwiek miałem. - tutaj leciutko się uśmiechnął.
- Nie rozumiem cię. - blondynka oderwała się od niego i zaczęła nerwowo krążyć po chodniku.
- Ale czego?
- No....NO TEGO! - tutaj wskazała na siebie - Jak mogłeś się we mnie, WE MNIE zakochać?! - tutaj wybuchła nerwowym śmiechem - Przecież jestem straszna. Nie dość, że sarkastyczna, egoistyczna, to jeszcze na dodatek kłótliwa i w ogóle masakra! - na to Theo, pomimo wcale nie komicznej sytuacji, zaczął chichotać.
- No i czego rżysz matole?! O! I widzisz - nawet przezywam cały czas! No serio, jak według ciebie mogę być ideałem? IDEAŁEM?! Masz chyba wypaczony zmysł estetyki!
- Jesteś śmieszna, ślepa i mało spostrzegawcza. Jeśli mi zarzucasz brak zmysłu estetycznego, to OK. Ale powiedz mi, czy większość facetów na tej Ziemi ma taką samą przypadłość? - bezczelny uśmieszek denerwował dziewczynę.
- O co ci chodzi?! - była już na skraju wyczerpania cierpliwości.
- Chodzi mi o to, że kiedy przechodzisz, to głowy większości facetów się odwracają, nawet - zaznaczył - tych co idą pod rękę z innymi kobietami. Na tę rewelację blondynka wpadła w niekontrolowany chichot.
- Ehe, a ja bujam się w Jacku. - dziewczyna ironicznie stwierdziła, po czym...
- Dobrze, że w końcu do tego doszłaś. - Theo klasnął w ręce.
- Hę? Exceuse - moi, ale ten typek jest w nie moim guście. Po pierwsze jest żałosny, po drugie - jego kawały są tak mało zabawne, że tylko on i ty się z tego śmiejecie, po trzecie - jest tanim podrywaczem, który myśli, że tekst "Czy bolało jak spadłaś z nieba?" działa na wszystkie laski, po czwarte...
- Oj Moniś Moniś...- Theo zaczął się śmiać - przyznaj się, że przez to, że nie jest idealny i jest, jak ty to powiedziałaś "żałosny", ciągnie cię do niego. I nie mów, że nie! - tutaj uniósł palec - widziałem, jak patrzysz na niego, jak się zachowujesz w jego pobliżu. Już samo to, jak zareagowałaś na tę małolatę na jego kolanach przed chwilą pokazuje to, że jesteś zazdrosna, a jak jesteś zazdrosna to...
- NIE! Nienienienienienienienienienie to nie prawda! - dziewczyna zakryła dłońmi uszy i kręciła głową.
- Skarbie... - przytulił ją mocno i pozwolił moczyć swoją droga koszulę jej tuszem.
- Dlaczego on, a nie na przykład ty?! Przecież jesteś słodki, kochany, najlepszy jaki mógłby mi się trafić, a on!? To jest debil jakich wielu na tym świecie! Więc dlaczego akurat ON?! - tu zaniosła się płaczem. Chłopak wziął ją na kolana, niczym malutkie dziecko i zaczął kołysać. Po paru chwilach uspokoiła się.
- Masz rację. - spojrzał na nią niezrozumiale - W tym, że go kocham. Albo inaczej. Lubie go bardziej niż ustawa przewiduje.
- No wreszcie! - Theo uniósł pięść na znak tryumfu.
- Ale...- tu niepewnie spojrzała na chłopaka. -... co z tobą?
- Oj tam oj tam - machnął ręką - mną się nie przejmuj. Trudno powiedzieć, że zakochałem się w tobie do szaleństwa. Chociaż, gdybyśmy dalej mieli nie wyjaśnione to i owo to prawdopodobnie by się tak stało. - pokiwał głową z uznaniem dla swego geniuszu.
- Ale może by się nam udało. - Monika z zapałem zaproponowała, wg. Theo najgłupszy pomysł we wszechświecie.
- Wiem, że dzisiaj piłaś. Ale chyba nie na tyle, żeby takie głupoty pleść!
- Theo, JA mówię poważnie! Pleść to ty se możesz warkoczyki! - naburmuszona wydęła wargi.
Na ten uroczy widok zaśmiał się i pocałował ją w czoło.
- Oj skarbie, coś czuje, że my byliśmy, jesteśmy i będziemy TYLKO przyjaciółmi. I to takimi jakich świat jeszcze nie widział.
- Ale...
- Zamilcz i słuchaj co ci mam do powiedzenia dziewojo! - Monika chcąc nie chcąc zamknęła buzię i skupiła się na słowach Walcott'a.
- Wątpię, że Wilshere jeszcze kapnął się, że dopadł go nasz kumpel...
- Kto go dopadł?! - Monika wystrzeliła jak z procy i już chciała wbiec z powrotem do pubu, jednak powstrzymał ją sam Theo.
- Theo, ktoś chce go zabić! Trzeba mu pomóc! - spojrzał na nią niezrozumiale i, przypominając sobie co przed sekundami wypowiedział zaśmiał się głośno. Holując dziewczynę z powrotem na murek nie mógł się uspokoić.
- No i z czego śmiejesz debilu?!
- Z ciebie. - biedny, aż zaczął łzawić z tego śmiechu - Monika, nikt go nie dopadł. Dosłownie. Jeśli byś mi dała dokończyć...
- NO MÓW!
-...dokończyć zdanie wiedziałabyś, że chodzi mi o Amora. Że dopadł go Amor. - spojrzała na niego niezrozumiale. Na jej widok westchnął ciężko i wołał swojego Anioła Stróża o cierpliwość.
- Kupidyn, Amor, Eros. No bożek miłości no!!! - przeciągnął zniecierpliwiony  Walcott.
Na to Monika zaczęła znowu produkować łzy. Swoja drogą - dzisiaj stanowczo za dużo jak na nią płakała.
- Monia Monia, czemu płaczesz. No nie płakusiaj, przecież powinnaś się cieszyć. Szeroki uśmiech piłkarza zaczął zdrowo denerwować dziewczynę.
- A z czego mam się cieszyć kretynie! - chłopak słusznie zauważył, że Monika cierpiąca, to Monika groźniejsza. - Zakochałam się w kimś, kto kocha kogoś innego! To nie jest śmieszne! Czuję się jak tych cholernych dramatach antycznych. Właśnie dlatego ich tak nienawidzę! - na to chłopak znowu, ZNOWU!, zaczął chichotać.
- Przyrzekam ci Walcott, jak żelki kocham, że jeszcze raz się zachichrasz to ci spuszczę taki łomot, że nawet Dr. House nie będzie mógł postawić diagnozy! - dla swojego dobra Theo zamknął buzie.
- On się zakochał w Tobie!
- Łżesz jak pies! - Monika chyba naoglądała się za dużo westernów.
- Wcale nie! Znam go dość dobrze i jest moim kumplem, pomimo tego, że teraz jest inaczej, no bo myśli, że my razem! Dlatego zachowuje się jak buc. Przy żadnej nie gra takiego...złego. - mimika twarzy ukazał upiorność Jack'a. - Chce zwrócić na siebie Twoją - dźgnął żebra dziewczyny. - uwagę!
- Jednak ja ci pomogę. - tutaj Theo przybrał spiskową miną - Jeszcze ci wyzna dozgonną, nieskończoną miłość i będziecie płodzić maluśkich piłkarzy, a ja - Theodore James Walcott - będę ojcem waszego związku!!! - pochylił się, zatarł ręce i zaśmiał się złowieszczo, a gdzieś w oddali Monika usłyszała grzmoty. OK, to było dziwne. 
Chłopak złapał ją za rękę i pociągnął w stronę pubu.


Hej:) Witamy znów po około miesięcznej przerwie i obiecujemy poprawę:) Już po 20 maja rozdziały się będą pojawiać częściej i obiecujemy szybszy rozwój akcji:) A teraz czas wielkich nerwów;/ Matura to zło;/ Pozdrawiamy!:)